• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W szkole czytają średnio cztery książki na rok

Elżbieta Michalak
24 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Niektóre dzieci uwielbiają obcować z książką, nawet podczas szkolnych przerw. Jednak zdecydowana większość nie czyta w ogóle, anie szkolnych lektur, ani żadnej innej literatury. Niektóre dzieci uwielbiają obcować z książką, nawet podczas szkolnych przerw. Jednak zdecydowana większość nie czyta w ogóle, anie szkolnych lektur, ani żadnej innej literatury.

Nie mniej niż cztery książki rocznie w szkole podstawowej, pięć w gimnazjum i trzynaście przez całe liceum lub technikum - to absolutne minimum zalecane przez Ministerstwa Edukacji, co do liczby omawianych na lekcjach lektur. I choć to ułamek tego, co czytano przed laty, dzisiejsi uczniowie uważają, że to zbyt wiele.



Czy z listy lektur powinny znikać książki trudne, historyczne i anachroniczne językowo?

Czytają wpisy na Facebooku, lawinę sms-ów, jakimi zarzucają ich znajomi, przeglądają strony internetowe, rzucają okiem na oferty proponowane przez operatorów sieci komórkowych, a także na opis najnowszych gadżetów do kupienia. Może dlatego na lektury nie mają już siły? W odstawkę poszły nawet ich opracowania, które jeszcze parę lat temu były ostatnią deską ratunku dla leniwych uczniów przed lekcją języka polskiego.

- Nie mogę powiedzieć, że wszyscy uczniowie nie czytają książek, bo są tacy, którzy uwielbiają to robić - mówi Agata Hałuszczak, polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 79 w Gdańsku. - Jednak trzy czwarte klasy w ogóle nie czyta zadanych przeze mnie lektur. Ich omawianie można porównać do orki na ugorze. Z mody wyszły nawet streszczenia, bo i te są już ponad siły przeciętnego ucznia szkoły podstawowej.

Lista lektur obowiązkowych, jakie znaleźć można w podstawie programowej, w porównaniu ze spisem lektur sprzed kilku lat, wygląda jak proteza. W klasach 1-3 w ogóle nie ma minimum pozycji do poznania, decyduje o nim nauczyciel, a w propozycjach lektur wciąż pojawiają się takie tytułu, jak opowiadanie Pisarskiego "O psie, który jeździł koleją", "Dziecię elfów" lub "Królowa śniegu" Andersena. Dopiero od klas 4-6 liczba koniecznych do przeczytania lektur jest ściśle określona. W tym czasie uczeń powinien przeczytać nie mniej niż cztery książki rocznie, w gimnazjum nie mniej niż pięć lektur rocznie, a w szkole ponadgimnazjalnej minimum trzynaście pozycji książkowych w trzyletnim bądź czteroletnim okresie kształcenia oraz kilka wybranych przez nauczyciela tekstów o mniejszej objętości.

Zmienił się też kanon lektur obowiązkowych. Choć nauczyciele zobowiązani są do realizacji lektur zgodnie z zapisami zawartymi w obowiązującej podstawie programowej kształcenia ogólnego i nie mogą rezygnować z omówienia wymaganej lektury, mają możliwość wyboru którejś z zaproponowanych. Wielu stara się wzbogacić tworzoną listę o literaturę współczesną, dlatego nie zawsze w szkle podstawowej czyta się "Szatana z siódmej klasy" (napisany w 1937 roku), czy "W Pustyni i w Puszczy" (1911 r.), bo zamiast nich nauczyciel może wybrać np. "Przygody Mikołajka" lub cykl książek science fiction dla dzieci i młodzieży autorstwa Rafała Kosika pt. "Felix, Net i Nika".

- Wiele książek, które czytało się kiedyś z ciekawością, dla współczesnego ucznia wydaje się po prostu zbyt trudna i niezrozumiała - tłumaczy Agata Hałuszczak, polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 79 w Gdańsku - Dobrym tego przykładem jest choćby "Szatan z siódmej klasy" Kornela Makuszyńskiego, w odczuciu uczniów napisany anachronicznym, niezrozumiałym językiem. Są oczywiście książki, które pomimo swych lat, nadal cieszą się zainteresowanie, a nawet wzruszają, jak "Chłopcy z Placu Broni" czy "Opowieści z Narni". W większości jednak dzieciaki nie rozumieją w klasyce kontekstu i języka, często naszpikowanego metaforami.

MEN z obowiązkowej listy lektur wycofał w gimnazjum m.in. fragmenty "Pana Tadeusza", wprowadzając tę lekturę dopiero w liceum, a z liceum zniknął m.in. "Konrad Wallenrod" czy Trylogia Henryka Sienkiewicza.

- To dobrze, że "Pana Tadeusza" nie ma na liście lektur w gimnazjum, bo jest to zbyt trudna dla gimnazjalistów lektura - przyznaje Agnieszka Golak, polonistka z III LO w Gdańsku. - Dziś słowo pisane jest niestety bardzo abstrakcyjne. I choć tekstu "Pana Tadeusza", czytanego głośno przez nauczyciela, dzieciaki słuchają chętnie, czytany po cichu i samodzielnie przez ucznia, może wydawać się o wiele mniej atrakcyjny i zrozumiały.

Zdaniem nauczycieli unowocześnienie listy lektur jest sensowne, a mimo zmian w podstawie pozostaje wciąż bardzo duży wybór tekstów klasycznych, w których nie zapomina się o ważnych dla polskiej literatury nazwiskach

- Język się mocno zmienił, jest anachroniczny, a niektórych słów i zwrotów dzieci nie rozumieją - tłumaczy Agnieszka Golak. - Podstawa zakłada jednak linearność, dlatego to, co robimy np. w gimnazjum, nie powtarza się liceum, a taki układ pozwala na wprowadzenie dotąd pomijanej lit. XX w., np. powieści Marii Kuncewiczowej, czy Ryszarda Kapuścińskiego.

Uczniowie jednak nie są wyjątkiem, bo Polacy w każdym wieku czytają bardzo mało i niechętnie. Według najnowszych wyników badań Biblioteki Narodowej, tylko 39 proc. Polaków zadeklarowało kontakt z książką w 2012 roku, a tylko 11 proc. przeczytało w 2012 r. więcej niż siedem książek. Pokazuje to ogólny spadek zainteresowania literaturą, ale też to, że nie tylko szkoła decyduje o tym, czy i co dziecko czyta. Równie ważne są nawyki wyniesione z domu rodzinnego.

- Część dzieci czyta, a część nie. Było tak zawsze. Przysłowiowa skorupka musi nasiąknąć miłością do książek już za młodu - przypomina Andrzej Spilkowski, polonista i wieloletni nauczyciel III LO w Gdyni . - Tu otwiera się duże pole do popisu dla rodziców, którym zależy na edukacji swych dzieci. Inna sprawa, to praca nad edukacją czytelniczą dzieci w szkole i praca szkoły. Książek ukazuje się bardzo, bardzo dużo. Ważne, aby nauczyć odnajdywać wśród nich to, co dla każdego jest interesujące, a coś prawie zawsze na pewno jest. To w dużej mierze rola nauczycieli - kształtowanie i rozwijanie kultury czytelniczej.
Elżbieta Michalak

Miejsca

  • III LO Gdynia, Legionów 27
  • SP 79 Gdańsk, Kołobrzeska 49
  • III LO Gdańsk, Topolowa 7 (Wrzeszcz)

Opinie (111)

  • czytanie (12)

    czytania uczą rodzice. zrozumienia, że ksiązka daje wiedzę nie tylko o epoce, historii, ale uczy zasad pisowni, wysławiania się . Że to źródło ogolnej wiedzy humanistycznej. Swoją drogą - FRAGMENTY "Pana Tadeusza" są zbyt trudne dla gimnazjalistów...wstyd.

    • 52 1

    • moim zdaniem

      jeśli nauczyciel potrafiłby dobrze tłumaczyć, to nawet 7-latek zrozumiałby o co chodzi w Panu Tadeuszu, może nie trzeba zmuszać dzieci do czytania niezrozumiałych tekstów, ale najpierw opowiedzieć prostym współczesnym językiem o czym, o kim są te teksty i wtedy zachęcić je do przeczytania oryginału, lub najważniejszych fragmentów. Pamiętam, że w szkole zawsze było odwrotnie, najpierw musieliśmy coś czytać, coś czego nikt nie rozumiał, lub wydawało się okropnie nudne a późnij Pani kazała opowiadać nam szczegółowo fabułę danej książki i oczywiście stawiała jedynki , nie za nie przeczytania, tylko za to ,ze ktoś nie zapamiętał jakiegoś szczegółu. Sposób przekazywania wiedzy powinien się zmienić, a nie wykaz lektur.

      • 20 1

    • (3)

      "książka daje wiedzę nie tylko o epoce, historii, ale uczy zasad pisowni, wysławiania się" - 1) większej części społeczeństwa te umiejętności do niczego nie są w życiu potrzebne 2) komu potrzebne to będzie w życiu, ten sam będzie sięgał po książki - niekoniecznie muszą być to lektury 3) a w ogóle istnieją jakiekolwiek badania wskazujące na to, że po przeczytaniu x lektur rosną umiejętności wysławiania się i znajomość zasad pisowni? - bo szczerze to ja mam pewne wątpliwości żeby istniała taka zależność.

      • 4 24

      • (2)

        Z punktem 2 się nawet po części zgadzam, ale reszta Twojej wypowiedzi świadczy o ogromnej ignorancji.

        • 8 1

        • (1)

          No to proszę podać mi źródło badań, które potwierdzają hipotezę o korelacji ilości przeczytanych książek a postulowanymi umiejętnościami, co obali pkt 1) i 3)

          • 1 3

          • 1) Piotr Tomasz Nowakowski "Fast food dla mózgu, czyli telewizja i okolice" - książka o tym jak tv wpływa na ludzi i dlaczego warto sięgnąć po książki.
            2) Elżbieta Olszewska i Irena Koźmińska "Wychowanie przez czytanie" - w oparciu o stwierdzenie, że warto czytać dzieciom opisane są zalety czytania w ogóle.
            Może i nie są to bezpośrednie źródła badań ale na podstawie takich źródeł zostały te książki napisane.

            • 5 0

    • Język polski (5)

      Dla mnie ważniejsza jest funkcja tego przedmiotu oparta o komunikację. Uczeń powinien umieć się wysławiać i opisywać. Powinno sie uczyć prelekcji oraz form pisemnej wypowiedzi, felietonu listu reportarzu,
      a lektury wyrzuciłbym do specjalnego przedmiotu historia literatury.
      lektury to tylko narzedzie do tworzenia nacjonalizmów,

      • 2 11

      • komunikacja (3)

        wysławianie się i opisywanie bierze się z posiadania zasobu słownictwa. a to bierze się z czytania książek, w tym lektur :)

        • 9 1

        • A co powiesz o wygadanyh 6-latkach nie umiejacych czytać? (2)

          • 1 2

          • powiem

            że klepią to, czego nauczyły się z telewizji . Ja miałam na myśli umiejętne wykorzystanie słów i pojęć w danej sytuacji. Nie ilościowe a jakościowe.

            • 7 2

          • walą tekstami z "pyskatych" bajek albo powtarzają po pyskatych rodzicach

            • 7 2

      • A co sądzisz o nauce gramatyki o ortografii? Wspólne reguły są istotne dla sprawnej komunikacji.

        • 2 0

    • ja nie zgadzam się z opinią że rodzice uczą miłosci do książek moi rodzice uwielbiali ksiązki mieli sporą bibliotekę mój brat przesiąkną tym klimatem i po dziś dzień czyta choćby parę stron a ja nie jako małe dzieco niecierpiałam czytać i jako uczennica też teraz jak jestem dorosła niepowiem czytam kilka ksiązęk w roku ale jako dziecko nikt mnie niezmusił do tego. mój synek widzi że ja czytam mąz nielubi i widzę że mały może zje bakcyla czytania zobaczymy ma dopiero 4 lata

      • 2 2

  • Nie podoba mi się tendencja do upraszczania dzieciom nauki w taki sposób. (1)

    Wycofywanie trudniejszych lektur, bo nie zrozumieją, obniżanie progów punktowych na maturze... Wcale nie uważam , żeby obecni uczniowie byli mniej inteligentni od starszego pokolenia. To obecny system edukacji i coraz mniej wymagający rodzice , powodują, że rośnie nam pokolenie ignorantów i niedouczonych, wychowanych na internecie i gadżetach leni.

    • 71 3

    • głupimi łatwiej sterować

      w edukacji najgorsze jest jednak to że ministerstwo zmienia co roku podręczniki i nie można używać tych po starszych kolegach. Nabijają tym samym kasę dla wydawnictw.

      • 6 0

  • Jeżeli premier mówi, że woli być spawaczem niż politologiem to sam pokazuje, że nauka się nie opłaca (10)

    Dzieci tego słuchaja

    • 15 6

    • spawacz (4)

      Ale z drugiej strony spawacz to zawód, pewna specjalność dzięki której ma się dziś pracę. Po politologii pracy nie ma i nie będzie :)
      Zawód fizyczny nie wyklucza czytania książek i kształcenia :)

      • 24 1

      • (3)

        miałem na mysli coś innego: dzieci (a raczej młodzież) dostają przekaz: nie uczcie się , to się nie opłaca. Dlaczego więc mają czytac książki jeżeli to nie da pracy i kasy?

        • 1 2

        • Ja ów wypowiedź zinterpretowałem zupełnie inaczej.

          Lepiej być spełnionym zawodowo spawaczem, którego stać na kupno książek, niż bezrobotnym politologiem, który nie widział książek od czasu studiów.

          • 9 1

        • odp (1)

          dla wiedzy własnej i umiejetności np. odnalezienia się w inteligentnej rozmowie :) Ale rozumiem, co ma Pan na myśli. Wszystko dziś musi prowadzić do kasy,kariery. a chyba nie o to chodzi. pozdrawiam.

          • 2 0

          • Kariera, kasa

            a potem mamy takie kwiatki jak nasza polska ostatnio ciesząca się dużym zainteresowaniem gitarzystka i modelka, która "zamierza robić doktorata"

            • 5 0

    • spawacz

      I bardzo dobrze - nie wszyscy muszą mieć wyższe wykształcenie.

      • 6 1

    • dokonujesz pewnej nadinterpretacji. (1)

      Zakładasz, że politolog jest lepiej wykształcony od spawacza, a patrząc po tym co dzieje się na tych studiach uważam, że to wątpliwa hipoteza. Jest to kierunek kształcenia będący niczym więcej jak odroczeniem dorosłości.

      • 4 0

      • ja zakładam, że ktoś kto jest w stanie opanować materiał na jeden egzamin na politologii

        jest w stanie opanować w jeden dzień arkana pracy spawacza...tylko z jakichś powodów tego nie robi

        • 0 0

    • ja wolę być wybitnym politologiem niz spawaczem... (1)

      pewne branże po prostu nie znoszą przeciętnosci, o ile przecietny spawacz (czyli porządny) żyje na przyzwoitym poziomie o tyle dla politologa taki poziom to klęska, pewne branże to wyzwanie dla super ambitnych, albo jesteś wybitny i zarabiasz krocie albo ciebie nie ma

      • 0 0

      • Tyle, że politologia ma o tyle mało sensu, że dziedziną do której krztałci równie dobrze, o ile nie lepiej, przygotowani są też

        W szczególności prawa. Po prostu w 3 przypadkach na 4 jeżeli o ten sam stołek związany z np. stanowiskiem doradcy posła, będą walczyli politolog i prawnik, dostanie go prawnik.

        dlatego jest to kierunek ostro bez sensu, lepiej brać albo kierunki gdzie nikt z innej dziedziny nam się nie wbije (dotyczy to głównie lekarskich i inżynieryjnych jak i prawa) albo takie dające szerokie pole do popisu (choćby wspomniane prawo czy też dobra administracja, bo tutaj mamy gigantyczny rozstrzał w poziomie kształcenia między uczelniami).

        Ps. nie jestem absolwentem prawa.

        • 3 0

  • (3)

    dziś nie liczy się to co umiesz czy ile książek przeczytałeś tylko kogo znasz. taką wiedzę należy przekazywać młodym obywatelom bo jak będziemy dalej dzieci mamić że wystarczy dużo wiedzieć i skoczyć studia to się nam dzieci rozczarują srogo.

    • 16 7

    • (1)

      kłamstwo

      • 4 2

      • byc moze w polityce liczy sie to kogo znasz, bo czy tepy buc jestes i nic nie robisz, czy lotny gosc i zapierniczasz, to i tak kase dostajesz.
        w normalnym swiecie, znajomosci sa pomocne, napewno, ale jesli ktos w glowie nic nie ma, to na samych znajomosciach dlugo nie pojedzie.

        • 5 0

    • I rosną nam później takie pajacyki,

      które nie potrafią poprawnie skomponować tekstu z dwóch zdań, bo ortografia, gramatyka i interpunkcja są im obce.

      • 3 0

  • Czytałem lektury w szkole - jako jeden z nielicznych w klasie. Do dziś pluję sobie w brodę. (26)

    Ile ja na te lektury czasu zmarnowałem, czasu jaki mogłem poświęcić na naukę matematyki, fizyki, chemii albo innych pożytecznych przedmiotów? W sumie, to lepiej byłoby już nawet chodzić na imprezy w tym czasie i rozwijać kontakty towarzyskie (wiadomo, że znajomości to podstawa). Szkoła się skończyła i co ja teraz mam z tego, że czytałem lektury? A znam takich, którzy w szkole ani jednej książki nie przeczytali, a dziś zarabiają krocie robiąc przy okazji pożyteczne rzeczy. Czytanie książek, lektur w tej liczbie jest przereklamowane: w życiu o wiele bardziej potrzebne są inne umiejętności.

    • 19 30

    • (14)

      Ale dzięki czytaniu, które na pewno wpłynęło na Twój zasób słów, potrafisz się teraz sensownie wypowiedzieć, a to też jest ważne.

      • 14 0

      • (13)

        Bzdura. Ja nie czytałam lektur, a bylam jedym z lepszych mówców w klasie. To samo z ortografia. Co maja lektury do wysławiania się? Pan Tadeusz wzbogaca wasze słownictwo? Czy trylogia? Wierszem mowicie na codzien? Zasób słów zdobywa się latami i juz u maluchów widac, które będą elojwentne, a które nie. I lektury nie maja tu nic wspolego. To przestarzałe książki, można wprowadzić nowoczesna literaturę, a nie klepac Pana Tadeusza i pytać co autor miał na mysli i czemu właśnie myśli. A co do spawacza i politologa...to zabawne, ze śmiejemy się z tych pierwszych...robole co? A politolog? Inteligent pelna geba nie? 5 lat zakuwania, później bezrobocie, bo w swojej brazny pracy brak. I oto macie wasze wyższe sfery z magistrami.

        • 4 10

        • (12)

          To jak Ty zdałaś maturę z języka polskiego? Na ściągach? Nieładnie.

          • 4 1

          • (10)

            Na tym polega inteligecja. Jakim cudem wypracowanie ze sciag napiszesz, skoro tematy są nieznane.

            • 1 4

            • (4)

              Inteligencją nie nadrobi się barku wiedzy w danym temacie.

              • 3 1

              • Ale do czego na maturze z Polskiego potrzebna jest znajomość lektury? (3)

                W którym miejscu, bo ja takiego nie wiedzę.

                • 2 1

              • Zależy o jakiej maturze mówimy. (2)

                Stara matura z polskiego opierała się na znajomości lektur.

                • 2 0

              • No tak, ale to ustna. (1)

                I ją można było zdać bez jej znajomości, starczyło wkuć z podręcznika podstawowe fakty. Pytania na maturę były opracowywane w oparciu o materiał na temat lektury a nie samą maturę.

                • 0 0

              • Ustnej z polskiego nie zdawałam, bo pisemną zdałam na 5 dzięki znajomości 4 czy 5 lektur, do których odniosłam się w wypracowaniu.

                • 0 0

            • (4)

              to nie jest inteligencja, tylko cwaniactwo

              • 6 0

              • (3)

                Dokładnie. To próba zaliczenia co najmniej jednego przedmiotu bez wysiłku włożonego w przygotowanie się, co nie świadczy zbyt dobrze o osobie, która się do tego przyznała.

                • 3 0

              • Jedna rzecz jest dla mnie zastanawiająca. (2)

                Starą maturę było trudniej zdać, bo próg punktów wymaganych do zaliczenia był wyższy niż przy obecnej maturze, a jednak starą maturę zdawali prawie wszyscy. Jak nie zdała 1-2 osoby na cały rocznik w danej szkole to było wszystko. Teraz, przy dążeniu do jak największego uproszczenia systemu edukacji, liczba osób, które maturę oblały jest dużo większa. Z czego to wynika? Z faktu, że wielu uczniów ma gdzieś naukę, byle się jakoś przebujać do końca szkoły, bo coś trzeba skończyć? Z myślenia typu po co mi szkoła, jak i tak pracy nie znajdę? Po co mam się wysilać jak mogę pójść na piwo albo na Facebooku posiedzieć? A gdzie są rodzice takich uczniów? Nie poświęcają im czasu, bo wolą gonić za kasą i tylko zaspokajać materialne potrzeby swoich dzieci? Przez ostatnie lata widać jak edukacja w tym kraju schodzi na psy, jak mało ważna zaczyna być. Tak sobie myślę, że zamiast okrajać materiał w przeświadczeniu, że dzieci i młodzież jest niekumata, należałoby też wprowadzić przedmioty, których nauka pozwoliłaby się młodym ludziom odnaleźć w dorosłym życiu, bo wielu z nich nawet dobrego CV i listu motywacyjnego nie potrafi napisać, a na rozmowach kwalifikacyjnych, jeśli już zostaną zaproszeni, nawet nie wiedzą jak się zachować. Rolą rodziców powinno być wspieranie i motywowanie dzieci do nauki, a rolą szkoły wyposażenie ich w umiejętności przydatne po skończeniu edukacji. Czytanie, na temat którego toczy się tu dyskusja pozwala kilka takich umiejętności rozwinąć.

                • 3 0

              • No i jeszcze o jedym zapomniałeś. (1)

                Kto sprawdzał starą maturę? Twój nauczyciel, a jaki on miał interes w tym, żeby cię uwalić? Po co miał sobie statystykę psuć? Z tego powodu stara matura była zwykła formalnością a o dostaniu się na studia choćby decydowały egzaminy wstępne.

                • 2 2

              • Fakt, starą maturę sprawdzali nauczyciele ze szkoły a nie ktoś z kuratorium

                dlatego tym bardziej obecni uczniowie powinni się przykładać, czego jak widać po wynikach, niestety za bardzo nie robią.

                • 2 0

          • A co za problem?

            Znajomość lektury wręcz przeszkadza w napisaniu matury, bo można o zgrozo mieć własne przemyślenia. Jak jej nie znasz, to przypominasz sobie standardowy klucz epoki i jedziesz punkt po punkcie.

            Sam uwielbiam czytać, ale faktycznie spora część lektur nie ma specjalnego sensu. Zwłaszcza Sienkiewicz, który pisał marnej klasy czytadła (tanie westerny tak naprawdę). Ani to ładne językowo, ani poprawne historycznie, ani specjalnie ambitne.

            • 3 3

    • Czytam książki: w komunikacji miejskiej i kolejce do lekarza (2)

      Taka jest funkcja beletrystyki: zabijanie/wykorzystywanie czasu i rozrywka. Oczywiście, dzięki książkom można trochę poznać obyczajowość miejsc dawnych i dalekich: czy to takie ważne: niech każdy sam osądzi. Cała reszta, to dorabianie ideologii.

      • 12 1

      • a jaka jest funkcja żarcia loda,lampienia się w facebook,oglądania meczu, picia piwa (1)

        oglądania filmu,dyskoteki, taplania się w aquaparku i innych d*pereli na które ludzie wydają krocie...tylko bez dorabiania ideologii

        • 2 3

        • Nikt nie mówi, że od jedzenia loda w akwaparku i zapijania go piwem człowiek staje się mądrzejszy. A w przypadku książek to i owszem.

          • 5 1

    • Mi akurat większośc lektur były czytać ciężko. (1)

      Były to książki, jak choćby Sienkiewicz, wrzucone w kanon dlatego, że były ważne historycznie, choć jakościowo bardzo słabe, lub z drugiej strony (jak cały romantyzm) będące zakręconymi majakami pisanymi po pijaku (lub lepiej) pełnymi może i ładnych form artystycznych, ale omawiane na zasadzie zakuwania klucza.

      Brakowało mi natomiast literatury porostu pięknej, mogącej zachęcić młodzież do czytania. Tak więc znudzony po 10 stronach "Cierpień młodego Wertera" (sam cierpiałem bardziej niż autor) sięgałem po coś ciekawszego a nie raz i ambitniejszego.

      Oczywiście są wyjątki, jak Molier, Bułhakow, Dostojewski, ale dotyczą głównie literatury zagranicznej, gdzie przy wyborze lektur kierowano się rozsądkiem, a nie jak w wypadku Polskich sentymentem. Brakuje mi choćby choć opowiadań Zajdla (polonistom pewnie autor nieznany, ale nie bez powodu jedna z najważniejszych polskich nagród literackich nosi jego imię) czy Sapkowskiego. Mało jest ciekawej literatury wojennej (coś poza Kamieniami na szaniec?), a sporo tego wyszło i mogłoby uczniów zainteresować. Itd.

      • 5 1

      • dla każdego cos innego

        Nie przebrnęłam przez nudnego Wertera i książki Dostojewskiego, ale np. romantyzm polski (i nie tylko), Żeromskiego i Młodą Polskę bardzo lubiłam. Chodziłam do klasy sprofilowanej matematycznie, więc na języku polskim patrzono na nas przez palce, ale tamte lektury obowiązkowe, nie zawsze pasjonujące, a czasem śmiertelnie nudne, to nauka o okresach literackich, a tym samym o okresach w sztuce i kulturze, zakorzenionych w konkretnej historii.

        Równie dobrze można pytać, po co komu w szkole matematyka. Jeśli nie zostanie inżynierem, to dokładnie po nic. Po co komu historia. Po co komu język obcy. Przecież nie musi wyjeżdżać za granicę albo czytać literatury obcojęzycznej, a jak będzie potrzebował, to się nauczy.

        Po to, że matura kiedyś oznaczała pewien poziom wiedzy w różnych kierunkach i ogólnie wykształconego człowieka. Oczywiście, w życiu nie jest to niezbędne. Wystarczy telewizor, na który (dziwnym trafem) wszyscy mają czas i komórka.

        • 1 0

    • (5)

      Równie dobrze możesz powiedzieć, po co w szkole matematyka, jeśli tabliczka mnożenia w życiu codziennym to aż nadto?
      A następnie zastanówmy się, po co w ogóle potrzebne są szkoły?

      • 2 0

      • (4)

        Gdyby nie matematyka, to byśmy teraz nie rozmawiali przez Internet. Pan Tadeusz do tego nie jest potrzebny.

        • 1 3

        • internet już działa (3)

          korzystają z niego również ci, którzy nie znają tabliczki mnożenia,
          więc matematyka w szkole powinna być przedmiotem tylko dla chętnych, nieprawdaż? ;)

          • 2 0

          • (2)

            matematyka się przyda jak jeden z drugą będą na kasie wydawać resztę

            • 1 3

            • to na kasie fiskalnej jest wydrukowane - nic liczyć nie trzeba ;)

              • 2 0

            • Mamy rok 2013, komputery myślą za nas.

              • 1 0

  • Bo na czytanie trzeba MIEĆ CZAS (13)

    Średnio czytamy z prędkością 200 słów na minutę Są dzieci które czytają nawet 100 słów na minutę. Książka 100 stronicowa to TYDZIEŃ ORKI po odrobieniu wszystkich lekcji i ewentualnych korepetycjach.
    Osobiście zaczałem czytać dobiero na studiach gdzie prócz może i trudnych egzaminów wyło więcej wolnego czasu.
    Teraz też czytam przysłowiową 1-2 książki rocznie. KIEDY!!! W czasie urlopu.

    • 6 25

    • (5)

      Hehe. Ja czytałem w podstawówce 5 książek tygodniowo (naukowych i popularnonaukowych) nie licząc lektur szkolnych i nauki a miałem czas na codzienną zabawę

      • 16 3

      • (4)

        a ja 20, a czytałem tylko między 19 i 21.

        • 7 0

        • (3)

          przygodowych i kryminałów nie liczę

          • 1 0

          • (2)

            z przygodowymi i kryminałami, to było tego 25-30

            • 3 0

            • (1)

              ja tyle to na tronie z rana

              • 2 1

              • jak zgaduję, masz tu na myśli książki z miękkimi kartkami?

                • 2 0

    • Straszne rzeczy opowiadasz. (5)

      W szkole podstawowej czytałem 3-5 książek tygodniowo, znajdując czas na naukę i prace domowe. W liceum i na studiach ilość czytanych książek (z pominięciem podręczników i książek z dziedziny, którą się zajmowałem) spadła do jednej tygodniowo. Obecnie udaje mi się pogodzić pracę zawodową i życie rodzinne z czytaniem średnio 2-3 książek miesięcznie. Dla ludzi którzy lubią i chcą czytać nauka i praca nie są przeszkodami. Stanowią wymówkę dla pozostałych. No, ale nie każdy musi rozwiniętym wszechstronnie, mądrym i elokwentnym człowiekiem...

      • 15 1

      • Być może masz ponad przeciętną szybkość czytania. (1)

        Zmierz ją. I zaakceptuj że jest wielu ludzi niekoniecznie ciemnoty z prowincji którzy czytają wolniej . Dla mnie 1 książka na tydzień to max dla moich oczu. Niestety patrzymy na innych przez swój pryzmat czesto bez empatii . A ludzie są różni wystarczy chcieć to zauważyć.

        • 1 4

        • praktyka czyni mistrza :)

          • 2 0

      • Zależy jakie książki. (1)

        Jakieś 100 stronicowych kryminałów to można i jeden dziennie. Ale takiego Dukaja czy inny tomiszcza tego okroju, pisane trudnym ambitnym językiem to życzyłbym powodzenia.

        Dlatego nie ma co porównywać ilości czytanych książek bo to bez sensu, ważniejszym jest ile czasu się na czytaniu po prostu spędza. Mi się godzinę dziennie udaje teraz znaleźć, wiadomo za czasów szkolnych/studenckich było to sporo więcej.

        • 3 0

        • liczbę książek, nie ilość

          • 0 0

      • ze zrozumieniem chociaż czytałeś?

        czy były to książki wielkości kamizelki? Sam dużo czytam (w szkole też dużo czytałem) i wiem że nie da się przeczytać 5 przeciętnych książek tygodniowo bo musiałbyś cały dzień na to poświęcić. Jeśli książki są do tego wymagające zastanowienia to tym bardziej się nie da.

        • 2 2

    • A możesz zacytować to przysłowie?

      To o 1-2 książki rocznie, bo jakoś nie kojarzę?

      • 1 0

  • Źle się czyta tekst z błędami

    1. literówki (anie zamiast ani)
    2. sms zapisuje się inaczej (SMS)
    3. interpunkcja (już choćby w lidzie)
    4. jest lekcja języka polskiego (nie z języka polskiego)
    5. w porównaniu z (a nie do)
    6. czy Facebook jest już nazwą potoczną, że pisze się go małą literą?

    To tylko trzy pierwsze akapity, nie brnę dalej :)

    miłego dnia

    • 40 1

  • (2)

    A co w końcu z Panem Tadeuszem? Jak może zabraknąć akurat tej pozycji? ;/

    • 8 3

    • Jak dla mnie problemem nie jest ilość a rodzaj książek. Nie każdemu musi podobać się Nałkowska czy Zemsta. Jakby każdy uczeń miał mieć przeczytanych, opracowanych i omówionych tyle pozycji ile się proponuje ale z wybranych przez samego siebie lektur zapewne by dał radę ;)

      • 5 2

    • Co to znaczy zabraknąć?

      Po prostu przenieśli o dwa lata wyżej i tyle.

      • 2 0

  • Mickiewicza czyta się głównie nagłos (1)

    W liceum uczyła mie polonistka starej daty i zawsze mówił, że trksty pisane wierszem należy czytać półgłosem albo nagłos aby je zrozumieć.
    Co teraz tego poloniści nie wiedzą. Marna ta nasza edukacja.

    • 13 6

    • Widząc Twój wpis muszę stwierdzić, że w Twoim przypadku w/w polonistka nie odniosła sukcesu.

      • 11 1

  • Chłopcy z Placu Broni (6)

    Są oczywiście książki, które pomimo swych lat, nadal cieszą się zainteresowanie, a nawet wzruszają, jak "Chłopcy z Placu Broni"

    Kogo zainteresowaniem cieszy się ta dziejącą się na Węgrzech w realiach z poprzedniej epoki przez co tak naprawdę nudna książka ?

    Moje dziecko właśnie ją przerabia i dla mnie to jest pierwsza pozycja do wywalenia ze spisu lektur.
    Z pewnością można znaleźć bardziej współczesną i ciekawą dla dzieci pozycję.

    • 12 16

    • wypowiedź ojca? (2)

      zero przykładu dla dziecka.

      • 1 4

      • Wypowiedź kobiety (1)

        Co ma ta książka do przykładu dawanego przez ojca ?

        Mam mu przeczytać "Chłopców z ..." i rozryczeć się jak Nemeczek umiera ? Bo to przecież wzruszające jest.
        Czy mam mu może doradzić - nigdy nie uciekaj i walcz dla sprawy nawet za cenę życia ? To jest zwykła głupota. Takie idee propagowało się za socjalizmu.

        • 5 3

        • To sa idee rodzących się nacjonalizmów

          Pochodzące jeszcze z Wiosny Ludów, potem z odrodznia narodów, jakim były zjednoczenie Włoch, sprawa Finów, Litwinów, Słowaków itp. Idee te dotrwały w różnej formie do połowy XX wieku, będąc siła napędową działania jednostek w czasie obu wojen światowych, a po zakończeniu drugiej rozmydliły się do kibicowania drużynom w czasie meczów międzypaństwowych. Ponad 2 wieki, gdy prosty lud uwierzył, ze państwo spaja naród, a naród to odwieczna więź. To idee bardzo nośne.
          PS. Lepiej, ze zmuszają do czytania "Chłopców", a nie np. "Serca" De Amicisa. To jest dopiero masakra :)

          • 1 3

    • Mi jako dziecku się bardzo ta pozycja podobała

      a wielkim czytelnikiem lektur nie byłem, może 1/3 przeczytałem

      • 4 0

    • Lektury się nie przerabia, tylko omawia!

      j/w

      • 3 0

    • Jakiej poprzedniej epoki?

      Z poprzedniej epoki to "Chłopcy..." byli w przededniu I Wojny Światowej. Kiedy ja ja czytałem była okropnie anachroniczna i realia mało przystawały do PRL-owskiej szarzyzny, bieda w końcu XIX wieku, a bieda 20 lat po II WŚ to były inne biedy. I dla mnie i dla Twojego dziecka to prehistoria. Nie uważam "Chłopców za wielkie arcydzieło i nie uważam, że warto nimi męczyć dzieci, natomiast czytanie dobrej literatury sprzed wielu lat (50, czy 200 - nieważne) może dać wiele dobrego. Pytanie w jakim wieku współczesne dzieci są w stanie zrozumieć świat inny niż współczesny. Skoro jednak rozumieją "harrego Pottera" to równie łatwo powinni skumać "don Kichota". Wiem, język mało współczesny. Głównm powodem braku zainteresowania dzieci książkami jest brak wsparcia rodziców:
      - rodzice nie czytają ciekawych książek dzieciom, bo łatwiej je posadzić przed komputerem z bajkami filmowymi
      - rodzice nie dają przykładu, sami nie czytają, bo łatwiej jest oglądać tv
      - rodzice nie dają dzieciom książek w prezencie, bo koledzy dostają x-boxy (a można przecież dać kindla)

      W końcu brak rozwoju wyobraźni (brak słuchowisk, wyłącznie przekazy multimedialne), i multitasking przy wszelkiej aktywności powodują, że książka spotyka się z odpowiedzią TLDR. That's all, folks.

      • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nowe Trendy w Turystyce

399 zł
konferencja

Konferencja Marketing w Kulturze 2024 (3 opinie)

(3 opinie)
konferencja

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Lis spokrewniony jest z:

 

Najczęściej czytane