• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Idź pobiegaj". Jak pomóc, by nie zaszkodzić nastolatkowi z depresją?

Kornel Machnikowski
6 lutego 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
"Nikt nie mówił, że będzie łatwo" - to stwierdzenie, które często słyszą nastolatki, jednak nie każdego może ono mobilizować, czasem działa wręcz odwrotnie. "Nikt nie mówił, że będzie łatwo" - to stwierdzenie, które często słyszą nastolatki, jednak nie każdego może ono mobilizować, czasem działa wręcz odwrotnie.

"Weź się w garść" albo "kiedyś to były prawdziwe problemy" - te stwierdzenia nie tylko nie pomagają, ale często działają wręcz destrukcyjnie, szczególnie na młodych ludzi. Walką ze szkodliwymi stereotypami związanymi z zaburzeniami psychicznymi i ich leczeniem postanowiły zająć się licealistki z Sopotu i Gdyni - Martyna Kozdra i Zofia Katkowska. Nastolatki w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii stworzyły kampanię społeczną "Idź Pobiegaj!", gdzie pod lupę biorą problemy swoich rówieśników, pokazując je z ich punktu widzenia.



Czy znasz kogoś, kto zmaga się z zaburzeniami psychicznymi?

Kornel Machnikowski: Przekonujecie, że do stworzenia projektu "Idź pobiegaj!" zmotywowało was szerzące się negatywne podejście do zaburzeń psychicznych i osób na nie cierpiących. To problem częściej spotykany w internecie czy realnym świecie?

Martyna Kozdra: To zależy od grupy wiekowej. Naszą akcję kierujemy głównie do ludzi młodych - uczniów i studentów. Oni odbierają negatywne sygnały przede wszystkim w internecie. Na żywo to ludzie ze starszych pokoleń często występują jako "atakujący". Bywają gorzej poinformowani, jeżeli chodzi o profilaktykę zdrowia psychicznego i mogą nieświadomie mówić rzeczy krzywdzące i szkodliwe.

Zofia Katkowska: Z kolei młodzi w internecie czują się pewniej i bardziej anonimowo. Niektórych rzeczy nie mówią twarzą w twarz, ale w sieci już się tak nie hamują.

Zmiana tego podejścia to wasz główny cel?

Zofia: Mamy ich kilka. W naszym środowisku sporo jest osób z zaburzeniami psychicznymi, które nie wiedzą do końca, jak sobie w takiej sytuacji poradzić. Chodzi nam zarówno o walkę ze wspomnianą stygmatyzacją, ale też przybliżenie sposobów na dbanie o zdrowie psychiczne.

Martyna: Chodzi o różne szkodliwe "rady" jak ta, którą przewrotnie wybrałyśmy na nazwę naszego projektu. "Idź pobiegaj", "weź się w garść", nawet wypowiedziane w dobrej wierze mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc chorej osobie.

W waszej kampanii łączycie poważne treści z memami. Skąd takie połączenie?

Zofia: Wydaje mi się, że memy przekazują ogólny zamysł postów w zabawny sposób. Rozwinięcie problemu znaleźć można w tekście pod zdjęciem. Obrazem docieramy do dużej liczby osób, takie materiały są łatwiej przyswajalne. Gdybyśmy publikowały tylko naukowe artykuły, nie mogłybyśmy liczyć nawet na ułamek zainteresowania, które mamy teraz.



Z jakich źródeł korzystacie, tworząc merytoryczną część waszych postów?

Martyna: Bazujemy na raportach WHO. Konsultujemy się też z osobami doświadczonymi w danym zagadnieniu, m.in. z moim nauczycielem, który z wykształcenia jest też psychologiem. Zresztą Przemysław Staroń, bo o nim mowa, jest także partnerem naszego projektu w ramach "Idź pobiegaj!" z Międzypokoleniowym Fakultetem Filozoficznym Zakon Feniksa. Zawsze możemy na niego liczyć. Zdarza się, że bazujemy też na rozmowach ze znajomymi, na przykład, kiedy musiałyśmy znaleźć najczęściej pojawiające się stereotypy związane ze zdrowiem psychicznym.

Zofia: Poza tym sporo wiemy z autopsji, bo wśród znajomych mamy wiele osób z problemami psychicznymi. To sprawia, że pewne rzeczy są dla nas normalne, ale jeżeli ktoś ma inne doświadczenia z ludźmi, to po prostu nie będzie zdawał sobie z nich sprawy. Taką codzienną wiedzą też chcemy się dzielić.

Gdybyście miały wskazać jedną rzecz, od której warto zacząć, kiedy już zdecydujemy się na kontakt ze specjalistą, co by to było?

Martyna: Moim zdaniem ważne jest, aby odpowiednio dobrać się z psychologiem, terapeutą lub psychiatrą. Metody niektórych specjalistów nie będą odpowiadały wszystkim pacjentom. Na przykład nie każdy nastolatek musi zgodzić się na terapię rodzinną, kiedy ma jakiś problem. A zdarzają się specjaliści, którzy tylko tak pracują z osobami niepełnoletnimi. Nastolatkowie mają prawo odmówić obecności rodzica w czasie sesji, ale próby wywalczenia tego mogą nie mieć sensu.

Zofia: Wydaje mi się, że trzeba też być po prostu wytrwałym. Bo szansa na to, że pierwszy psycholog albo terapeuta będzie odpowiedni, jest raczej niewielka. Nie można próbować na siłę i spotykać się dalej, mimo widocznych rozbieżności.

Martyna: Problem jest też w tym, że ludzie nie traktują swojego zdrowia psychicznego tak samo poważnie jak zdrowia fizycznego. Na przykład, kiedy lekarz jest nastawiony tylko na szybkie wystawianie recept, a nam zależy na znalezieniu źródła problemu, to nie wrócimy do niego. A osoby, które już zdecydują się na pójście z problemem psychicznym do specjalisty, w wielu przypadkach będą trwały, próbowały się z nim docierać, mimo że nie są w stanie się dogadać. Takie doświadczenie z kolei może prowadzić do uprzedzeń wobec psychologów w ogóle.

Jaka w waszej ocenie jest wiedza Polaków, jeżeli chodzi o zdrowie psychiczne?

Martyna: Często niewystarczająca. Niektórzy ludzie nie zdają sobie sprawy nawet z tego, czym różnią się zawody psychologa, psychoterapeuty i psychiatry. To moim zdaniem smutne, bo taką wiedzę powinno się przekazywać nam już w szkole.

Możesz przedstawić te różnice w pigułce?

Martyna: Psycholog to po prostu magister psychologii. Może co najwyżej ocenić problem i pomóc w sytuacjach prostszych, bardziej doraźnych, takich jak okresowy stres związany ze szkołą u ucznia. Psycholog nie ma prawa prowadzić terapii. To zadanie psychoterapeuty, którym można zostać tylko po odpowiednim kursie, odbytym po ukończeniu określonych kierunków studiów. Psychiatrą zostaje się po skończeniu studiów medycznych i specjalizacji z psychiatrii. Tylko psychiatra może prowadzić farmakoterapię zaburzeń psychicznych.



Wspominałyście o problemach psychicznych wśród młodzieży. Macie jakieś konkretne spostrzeżenia na ten temat?

Martyna: Wiek 14-15 lat to okres, w którym szybko dojrzewamy psychicznie. Wtedy właśnie odkrywamy swoją tożsamość, snujemy pierwsze plany na przyszłość. Właśnie wtedy wzrasta częstotliwość pojawiania się problemów psychicznych. W moim gimnazjum było około 200 osób w roczniku, a ja spośród nich znałam około 30, które miały zaburzenia psychiczne, chodziły na terapię albo brały leki, a nawet były w szpitalu. Dużo więcej było natomiast osób, które mimo problemów po prostu niczego z nimi nie robiły. O skali problemu świadczy też to, że na bilansie w pierwszej klasie liceum szkolna pielęgniarka zadawała niektórym z nas pytanie, czy zażywamy leki psychotropowe, bo zdarza się to coraz częściej i w takich przypadkach chciałaby to odnotować.

Zofia: U mnie w szkole jest podobnie. A stosunek do środków psychotropowych jest bardzo negatywny. Pojawia się też strach przed mówieniem na temat własnych problemów, nawet bliskim osobom.

Martyna: Uczniowie nie wiedzą, jak pomagać swoim rówieśnikom, bo są po prostu za młodzi, a i nauczyciele, często z winy systemu, a nie swojej, też nie ułatwiają uczniom życia.

Zofia: Uczniowie nie radzą sobie z presją i tym, że wszystkiego jest po prostu za dużo, a ciągle jest to sprawdzane, co tworzy dyskomfort.

Martyna: Zdarza się też, że ludzie, którzy mają potwierdzenie ze szpitala psychiatrycznego o odbyciu leczenia, mają problemy z dogadaniem się z nauczycielami na temat zaliczeń i ocen końcowych. Nie mogą liczyć na wsparcie.

Jak w takim razie szkoła mogłaby pomóc w przygotowaniu uczniów do radzenia sobie ze stresem, który sama stwarza?

Martyna: Przykładem mogą być przygotowania do olimpiady filozoficznej w mojej szkole. Uczymy się wspólnie, co już tworzy inną atmosferę, ale ponadto rozmawiamy o naszych odczuciach i emocjach związanych z samym konkursem. Mamy okazję posłuchać o tym, jak radzić sobie ze stresem. Uczymy się też metod efektywnej nauki. Takie zajęcia w szkołach nie są częste, a bardzo się przydają. Już sam fakt, że ktoś uświadomi nam coś takiego, może mieć na nas bardzo pozytywny wpływ.

A jak wygląda sytuacja w domach?

Martyna: Rodzicom zdarza się zamiatać problemy dzieci pod dywan i kwitować, że to "taki wiek". I rzeczywiście, czasami to tylko kwestia dojrzewania i hormonów. Ale jeżeli mamy do czynienia z zaburzeniami, to nie da się ich wziąć na przeczekanie. Co więcej, czasami chodzi też o zdrowie fizyczne, na przykład problemy z tarczycą.

Zofia: Wydaje mi się, że dużo jest skrajności w podejściu do różnych zaburzeń. Albo ktoś na problemy innej osoby w ogóle nie reaguje, albo jest wręcz nadwrażliwy i wszystko wyolbrzymia, a nie z każdym smutkiem należy iść do specjalisty. Tutaj pojawia się kolejna trudna kwestia - umiar i dostosowanie środków zaradczych do sytuacji. Im więcej się z kimś rozmawia, tym łatwiej ocenić, czy jest on w chwilowym dołku, czy też jest to coś znacznie poważniejszego.

Swoje działania prowadzicie w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii. Przed jej rozpoczęciem musiałyście oszacować zasięgi, jakie osiągnie wasza kampania. Jak wygląda rzeczywistość w porównaniu z tymi planami?

Martyna: Tworzyłyśmy bezpieczne założenia, bo nie wiedziałyśmy, na jaki odzew możemy liczyć. Mam już pewne doświadczenie w prowadzeniu profili akcji związanych ze społecznością lokalną, gdzie zasięgi nie zawsze są satysfakcjonujące, ale wyniki "Idź pobiegaj!" pozytywnie mnie zaskoczyły.

Zofia: W tym momencie pod najpopularniejszym postem na Facebooku mamy 20 tys. wyświetleń. A stronę polubiło ponad 1,4 tys. osób.

Jak długo będziecie działać w ramach "Idź pobiegaj"?

Zofia: Olimpiada Zwolnieni z Teorii wymaga od nas zakończenia i podsumowania projektu do 31 marca 2020 roku. Ale nie wykluczamy, że później także będziemy podejmować różne działania związane z projektem.

Martyna: Z tym że będzie to raczej działanie oparte na organizacji okazjonalnych spotkań z ekspertami, a nie tak regularnej działalności w mediach społecznościowych. W przyszłym roku szkolnym obie zdajemy maturę i mamy wiele innych pozaszkolnych aktywności. Wątpię, abyśmy były w stanie utrzymać nadal takie tempo jak obecne.

  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Memy stały się w kampanii "Idź pobiegaj!" punktem wyjścia dla przekazywania ważnych i poważnych treści.
  • Kampania "Idź pobiegaj!" walczy ze szkodliwymi stereotypami o problemach psychicznych i ich profilaktyce.

Opinie (83) 2 zablokowane

  • Ja także dostaję depresji jak widzę dzisiejsze nastolatki. Jeszcze dziewczyny ujdą w tłoku, ale chłopaki...nie mam słów. Rodzice pozwalają wychodzić z domu z pędzlami na głowie zamiast włosów, lub z gołym kostkami. Witaj reumatyźmie w późniejszym wieku, witaj wszelakiej maści dolegliwości. Oj będzie się po lekarzach szlajać. Popatrzcie droga młodzieży na te wszystkie starsze osoby w przychodniach
    ..to wy za kilkadziesiąt lat.

    • 5 8

  • Zabrać telefon

    zabrać telefon

    • 3 11

  • Problemem jest społeczna stygmatyzacja (1)

    Problemy psychiczne w Polsce należy ukryć, bo inaczej taka osoba będzie uważana za wariata, osobę niebezpieczną, nie godną zaufania.

    Osoby leczące się psychiatrycznie są zmuszane do odejścia z pracy, a w młodości zmiany szkoły.
    Dzieci z problemami psychicznymi przez rodziców "leczone" są zazwyczaj pasem, w najlepszym razie obojętnością.

    Większość ludzi deklaruje w ankiecie że nie znają żadnej osoby chorej psychicznie i nie ma nikogo takiego wśród ich sąsiadów.

    • 19 2

    • W dużej części masz rację , ten brak tolerancji , ...

      • 2 0

  • Kiedyś czytałem o teorii (5)

    Że depresja i wynikające z niej smobójstwa są naturalnym, podświadomym, mechanizmem zapobiegajacym przeludnieniu i mający na celu dobro całego gatunku, a nie jednostki. Im większe skupiska ludzi w naszym miejscu zamieszkania, pracy, szkole i reszcie otoczenia- tym częściej ludzie chorują na depresje.

    • 12 32

    • (3)

      Jeśli chodzi o przeludnienie, to jest związek, ale z agresją. Podobnie jak u innych zwierząt - gdy jest ich za dużo na jednostce powierzchni, stają się agresywne. Widać to zarówno u świnek, krówek, kurczaków hodowlanych jak i u człowieka. Zmniejszenie obsady załatwia problem, a ludzie dalej pakują się w ścisk w aglomeracjach. Z depresją nie ma to nic wspólnego.

      • 4 2

      • (2)

        znaczy, że na wsiach nie ma depresji i problemów z agresją?

        • 3 1

        • Gdy ktoś mieszka we wsi która jest 50km od miasta (1)

          To tak jakby mieszkał w mieście. W tym kraju już nie ma prawdziwej wsi

          • 0 2

          • bez przesady

            nie odległość od miasta stanowi o wiejskości wsi, tylko gęstość zaludnienia, zajęcie którym trudnią się mieszkańcy oraz więzy pomiędzy tymi mieszkańcami. W mieście to wszystko jest na głowie postawione i stąd rozmaite problemy, których kiedyś było sporo mniej.

            • 1 0

    • Tak samo naturalna jest nieleczona grypa albo ospa

      Większe skupiska ludzi, mała epidemia, populacja spada.

      • 13 1

  • To jest wina rodziców (2)

    Jak sobie wychowasz dziecko, takie ono będzie.
    Z domu wynosi się wartości.
    Dlaczego nastolatek woli rozmawiać z kimś innym niż rodzic, który tylko krytykuje i wymaga, albo wyśmiewa?
    Dobry słuchacz i zrównoważony doradca... Tego rodzice niestety często nie potrafią. Smutne....

    • 26 24

    • ale to już post factum, to nie jest przyczyna depresji

      • 6 0

    • Co za diagnoza. Jesteś psychiatrą czy masz po prostu dużo dzieci ?

      • 5 6

  • najlepiej "szybko" !!!

    • 0 0

  • Depresja nie ma twarzy (1)

    Czas jakiś temu trafiłam na zagranicznym portal na artykuł pod tym tytułem. Składał się ze zdjęć i krótkich historii różnych osób - kobiet, mężczyzn, nastolatków. Wszystkie bez wyjątku zdjęcia przedstawiały uśmiechnięte osoby, robiące wrażenie szczęśliwych. Imprezka ze znajomymi, wypad na kajaki z rodziną, wygłupy. Co łączyło te wszystkie pozornie szczęśliwe osoby? Odebrały sobie życie krótko po tym, jak zostały im zrobione te zdjęcia. Depresja nie ma twarzy, a wołanie o pomoc często jest prawie niesłyszalne, nawet dla bliskich. Zastanówcie się, zanim znów machniecie ręką, że to kolejna fanaberia naszych czasów, a nie realny problem, z którym zmaga się coraz więcej ludzi.

    • 55 4

    • Najgorsza z depresji to właśnie tzw. "uśmiechnięta depresja" - nieźle kamuflowana i nie do odkrycia przez środowisko w którym przebywa osoba.

      • 6 0

  • Polecam książkę

    "Dość dobre powody aby pozostać przy życiu"

    • 3 0

  • Idź pobiegać

    A to coś pomoże, przestanę myśleć minie depresja wątpię myślę że się potęguje . Wyłączyć fb raczej nie tam się pisze o zamiarach .wtedy można jeszcze zdążyć pomoc takiej osobie

    • 3 2

  • Brakuje opcji. Tak, ja mam zaburzenia.

    • 13 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Kiedy noc i dzień mają podobną długość?

 

Najczęściej czytane