• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szkoła muzyczna? Nie dajmy się zwariować!

Ewa Palińska
19 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Uczestnicząc w koncertach familijnych czy edukacyjnych najmłodsi mają okazję nie tylko posłuchać muzyki, ale również poznać wykonawców i obejrzeć z bliska instrumenty. To z pewnością ułatwi im podjęcie decyzji o ewentualnym podjęciu nauki gry. Uczestnicząc w koncertach familijnych czy edukacyjnych najmłodsi mają okazję nie tylko posłuchać muzyki, ale również poznać wykonawców i obejrzeć z bliska instrumenty. To z pewnością ułatwi im podjęcie decyzji o ewentualnym podjęciu nauki gry.

Szkoła muzyczna, ognisko czy nauczanie indywidualne? Należy posłać dziecko na zajęcia jak najwcześniej, czy może zaczekać, aż samo wyjdzie z inicjatywą? Motywować i zachęcać, czy odpuścić z nadzieją, że samo będzie pracowało systematycznie? Podobne pytania właśnie teraz, kiedy prowadzona jest rekrutacja do szkół muzycznych, zadaje sobie wielu rodziców. Choć nie znaleziono złotego środka, warto mieć na uwadze, aby nasze własne ambicje nie przysłaniały potrzeb i oczekiwań dzieci, bo zamiast rozbudzić w nich pasję, możemy im wyrządzić nieodwracalną krzywdę.



- I co, denerwujesz się egzaminem? - zapytałam 6-letnią Basię, która przygotowuje się właśnie do egzaminu do szkoły muzycznej.

- O jejku, nie wiedziałam, że trzeba - odpowiedziała zakłopotana dziewczynka.

Każdy chce dla swojego dziecka tego, co najlepsze, a że zewsząd jesteśmy bombardowani informacjami na temat tego, jak pozytywnie na rozwój naszych pociech wpływa edukacja muzyczna, najlepszym wyjściem wydaje nam się posłanie ich do szkoły muzycznej. Do państwowej, jak wiadomo, dostać się nie jest łatwo, co dodatkowo potęguje stres:

- Tę całą nerwówkę nakręcają najczęściej sami rodzice, którzy tak bardzo chcą, aby ich dziecko zostało wirtuozem, że oblany egzamin traktują jak swoją własną, życiową porażkę - mówi Justyna, nauczycielka rytmiki. - Czasem podczas egzaminu dzieci są tak wystraszone, że musimy nad nimi solidnie popracować, żeby się otworzyły na tyle, abyśmy mogli sprawdzić ich predyspozycje.

Zapytałam mamę wspomnianej Basi o to, czy w razie niezdania egzaminu, ma jakiś plan awaryjny.

- Nie ma takiej potrzeby, bo zda na pewno - zapewniła. - A co, może uważasz, że Basia jest głupsza od innych dzieci? - obruszyła się.

Chciałam dopytać, co ma (nie)zdany egzamin do inteligencji dziecka, ale koleżanka była w swoich poglądach tak stanowcza, że jakakolwiek dyskusja nie miałaby sensu.

Państwowa szkoła muzyczna, od kiedy sięgam pamięcią, była "rozrywką" zarezerwowaną dla "elit". Pamiętam, jak podczas spotkania z rodzicami uczniów klas pierwszych, dyrektor szkoły muzycznej, do której uczęszczałam, gratulował przyjęcia do tak zacnego, elitarnego grona. O tym, że jesteśmy "wyjątkowi" i "unikatowi" (często padało słowo "lepsi"), przypominano nam na każdym kroku przez cały okres nauki.

Dziś prowadzi się liczne działania mające na celu upowszechnienie edukacji muzycznej. Odnoszę jednak wrażenie, że ten cały egalitaryzm jest pozorny. Teoretycznie, do nauki gry na instrumencie zachęcani są wszyscy, którzy mają ku temu predyspozycje. Oferta jest niezwykle bogata i wcale nie musi to być droga rozrywka, ponieważ poza państwowymi szkołami muzycznymi, bezpłatną edukację zapewnia chociażby wiele domów kultury. Jeżeli kogoś na to stać, może posłać dziecko do szkół prywatnych czy zorganizować nauczanie indywidualne - hulaj dusza!

W praktyce o wszystkim decydują rodzice, a ci kierują się przekonaniami, jakich nabyli w dzieciństwie. Z najnowszymi badaniami naukowymi, które traktują o zbawiennym wpływie edukacji muzycznej na rozwój dziecka, są na bieżąco, a jednak interpretują je tak, jak im wygodnie. Najważniejsze, zgodnie z zasadą "płacę, więc wymagam", są dla nich spektakularne postępy w nauce i aby to osiągnąć, są gotowi do największych poświęceń.

Niepubliczne czy prywatne szkoły i ogniska muzyczne, których formuła pozwala rozwijać talenty i pasje w tempie dostosowanym do możliwości i umiejętności dziecka, zyskują na popularności.   Niepubliczne czy prywatne szkoły i ogniska muzyczne, których formuła pozwala rozwijać talenty i pasje w tempie dostosowanym do możliwości i umiejętności dziecka, zyskują na popularności.

Przypomina mi się, jak kilkanaście lat temu odwiedziłam francuskich znajomych. Wiedząc, że sama jestem muzykiem, poprosili 10-letnią córkę o zaprezentowanie swoich umiejętności gry na pianinie. W pierwszej chwili byłam skonsternowana, bo dziewczynka, po 4 latach nauki, grała tak, jak uczniowie polskich państwowych szkół muzycznych po 2 miesiącach. Chciałam nawet zwrócić znajomym uwagę na fakt, że są oszukiwani przez nauczyciela - przecież to skandal, żeby po czterech latach nauki nie było postępów! Kiedy jednak przyjrzałam się małej Margot, tak szczęśliwej, kiedy mogła grać dla publiczności, zrozumiałam, że nie o spektakularne postępy tu chodzi, a o przyjemność z wykonywania muzyki.

To właśnie ta radość z obcowania z muzyką jest kluczem do sukcesu, o czym doskonale wiedzą choćby na zachodzie Europy czy w obu Amerykach. Tak, jak radzą naukowcy, dzieci mają od najmłodszych lat kontakt z muzyką, ale odbywa się to nieco inaczej niż w Polsce. Oczywiście nie wszystkie trafiają do konserwatoriów, gdzie kształci się wirtuozów, wiele z nich natomiast uczy się gry na instrumentach w "normalnych" szkołach ogólnokształcących. Większość szkół ma własne chóry i orkiestry i żadnemu dziecku nie odmawia się możliwości dołączenia do nich tylko dlatego, że jest mniej utalentowane niż inne.

W Polsce możliwości kształcenia maluchów jest mnóstwo, warto jednak, abyśmy popracowali nad naszą mentalnością. Zastanówmy się zatem, czy posyłając dziecko do szkoły muzycznej, nieważne, jak utalentowane by nie było, spełniamy jego oczekiwania, a nie wyłącznie własne ambicje.

- Mój syn, choć pochodzi z rodziny o muzycznych tradycjach, nie chciał się uczyć grać na żadnym instrumencie, więc go nie zmuszałam. Dziś tego żałuje, ale przecież nigdy nie jest za późno, żeby to nadrobić. Sama uczę grać na skrzypcach dorosłą kobietę i nawet się nie zastanawiam się, czy ona w ogóle ma słuch. Po prostu narysowałam jej takie progi, jakie posiada gitara i jakoś sobie radzi - śmieje się jedna z gdańskich skrzypaczek.

Inna zdecydowała się uczyć dziecko gry na fortepianie, ale nie w szkole muzycznej:

- Moja córka ma słuch absolutny i jest bardzo utalentowana, ale z natury dość niecierpliwa, dlatego szkoła muzyczna byłaby dla nas obu udręką. Wolę, kiedy uczy się grać tego, co lubi i we własnym tempie.

Trzecia z gdańskich skrzypaczek, którą poprosiłam o rozmowę, zdecydowała się posłać dzieci do szkoły muzycznej:

- Przyznaję się, że byłam tą matką, której bardzo na tym zależało - śmiała się. - Na szczęście obie córki również podzielały mój entuzjazm i właśnie teraz, kiedy rozmawiamy, jestem z jedną z nich na konkursie.

Jak zatem rozpoznać, którą ze ścieżek muzycznego rozwoju powinno obrać nasze dziecko, szczególnie w sytuacji, kiedy sami nie mamy doświadczenia muzycznego? Najlepiej jak najwcześniej umożliwić mu kontakt z muzyką i po prostu obserwować, a jeśli będziemy mieli problem z rozpoznaniem jego potrzeb, zapytać o radę osoby prowadzące zajęcia umuzykalniające.

Warto również zabierać dzieci na warsztaty organizowane podczas różnego rodzaju imprez miejskich oraz festiwali (udział w większości z nich jest bezpłatny). Nasza pociecha nie tylko pobawi się w gronie rówieśników, ale przy tym kreatywnie spędzi czas, a my, rodzice, skonfrontujemy jej umiejętności z umiejętnościami rówieśników.

Nie katujmy dzieci muzyką klasyczną, jeśli widzimy, że mają na nią alergię. Pozwólmy im muzycznie  poszukiwać, eksperymentować, a nawet błądzić. A jeśli ciężko je wyciągnąć do filharmonii, zorganizujmy wspólny wypad na Globalticę czy Mozartianę. Nie katujmy dzieci muzyką klasyczną, jeśli widzimy, że mają na nią alergię. Pozwólmy im muzycznie  poszukiwać, eksperymentować, a nawet błądzić. A jeśli ciężko je wyciągnąć do filharmonii, zorganizujmy wspólny wypad na Globalticę czy Mozartianę.

Jeśli natomiast nie dostanie się do państwowej szkoły muzycznej, a rwie się do grania, nie załamujmy rąk i nie rozpaczajmy, tylko poszukajmy alternatywy. Są jeszcze szkoły prywatne, ogniska muzyczne, zajęcia w domach kultury, dziecięce zespoły muzyczne czy kościelne schole. Pamiętajmy, że edukacja muzyczna wpływa korzystnie na rozwój tylko wtedy, kiedy dziecko gra dla przyjemności, a nie z przymusu. Jednego uszczęśliwi wielogodzinne szlifowanie etiud Szopena, dla innego szczytem możliwości okaże się zagranie ulubionej melodii jednym palcem na fortepianie. Jeszcze inny w ogóle nie będzie chciał grać, nawet wówczas, jeśli będzie nieziemsko utalentowany, co nie znaczy, że nie będzie chciał grać w przyszłości:

- Mój syn rozpoczął naukę gry na altówce w wieku 15 lat w ognisku muzycznym. Egzaminu do szkoły nie zdał, bo ze względu na mutację nie był w stanie zaśpiewać wymaganej piosenki. Jego postępy w nauce były jednak tak wielkie, że rok później przeniesiono go do szkoły muzycznej II stopnia, którą ukończył w cztery lata - wspomina Renata. - Dziś jest studentem akademii muzycznej, obok altówki gra również na gitarze i saksofonie, śpiewa i komponuje.

Wróćmy jednak na chwilę do nadchodzących egzaminów do szkół muzycznych. Pamiętajmy, że ich wyniki często nie są miarodajne, bo talentu i predyspozycji dziecka nie da się sprawdzić podczas kilkuminutowego przesłuchania. Z drugiej strony, brak słuchu muzycznego czy poczucia rytmu nie uniemożliwia dziecku rozwijania muzycznych pasji, dlatego warto poszukać alternatywy na miarę jego możliwości. Nie katujmy również dzieci muzyką klasyczną, jeśli widzimy, że mają na nią alergię. Pozwólmy im muzycznie poszukiwać, eksperymentować, a nawet błądzić. Jeśli jest im to pisane, to prędzej czy później wrócą na właściwe tory, a tutaj czas nie gra roli, bo choć warto rozpocząć naukę gry na instrumencie jak najwcześniej, to jednak nigdy nie jest na to za późno.

Opinie (103) 3 zablokowane

  • W artykule dziwi mnie fakt przypisania dzieci uczeszczajacych do szkoly muzycznej do tzw. elit. Ja sama skonczylam szkole muzyczna, gralam na pianinie, moze w klasie bylo kilkoro uczniow z tzw. bogatych domow, ale w wiekszosci byly to zwykle dzieciaki, z domow takich jak moj, gdzie tata pracowal na utrzymanie rodziny, a mama wychowywala swoje corki. przyznam, ze szkola muzyczna bardzo dobrze wplynela na rozwoj mojej pamieci, jednak muzykiem zostac nie chciala. Skonczylam PG, kocham moj zawod, ale na pianinie wciaz uwielbiam grac.

    • 11 0

  • skończyłem wszystkie etapy edukacji muzycznej (2)

    i moge powiedzieć - nie warto było. Bardzo duży wysiłek pracy przez wiele lat a potem nic pewnego. Jak sie nie jest wybitnym lub dobrym showmenem a takich nie ma wielu , to będzie się raczej biedować z tym wykształceniem. Zwłaszcza dotyczy to mężczyzn, bo jednak nadal na nich spoczywa główny ciężar utrzymania rodziny. Jeszcze bardziej bez sensu wydaje się być szkoła baletowa, bo tu w dodatku potrzeba tylko ludzi młodych, potem to już najwyżej nauczyciel albo jakiś aerobic itp

    • 7 3

    • Synek

      Ja się nie zgodzę. nie mowie, ze moj syn zostanie showmanem, piosenkarzem na calym swiecie mega znanym, ale chodzi do szkoly muzycznej w Warszawie (Muzofilia) i robi to co kocha. Uwielbia grac na gitarze i spiewac, czemu mam mu zabijac marzenia? Wole zeby chodzil tam, zeby nauczyciele go uczyli i mu pokazywali jak ma sie rozwijac i dzieki temu ze to robia, on ma sile do dzialania na innych polach, bo robi to co kocham ;)

      • 0 0

    • Większy ciężar utrzymania rodziny? Haha dobre.

      • 0 0

  • Pozdrowienia dla SP 48 i nauczycieli (1)

    ktorzy przez lata nie reagowali na dokuaczajacych "kolegow" i "kolezanki" - za to, ze chodzilem do szkoly muzycznej. Faktycznie, latami musialem poswiecac czas na nauke gry, codziennie po szkole albo z instrumentem leciec na lekcje lub "orkiestre" albo bez instrumentu na teorie muzyki lub instrument "dodatkowy". Czy zaluje? Nie, ani jednej minuty, chociaz sie buntowalem. Przez to mam zupelnie inny poglad na muzyke, ktora towarzyszy mi caly czas. Przez lata podrozowania po swiecie zbieralem utwory i instrumenty z roznych stron swiata. Byc moze to malo ciekawe ale biorac pod uwage to, co teraz sie dzieje na rynku wydawniczym - mysle, ze warto starac sie o zachowanie kazdej formy sztuki. Czy zaluje czasu spedzonego na cwiczeniu? Absolutnie nie. W moich czasach nie bylo nic ciekawego do roboty poza ganianiem po dachach albo betonowych nieuzytkach. Wiekszosc nasmiewajacych sie "kolegow" podklaktowcow wyklada dzisiaj chemie w Tesco albo pomaga w UK zmywac naczynia.

    • 7 0

    • cytat:"...Byc moze to malo ciekawe ..."

      Przeciwnie.

      • 1 0

  • Elita:)))))

    W tekście niestety czuje się "elitarne" spojrzenie pani z elity :))
    Kończyłam również państwową szkołę muzyczną w latach 80tych i nikt nikogo nie traktował tam jak "elitę" i "lepszych". Myślę, że takie komentarze w artykule są żenujące zarówno dla absolwentów, jak i naszych muzycznych nauczycieli, którzy byli normalnymi, wesołymi ludźmi bez żadnego wygórowanego mniemania o sobie. Pozdrawiam wszystkich uczniów i nauczycieli ze szkoły muzycznej w Gdyni. Iwona

    • 4 1

  • Złoty środek

    Powiem tak. Warto zabrać dziecko na jakiś koncert i pokazać mu czym jest muzyka ale lepiej poczekać na inicjatywę dziecka jeśli chodzi o naukę gry na instrumencie. Jeśli zasugerujemy to, dziecko może się zgodzić wiedzione chęcią spełnienia oczekiwań rodziców, przypodobania się im. Nauka gry to trudna droga, wymagająca wielu wyrzeczeń i nie można o tym decydować za dziecko. Motywować do dalszej nauki można jak najbardziej ale absolutnie nie zmuszać bo dziecko zrazi się do gry i będzie ją traktowało jako przykra konieczność a z tego wiadomo nic dobrego na dłuższą metę nie wynika. Mój syn uczy się grac na pianinie. Sam tego chciał i widać, że sprawia mu to satysfakcję a ja go w tym wspieram. Chodzi do bardzo fajnej szkoły Missio Musica w Warszawie. Najbardziej podoba mi się w niej to, że dzieci nie są poganiane, uczą się w swoim własnym tempie, bez presji. Zajęcia ma codziennie ale krótkie (30-45min) dzięki czemu w domu nie musi bardzo dużo ćwiczyć. W rodzicielstwie jak zwykle najcenniejsza jest umiejętność znalezienia złotego środka. Pozdrawiam wszystkie mamuśki grających dzieci :)

    • 1 0

  • Nauka gry na jakimkolwiek instrumencie to na prawde cięzka praca, wymaga wyrzeczeń i poświęceń. Wiem cos o tym, ponieważ mój starszy brat ćwiczył grę na skrzypcach, był bardzo zawzięty w tym co robił i widziałam jak cięzko pracował. Ale wiadomo, ciężka praca popłaca.
    Zawsze go podziwiałam, widząc pasje w jego oczach i chciałam kiedyś to coś również zobaczyć w oczach moich dzieci. Do niczego nie namawiałam mojej córki, proponowałam jej po prostu zajęcia, żeby czyms sie zajęła. Jak sie pozniej okazalo, rowniez zainteresowala ja muzyka. Szukałam najlepszej szkoły w Warszawie dla mojego dziecka. Znalazłam Muzofilię - bardzo dobry poziom nauczania, nauczyciele z pasja, wymagający ale uwazam ze to dobrze.Córka jest zachwycona, bardzo lubi chodzić do szkoły, a ja widze postepy i wzruszam sie za kazdym razem gdy widze jak wystepuje na koncertach czy konkurach ;)

    • 1 0

  • Język i sprawnośc fizyczne?

    • 0 0

  • język i sprawnośc fizyczna?

    Jeśli dziecko ma talent a rodzic ma ambicje by umiało języki i było super sprawne fizycznie i nie rozwiną jego talentu, to zrobią mu tylko krzywdę.
    Można zobaczyć
    http://www.sophia.edu.pl/

    • 1 1

  • Uczennica

    Sama chodzę juz do 5 klasy II stopnia czyli odpowiednika 2 liceum i wiem, że szkoła muzyczna to duże poświęcenie, codzienne granie, a w późniejszych latach również lekcje do wieczora.Mam młodszego brata ktory w przyszłym roku idzie do szkoły i wiem, że bardzo chce do niej chodzic i grać.m na puzonie, ale to sie nie wzięło znikąd. Bartek nauczył sie wrażliwości na muzykę dzięki temu, że jest z nią osłuchany, chodził ze mna na rożne koncerty(nie tylko te przeznaczone dla dzieci), często tez w weekendy jak gram na pianinie to on siada przy mnie i prosi mnie żebym go nauczyła czegoś. Potrafi tak siedziec przez godzine i nauczyc sie paru prostych utworów. Nawet jak puszcza sobie jakąś muzykę to przychodzi do mnie i prosi mnie o jakąś płytę z "szopinem" czy "bitovenem", widac ze dziecko ma pasje do tego i nie bedzie miało nie chceci do szkoły jak do niej pójdzie. I to wcale nie jest tak ze u mnie w domu wszyscy słuchają klasyki, bo moj 16-letni brat słucha rapu, a rodzice muzyki lat 70/80/90 więc jak chce sie posłać dziecko do takiej szkoły to należy zobaczyć czy w ogóle sie tym zainteresuje zanim sie je do takiej placówki zapisze

    • 1 0

  • Samotność zabija radość nauki w szkołach muzycznych! (1)

    W mojej ocenie jeśli dziecko ma się rozwijać muzycznie to musi to robić z rówieśnikami. Niestety program PSM zakłada kształcenie solistów. Najgorszy jest fortepian, który skazuje dziecko na samotność zarówno w szkole jak i w domu podczas ćwiczeń co w rezultacie prowadzi do zniechęcenia... Cały rok pracy dla perfekcyjnego popisu końcowego to słaba motywacja dla dziecka. Można by to zmienić uzupełniając lekcje indywidualne zajęciami polegającymi na wspólnym muzykowaniu, zabawą w improwizowanie, graniem utworów kameralnych itp. Więcej radości a perfekcja sama przyjdzie!

    • 4 0


    • No niestety, jest podstawa programowa i wyliczony czas na dziecko. Są godziny dla poszczególnych nauczycieli i pozajmowane sale, na okoliczność gdyby jakiś zapaleniec chciał woluntarystycznie popracować z zespołem dzieci.

      Trzeba by jakiejś rewolucji, żeby dzieci mogły uczyć się radości grania i tworzenia.

      Skąd wiem? Moje dziecko chciałoby pograć w zespole. Prosiło. Niestety nie było możliwości.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Science Cafe. Przyszłość zapisana w genach? Epigenetyka w skali

20 zł
wykład, sesja naukowa, warsztaty

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Ptaki drapieżne to:

 

Najczęściej czytane