• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ile bezpłatna edukacja kosztuje rodziców?

Ewa Palińska
30 września 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Szkolnictwo jest darmowe, jeśli oczywiście wybraliśmy dla dziecka szkołę publiczną. Są jednak różnego rodzaju koszty, które w związku z nauką rodzice uczniów będą musieli ponieść. Szkolnictwo jest darmowe, jeśli oczywiście wybraliśmy dla dziecka szkołę publiczną. Są jednak różnego rodzaju koszty, które w związku z nauką rodzice uczniów będą musieli ponieść.

Prawo do bezpłatnej nauki w szkołach publicznych gwarantuje konstytucja. Istnieje jednak szereg opłat, o których uiszczenie rodzice są proszeni w szkołach. Sprawdziliśmy, za co płacić należy, za co warto, choć nie trzeba, a które z opłat zależą od możliwości finansowych bądź dobrej woli prawnych opiekunów uczniów.



Czy wpłacasz pieniądze na konto rady rodziców?

Jednym z ważniejszych wydatków dla rodziców na początku roku szkolnego jest ubezpieczenie NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków). Jest dobrowolne, jednak warto się na nie zdecydować, aby dziecko nie zostało wykluczone np. z udziału w szkolnych wycieczkach.

- Na pierwszym zebraniu wychowawca poinformował nas, że jeśli będzie organizował wycieczkę szkolną, to zabierze wyłącznie dzieci, które takie ubezpieczenie mają. Zredukuje to bowiem koszty wycieczki, ponieważ nie będzie potrzeby wykupywania dodatkowego ubezpieczenia. Zdziwiłam się, bo przecież posiadanie takiego ubezpieczenia uzależnione jest od woli rodziców i szkoła nie powinna wymuszać zakupu polisy - skarży się mama uczniów jednej z gdańskich podstawówek.
Rację ma jednak tylko po części, bo o ile nie ma obowiązku wykupywania polisy, to na wycieczkę zagraniczną nauczyciel będzie mógł zabrać wyłącznie dzieci ubezpieczone.

- W obecnym stanie prawnym nie ma regulacji ustanawiających obowiązkowe ubezpieczenia w odniesieniu do działalności szkół i placówek oświatowych, z wyjątkiem ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków i kosztów leczenia w sytuacji, w której szkoła organizuje wycieczkę zagraniczną lub wypoczynek za granicą (samodzielnie lub we współpracy z przedsiębiorcami zajmującymi się działalnością turystyczną) - tłumaczy Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.
Pamiętajmy zatem, że ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) na rzecz dzieci i młodzieży szkolnej jest dobrowolną umową ubezpieczenia. Może być zawarta wyłącznie z woli rodziców. To oni również decydują, z jakiej oferty skorzystają - nie musi to być żadna z polis oferowanych na terenie szkoły (najczęściej są to oferty przefiltrowane i rekomendowane przez rady rodziców). Nikt jednak w imieniu rodziców nie ma prawa zawrzeć takiej umowy.

- Przepisy ustawy Prawo oświatowe nie upoważniają dyrektora szkoły, jak również innych organów szkoły, do podejmowania czynności związanych z zawieraniem umów ubezpieczenia na rzecz uczniów. Także rady rodziców nie mają upoważnienia prawnego do zawierania jakichkolwiek umów, w tym umów ubezpieczenia grupowego NNW. Mogą jednak wnioskować do organu prowadzącego we wszystkich sprawach szkoły, w tym również w sprawach dotyczących ubezpieczenia - tłumaczy rzecznik MEN. - To rodzice rozstrzygają, czy należy w szkole ubezpieczyć dziecko i od nich zależy przyjęty sposób procedowania wyboru ubezpieczyciela oraz wybór oferty. Żądanie przez dyrektorów szkół i placówek od rodziców pokrycia kosztów ubezpieczenia dzieci od następstw nieszczęśliwych wypadków (bezpośrednio lub za pośrednictwem szkoły), jak również żądanie jakichkolwiek oświadczeń w związku z odmową przez nich uiszczenia dobrowolnych ubezpieczeń, jest niedopuszczalną praktyką.

Szkoły podstawowe w Trójmieście


Szkoła publiczna ma prawo wymagać ujednoliconych strojów na wychowanie fizyczne. Nie ma jednak prawa karać ucznia za jego brak. Szkoła publiczna ma prawo wymagać ujednoliconych strojów na wychowanie fizyczne. Nie ma jednak prawa karać ucznia za jego brak.

Stroje szkolne, galowe i sportowe



Jedne szkoły mają ściśle określony dress code - to oznacza, że stroje galowe czy sportowe są określone w regulaminie, inne z kolei podchodzą do tej kwestii swobodniej i nie narzucają kolorów czy wzorów.

- To indywidualna sprawa każdej szkoły - tłumaczy Anna Ostrowska, rzecznik MEN. - Przepisy ustawy Prawo oświatowe stanowią, że zasady ubierania się ucznia na terenie szkoły określa statut szkoły. Dyrektor szkoły może z własnej inicjatywy lub na wniosek rady szkoły, rodziców, rady pedagogicznej lub samorządu uczniowskiego, za zgodą odpowiednio rady rodziców i rady pedagogicznej oraz w przypadku, gdy z inicjatywą wystąpił dyrektor szkoły lub wniosku złożonego przez inny podmiot niż samorząd uczniowski - także po uzyskaniu opinii samorządu uczniowskiego - wprowadzić obowiązek noszenia przez uczniów na terenie szkoły jednolitego stroju. Wzór jednolitego stroju ustala dyrektor szkoły w uzgodnieniu z radą rodziców i po zasięgnięciu opinii rady pedagogicznej, a także samorządu uczniowskiego.
Jeśli w szkole wprowadzono obowiązek noszenia przez uczniów jednolitego stroju, dyrektor może określić sytuacje, w których przebywanie ucznia na terenie szkoły nie wymaga noszenia przez niego jednolitego stroju. Co jednak, jeśli nakaz odwołany nie został, a dziecko nie jest ubrane zgodnie z przyjętymi zasadami?

- W ubiegłym roku w szkole mojego syna, jeśli dziecko nie miało regulaminowego stroju na wychowanie fizyczne, to fakt ten odnotowywano jako nieprzygotowanie i uczeń całą lekcję spędza na ławce - opowiada Marlena z Chyloni. - Zasady te zmieniono dopiero po interwencji rady rodziców, niemniej dzieci nadal są zobowiązane do ćwiczenia w jednakowych strojach. A rodzice zobligowani są do tego, aby takie stroje kupić - koszt jednego zestawu (nauczyciel podaje określoną markę i kolor spodenek oraz koszulki) to 80 zł. Takich zestawów musimy mieć co najmniej cztery, bo tyle godzin WF-u w tygodniu mają dzieci.
W tym przypadku szkoła działała wbrew ustawie Prawo oświatowe (art. 99-100 - ustawy Prawo oświatowe z dnia 14 grudnia 2016 r. (Dz.U. z 2017 r. poz. 59).

- Należy pamiętać, że brak odpowiedniego ubrania czy obuwia podczas zajęć szkolnych może mieć różne podłoże, w tym np. ekonomiczne czy społeczne. Uczeń nie może być z tego powodu karany czy dyskryminowany - przestrzega rzecznik MEN.

Centra edukacyjne dla dzieci


Papier ksero, wyprawka do świetlicy, papier toaletowy



Bezpłatna edukacja, którą gwarantuje konstytucja, powinna oznaczać też, że nie powinno się wymagać od rodziców tego, aby płacić za papier do ksero czy "wyprawkę" do świetlicy. Nauczyciele najczęściej nie informują jednak, że są to opłaty dobrowolne. Tych natomiast, którzy tego rodzaju prezenty szkole sprawiają, nagradzają np. dodatkowymi ocenami.

- W klasie starszej córki na pierwszym zebraniu usłyszeliśmy, że niemal każdy nauczyciel wymaga, aby dostarczyć mu ryzę papieru ksero. W klasie młodszej córki dzieci, które papier przyniosą, dostają dodatkową ocenę celującą z przedmiotu, którego uczy wychowawca - opowiada Marlena z Moreny. - Oczywiście zakup takiego papieru nie jest dla nas problemem. Przeszkadza mi jednak, że żaden z nauczycieli nie powiedział nam, że nie jest to obligatoryjne, że możemy przynieść, ale nie musimy. Inna sprawa, czy dzieci naprawdę muszą mieć tyle prac drukowanych? Mają przecież książki, zeszyty ćwiczeń, zeszyty przedmiotowe. Nauczyciel za każdym razem naprawdę musi im drukować sprawdziany? Wydaje mi się, że nie.
W trójmiejskich szkołach kseruje się na potęgę. Rodzice uczniów mogą finansować zakup papieru, ale nie muszą tego robić. W trójmiejskich szkołach kseruje się na potęgę. Rodzice uczniów mogą finansować zakup papieru, ale nie muszą tego robić.

Koszty, które warto ponieść



Rodzice z reguły nie kręcą jednak nosem, jeśli chodzi o konieczność płacenia za obiady - to wydatek od 3,5 zł w górę/dzień. Do tego, w przypadku grup przedszkolnych, mogą dojść koszty śniadania i podwieczorku.

- Nie tylko nie wzbraniamy się przed płaceniem, ale też jesteśmy ogromnie wdzięczni, że dziecko może zjeść w szkole ciepły posiłek - mówią rodzice Marty, uczennicy podstawówki na gdańskich Siedlcach. - Wstyd się przyznać, ale po powrocie do szkoły córka najbardziej czekała właśnie na wznowienie obiadów. To chyba nie świadczy dobrze o mnie jako kucharce - śmieje się mama Marty.
Z wpłatami na radę rodziców bywa jednak różnie. Choć w wielu placówkach sugerowaną kwotę (bo jest to opłata dobrowolna) ustalono na pułapie kilku-kilkunastu złotych miesięcznie, rodzice nadal mają opory przed płaceniem.

- Myślę, że wynika to z tego, że nie za bardzo wiemy, na co te pieniądze są wydawane i że ciągle kojarzy nam się to z komitetem rodzicielskim, do którego płacenia sami byliśmy zmuszani jako dzieci - mówi Anna, polonistka i wychowawca w gdańskim technikum.
Tymczasem wzbraniać się nie ma co, bo pieniądze w całości wracają do dzieci.

- W tym roku z zaoszczędzonych środków kupimy piec do ceramiki i sztandar szkolny - mówi przedstawicielka Rady Rodziców w Szkole Podstawowej nr 58 w Gdańsku. - Musimy mieć też zapewnione pieniądze na dalsze doposażenie pracowni ceramicznej i cykliczne uzupełnianie materiałów. Chcemy pomóc Samorządowi Uczniowskiemu w utworzeniu Budżetu Uczniowskiego. Naszym marzeniem jest też, aby z funduszu RR dofinansowywać zajęcia dodatkowe i pozalekcyjne. Wtedy też rodzice chętniej płacą składki, a dzieci mają lepsze przygotowanie do egzaminów przy niewspółmiernie mniejszych kosztach, niż rodzice ponieśliby w przypadku prywatnych korepetycji. Realizujemy też wnioski nauczycieli, którzy organizują konkursy, projekty, kółka zainteresowań i za pieniądze RR mogą zorganizować coś większego, bardziej okazałego (np. koncerty) czy nagradzać/motywować zaangażowanych uczniów. Staramy się też dofinansowywać uczniów, którzy znaleźli się w szczególnej potrzebie, na zasadzie funduszu solidarnościowego.
Rodzice uczniów zbierają też tzw. pieniądze klasowe (od kilku zł miesięcznie wzwyż), które służą na realizowanie bieżących potrzeb w obrębie klasy, jak zakup potrzebnych pomocy naukowych, prezenty z okazji Dnia Chłopaka czy Dnia Kobiet, Dzień Nauczyciela czy zakończenie roku.

W wielu szkołach dodatkowo zapłacić trzeba za zajęcia ponadprogramowe, jak np. basen, dodatkowe lekcje z języka obcego czy prywatnie organizowane kółka zainteresowań.

Imprezy dla dzieci


Papier toaletowy i środki czystości



Od lat jak bumerang wracał temat finansowania przez rodziców zakupu papieru toaletowego, mydła czy ręczników papierowych. Przypominamy, że te środki szkoła ma obowiązek zapewnić we własnym zakresie, bez sięgania do kieszeni rodziców uczniów.

- Zgodnie z § 8 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 roku w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach (Dz.U. z 2020 r. 1166 tj. ze zm.) w pomieszczeniach higieniczno-sanitarnych zapewnia się ciepłą i zimną bieżącą wodę oraz środki higieny osobistej. W związku z powyższym dyrektor placówki jest zobowiązany do zaopatrzenia sanitariatów w mydło w płynie i papierowe ręczniki - mówi Anna Obuchowska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. - W kwestii użytkowania suszarek nadmuchowych do osuszania rąk, zgodnie ze stanowiskiem NIZP-PZH, osuszanie rąk w obiektach użyteczności publicznej w kontekście ryzyka rozprzestrzenia się SARS-CoV-2 powinno odbywać się z użyciem jednorazowych ręczników papierowych. Jak wskazuje NIZP-PZH, prąd powietrza w przypadku suszarek nadmuchowych może powodować powstawanie aerozolu biologicznego, co może prowadzić do transmisji drobnoustrojów, w tym SARS-CoV-2 na powierzchnie środowiskowe, z których następnie mogą być one ponownie przenoszone na ręce. Osuszanie rąk jednorazowym ręcznikiem papierowym jest zalecane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) oraz Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). Podczas kontroli placówek oświatowych ww. wymóg sprawdzany jest przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Gdy szkoła nie wywiązuje się z tego obowiązku, należy zgłosić ten fakt do właściwego terenowo państwowego powiatowego inspektora sanitarnego. Można również poinformować organ prowadzący placówkę, że dyrektor nie wywiązuje się z przestrzegania zapisów ww. rozporządzenia. Ponadto zgodnie z wytycznymi MEN, MZ i GIS dla publicznych i niepublicznych szkół i placówek - od 1 września 2020 r. należy na bieżąco dbać o czystość urządzeń sanitarno-higienicznych, w tym ich dezynfekcję lub czyszczenie z użyciem detergentu. W pomieszczeniach higieniczno-sanitarnych należy wywiesić plakaty z zasadami prawidłowego mycia rąk, a przy dozownikach z płynem do dezynfekcji rąk - instrukcje dezynfekcji.

Miejsca

Opinie (193)

  • jeszcze składka na Radę Rodziców, której sens istnienia zależy od zbierania składki (3)

    bez składek w zasadzie nie ma nic do roboty

    • 4 2

    • (2)

      To współczuję ci twojej szkoły (a raczej RR). W mojej szkole RR sprawnie działa dla dobra uczniów i sporo rzeczy już zrobiła (np. szafki w szatniach) :)

      • 1 2

      • A na ławki w klasach też u was zbiera ta rada?

        • 2 0

      • Lol

        To obowiazek dyrekcji. Jak nie potrafi to na bruk. I za pieniazki zarzadcy

        • 1 0

  • zawsze tak było. (3)

    20 lat temu również.
    więc przestańcie gadać, że nie macie hajsu, bo teraz macie 500+ na takie rzeczy.
    ja, jako obecna 30latka pamiętam, jak zawsze trzeba było przynosić pieniądze to na to, to na to, jak trzeba było kupować to halówki, to blok rysunkowy. a było biednie. ale zaradne matki zawsze jakoś dały radę. jestem wdzięczna mojej mamie, że nigdy nie żałowała na edukację. nikt jej nic nie dał, sama harowała na wszystko, to sprzątając, to będąc hostessą w hipermarkecie.
    dziś jestem dobrze wykształcona, po studiach, ze świetną pracą.
    teraz matki mają 500+, wiele z nich też nie pracuje.

    • 24 1

    • (1)

      Też nie rozumiem tej roszczeniowej postawy.

      • 11 0

      • Ja mam tylko jedno roszczenie -

        by się państwo ode mnie odfajkowało!

        • 8 1

    • Wszystko się zgadza... oprócz jednego -

      Obciążenia podatkowe jednostek ciągle tylko rosną... zatem mimo, ze zawsze trzeba było za coś (za wszystko) płacić, to teraz po prostu płacimy więcej i mniej nam zostaje by dopłacać do dodatkowych rzeczy....

      • 1 1

  • (3)

    Ciekawe pytanie. Ile kosztuje coś bezpłatnego! Gratuluję formy.

    • 4 1

    • Tytuł lepszy niż cały artykuł.

      Fakt jest taki że edukacja jest bezpłatna tylko z ustawy/nazwy. Co jest oczywistością.
      Cały problem, to narracja mówiąca, że taka edukacja się komukolwiek z nas opłaca. Bo się nie opłaca.

      • 0 0

    • (1)

      Fakt. Jak trzeba ponosić koszty to już nie jest bezpłatne!

      • 0 0

      • A kiedy było coś bezpłatnego na tym świecie?

        • 2 0

  • (9)

    Nie rozumiem tego wiecznego marudzenia i stękania na wydatki szkolne. Sama mam dziecko w szkole społecznej i owszem muszę dopłacać do jego wykształcenie i to jest mój wybór. Ale też nie oszukujmy się jest wiele dodatków - darmowe podręczniki, 300zł na wyprawkę ( które z nawiązką wystarcza!) oraz 500+ co miesiąc . 10zł miesięcznie klasowego, to tez kwota osiągalna dla 90% rodziców.

    • 19 0

    • Pomylenie z poplątaniem... (8)

      Nie dopłacasz do wykształcenia swojego dziecka. Ty je opłacasz. Jak my wszyscy.
      Nie dostajesz 300+ na podręczniki - Tobie i reszcie zabrano po 600, by ci łaskawie oddać 300...
      Nie ma darmowych podręczników - zapłaciliśmy za nie wszyscy w podatkach,. a przy okazji opłaciliśmy utrzymanie szkół, nauczycieli, kuratoriów, ministerstwa itp...
      Nie dostajesz 500+ - Tobie i reszcie zabrano po 1000, by ci łaskawie oddać 500...
      Te 10 zł miesięcznie klasowego to żadne koszt w porównaniu do pozostałej kasy, którą zapłaciłaś za państwową przymusową i "bezpłatną" edukację swojego dziecka!

      • 4 4

      • (7)

        Mi nie musisz tego tłumaczyć, wiem ze 500+ nie idzie z nieba tylko z moich i twoich podatków. Chodzi mi o to, że w sytuacji gdzie rodzice dostają wystarczające pieniądze do ręki, by kupić wyprawkę, nie myśleć o zakupie podręczników, nadal są osobniki,które stękają .
        Ps. Odnośnie opłacania, czy dopłacania, w moim przypadku, ja dopłacam do wykształcenia, gdyż moje dziecko jest również beneficjentem subwencji oświatowej.

        • 5 1

        • Stękają, bo: (6)

          1. bo ta "bezpłatna" szkoła kosztuje więcej niż prywatna płatna i nie ma w tej prywatnej ukrytych opłat dodatkowych.
          2. gdyby nie podatki, rodzice mieliby tej kasy więcej, w tym więcej dla swoich dzieci.
          P.S. Nadal nie dopłacasz a opłacasz - subwencja jest również z Twojej i mojej kasy - państwo NIE ma żadnych swoich pieniędzy.

          • 1 1

          • (5)

            Gdyby nie podatki, to 85 % społeczeństwa nie miałoby nic.

            • 1 2

            • A jak na TEN koncept wpadłeś?! (4)

              Skąd niby te 85% społeczeństwa wtedy by dostało to coś co niby dzięki temu ma? Od pozostałych 15%. Czyli klasyczny Robin Hood. Okradać jednych by dawać drugim?! Ten romantyczny przygodowy pomysł nawet byłby ciekawy, gdyby nie był tak beznadziejny gospodarczo - bo jak kradniesz i rozdajesz to po:
              1. sobie zostawiasz część na twoje życie-konsumpcję, czyli marnujesz.
              2. z tego okradania i rozdawania ani okradany ani obdarowany nie maja żadnego pożytku - okradziony nie może tej kasy inwestować, więc nie ma biznesu, nie ma miejsc pracy, gospodarka stoi i nikt się nie wzbogaci, zaś obdarowany dostał za darmo, więc wyda szybko i lekko, głównie na konsumpcje bo dostał mało (część bowiem zjadł rozdający - patrz wyżej) i znów biedny jest biedny, zaś bogaty też zbiedniał.
              To myślenie (socjalistyczne) prowadzi w dłuższej perspektywie do zrównanie wszystkich z biednymi - tak się bowiem likwiduje możliwość rozwoju, zarówno dla bogatych jak i przede wszystkim dla biednych.
              A nadto, dlaczego w ogóle jedni mieliby utrzymywać drugich?

              P.S. W kapitalizmie ma miejsce też podobna wymiana, ale zawsze związana jest ze świadczeniem usług/pracy - nie jest za darmo i dzięki temu gospodarka się rozwija, każdy się bogaci w odpowiednim dla siebie stopniu.

              • 4 1

              • (3)

                Nie od pozostałych, tylko od wszystkich tych którzy płacą podatki. Ktoś na śmieciówce tez dokłada się do wspólnej kasy, jednak nie stać go na prywatną służbę zdrowia i prywatną opiekę zdrowotną.15% ( wersja optymistyczna) to są osoby, które na co dzień dałyby radę się utrzymać samodzielnie, zakładając ze nie zapadną na poważne jednostki chorobowe, wymagające zabiegów i leków po kilkaset tysięcy zł . Co z pozostałymi? Jaki masz na nich pomysł ? Jakiś koncept poza twoją nierealną wizją?

                • 0 2

              • A dlaczego ktokolwiek miałby mieć jakiś pomysł na życie innych ludzi?! (2)

                Co za faszystowskie myślenie?!
                To jest życie innych ludzi - każdego z osobna! Niech każdy łapie swoje życie w swoje ręce i niech się nim zajmuje... Nic mi albo Tobie lub komukolwiek innemu do tego!

                • 1 1

              • (1)

                Ale ze szpitala państwowego, to korzystasz, prawda?

                • 0 1

              • Nie korzystam.

                Korzystam z prywatnych klinik... są szybsze, lepsze i jestem tam traktowany jak Klient, a nie jak Petent.
                Ale to akurat nie ma nic do rzeczy!

                • 0 0

  • (2)

    Bezplatne publiczne przedszkole kosztuje ok 700zl/mc. Szkola jest znacznie tansza, max 100zl/mc.

    • 8 1

    • Groteskowo brzmi, że bezpłatne przedszkole kosztuje 700 zł/m-c, nieprawdaż?

      Do czarta z tym państwem!

      • 0 0

    • Ola

      Ja płacę za publiczne razem z wyżywieniem około 300zł...

      • 0 0

  • Ciekawa wypowiedź rzecznika

    Tyle, że w technikum uczeń jest zmuszony do zawarcia polisy nnw, bo dyrekcja szkoły szantażuje rodziców brakiem możliwości odbycia praktyk. Innymi słowy - musisz mieć polisę NNW żeby móc udać się na praktyki, dzięki którym potem będziesz mógł przejść do następnej klasy. To jest temat dla dziennikarzy jakim prawem rodzice są przymuszani do zawierania dobrowolnego ubezpieczenia - i nie, dla mnie wysokość ewentualnej rekompensaty (liczonej w setkach złotych góra) nie jest warta tego, żeby wydawać co roku prawie 150PLN na dzieci. Tym bardziej, że rozporządzenie nakłada na szkoły obowiązek ubezpieczenia uczniów! § 8 ust. 1 pkt 3 rozporządzenia MEN z 22 lutego 2019 r.)

    • 1 3

  • Przypominam, że utrzymanie dziecka należy do rodziców, a nie do podatnika. (19)

    To wasze dziecko, wasza radość i wasz problem. Posiadanie dziecka to przywilej, a nie obowiązek. I nie pisać mi tu o pracowaniu na moją emeryturę- argument nietrafiony. Ja na swoją emeryturę płacę składki. Od moich wpłaconych składek i przepracowanych lat będę miał naliczoną emeryturę.

    • 28 3

    • (9)

      I tak i nie. W gestii państwa i nas wszystkich leży to, by każdy obywatel posiadał wiedzę przynajmniej na podstawowym poziomie. Stąd powszechna i obowiązkowa edukacja ( to w jakiej formie u nas występuje, to temat na inną dyskusję). Aczkolwiek rozumiem niechęć do wszystkich +, które są wyciągane z kieszeni podatnika.

      • 5 0

      • Nie, nie leży. (8)

        Dzieci są moje. Nie państwowe. Zaś każdy obywatel jest suwerenną jednostką a nie niewolnikiem państwowym.
        Edukacja powinna być dobrowolna i prywatna. Państwo nie ma tu nic do gadania i roboty. Niech nie przeszkadza. Sam wyedukuje moje dzieci 100 razy lepiej, taniej i szybciej.

        Moja niechęć do wszystkich + wynika z tego że są przymusowe i nieopłacalne bo 500 dla mnie kosztuje mnie 1000. To wole sam sobie dać 500 - będzie kosztowało tylko 500.

        • 4 3

        • (7)

          Pomyśl jak by wyglądał ówczesny świat bez edukacji? Już nawet pomijam kwestie postępu w nauce, ale na takim elementarnym poziomie. Dysproporcje byłyby jeszcze większe niż obecnie. Kto by ciebie leczył , kto uczył twoje dzieci w prywatnej szkole? Nie każdego byłoby stać na poslanie dziecka do szkoły. Brakowało by wykwalifikowanej kadry, ale również rąk do pracy w sektorze wymagającym mniejszych kwalifikacji, bo cześć (znaczna!) byłaby analfabetami i dyskalkulikami. Rozumiem niechęć do wszystkich dodatków socjalnych typu 500+ , natomiast radzę patrzeć szerzej, a nie iść w utopijne zachcianki.

          • 2 3

          • Wyglądał by jak wyglądał... Analfabetów mamy dziś pod dostatkiem... (6)

            Co widać po wpisach na tym portalu choćby... I to pomimo tej powszechnej edukacji!
            Wychodzisz z dziwnego założenia, ze dysproporcje są złe... Dysproporcje są dobre - to sprawia, ze świat idzie do przodu, że się chce być lepszym....
            I już Ci odpowiadam;
            - leczyli by mnie lekarze, tak jak obecnie, i tak jak było przez ostatnie kilka tysięcy lat (i dobrze ze nie każdy jest lekarzem - nigdy każdy nie był i nie powinien być - to jest zawód dla wybitnych jednostek);
            - uczył by moje dzieci nauczyciel, tutor, guwerner - tak jak było dawniej.
            A co do kadry - to naprawdę nie jest tak, że do najprostszych prac potrzebna jest ta twoja "elementarna wiedza" - mój ogrodnik nie musi umieć pisać - ma zarąbiście kosić trawę, nie pisać. Może pisać, ale nie musi.

            Moja niechęć do dodatków socjalnych wynika z tego że są nieopłacalne, przymusowe i w istocie są kolejnym sposobem okradania ludzi przez państwo.

            P.S. To co mówię, to nie utopia. To są zasady rządzące światem aż do początków XX wieku, kiedy to świat i rozwój ludzkości się załamał.

            • 2 2

            • (3)

              oczywiście, ogrodnik też nie powinien umieć liczyć, żeby nie miał świadomości jak bardzo robisz go w wała.

              • 1 3

              • Ogrodnik (jak każdy inny) powinien umieć liczyć... Nie powinien musieć umieć! (2)

                Natomiast, kwestia czy umie czy nie powinna leżeć w jego rękach lub jego rodziców!

                • 1 1

              • (1)

                Tylko, że być może wg twojego toku myślenia, rodziców owego ogrodnika, lekarza czy guwernanta nie będzie stać na opłacenie ich edukacji, stąd nie będzie fachowców i w chorobie kasa się tobie nie przyda, bo nie będzie komu leczyć .

                • 0 2

              • A dzisiaj ich stać? Pomimo że edukacja jest droższa?!

                • 0 0

            • (1)

              Zgaduję, ze jesteś wyborcą konfederacji?

              • 0 1

              • Nie jestem wyborcą. Jestem anty-demokratą.

                Jestem konserwatystą (w klasycznym rozumieniu).

                • 1 0

    • Zgadzam się.

      Ale skoro do mnie należy utrzymanie moich dzieci, to niech mi (i innym) państwo przestanie w kółko zabierać kasę celem opłacenia tej nieopłacalnej i państwowej "bezpłatnej oraz przymusowej pseudo-edukacji!

      • 3 4

    • Naliczoną - tak.

      Ale w tym systemie nie będzie, bez naszych dzieci, pieniędzy, by to co ci ZUS naliczył Tobie wypłacić. Oba systemy - i państwowej edukacji i emerytalny są do skasowania. Ale Tobie skoro Państwo Ci obiecało, ze będzie ci emeryturę płacić, to będziemy ci w podatkach ja wypłacać bo pacta sunt servanta.

      • 1 4

    • (3)

      Kompletnie nie masz pojęcia jak działa system emerytalny. Swoje składki masz na papierze. W rzeczywistości korzystają z nich emeryci. Ty będziesz miał swoje pieniądze ze swojej składki jak ktoś ci je wypracuje, czytaj dzisiejsze dzieci. Zus nie ma skarbca w którym trzyma składki tylko tymi pieniędzmi operuje.

      • 1 4

      • (2)

        Bo propaganda niepotrzebnie glosi, ze to sa nasze pieniadze. One nie sa nasze i w zaden sposob nie mozemy nimi dysponowac. System emerytalny jaki by nie byl to podstawa cywilizowanego panstwa. Dzieki niemu nie ma juz prawie sytuacji spotykanych jeszcze w 19 wieku kiedy zostawialo sie staruszkow pod plotem na mrozie zeby wreszcie umarli. Nie musimy sie godzic na dziadowski system ale niech wreszcie ludzie przestana wierzyc, ze oszczedzaja dla siebie. Tam nie ma zadnego oszczedzania. Swoja droga do edukacji ostatnich lat szkoly podstawowej i przez cala szkole srednia powinna byc wreszcie wprowadzona ekonomia i prawo cywilne, zeby ludzie mieli swiadomosc mechanizmow rzadzacych krajem. To by sie bardziej przydalo nic cykl rozwoju tasiemca albo dzielenie w slupkach.

        • 1 0

        • Fakt, nie możemy tymi pieniędzmi dysponować...

          Bo prawnie nie są one nasze... ALE: te pieniądze BYŁY nasze!!!
          Zostały jednakże nam w majestacie "prawa" skradzione!

          Co do edukacji - nie powinno być żadnego przedmiotu ani ekonomii ani prawa ani języka polskiego nawet!!! Edukacja powinna być prywatna. Niech każdy zainteresowany decyduje czego się chce uczyć...

          P.S. Każdy przymusowy "system" czy to emerytalny, czy edukacyjny czy inni jest tylko sposobem na dokonywanie rabunku. To się opłaca tylko kradnącemu.

          P.S.2. XIX wiek był szczytem rozwoju ludzkości... Od początku XX wieku tylko się cofamy/staczamy.

          • 0 0

        • Sugestywna opinia

          Plus teoria systemów i w szkole średniej pozycje książkową pt. Ekonomika informacji Pana Józefa Oleńskiego.
          Na matematyce w szkole średniej koniecznie rachunek różniczkowy i wstęp do całek.
          Na wf wprowadzić zajęcia z żonglerki dla lepszego posługiwania się kopułą plus zawody z gry saper w trybie multi obowiązkowo.
          Zdrowa rywalizacja to w przyszłości zdrowa konkurencja.

          • 0 1

    • Emeryturę będziesz miał naliczoną ale to przyszłe pokolenia będą na nią zarabiać. Jeżeli nie zarobią, (1)

      to dostaniesz papier z wyliczeniem :)

      • 1 3

      • no i nie zarobią, bo będą tak jak rodzice rozbestwione dodatkami.

        • 3 0

    • Jesli panstwo sie odczepi to nie ma sprawy. Ale na razie to panstwo zmusza mnie do chodzenia w kagancu, zabiera kilka tys zl co miesiac, nadaje mi jakies numery na ktore przestepcy moga mnie wrobic w kredyty, itp.

      • 2 0

  • (5)

    Bulić na "bąbelki", dziecioroby, bulić!

    • 7 4

    • (3)

      A co to za wpis? Zazdrościmy troszeczkę? wsumie to i dobrze że nie masz dzieci bo szkoda dzieciaczków :) Jednego tylko nie rozumiem - w jakim celu wchodzisz i dodajesz komentarz.Wypowiadać się można na temat ,który się zna, ma doświadczenie.Kto to jest dla Ciebie
      " dzieciorób"? Tak sie w dawnych czasach nazywało ojca pijaka z patologi, który miał 10 dzieci i się nimi nie interesował, a tu się wypowiadają ludzie ,którzy zwyczajnie w świecie założyli rodzinę.Zastanów się człowieku.

      • 4 4

      • (2)

        W obronie wpisu powyżej stwierdzam że dzieciorób to właśnie ten co płodzi a potem oczekuje tzw bezpłatnej edukacji i tzw menelowe 500 plus. "Dej mnie - bo się należy" . Chciało się bombelki to teraz trzeba utrzymać. Zakładanie rodziny to też obowiązek finansowy ale w obecnej sytuacji rozumiem że powszechne alimenty 500 plus i "darmowa edukacja" to według ciebie ok?

        • 6 2

        • (1)

          Udowodnij że ktokolwiek założył rodzinę dla 500+

          • 2 1

          • jak ma ci to udowodnic? podac tu ich dane wraz z adresem a ty pojedziesz i zrobisz "rozpytanie"?

            • 0 1

    • Zrób sobie bombelka i nie zazdrość

      • 0 2

  • Dej dej (1)

    Najlepiej tylko dej i dej..
    .Chciało się mieć dzieciaka to teraz trzeba płacić. I tak dziecioroby za dużo dostają.

    • 9 3

    • Menelowe plus jednak istnieje, ludzie zachowują się dokładnie tak jak opisałeś

      • 5 0

  • Nagłówek artykułu wprowadza w błąd, nie istnieje coś takiego jak bezpłatna edukacja. Jest aparat opresyjno urzędniczy grabiacy ludzi z ich pieniędzy który potem jest defraudowany w system mylnie nazwany edukacją.

    • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja "Nasze Sprawy - Kompetencje Miękkie"

konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Owady to:

 

Najczęściej czytane