• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rekrutacja do szkół muzycznych. Co warto wiedzieć o nauce w publicznych placówkach?

Ewa Palińska
22 maja 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Choć nowy rok szkolny rozpocznie się dopiero 1 września, kandydaci na wirtuozów już teraz stają do walki o miejsca w szkołach muzycznych. Choć nowy rok szkolny rozpocznie się dopiero 1 września, kandydaci na wirtuozów już teraz stają do walki o miejsca w szkołach muzycznych.

Jedni od miesięcy przygotowywali się do egzaminów wstępnych, które w części szkół rozpoczęły się już w połowie maja. Inni ze złożeniem podania nadal się wahają, choć o nauce gry na wymarzonym instrumencie marzą od dawna. W trójmiejskich szkołach muzycznych trwa rekrutacja. My sprawdzamy, jak przebiega nauka w placówkach publicznych, czy naprawdę jest całkowicie bezpłatna i na naukę jakich przedmiotów, oprócz gry na wymarzonym instrumencie, muszą nastawić się przyszli wirtuozi.



Czy potrafisz grać na jakimś instrumencie muzycznym?

Choć nowy rok szkolny rozpocznie się dopiero 1 września, kandydaci na wirtuozów już teraz stają do walki o miejsca w szkołach muzycznych.

Chętnych więcej niż miejsc



W większości szkół muzycznych egzaminy kwalifikacyjne rozpoczęły się już w połowie maja.

- W tym roku badanie przydatności kandydatów odbędzie się w dniach 17 i 18 maja, termin składania kwestionariuszy upłynął 20 kwietnia 2018 r. O przyjęcie do szkoły ubiegają się 103 osoby. W chwili obecnej przewidujemy możliwość przyjęcia ok. 40 nowych uczniów - informuje Alicja Michowska, wicedyrektor ZSM ds. SM I st. - Szkoła Muzyczna I stopnia im. Grażyny Bacewicz, wchodząca w skład Zespołu Szkół Muzycznych w Gdańsku - Wrzeszczu, prowadzi nabór na dwa cykle nauczania: 6-letni i 4-letni, do których o przyjęcie mogą ubiegać się kandydaci w wieku od 6 do 16 lat.
30 kwietnia zakończyły natomiast przyjmowanie wniosków rekrutacyjnych Szkoła Muzyczna I i II st. im. Z. Noskowskiego w Gdyni (w przypadku uczniów chcących rozpocząć naukę w I stopniu) oraz Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna I i II st. im. F. Nowowiejskiego w Gdańsku (również w przypadku obecnych uczniów klas VI, którzy zamierzają ubiegać się o przyjęcie do OSM II st.)

Ci, którzy ze złożeniem podań się spóźnili, nie muszą jednak załamywać rąk, bo wśród placówek publicznych znajdują się i takie, które listy jeszcze nie zamknęły.

- Termin składania podań upływa 1 czerwca. Kolejność wpływu podań nie jest brana pod uwagę przy rekrutacji - informuje Małgorzata Więcławek, dyrektor Sopockiej Szkoły Muzycznej. - Nie jesteśmy w stanie powiedzieć ile podań wpłynęło, ponieważ podania nadal napływają. Z doświadczenia wiemy, że sporo osób składa podania na ostatnia chwilę, a ostateczny termin składania wniosków to 1 czerwca. Podczas naboru na rok szkolny 2016/17, dla przykładu, zgłosiło się 67 kandydatów (przyjęliśmy 24 osoby) a na rok 2017/18 - 65 kandydatów (przyjęliśmy 35 osób). Ilości wolnych miejsc w bieżącym roku nie jesteśmy w stanie określić, ponieważ jest to uzależnione nie tylko od liczby absolwentów, ale również wyników klasyfikacji, od tego ile osób zda egzaminy poprawkowe lub zrezygnuje z uczęszczania do szkoły bo np. ma za dużo zajęć pozalekcyjnych lub zmienia miejsce zamieszkania.
W egzaminach kwalifikacyjnych mogą wziąć udział wszyscy chętni, nawet bez wcześniejszego przygotowania muzycznego. Nie jest też wymagana umiejętność gry na jakimkolwiek instrumencie.

- Przed badaniem przydatności odbywają się nieobowiązkowe lekcje przygotowawcze dla osób, które chciałyby dostać się do naszej szkoły, aby wiedziały co będzie na samym badaniu - wyjaśnia Małgorzata Więcławek. - Badane jest wyczucie rytmu i słuch muzyczny, a u mniejszych dzieci zdolność koncentracji. Przyjmujemy każde podanie, które zostało prawidłowo wypełnione i kandydujące dziecko jest w wieku od 7 do 16 lat. Przy złożeniu wniosku udzielamy informacji o ewentualnych brakujących dokumentach, które należy złożyć najpóźniej w dniu badania przydatności. Najczęściej jest to brak zaświadczenia od pediatry o braku przeciwwskazań do nauki gry na instrumencie. Nie zdarzyło się w dotychczasowej praktyce odrzucenie wniosku z uwagi na wspomnianą już wcześniej komunikację z rodzicami kandydatów.
Nauka gry na gitarze, obok skrzypiec, fortepianu czy fletu, od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Nauka gry na gitarze, obok skrzypiec, fortepianu czy fletu, od lat cieszy się niesłabnącą popularnością.

Najpopularniejsze skrzypce, fortepian i gitara



Choć szkoły muzyczne oferują naukę gry na wielu rozmaitych instrumentach, upodobania osób biorących udział w procesie rekrutacyjnym są niezmienne od lat.

- Największym zainteresowaniem, jak co roku, cieszy się chęć nauki gry na fortepianie, gitarze, flecie oraz skrzypcach - informuje Alicja Michowska z ZSM w Gdańsku.
- U nas największym zainteresowaniem cieszą się fortepian, gitara i skrzypce, w takiej właśnie kolejności - zdradza Małgorzata Więcławek z Sopockiej Szkoły Muzycznej. - W naszej szkole nauczamy także na flecie, klarnecie, wiolonczeli i saksofonie - dodaje.
Zobacz też: Harfa - piękna, lecz wymagająca

Marzenia, które weryfikuje rzeczywistość



Młodzi ludzie marzący o nauce gry na instrumencie oraz ich najbliżsi mają często wyraźnie sprecyzowane oczekiwania.

- Jesteśmy aktywną rodziną, często jeździmy na biwaki i śpiewamy przy ognisku. Syn od zawsze był zafascynowany gitarą i marzył o tym, aby kiedyś móc nam do tych śpiewów przygrywać na gitarze, stąd nasza decyzja o zapisaniu go do szkoły muzycznej - mówi Magdalena, mama 11- letniego Tomka. - Niestety, bardzo szybko się zniechęcił do nauki, bo zamiast uczyć się praktycznego grania i akordów, nauczyciel kazał mu grać gamy, a do tego musiał uczestniczyć w zajęciach teoretycznych, które go nie interesowały. Po 3 miesiącach wypisaliśmy go ze szkoły i znaleźliśmy nauczyciela - samouka, który rozbudził w synu pasję do grania.
Zobacz też: Szkoła muzyczna? Nie dajmy się zwariować!

Zawodowi muzycy przyznają, że na efekty trzeba czasami długo czekać, jednak solidny, klasyczny fundament, będzie wielkim atutem nawet jeśli planujemy karierę gwiazdy rocka.

- Na pewno należy się uzbroić w cierpliwość - mówi Marcin Kozioł, wirtuoz gitary. - Często powtarzam, że nauka gry na gitarze nie daje od razu efektów takich, jak w przypadku gry na fortepianie, gdzie wystarczy przycisnąć klawisz i już możemy usłyszeć dźwięk (w dużym uproszczeniu). Na gitarze ten dźwięk trzeba nauczyć się wydobywać, co zajmuje trochę czasu, ale piękny ton instrumentu i jego urok może nam to zrekompensować. W kwestii oczekiwań rodziców posyłających dziecko do szkoły muzycznej, lekkim zaskoczeniem może być fakt, iż w państwowej szkole muzycznej dzieci uczą się wykonywać repertuar muzyki tzw. klasycznej. Jeśli wychowujemy przyszłą gwiazdę rocka, to na pewno podstawy gry, które zdobędzie w szkole, przydadzą mu się w późniejszej karierze, ale w szkole muzycznej nacisk kładziony jest na naukę nut i wykonanie utworów z pamięci, co sprawdzane jest na egzaminach 2 razy w roku szkolnym. Nauka gry na instrumencie wymaga również czasu. Oprócz beztroskich chwil dzieciństwa będzie trzeba przeznaczyć część dnia na regularne ćwiczenie, bez którego trudno o postępy.

Materiał archiwalny

Decydując się na podjęcie nauki w klasie perkusji tak naprawdę przyjdzie nam uczyć się gry na wielu instrumentach perkusyjnych. Jakich? O tym w naszym filmie.

O ile w przypadku gitary rozczarować mogą metody nauki gry, bo instrument zarówno do muzyki biesiadnej jak i klasycznej z reguły jest taki sam, to z perkusją sprawa nie jest już tak oczywista.

- Z początków swojej pracy nauczycielskiej pamiętam, jak podczas egzaminów wstępnych całe mnóstwo dzieciaków wybierało perkusję i zarówno one jak i ich rodzice byli przekonani, że chodzi o zestaw. Niekiedy były mi nawet wnoszone pretensje, że przecież perkusja to perkusja, a nie jakieś tam "parkiety" i "cymbałki" - mówi Aleksandra Kurnyta, muzyk Polskiej Filharmonii Bałtyckiej oraz nauczyciel gry na instrumentach perkusyjnych. - Pamiętam też śmieszną sytuację, gdy mama pewnego małego kandydata zwierzyła mi się otwarcie, że "... on tak od małego garnki ustawia i tłucze i tłucze!!!". Po przesłuchaniu okazało się, że z perkusją mu nie będzie po drodze ale może te garnki to zapowiedź wspaniałego kucharza. Dziś na szczęście społeczeństwo jest już bardziej świadome, że klasa perkusji w szkole muzycznej obejmuje pracę i rozwój gry na klasycznych instrumentach perkusyjnych, jak ksylofon, werbel, kotły, a w późniejszych latach nauki także marimba i wibrafon. Na wszelki wypadek zawsze upewniam się jednak, czy przyszły uczeń zdaje sobie sprawę z tej różnicy. Oczywiście jeśli uczniowie przejawiają chęci i mają opanowany materiał zadany na semestr to bardzo chętnie uczę ich również na zestawie oraz innych instrumentach perkusyjnych, tzw. przeszkadzajkach. To taka forma nagrody i rozrywki.
Zobacz też: Harry Potter w filharmonii, czyli różne oblicza perkusji

Rodzice, którzy sami mają za sobą edukację muzyczną, niejednokrotnie planują przyszłość dziecka przez pryzmat własnych doświadczeń.

- Zawsze zazdrościłam kolegom, że grają na małych instrumentach, które mogą wrzucić sobie do plecaka, podczas gdy ja niejednokrotnie miałam problem, żeby w godzinach szczytu zmieścić się ze swoją wiolonczelą do tramwaju - wspomina Katarzyna, absolwentka Akademii Muzycznej. - Denerwowało mnie też, że większość z nich ponosi mniejsze koszty finansowe - nie musieli wydawać pieniędzy na nowe struny czy kalafonię. Dlatego, pragmatycznie podchodząc do rzeczy, wysłałam syna na trąbkę. I to dopiero wówczas, kiedy był na tyle duży, żeby sam dojeżdżał tramwajem do szkoły muzycznej, bo ja z uwagi na pracę nie byłabym w stanie go dowozić. Dziś syn jest zapalonym jazzmanem i uważa, że lepiej dla niego wybrać nie mogłam.

Materiał archiwalny

Niektóre trójmiejskie szkoły muzyczne, oprócz gry na najpopularniejszych instrumentach, jak np. fortepian, skrzypce, gitara czy flet oferują m. in. grę na harfie. Zobacz, jak wygląda codzienność harfisty i co warto wiedzieć o tym instrumencie.

Nauka darmowa, ale tylko w teorii



Nauka w szkołach publicznych, również muzycznych, jest bezpłatna.

- Nasza placówka jest szkołą publiczną, więc za samą naukę nie pobieramy opłat. Rada Rodziców ustaliła dobrowolną składkę 20 złotych miesięcznie. Pieniądze te wydatkowane są na: nagrody w różnych organizowanych przez szkołę wydarzeniach, na wpisowe i bilety na konkursy pozaszkolne oraz nagrody dla wyróżniających się uczniów na koniec roku. Dodatkowo osoby, które chciałyby wypożyczyć instrument muzyczny ponoszą koszt 73,80 złotych za semestr - informuje Małgorzata Więcławek z Sopockiej Szkoły Muzycznej.
Należy jednak liczyć się z tym, że choć nauka jest bezpłatna, to rodzice będą niejednokrotnie zmuszeni ponieść szereg kosztów dodatkowych.

- Już sam instrument to niemały koszt - my mamy fortepian wart 33 tys. zł, pianino to koszt ok. 7 zł, choć zakładam, że i za mniejsze pieniądze dostanie się coś zaspokajającego potrzeby ucznia - mówi Szymon - klarnecista, którego córka uczy się w klasie fortepianu. - Do tego dochodzi koszt nut - jeśli ktoś nie lubi kserówek, tak jak ja, to za jeden zeszyt musi zapłacić ok. 30, a rocznie zużywa się ich 3-4. Na dojazdy (ok 15 km. w jedną stronę) wydajemy 40 zł tygodniowo. Koszty generują też np. ubrania na koncerty, sukienka do rytmiki, zeszyty, książki do kształcenia słuchu i teorii, opłaty na radę rodziców - łącznie ok. 150 - 200 zł miesięcznie. Dodatkowo ponosimy koszty udziału w konkursach - wpisowe to zazwyczaj ok. 50 zł, ale trzeba też opłacić dojazd i niejednokrotnie nocleg.
Z niemałymi kosztami muszą się również liczyć rodzice małych skrzypków.

- Wypożyczenie skrzypiec kosztuje ok.40-50 zł miesięcznie, najtańszy smyczek dla początkujących 70-100 zł, kalafonia ok. 40 zł - starcza na długo,chyba ze spadnie i się pokruszy... Za struny płacimy ok. 120 - 200 zł (wymiana 2 razy w roku dzieciom w zupełności wystarcza), podpórka do skrzypiec ok. 60-70 zł., wymiana włosia 150 zł, raz/2 razy w roku - wylicza skrzypaczka Karolina Piątkowska-Nowicka, mama uczennic PSM w Gdańsku. - Zapewniam jednak, że są to koszty, które warto ponieść, bo emocje, jakich dostarcza gra na instrumencie, są wartością bezcenną.
Również klarneciści czy saksofoniści muszą liczyć się z ponoszeniem kosztów związanych z bieżącą "eksploatacją" instrumentu.

- Instrument (do nauki) można dostać już do 2 tys. zł. Córka ma klarnet po mnie, więc zapłaciłyśmy jedynie 1 tys. zł za remont generalny. Za saksofon syna zapłaciliśmy 4,5 tys. zł - wcześniej grał na wypożyczonym ze szkoły, ale w II st. potrzebował solidniejszego instrumentu - wylicza Ewa, absolwentka akademii muzycznej. - Do tego dochodzą koszty nut, kserówek, stroików, smaru do korków, oliwki do konserwacji, wyciorów i mnóstwa gadżetów, które dzieci uwielbiają. Czasem wspominamy z mężem z sentymentem te czasy, kiedy my chodziliśmy do szkoły muzycznej większość rzeczy (jak np. torba na futerał czy wyciory) robiło się samemu. Dziś dzieci lubią otaczać się gadżetami, a rynek co rusz podsuwa im nowe "wynalazki". Reasumując, na jedno dziecko wydajemy od 100 do 200 zł miesięcznie.
A ile kosztuje nauka małych perkusistów?

- Początkowe wydatki dotyczące gry na instrumentach perkusyjnych w szkole muzycznej nie są drastyczne - trzeba zainwestować w dobre pałki do gry na werblu, ok. 45-50 zł. oraz PAD i metronom. Ogólnie jest to wydatek rzędu 200 - 300 zł. Instrumenty zapewnia szkoła, ale trzeba na nich ćwiczyć regularnie, co wiąże się z dodatkowymi dojazdami do szkoły i odpowiednim organizowaniem czasu - zdradza Aleksandra Kurnyta.
Granie muzyki kameralnej w gronie przyjaciół może sprawić nie mniejszą frajdę, niż zabawa z kolegami na podwórku. Na zdj. uczniowie Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gdyni podczas zajęć z drem hab. Andrzejem Wojciechowskim w ramach Gdańskich Dni Klarnetu. Granie muzyki kameralnej w gronie przyjaciół może sprawić nie mniejszą frajdę, niż zabawa z kolegami na podwórku. Na zdj. uczniowie Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gdyni podczas zajęć z drem hab. Andrzejem Wojciechowskim w ramach Gdańskich Dni Klarnetu.

Nauka gry na instrumencie, a okradanie z dzieciństwa



Od lat panuje stereotyp, że nauka w szkole muzycznej odbywa się kosztem czegoś innego, najczęściej beztroskiej zabawy z kolegami, czy chwil słodkiego lenistwa. Wiele osób mówi wprost o okradaniu z dzieciństwa w celu realizowania niespełnionych marzeń czy ambicji rodziców. Choć i takie przypadki się zdarzają, zdecydowana większość dzieci gra, bo lubi. I czerpie z tego nie mniejszą frajdę, niż ich rówieśnicy z zabaw na podwórku.

- Jeśli kogoś interesuje właśnie muzyka, to nie widzę powodu, by mu ją odbierać na rzecz piłki czy jazdy konnej - mówi wokalistka Krystyna Durys.
- Już po pierwszej klasie wiedziałam, że wirtuozem nie będę, bo brakowało mi zapału do gry solistycznej na instrumencie. Lubiłam natomiast ludzi, z którymi się uczyłam i podróżowałam po całym świecie przy okazji konkursów czy koncertów, bardzo interesowały mnie przedmioty teoretyczne, ale najbardziej uwielbiałam pracę w zespole, a więc chór i zajęcia z muzyki kameralnej. Do dziś urządzamy sobie ze znajomymi takie muzyczne domówki, choć nikt z nas zawodowo muzyką się nie zajmuje. Nasze dzieci przyglądały się temu od najmłodszych chwil i same dopytywały, kiedy będą wystarczająco duże, żeby móc zacząć uczyć się grać - mówi Marta, absolwentka OSM w Gdańsku.
- System nauczania muzyki strasznie się demonizuje - mówi się o zmuszaniu dzieci do tłuczenia gam, rygorze, dyscyplinie. A czym to się różni od wyczynowego uprawiania sportu? Syna do muzyki nie ciągnęło, więc posłaliśmy go na hokeja i przekonaliśmy się, że to zajęcie znacznie droższe i wymagające większych poświęceń niż gra na pianinie naszej córki. Przynajmniej w naszym odczuciu, bo dzieci swoje pasje uwielbiają i nie wyobrażają sobie, że mogłyby ciekawiej spędzać czas w inny sposób - mówi Tomasz.

Miejsca

Opinie (89)

  • jak w każdej dziedzinie, trzeba zachować rozsądek

    Nadal pokutuje mieszczański (?) model wychowania/wykształcenia gdzie muzyka jest przedmiotem koniecznym. I nic w tym złego. Problem w tym, ze w czasach gdy ten wzorzec tworzono muzyka była obecna w życiu codziennym, w rodzinie. Dzieciaki pasją lub jedynie przyjemnością nasiąkały w domu a szkoła pozwalała na rozwój - własnie ten mozolny i uporczywy.
    Teraz oczekuje sie od szkoły, że "ulepi" dziecko pod wymagania rodziców. Bez ich udziału i bez ich wysiłku. No i mamy to co mamy, czyli masa frustracji i nieszczęścia.
    Niestety, oprócz pasji jest też przyziemna praca i wręcz tresura. Podobnie jak w sporcie, wygrywają osobniki odpowiednio zmotywowane i o nieprzeciętnych wrodzonych (!) właściwościach psycho-fizjologicznych.
    Dotyczy to to wszystkich dziedzin wiedzy. Liczą sie tylko szczyty, pozostali wykonują odtwórczą i powtarzalną robotę. Również nie ma w tym nic złego, szczęście nie jest (na szczęście) zalezne od szczytów. Ale na "wyhodowanie" wybitnego osobnika, wysiłku jednego pokolenia jest mało. Tym bardziej, że oferta rynku (szczególnie lokalnego) jest bardzo niewielka a żyć trzeba.
    Szkoły muzyczne na pewno wskazane są dla ludzi, którzy już coś na ten temat wiedzą. Jednak w naszej rzeczywistości są one zapleczem "instytucji kultury". Jako taśmy produkcyjne "materiału ludzkiego", który nieuchronnie sie zużywa. Z OSM do Akademii, z Akademii do "instytucji".
    No i jakie to "instytucje", takie też i szkoły. Nasz zaścianek nie ma sie czym pochwalić jak również co zaoferować. Obniża się więc kryteria i wymagania, aby tylko zapewnić nabór i ciągłość funkcjonowania "produkcji". Brakuje finansowania, wiedzy i rzemieślniczego zaplecza. Zupełnie inaczej wygląda to w okolicach bardziej znaczących ośrodków. Szkoły w zasięgu NOSPR i Warszawy to zupełnie inna półka.

    Wybitni/zwinni uciekają z "taśmy" do bardziej perspektywicznych środowisk, pozostali uprawiają trudne hobby. Nieliczni przejmują posady w fasadowych "instytucjach kultury" i petryfikują funkcjonowanie "taśmy".

    • 8 1

  • Nie warto (4)

    Skończyłam muzyczną I stopnia, do II nie dostałam się. Dziś uważam ze było to najlepsze w moim życiu. Poszłam na informatykę, pracuje w branży IT i zarabiam więcej niż statystyczny Polak.

    Za zarobioną kasę kupiłam sobie pianino i gram dalej - to co lubię, a nie to co mi narzucają :)

    • 17 9

    • (2)

      Dwa stopnie na karku, rowniez praca w IT i twierdze, ze warto. Tez gram dalej a to co mi narzucili to za to jestem im wdzieczny, bo przynajmniej cos potrafie.

      • 11 0

      • (1)

        Ja tez potrafię :)
        Muzyk z pasji

        • 1 2

        • To po co piszesz, że nie warto. Gdybyś nie skończyła I stopnia, to byś nie umiała grać.
          Też I stopień skończony

          • 11 0

    • IT? wypowiedź nielogiczna, zaprzeczająca sama sobie.

      • 4 1

  • Ambicje rodziców.... (2)

    Jako absolwentka Szkoły Muzycznej wiem jak ten chleb smakuje.... albo raczej jego brak, bo wirtuozów jest naprawdę niewielka garstka, a po "lepsze pieniądze" artyści z zamiłowania migrują za granicę !!! Ci co zostają w kraju klepią biedę, jak złapią etat w Filharmonii, szkole itp.. to są wygrani bo przynajmniej mają do pierwszego. Pozostali tułają się po przedszkolach jako nauczyciele rytmiki, albo ostatecznie zmieniają w końcu znienawidzony zawód. Sama jestem matką dwójki dzieci i JEŚLI BĘDĄ CHCIAŁY pozwolę im "muzykować" ale nie jest im do tego potrzebna wieloletnia "harówa" w szkole muzycznej-są inne rozwiązania jak np. ogniska muzyczne. Problem polega na tym iż 6 letnie dziecko spełnia marzenia jedynie rodziców, a nie swoje bo samo nie ma pojęcia że "gwiazdą telewizji" w dzisiejszych czasach jeżeli już staje się inna drogą...potem popadają w depresje.... RODZICE BĄDŹCIE ROZSĄDNI!!!

    • 14 4

    • Jesteś głupia, tudzież celowo dezinformujesz ludzi. (1)

      Przyjdzie natomiast czas, że będziesz musiała wybrać szkoły dla dzieci, bo jak się domyślam, o macierzyństwie wiesz jeszcze niewiele,
      i wtedy staniesz przed wyborem: szkoła z dziećmi z patologii, i wszelkiej maści "dys" albo szkoła dla elity, gdzie jednak (ku twemu zdziwieniu?) trzeba się uczyć, czy to pisania, czy techniki gry na jakimś instrumencie, czy innych przedmiotów.

      Ciekawe czy wtedy świadomie wepchniesz swoje dzieci w plebs i odbierzesz im na starcie możliwości rozwoju? (Nie zapomnij o zniechęcaniu ich do czytania i innych rozwijających aktywności, a kolejna szkoła to musi być koniecznie jakieś dno, żeby dzieci miały czas na palenie w krzakach.)

      Osobiście trzymam kciuki żebyś tak zrobiła, bo poziom inteligencji się dziedziczy.
      Jednak jeśli twoje dzieci mają zdolności muzyczne, to byłoby mi ich trochę żal.

      • 5 10

      • Na Gnilnej w muzycznej sporo patologii- zarozumiałe małe snoby nie szanujące rówieśników bez tabletów, czy gorzej ubranych,

        z uboższych rodzin.

        • 6 1

  • Warto!!

    Moja córka chodziła do szkoły muzycznej "wieczorowo" ( 3 razy w tygodniu). Skończyła ją, choć nie na samych piątkach i nie w tej klasie instrumentu, jaki zaczęła. Były różne chwile - radości i niepowodzenia, ale szkoła wyrobiła w niej poczucie obowiązku, szacunku dla własnego czasu i czasu innych, a także w dużym stopniu ją usamodzielniła i nauczyła "organizować". Choć nauczyciele byli bardzo wymagający, myśli o nich z sympatią. Po latach przyznaje, że wiele jej to dało i z sentymentem wspomina okres nauki w szkole muzycznej.

    • 17 1

  • same rzępoły

    Ilu wyrośnie z takiego "katowania" prawdziwych talentów, rodzynków, geniuszy...0,0001% reszta to rzępoły. Zatruwające życie sobie, sąsiadom, ku chwale i ambicji tylko rodziców, wątpię czy warto. Lepiej prywatnie dokształcić się w tym temacie i grać tylko dla przyjemności.

    • 0 10

  • Muzyka to kultura, lepsza jakość życia (11)

    Uprawianie muzyki, na każdym poziomie, ułatwia nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, tworzy więzi społeczne i przyczynia się do wzrostu kultury. Nie musi to być zaraz wizyta w operze. Nawet wspólne przyśpiewki na weselach, czy meczach sprawiają, że ludzie czują większą radość. Czasami nie wiadomo jak kogoś zagaić, a przy muzyce to staje znacznie prostsze. Czasem lepiej razem zatańczyć, lub zaśpiewać, niż zaczynać znajomość od ryzykownej nawijki. Kiedy w otoczeniu pojawia się osoba grająca, każda impreza przechodzi na wyższy pułap.
    Kiedyś, na pogrzebie mojej babki, zebrały się jej znajome ze wsi i śpiewały na pożegnanie pieśni, których nigdy wcześniej, ani później nie słyszałem. To było świetne. Pogrzeb to smutna okoliczność, ale z tym żałobnym wiejskim (nie mylić z wieśniackim) śpiewem była dużo łatwiejsza do zniesienia.
    Z innych aspektów - czasem dobrze się wybrać ze znajomymi na jakiś koncert.

    Warto uprawiać muzykę, nawet bez szkoły, amatorsko.

    • 18 1

    • zwlaszcz bez szkoly...

      Jestesmy strasznie uposledzeni pod tym wzgledem, jedyne co zostalo, to kilka taktow weselnych "hymnow". I tak falszywych...

      • 4 0

    • Niestety, nie zawsze muzyka uszlachetnia- esesmani w obozach koncentracyjnych, i nie tylko, gromko śpiewali, szczególnie (8)

      podczas świąt.
      Naziści byli znani z umiłowania muzyki.

      • 0 4

      • mysle, ze to ponizej pasa... (5)

        Nie nazisci a Niemcy. Maja swoje, dobrze znawe wady ale maja tez I zalety. Jedna z nich jest wlasnie muzykalnosc jako element codziennosci. Nie jest niczym niezwyklym dobry amatorski wokal czy umijetnosc gry na instrumencie. Oraz powszechna znajomosc folkloru, ktory jest ich wlasnoscia. Podobnie cale Balkany...
        Jakos, gdzies to zgubilismy...

        • 3 1

        • ale chodzi o to, że umiłowanie muzyki było także powszechne wśród nazistów, co znaczy, że muzykowanie nie zawsze uszlachetnia. (4)

          • 0 0

          • złego kościół nie zbawi, dobrego karczma nie zepsuje... (3)

            To co wypowiadasz, to myślenie magiczne.
            Jest oczywiste, że z faktu bycia muzykalnym nie wynika jakaś szczególna szlachetność a muzyka w magiczny sposób zmienia psychikę. Jednak jest to przyczynek do budowy wrażliwosci i empatii. Jeden z wielu elementów. Bo aby oddziaływać, muzyk musi nawiązać kontakt z publicznością. To też jest gra, bo jest to... towar... Ale i środek przekazu. Bez tego nie powstanie utwór czy wykonanie, które porusza.
            W naziźmie i ogólniej, ideologiach, najbardziej przerażające jest to, że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą im służyć z przekonaniem i oddaniem.
            Realizując w ten sposób swój ideał piękna i swoje cele. Bo człowiek ma wolną wolę i robi z niej użytek wybierając/kształtując systemy wartości. W przypadku nazizmu, my staliśmy poza tym systemem. Nie jest to nic szczególnego na tle przełomu XIX/XX wieku. Było tam wiele idei, które zakładały ingerencję w rozwój człowieka i jego kształtowanie. Równiż dosłowne... A to, że akurat nazizm znalazł tak "masowe" poparcie, to już zupełnie inna historia, w którą zamieszane są postacie zdecydowanie "doceniające" muzykę. Jednak nadal nie jest to potwierdzenie Twojej tezy. Bo to nie ma, po prostu, związku.
            Nadal te idee są one, niestety, żywe. I to zupełnie nie tam, gdzie się na to wskazuje.

            • 1 1

            • Myślenie magiczne to zupełnie co innego. (2)

              Nie uzasadniłeś, że moja teza jest fałszywa. Nadal uważam, że nie zawsze muzyka uszlachetnia.
              Naziści nie realizowali swojego poczucia piękna, raczej realizowali swoją nienawiść do "innej rasy".
              Chodzi to, że można cale życie kochać muzykę, kultywować ja, a być złym człowiekiem.

              • 0 0

              • nie mam zamiaru niczego uzasadniać... (1)

                Myslenie magiczne to widzenie związków tam gdzie ich nie ma.
                Kiedyś były takie zlepki logiczne "uzasadniające" dlaczego np. "grunt to forsa". Podobniej jakości jest (ale nie zabawne) "uzasadnianie" braku wpływiu muzyki faktem, że Niemcy są muzykalni i muzyka jest elementem ich codzienności oraz stworzyli/przyjęli nazizm.
                Człowiek "ma" wolną wolę i wybiera co mu np. wygodne. To kształtuje system wartości i wrażliwość. Można być wrażliwym na muzykę a nie mieć np. empatii.

                Nazizm polegał na wykluczeniu pewnej części rzeczywistości z przyjętego systemu wartości. To nie jest nienawiść, to jest przekonanie o wyższości i uprawnieniu do decydowania o losie innych ludzi. Po prostu, dali sobie takie prawo. Nie jest to wyłączna cecha tego systemu. Co ma muzyka do tego? Mieli i tworzyli swoją muzykę. Różną. W swoim rozumieniu, dla mas i tę "uszlachetniającą". Wiele z niej nadal istnieje w "przestrzeni publicznej".

                Muzyka to formalizmy (matematyczne wręcz) i emocje. Można lubić formalizmy i wynikające z nich harmonie, mozna odczuwać emocje przekazywane tą drogą. To różne poziomy.
                Muzyka cudu nie dokona i nie uszlachetni bezwzględnie każdego. Za to człowiek "szlachetny" na pewno docenia wartość muzyki jako kunsztu i sztuki.

                • 0 0

              • W tę stronę to działa- ostatnie zdanie, tylko w tę.

                p.s. jednak nadal uważam, że w nazizmie było / jest dużo nienawiści.

                • 0 0

      • Margines (1)

        Proszę, nie róbmy reguł na podstawie marginesu.
        Poza tym, jak się śpiewa, to się nie strzela, że tak przewrotnie zagaję.

        • 1 1

        • co jest nieprawdą- to powiedzenie.

          • 0 0

    • Spoczko

      Sympatyczny komentarz.

      • 0 0

  • Muzyka- tak, Szkoła Muzyczna - ostrożnie

    Bardzo snobistyczny komercyjny duch panuje wśród rodziców i dzieci,
    zabrałam moje dziecko po 6-tej klasie, by nie szlo dalej w budynku przy ul. Gnilnej.

    Nie chcę krzywdzić tą opinię te chlubne wyjątki, które są także- rodzice mądrzy, dzieci mądre.

    • 4 3

  • Przeżyłem (2)

    Nie było łatwo, ale zdałem I i II stopień. Najważniejsze co chcę przekazać to to, że jest naukowo udowodnione, że gra na instrumencie rozwija bardzo mocno intelekt (przy graniu Bacha zawsze mi głowa bardziej parowała niż przy matmie). Sama nauka utworów pokazuje dzieciom jak się uczyć. Nie mówiąc już o rozwijaniu inteligencji emocjonalej.
    A czy zabiera się dzieciństwo dzieciom? Może grałem mniej w piłkę niż rówieśnicy, przez co jestem słaby w sporty zespołowe, ale uważam że i tak swoje na podwórku wybiegałem. Miałem nawet czas co sobotę na harcerstwo.
    Często nie lubiłem utworów jakie grałem, to sam w domu drukowałem sobie nuty muzyki popularnej i grałem z przyjemnością. Nawet sam komponuję jakieś małe utworki do dzisiaj. Utwory z muzycznej często traktowałem jako rozwijanie umiejętności muzycznych.
    Dużo się nastresowałem przy egzaminach. Ale nie żałuję. Granie na fortepianie to dla mnie ogromna przyjemność i robi spore wrażenie na moich znajomych (i dziewczynach hehe). Spotykam na swojej drodze życia mnóstwo ludzi, którzy żałują, że nigdy nie grali lub porzucili muzykę w pewnym momencie.
    No i oczywiście dla osób niezdecydowanych na instrument polecam fortepian, bo jest najbardziej uniwersalny, samodzielny i nauka podstaw muzyki jest łatwiejsza na klawiszach.

    • 12 0

    • Ah no i nie uczyłem się na gnilnej, tylko jak to mówią "wieczorowo"

      • 2 0

    • Jeszcze wspomnę-to czy szkoła muzyczna i inne zajęcia dodatkowe będą dla dziecka męczarnią, czy nie zależy głównie od rodziców. Jeśli wspierają dziecko i nie wymagają od niego piątek, to dziecko wyrośnie na dobrego człowieka. Jeśli faktycznie zamykają w pokoju i każą mieć najlepsze oceny, to tacy ludzie są biedni i za dzieciaka i w dorosłym życiu, bo tylko kariera im w głowie i nie umieją korzystać z życia.

      • 6 0

  • zdecydowanie WARTO (1)

    Szczególnie mogę polecić PSM I st. na Gościnnej na Oruni. Cudowna kameralna atmosfera. Wszyscy się znają i wspierają. Nikt tam nie jest anonimowy. A co do kształcenia - to bardzo wysoki poziom. Młodzież, która poszła na II st. do Wrzeszcza zdecydowanie bije na głowę pozostałych. Moja córka ukończyła tę szkołę stąd wiem. Ja kończyłam we Wrzeszczu. Bardzo mile wspominam ten czas. Teraz po tylu latach stwierdzam, że było warto. Gram dla przyjemności to co lubię, a i z sentymentem zasiadam do pianina i gram utwory, które kiedyś grałam. I ten Bach, sonaty i etiudy są super. A najfajniejsze są momenty, kiedy z córką zasiadamy do pianina i gramy ragtime na 4 ręce. Miny słuchających ... bezcenne.

    • 8 0

    • Podpisuję się pod tym

      Jako studentka prowadziłam zajęcia w ramach praktyk w Szkole Muzycznej na Oruni. Wspaniała atmosfera, przyjazna, dzieci cudowne, inteligentne, wrażliwe, pomocne. Życzliwi nauczyciele. Jeśli dziecko wykazuje zainteresowanie muzyką artystyczną, to warto, żeby uczyło się w tej szkole.

      • 1 0

  • Ach, ci wspaniali muzycy.... (3)

    dziecko sąsiadów z klatki obok w bloku, , uczeń Szkoły Muzycznej, zdobywa laury na konkursach, co chwilę gdzieś jakieś pierwsze miejsce. Niestety, , nie idzie to w parze z wychowaniem. Do sąsiadów nigdy nie mówi "dzień dobry", śmieci wyrzuca przez okno, nawet naczynia z jedzeniem typu talerze, kubki. Ćwiczyć grę na instrumencie zaczyna ok.g.22- giej, za przyzwoleniem rodziców.
    Żenada.
    .

    • 0 4

    • Ach, ta głupia agrumentacja (2)

      jest niestety spora ilość dzieci z różnych środowisk, które robią to samo. Szkoła muzyczna nie ma tu nic do rzeczy.

      • 4 1

      • po przykładzie widać, że dzieci w szkole muzycznej nie są lepiej wychowane "dzięki muzyce"

        • 0 0

      • ach, ta trudna jezyka polska - jednak liczba dzieci

        • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

W jakiej gdańskiej dzielnicy znajduje się najwięcej pomników przyrody?

 

Najczęściej czytane