• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rodzice wsparciem nauczycieli? "Wiemy, że tam są, ale to niekoniecznie pomaga"

Wioleta Stolarska
25 listopada 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Po ostatniej decyzji premiera uczniowie do szkolnych ławek wrócą prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie stycznia, choć to wcale nie jest takie pewne. Po ostatniej decyzji premiera uczniowie do szkolnych ławek wrócą prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie stycznia, choć to wcale nie jest takie pewne.

- Czasem ich widzimy, a czasem po prostu widać, jak dziecko z wyłączonym mikrofonem wciąż z kimś rozmawia. Wiemy, że mamy dodatkową "widownię" i to nie zawsze pomaga - przekonują nauczyciele. Przyznają też, że w przypadku problemów technicznych pomoc opiekunów i rodziców się przydaje, jednak już nie jako "kontrola rodzicielska".



Jak bardzo ingerujesz w zdalną naukę dziecka?

Uczniowie klas 1-3 od 9 listopada uczą się zdalnie i po ostatniej decyzji premiera do szkolnych ławek wrócą prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie stycznia, choć to wcale nie jest takie pewne.

Część uczniów w czasie domowej edukacji jest pod opieką rodziców, bo dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje rodzicom dzieci w wieku do ósmego roku . Oznacza to, że niektórzy rodzice uczniów klasy 2 i 3 nie mają możliwości zostać w domu, więc jeśli dziecko nie jest gotowe, by zostać samemu, wykorzystują urlop lub pomoc rodziny.

- Córka skończyła 8 lat, więc zasiłek nam nie przysługuje. Młodsze dziecko chodzi do przedszkola, ale według decyzji rządu tych placówek nie skierowano na pracę zdalną, zatem korzystamy nadal z opieki przedszkola. Córka jako 8-latka radzi sobie świetnie, siedzi sama podczas lekcji, pisze w zeszycie, otwiera książki, wie co i jak. Praktycznie nie potrzebuje żadnej pomocy. Nauczycielka też tego nie chce. Jednak dla pewności my w miarę możliwości korzystamy z pracy zdalnej, żeby w razie czego jej pomóc - mówi Piotr z Gdyni.

Pomoc czy kontrola rodzicielska?



Wiosną, kiedy w całym kraju wprowadzono lockdown, wielu rodziców narzekało, że wprowadzona edukacja zdalna to tak naprawdę nauka dziecka z rodzicem. Teraz wielu z nich przyznaje, że tym razem dzięki zaangażowaniu nauczycieli i uczniów wszytko przebiega zdecydowanie sprawniej.

- W same lekcje chłopaków nie angażujemy się wcale - ja wkraczam tylko w razie problemów technicznych po naszej stronie. Te zdarzają się - a to problem z komputerem, a to domowa sieć czasem "padnie", ale udaje mi się mimo wszystko zachować wysoką sprawność domowych systemów. Oczywiście co innego z odrabianiem lekcji - tutaj nasza pomoc przydaje się praktycznie codziennie - w końcu nie ma to jak kompetentny rodzic, który szybko nakieruje na właściwe rozwiązania, oszczędzając samodzielnej męki w radzeniu sobie z problemami - ale tu uważamy, żeby nie pomagać za bardzo - przekonuje Paweł.
Nie brakuje jednak osób, które lubią "trzymać rękę na pulsie" i doglądają pracy nauczycieli.

- Czasem ich widzimy podczas lekcji, a czasem po prostu widać, jak dziecko z wyłączonym mikrofonem wciąż z kimś rozmawia. Wiemy, że mamy dodatkową "widownię" i to nie zawsze pomaga nam w pracy. Czasem to rodzice, a czasem dziadkowie czy ktoś z rodziny - opowiada Weronika, nauczycielka matematyki z Gdańska. - Szczególnie podczas sprawdzianów czy kiedy wywołujemy kogoś do odpowiedzi, dodatkowe wsparcie dla dzieci nie jest mile widziane, bo później okazuje się, że ktoś, kto miał gorsze oceny, nagle na nauce zdalnej staje się świetnym uczniem, a przecież nie o to chodzi - podkreśla nauczycielka.
Przyznaje, że u młodszych dzieci wsparcie techniczne bywa potrzebne, bo nie zawsze sobie z czymś poradzą i nie wszytko można naprawić zdalnie, ale pomoc rodziców nie może zamieniać się w kontrolowanie lekcji.

- Bywają problemy z włączeniem kamerek, ale tak naprawdę wszytko inne mamy dopracowane i np. kiedy dzieci mają zgłaszać się do odpowiedzi, to przez specjalną opcję w aplikacji "machaj rączką", a nie na zasadzie wtrącania się, że "moje dziecko zna odpowiedź". Jestem zwolenniczką samodzielnej pracy dziecka i właśnie do tego namawiam rodziców - dodaje Marta, wychowawczyni klasy 2 w jednej z gdańskich szkół.
Czytaj też: Powrót do szkół możliwy już w grudniu? Bon dla nauczycieli z subwencji

Niestety lekcje online stały się polem do popisu dla niektórych nadgorliwych rodziców.

- W czasie nauki zdalnej również my jako rodzice częściej się ze sobą kontaktujemy i widzimy, kto się bardziej angażuje czy próbuje ingerować w naukę dzieci. W naszej klasie są takie dwie mamy, które nawet w czasie sprawdzianów potrafią komentować, że według nich coś jest niejasne czy zbyt trudne, to znaczy, że stoją nad dzieckiem i kontrolują albo co gorsza pomagają w pisaniu. "A może to pani lepiej wytłumaczyć? Bo chyba dzieci nie zrozumiały", "za cicho pani mówi" - strofują nauczyciela kolejnymi wymaganiami czy uwagami, ale chyba nie zdają sobie sprawy, że to nie pomaga ani dziecku, ani nauczycielowi w pracy - opowiada Magda, mama uczennicy 3 klasy z gdańskiej szkoły.
- Jeśli nauczyciel prowadzi lekcje bez zaangażowania albo nie radzi sobie z dziećmi, to trzeba coś z tym zrobić. Myślę, że to, jak wyglądają lekcje online, mówi dużo o poziomie zajęć stacjonarnych. Nie wierzę, że w szkole wygląda to lepiej - uważa Anna, mama 3-klasisty. - Nigdy nie mieliśmy wglądu w to, co się dzieje na lekcjach, a nie raz słyszałam, że syn przeszkadza podczas zajęć i sobie nie radzi. Teraz choć na czas zajęć zamyka się on w pokoju, to gdy stoję pod drzwiami, wszystko słyszę i wcale tak nie jest - dodaje.
Według niej interwencje rodziców w sprawie lekcji online są jak najbardziej wskazane.

"Proszę pani, a tata powiedział..."



Nauczyciele przekonują, że nie wszyscy uczniowie mają w domu odpowiednie warunki do pracy, ale też nie wszystkie są zachęcane do pracy przez własnych rodziców. Rodzice nie zawsze pozytywnie odnoszą się do nauki online i zamiast motywować - demotywują swoje dzieci.

- Dzieci słyszą opinie rodziców na temat nauczycieli, sposobu prowadzenia zajęć, decyzji ministerstwa, a to wszystko wpływa na ich postawę, zachowanie i zaangażowanie w naukę. Dzieciom w klasach 1-3 nie brakuje odwagi, często są po prostu szczere do bólu i chętnie komentują, że rodzice powiedzieli, że pani jest głupia czy niedouczona - przekonuje Marta, wychowawczyni z Gdańska.

Opinie (75) 6 zablokowanych

  • (4)

    Według mnie wreszcie widać, kto nadaje się do nauczania, a kto w szkole najwyżej powinien kible czyścić. Panie nieogarnięte, nieumiejące sobie poradzić z uczniami powinny co najwyżej siedzieć jako woźne, a nie nauczycielki. Te wszystkie sieroty, co im się wydawało, że do budżetówki pójdą i będzie haj lajf, a tu praca, zapiernicz raczej. Rodziców dzisiejszych nie wybierlam także, rośnie roszczeniowe pokolenie sierot i nieudaczników. Jednak pamiętam, jak żaliłam się w domu na niektórych nauczycieli, to było oczywiście, że uczeń niekumaty. A że pani miała wizję, że dzieci przepisują podręcznik, a ona pyta całą lekcję, nic nie tłumacząc, to inna para kaloszy. Pamiętam że studiów dziewczynę z potężną wadą wymowy, która skończyła specjalizację nauczycielską i chciała iść do szkoły, dzieci polskiego uczyć. Z wadą wymowy!!! Serio, na takich studiach powinny być testy, czy ktoś się nadaje na pedagoga, a osoby z wadami wymowy to najwyżej na wf albo plastyki uczyć. Na szczęście mnie poniosło w innym kierunku... Jak najdalej od szkół...

    • 15 13

    • (3)

      Sama sobie idź uczyć cudze dzieci. Zobaczymy czy będziesz taka mądra
      A potem rąbnij się w łeb za dyskryminację osób z wadą wymowy. Może sobie coś w krtani przestawisz i sama będziesz taką osobą.

      • 4 3

      • (1)

        To nie jest dyskryminacja osób z wadą wymowy, tylko wymagania do pełnienia zawodu pedagoga. Tak, jak na aktorstwo, czy logopedię nie przyjmuje się osób z wadą wymowy, tak i w zawodzie nauczyciela nie ma miejsca na poważne zaburzenia mowy- przecież to jest droga komunikacji z uczniami. To chyba oczywiste.

        • 0 3

        • to się tyczy polonistów

          natomiast geograf może seplenić, ba, u anglisty jest wręcz wskazane ;P

          • 2 1

      • Jestem nauczycielem i zdecydowanie popieram powyższą wypowiedź. Nauczyciel powinien wysławiać się poprawną polszczyzną i bez wady wymowy. To niedopuszczalne. I nie jest to dyskryminacja. To zawód, który wymusza pewne standardy.

        • 0 0

  • Powiem wam, że byłoby zabawnie (no przynajmniej dla mnie, dla nauczyciela niekoniecznie) (2)

    gdybym wciąż mieszkał z rodzicami i bratem w wieku szkolnym (6 klasa obecnie) i jako widz przypatrywał się jego lekcjom (i tak siedzę na kwarantannie, do tego niedawno straciłem pracę, więc nie mam co robić), szczególnie Historii. Już jako uczeń zakręcony na jej punkcie przewyższałem wiedzą nauczycieli i regularnie ich poprawiałem. A teraz? Po studiach i z mizernym, ale wciąż większym niż przeciętny nauczyciel dorobkiem naukowym? Chyba bym przejmował prowadzenie lekcji :D

    • 5 17

    • (1)

      Historyk po studiach czy historyk po filmach na yt?

      • 4 1

      • Jak historia to jego pasja to nie musi wcale być z tytułem magistra by wiedzą zaimponować bardziej niż nauczyciel

        • 2 5

  • (1)

    Zdalna nauka to dramatyczny pomysl, jaki wpływ na psychikę dziecka bedzie miala tego typu nauka? Morawiecki i spółka odpowiedzą prawnie za te wszystkie nadużycia

    • 7 10

    • Tak, ale jak ktoś zmarnował pół roku i nie przygotował szkół na bezpieczny powrót z wakacji, to mamy to co mamy.

      • 1 1

  • To nie nauka tylko zadawanie

    a wytłumaczyc muszą rodzice jak wrócą z pracy i do 22.00 siedzą z dziećmi nad zadaniami

    • 19 11

  • Grażyna (1)

    Nauczyciele w moim życiu to najgorsze wspomnienia w moim życiu. Naburmuszeni, przekonani o swojej cudownej egzystencji z wielkim ego. Dzieci są jako dodatek. Nauczyciele dukali z kartki, mało się angażowali, powtarzają cały czas te same rzeczy. Do tego maltretowali niektórych i przy całej klasie ośmieszali. A teraz rodzice sami mogą się przekonać, co sobą reprezentuje nauczyciel. Czasami to śmiech przez łzy....

    • 14 20

    • Pani rozumiem szkołę kończyła w kwiecie komunizmu polskiego?

      • 5 2

  • (1)

    A najgorsza jest ta szarańcza jak mikrofonów nie wyłączą i wszyscy naraz przemawiają. Wielki bur del. Wracam ja Ci w nocy z pracy wyspać się muszę a od świtu muszę słuchać bękartów i niedouczonych rodziców oraz nieogarniętych z techniką nauczycieli. Jesteście żenującym społeczeństwem. Śmieszy mnie to jak odgrażacie się rządowi za to co wam robi - i powiem tak - nic z tym nigdy nie zrobicie bo nawet nie wiecie jak. Nie macie jaj i ikry. I jeszcze jedno biorę co miesiąc 500+ za dwójkę dzieci i co mi zrobicie...też wolałbym odpis od podatku Pit bo płacę go tyle że niejeden by się zdziwił. Rodzic teraz nie tylko pracuje ale też odwala robotę za nauczyciela. Dla nich nastał złoty okres. Ale to się skończy. A My rodzice odwdzieczymy się z nawiązką.

    • 9 12

    • MY jesteśmy żenującym społeczeństwem. MY. Niech pan nie zapomina że jest jego częścią.
      Z całego serca życzę żeby się pan kiedyś znalazł po przeciwnej stronie klasy lekcyjnej. Zobaczymy jaki pan będzie cwany

      • 5 3

  • Nauczyciele są po to żeby uczyć, jeśli rodzice są w domu - znaczy, że pracują z domu.

    • 5 0

  • Nauczyciele be, kierowcy be, taksówkarze be, kobiety be, lekarze be, rodzice be. To kto nie jest be?

    • 26 0

  • Opinia wyróżniona

    trudny czas (1)

    trudna praca dla wszystkich, zarowno nauczyciele, jak przede wszystkim dzieci muszą się zaangazowac inaczej niż dotychczas. moj syn z zaburzeniami koncentracji, na niektorych przedmiotach sobie bardzo słabo radzi, dlatego nasza pomoc jest niezbedna.
    tęsknimi za normalnością !!!

    • 17 3

    • Gdy chodził do szkoły to nie miał zaburzeń koncentracji?

      • 3 4

  • głos z boku

    - Kiedy byłem dzieckiem/nastolatkiem, zdanie nauczyciela było ważniejsze od mojego - jak dostałem pałę albo uwagę do dziennika, to bałem się reakcji rodziców, bo to JA przeskrobałem - teraz rodzice lecą "z ryjem" do nauczyciela/dyrektora, zamiast przyjąć do siebie, że ich dziecko źle się zachowywało bądź nie nauczyło się czegoś, względnie - nie jest takie utalentowane, jak im się powszechnie wydaje... dziwi szczególnie fakt, że przecież ci ludzie kiedyś też sami uczęszczali do szkoły, a teraz brakuje im elementarnej refleksji, szukają winy wszędzie, tylko nie u siebie, stali się niesłychanie roszczeniowi (nie chcę wskazywać palcem, kto ich tego nauczył, ani mieszać w to polityki, ale przykład idzie z góry...) . Radzę spojrzeć w pierwszej kolejności w lustro, zamiast szukać winnych dookoła...

    - Przypominam, że wychowanie dzieci jest w pierwszej kolejności obowiązkiem rodziców, a dopiero w kolejnej - szkoły. To z domu wynosi się podstawowe wartości etyczne, etos pracy (bądź "etos cwaniactwa"), tolerancję (w Polsce coraz częściej jest to nietolerancja...), otwartość na świat, umiejętności społeczne, dobre wychowanie. Rodzice coraz częściej nie pracują z dzieckiem, nie poświęcają mu czasu, nie zajmują się nim, a następnie mają pretensję do szkoły. Nie tędy droga.

    - Nauczyciele są jak ludzie ogólnie - różni. Mają swoje wady i zalety, jedni są bardziej, niektórzy mniej utalentowani, bardziej lub mniej pracowici, bardziej lub mniej ambitni. Na pewno nie brakuje takich, którzy wybrali tą pracę z braku innych perspektyw, ale jest także mnóstwo takich, którzy uwielbiają swoją pracę, jest ona ich pasją, pogłębiają wiedzę, a po godzinach dokształcają się i robią wiele, żeby prowadzone przez nich lekcje były ciekawe, urozmaicone i jak najlepiej wpływały na rozwój ich podopiecznych. I wówczas wkraczają roszczeniowi rodzice, niedouczeni, sami źle wychowani, bez elementarnej wiedzy na temat psychologii, metodyki nauczania, rozwoju dziecka i obrzydzają nauczycielom zawód

    • 19 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Science Cafe. Przyszłość zapisana w genach? Epigenetyka w skali

20 zł
wykład, sesja naukowa, warsztaty

Kultura wzmacnia. kultura krzepi! Bałtyckie Perły Kultury

warsztaty, spotkanie, konsultacje

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Co to jest oskoła?

 

Najczęściej czytane