• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kombinowanie, piżamy i bilingi nauczycieli. Zdalna nauka okiem rodzica

Magdalena
13 maja 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Od blisko dwóch miesięcy nauka w szkołach odbywa się zdalnie. Program jest realizowany, tylko czy uczniowie naprawdę sumiennie się uczą? Nasza czytelniczka ma co do tego wątpliwości. Od blisko dwóch miesięcy nauka w szkołach odbywa się zdalnie. Program jest realizowany, tylko czy uczniowie naprawdę sumiennie się uczą? Nasza czytelniczka ma co do tego wątpliwości.

Od blisko dwóch miesięcy szkoły działają zdalnie. O tym, jak uczniowie odnajdują się w tej nowej rzeczywistości i jak naprawdę wygląda nauka online, opowiedziała w liście do naszej redakcji Magdalena, której dzieci uczęszczają do szkoły podstawowej i liceum.



Czy wyręczasz dziecko podczas zdalnych zajęć w szkole?

W XXI. wieku fakt prowadzenia nauki online nikogo nie powinien dziwić - skoro mamy taką możliwość, to dlaczego z niej nie korzystać? Moje dzieci już wcześniej korzystały z tego rozwiązania, podczas nauki języków obcych czy korepetycji. Ze znakomitym skutkiem. Dlatego do pomysłu Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby nauka odbywała się w sieci, podeszłam bardzo entuzjastycznie. Czas pokazał, że mój entuzjazm okazał się przedwczesny i zdecydowanie przesadzony.

Zawsze znajdą wymówkę



Polak potrafi kombinować, a dzieci w tym kombinowaniu są mistrzami, dlatego już pierwszego dnia mieliśmy do czynienia z prawdziwym festiwalem kreatywnego migania się od nauki. "Proszę pani, słuchawki mi nie działają, internet wolno chodzi, strona mi się wiesza, nie mogę się zalogować" - uczniowie podobnymi wymówkami rzucali jak z rękawa. Wiadomo, że czasem problemy techniczne się zdarzały, ale w klasach moich dzieci większość z nich była wyssana z palca. Skąd to wiem? Bo dzieci w czasie e-lekcji równolegle prowadzą ze sobą ożywioną dyskusję na komunikatorach. I tam pomysłami na miganie się od nauki się przechwalają.

Nauka języków obcych online



Rodzice w piżamie, prywatne zdjęcia nauczycieli



W początkowym okresie zdalnego nauczania największym hitem był obraz z kamerek internetowych. Bo fakt, że dziecko prowadzi naukę, nie oznaczał, że cała rodzina sobie to zakodowała. Funkcjonowano więc normalnie, a obraz tej codzienności, pojawiający się za plecami uczniów, obserwowała cała klasa. Rodzice przechadzający się w piżamach czy bieliźnie, kłótnie rodzeństwa, rozmowa z kolegą z pracy, naszpikowana siarczystymi przekleństwami - po dwóch tygodniach dzieci już nawet nie zwracały na to uwagi.

Wpadki zaliczali też nauczyciele. Jedna pani, dla przykładu, do tej pory nie nauczyła się ustawiać spotkania na prywatne, więc co jakiś czas wpadają na lekcje jakieś przypadkowe dzieci. Inna udostępniła dzieciom swój ekran, zapominając, co na tym ekranie aktualnie miała. No i na nic się zdały miesiące ukrywania płomiennego romansu z kolegą wuefistą.

Nie jest lekko



Wiele mówi się ostatnio o zaangażowaniu rodziców w naukę zdalną. O tym, że muszą wejść w rolę nauczycieli i opracowywać materiał z dziećmi. W przypadku tych młodszych być może tak jest. Ja mam syna w VI klasie podstawówki i córkę w II klasie liceum. Dzieci trafiły mi się wyjątkowo ambitne, więc radzą sobie same, choć nie jest im łatwo. Nie chodzi już nawet o zakres przerabianego materiału, ale o jego ilość. W przypadku córki problem nie jest aż tak duży, bo nauczyciele wykazują się dużą rozwagą - realnie oceniają możliwości uczniów, starają się uatrakcyjnić zajęcia. Czasem, kiedy uczniowie sygnalizują, że z czymś sobie nie radzą, poświęcają więcej czasu na przerobienie jakiegoś materiału.

To natomiast, co dzieje się w szkole syna, to jakaś kpina! Dyrektor wywiera presję na nauczycielach, a oni na dzieciach. Radę daje tylko pani od matematyki, która sumiennie prowadzi lekcje na udostępnionym uczniom zdalnym ekranie. Reszta lekcji to porażka. Z reguły wygląda to tak, że nauczyciel rzuca temat i daje uczniom karty pracy, które mają sami wypełnić. Pracy jest tyle, że mój syn siedzi nad nimi do późnego wieczora. Zadania domowe dzieci dostają codziennie, na każdej lekcji, nawet na wuefie. Śrubę podkręcili też nauczyciele plastyki i techniki - o ile wcześniej dzieci robiły prace w domu raz na ok. 3 tyg., teraz mają je zadane na każdej lekcji. Przeciążony wypełnianiem kart pracy dzieciak siedzi więc do późnego wieczora, rysując obrazek w perspektywie kulisowej, którego zdjęcie ma później wysłać nauczycielowi plastyki. Inna sprawa, że wszystkie przybory plastyczne syn trzyma w szkolnej szafce. Kiedy nastąpił lockdown, nie mieliśmy w domu nawet kredek, żeby taką pracę narysować.

Statystyki a efektywność



Dyrektor szkoły pęka z dumy, bo nauczyciele pracują jak roboty i mogą wykazać się wynikami. Zgodnie z nakazem dyrekcji prezentują bilingi, z których wynika, że dużo i często kontaktują się z dziećmi. Tylko jak te statystyki przekładają się na efektywność nauczania? Nijak!

Lekcja matematyki. Na udostępnionym ekranie jeden z uczniów rozwiązuje zadanie. Pani szczęśliwa, a uczniowie śledzą w innym okienku, jak ten uczeń, który rzekomo rozwiązuje zadanie, ogrywa w jakąś grę online kolegę z ławki. Sprawdzian z polskiego - uczniowie słyszą w słuchawkach "wyprowadź chociaż psa, bo następnym razem sam sobie będziesz ten sprawdzian pisał". Dźwięk odpalanej konsoli podczas lekcji to już norma. Uczniowie nawet się z tym nie kryją, nie wyłączają mikrofonu.

Praca zbiorowa



W początkowym okresie nauczania online zdarzało się, że najzdolniejsi uczniowie robili zadania domowe z tygodniowym wyprzedzeniem, po czym dawali reszcie do spisania, żeby wszyscy mieli święty spokój i mogli np. pograć razem w internecie. Teraz to się już nie zdarza, bo pracy jest tak dużo, że nawet ci najzdolniejsi, którzy sumiennie podchodzą do nauki online, się nie wyrabiają. Tych mniej sumiennych - których jest zdecydowana większość - wyręczają rodzice bądź starsze rodzeństwo.

Kursy dla uczniów przygotowujące do egzaminów


Pomysł nauczania online nie jest zły. Jest znakomity - mamy XXI wiek, więc to zrozumiałe, że korzystamy z możliwości, jakie nam daje postęp technologiczny. Dzieci, które w szkole miały problemy adaptacyjne, psychicznie odpoczęły. Uczą się chętniej. Pod warunkiem jednak, że dyrekcja szkoły i nauczyciele zachowają zdrowy rozsądek, jak to ma miejsce w liceum, do którego chodzi moja córka. Jeśli dyrekcja organizuje wyścig szczurów, jak to jest w przypadku szkoły, do której uczęszcza mój syn, cały trud idzie na marne. Nauczyciele stawiają nierealne wymagania, dzieci są sfrustrowane i znerwicowane, a rodzice nie mają innego wyjścia, jak je wyręczać. Mamy prowizorkę, która przynosi więcej szkody niż pożytku. Te dzieci kiedyś wrócą do szkoły i okaże się, że przez te miesiące pracy zdalnej nie zrobiły żadnego postępu. Dyrektorowi na otarcie łez zostaną bilingi, statystyki i znakomite oceny, na jakie zapracowali sobie rodzice uczniów.
Magdalena

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (144) 10 zablokowanych

  • (1)

    Mam syna w pierwszej klasie
    Nauczycielka codziennie wymysla nowe zadania nawet po kilka ... Jest masakra ....
    Jedna kwestia tylko
    Prosze aby nauczyciel tez robił te zadania które wymyślił dla dzieci i nagrywał to

    • 18 16

    • Jesli naprawde sama je wymysla to chwala jej za to. Moje doswiadczenia z nauczania to tylko korepetycje z matematyki, ktore dawalem za studenckich czasow, ale nie jest latwo wymyslic zadanie dostosowane poziomem do wiedzy ucznia. Mi sie nie chcialo i bralem gotowe z podrecznikow.

      • 1 0

  • To niby nauczyciele za duzo zadają i dzieci wypelniaja karty od rana do wieczora (2)

    Ale ostatecznie wszyscy siedza na komunikatorach i konsolach. Troche historia sie nie klei...

    • 56 7

    • (1)

      Tak. Siedzą dużo przed komputerami aby odrobić zadania. Tylko że to są dzieci ambitne i sumienne albo przypilnowane przez rodziców. Reszta pewnie się leni, udaje że pracuje i ma czas na konsolę od rana do wieczora.

      • 6 4

      • Hahah, ambitne i sumienne

        a może takie co sobie nie radzą za bardzo bez podlizu do nauczyciela??? A te mądre mają szybko ogarnięte i czas na relaks ;)

        • 1 1

  • (5)

    Mam znajomą która ma dwójkę dzieci w szkole podstawowej i robi za nich wszystkie zadania. Chwali się że syn uczeń trójkowy ma same piątki. Dzieci w tym czasie grają albo robią inne rzeczy. Na moje pytanie co będzie jak wrócą do szkoły i zostanie zweryfikowana wiedza odpowiedziała cytuję "niech się nauczyciel martwi bi ich nie uczył". Dążymy do wtórnego analfabetyzmu. Co do tej koleżanki to słów brak bo krzywdzi swoje dzieci

    • 44 6

    • Serio? (1)

      Przecież w polskiej szkole liczą się tylko oceny, statystyki,wykresy.... nikt nie dba o to czy dziecko czegoś się nauczy...

      • 4 7

      • Zdziwisz się ale jak zrobią sprawdzian ti zamiast 5 będzie 90% ocen niedostatecznych. Nauczyciele wiedzą kto pracuje cały rok a kti w ostatnim czasie z kiepskiego ucznia na kwarantannie wyrósł na prymusa. Życie pokaże

        • 16 0

    • (1)

      zawsze sa takie dzieci, powinny iśc programem specjalnym, są to tak zwane trudne dzieci, same sie nie uczą , dokuczaja wszystkim w szkole, bo nie nadążają za innymi, powinno sie takie dzieci wyłapywać juz w podstawówce w pierwszych klasach i kierowac na specjalne terapie wraz z rodzicami!

      • 10 2

      • Dokładnie tak powinno być ale to rodzice walczą z nauczycielami. Z doświadczeniem to wiem bo jak zwrócę uwagę żeby przemyśleć terapię albo zmianę klasy czy szkoły to wielkie oburzenie że czepiam się dziecka

        • 10 1

    • Robie podobnie z czescia zadan z michalkow. Wole zeby dzieciak dobrze nauczyl sie angielskiego albo matmy w tym czasie.

      • 2 3

  • Opinia wyróżniona

    Zawsze sa dwie strony medalu. (10)

    Napewno nauczanie zdalne to cos nowego dla nas wszystkich i z roznych wzgledow moze generowac trudnosci np.nauczycieli ze sprzetem i mniejszych dzieci, których moze byc wiecej w rodzinie i maja lekcje w tym samym czasie a jeden komputer do dyspozycji.Nauka mlodszych dzieci na pewno wymaga od rodzicow wiekszej uwagi i pomocy.Moj syn jest w liceum klasa pierwsza dla niego to test z sumiennosci i troche namiastka tego co jest na studiach czyli praca wlasna.W tej sytuacji uwazam ze dla niego korzystne.Minus jest taki ze nie ma kontaktu z innymi uczniami i kolegami.Wszyscy musimy przez tą sytuacje przejsc i tyle.Wiecej wyrozumialosci dla kazdej ze stron i miejmy nadzieję ze sie to szybko zakonczy.

    • 52 7

    • Dokładnie większość nauczycieli zadaje a dzieci muszą same przerabiać. U syna w szkole podstawowej nr. 11 klasa 6 pani z historii pisze temat i proszę zrobić notatkę a potem test z danego tematu. Czasem wrzuci jakieś materiały i tyle. Poszła totalnie na łatwiznę. Chyba nie tak to powinno wyglądać.

      • 4 2

    • No tak racja......

      K

      • 2 0

    • Dzieci też są zmęczone sytuacją. Nauka to jedno ale życie społeczne to druga sprawa. Człowiek potrzebuje kontaktu z drugą osobą nie tylko przez komunikatory.

      • 5 1

    • Biedne te dzieci z jednym komputerem, Państwo mogłoby wspomagać jakoś rodziny z dziećmi. (6)

      A nie, czekaj, przecież od kilku lat Państwo (każdy polski podatnik) płaci na te dzieci 500zł miesięcznie, a to już jest 6000zł rocznie. Za taką kwotę można kupić dziecku komputer na wypasie, zamiast inwestować w hybrydy i harnasia.

      • 14 2

      • (1)

        Kupilem dziecku kompa za prawie 4k. Nie wszyscy to przepijaja.

        • 8 1

        • Ale to nie Ty narzekasz.

          • 4 0

      • Byc moze sa inne wydatki. (3)

        A moze Pan/i sobie wyobrazi ze jedno z dzieci generuje wieksze koszty bo jest niepelnosprawne albo czesciej choruje a moze chodzilo na angielski za te 500 a moze rodzice trzymali na kolonie letnie te pieniadze.Ale Pan/i uwaza ze na hybrydę lub harnasia.Kazdy mierzy wedlug siebie.

        • 4 1

        • Asiu kochana. (1)

          Teraz napiszę coś bardzo niepopularnego. Laptopa, który bez problemu nada się do nauki zdalnej można kupić za 1500-2000zł.
          Jeżeli ktoś nie jest przygotowany na taki (stosunkowo niewielki) wydatek to w ogóle nie powinien mieć dzieci. Przykro mi to pisać, ale po prostu go na dziecko nie stać.

          • 4 6

          • No Pan/i napewno nie powinna.

            Na pewno jak ktos ma troje dzieci to powinien kupic trzy laptopy koniecznie inaczej odebrac mu prawa rodzicielskie bądź dziecko.Proszę byc realistą i nie patrzeć ze swojego ststusu i mozlieosci zarobkowania

            • 4 2

        • To sa skrajne przypadki, ktore prawdopodobnie sa dodatkowo wspomagane. Mam 2 dzieci i te 500 zl w zupelnosci wystarcza zeby im kupic to co potrzebne. Starszemu kupilem w tym roku komputer i co miesiac ma z tego dodatkowe lekcje angielskiego. Mlodsze na razie za male na komputer, ale pieniadze wydajemy na lekcje rytmiki, a od jesieni zaczna sie powazniejsze wydatki w przedszkolu. Przepijanie 500+ to sa jakies skrajne przypadki. Osobiscie znam tylko jedna taka matke, ktora z najrozniejszych dotacji zrobila sobie zrodlo utrzymania, ale to jest tylko jedna na dziesiatki innych.

          • 1 1

  • psychiczna ulga (3)

    moja córka jest zadowolona z takich zajęć. nie jest skazana na marudną panią fizyczkę, która zmęczona jest chyba swoją pracą i swoje frustracje przenosi na uczniów.... okropna kobieta....

    • 11 16

    • (2)

      Na całym świecie są różni ludzie z którymi będzie się musiała spotykać. Tolerancja. Tego powinnaś ją nauczyć a nie narzekać

      • 14 3

      • Nie narzekam (1)

        Jeśli kobieta uważa , że chce czegoś ( czegoś ) nsuczyć i zachęcić dzieci do nauki , to nie interesuje mnie to, że jej mąż ma kochankę i ona musi odreagować na słabszych , którzy są uzależnieni od jej humoru.....

        • 1 6

        • Skoro cię nie interesuje, to po co wypisujesz tutaj

          o jej sytuacji prywatnej?! Patrz lepiej na siebie, byś ty nie podzieliła jej losu :D

          • 6 0

  • Są plusy i minusy obecnej sytuacji. Myślę, ze każda ze stron procesu mogłaby jakieś znaleźć. Natomiast dla mnie jako rodzica jest to ciekawe doświadczenie i zarazem jedyna taka okazja, by poobserwować nauczycieli podczas ich pracy.

    • 15 3

  • Nie namawiajcie do powrotu do szkoły 1 mc do zakończenia roku szkolnego! Teraz młodzieży w godzinach zdalnych lekcji nie ma na ulicach, a po zajęciach odrabiają zadania domowe i sie nie włóczą. Nie zarażaja członków rodziny nauczycieli i ludzi którzy musza jeździć do pracy.
    Zawsze są tacy co się nie uczą, znęcają nad kolegami w pracy i nauczycielami. Teraz jest ten czas, żeby zdecydować o szkołach z programem specjalnym dla takich g*wniarzy!. Co to znaczy, żeby dyrekcja szkoły była bezsilna i nie mogła wyrzucic takiego elementu ze szkoły!

    • 35 5

  • Niestety (4)

    Niestety u nas większość nauczycieli właśnie zadaje temat i na tym koniec. Lekcje trwają 15 minut a potem zadania które należy przysłać. Jeszcze straszą oceną niedostateczną. Nie wszyscy są geniuszami z matematyki i nie są w stanie dzieciom wytłumaczyć. Tragedia nie nauczanie zdalne

    • 21 12

    • (2)

      To chyba zależy od ogarnięcia tematu przez szkołę, u mojego dziecka lekcje odbywają się przez zoom w ilości ok 12-14 na tydzień . Tylko cześć zagadnień jest do opracowania samodzielnego.

      • 4 0

      • (1)

        To macie super niestety nie w każdej szkole tak jest

        • 3 0

        • Zdaję sobie sprawę i jednocześnie jestem pełna wdzięczności dla naszej pani dyrektor za wprawne wprowadzenie systemu. Pozdrawiam

          • 4 0

    • Dokladnie..

      Trzeba mieć dużo czasu żeby wytłumaczyć dziecku matematykę..Rodzice którzy nie pracują mają ten czas,a Ci co 8 a nie rzadko 12 godzinach to kiedy?A pracę domową trzeba odesłać w tym samym dniu,bo potem to nauczyciel wpisuje 1 lub,,-""

      • 2 0

  • z listu wynika, że więcej winy w rodzinie (3)

    niż w nauczycielach. Piżamy, przekleństwa itp. - to przecież nie wina nauczycieli. Nieumiejętność zmotywowania własnego dziecka do pracy/nauki - wychodzą poprzednie lata braku kontaktu z dzieckiem, oczekiwanie, że szkoła załatwi to za rodzinę.
    Trzeba ustalić jakieś normy, jest czas na naukę i czas na gry. Brak kredek w domu? to dziecko w domu nigdy nic nie rysowało? nawet laurki na dzień matki/ojca/babci/dziadka...

    • 52 4

    • a z twojej wypowiedzi wynika, że widzisz źdźbło w oku rodzica (1)

      ale w swoim nie dostrzegasz całego drzewostanu. I nie musiałeś się podpisywać, przecież od początku widać z kim mamy do czynienia.

      • 1 7

      • za to Ty

        mógłbyś się podpisać

        • 0 0

    • Brak motywacji..

      Nie każde dziecko umie się przystosować od razu do takiego systemu nauki..nie zawsze rodzic dobrze zastąpi nauczyciela mówiąc ogólnie..I chęć aby na siłę w ciągu dwóch miesięcy udalo się zmienić u dziecka całe wyobrażenie o szkole..nie zawsze może iść w parze z mobilizacją i całym przeobrażeniem świadomości i wartości bycia uczniem.

      • 1 1

  • (5)

    Moje dziecko pilnie i aktywnie uczestniczy w lekcjach, jest wyspane, zrelaksowane. Oceny wyciąga w górę. Jeżeli czegoś nie ogarnia, to prosi nas o pomoc. Zasuwa jak pszczoła, aż miło patrzeć. Tak samo nyło w szkole tradycyjnej, ale niedospana, zestresowana. Tak już jest niestety często jest tak, że ciężar nauczania spoczywa na rodzicu. Jak nie dopilnujesz to jest źle. Nie ma miękkiej gry, bo sprawdzamy zadane prace. Widzę dużo pozytywów.
    Ogólnie jestem zadowolony i rozważam indywidualne nauczanie w kolejnym roku.

    • 28 7

    • (1)

      Kontakt z rówieśnikami jest bardzo ważny. Mnie też stresowało chodzenie do szkoły. Nigdy nie lubiłam ludzi, w gimnazjum/liceum same 5 i 6, studia niby dobre (ETI PG), ale projekty grupowe to już była dla mnie zmora, stres, nerwy. Po studiach długie szukanie pracy (brak umiejętności miękkich, pracy w grupie, samokrytycyzm) a teraz stres każdego dnia - połowa czasu pracy to spotkania. Obecnie stres trochę mniejszy, bo praca zdalna. Przeraża mnie myśl o powrocie fizycznym do biura.
      Moi koledzy i koleżanki ze studiów w pracy lepiej sobie radzą (mimo, że od gimnazjum trójkowi, czwórkowi), lepiej zarabiaja, załozyli rodziny. Nauka to nie wszystko.

      • 6 3

      • Poruszyło mnie to co napisałeś. Nie każdy jest ekstrawertykiem i mistrzem w brylowaniu w grupie. Co więcej introwertycy i wrażliwcy są bardzo potrzebni. Tak już jest, ze się różnimy. Pozdrawiam ciepło .

        • 13 1

    • (2)

      Rozważasz chyba nauczanie domowe, bo nauczanie indywidualne jest dla dzieci chorych.

      • 3 3

      • albo genialnych (1)

        • 2 1

        • Nie, poczytaj przepisy.

          • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Science Cafe. Przyszłość zapisana w genach? Epigenetyka w skali

20 zł
wykład, sesja naukowa, warsztaty

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Jakie miasto jest siedzibą władz województwa Pomorskiego?

 

Najczęściej czytane