• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zmiany klimatu. Jak konkretnie wpływają na nasze życie?

Marcin Wandałowski
24 stycznia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Prof. Jacek Piskozub ostrzega, że w ciągu 2-3 stuleci poziom wody może wzrosnąć np. o 5 metrów, a wtedy chociażby trudno będzie ocalić istnienie większości znajdujących się historycznie nad morzem miast. Prof. Jacek Piskozub ostrzega, że w ciągu 2-3 stuleci poziom wody może wzrosnąć np. o 5 metrów, a wtedy chociażby trudno będzie ocalić istnienie większości znajdujących się historycznie nad morzem miast.

Minęły już czasy, gdy do problemu globalnego ocieplenia podchodziło się z przymrużeniem oka, traktując je jako fanaberię ekologów. Dziś ludzkość zdaje sobie sprawę z wagi problemu - czy jednak nie ocknęliśmy się zbyt późno? Jakie konsekwencje zmian klimatu mogą być szczególne odczuwalne z naszej perspektywy? Czy możemy się przed nimi w jakiś sposób obronić? - rozmowa z prof. Jackiem Piskozubem z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.



Rozmowa pochodzi z thinklettera "Idee dla Pomorza", którego wydawcą jest Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w Gdańsku.

Poprowadził ją Marcin Wandałowski z Kongresu Obywatelskiego.


Czy możemy dziś jeszcze zapobiec lub chociaż przyhamować proces globalnego ocieplenia?

Prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk: Zmiany klimatu, jakie dziś obserwujemy, są w zdecydowanej mierze konsekwencją zwiększania stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze, w tym przede wszystkim dwutlenku węgla. Jest to bez wątpienia dzieło człowieka - tempo współczesnych zmian jest setki, jeśli nie tysiące razy szybsze od procesów naturalnych, jakie historycznie zachodziły na kuli ziemskiej. Globalnie możemy więc bronić się przed tymi zmianami tylko w jeden sposób - jak najszybciej przestać emitować duże ilości gazów cieplarnianych. Wszystkie inne działania, jak np. podwyższanie wałów przeciwpowodziowych czy budowanie zbiorników retencyjnych, mogą mieć charakter co najwyżej mitygujący - ułatwiający człowiekowi życie w sytuacji zmieniającego się klimatu. Nie rozwiążą one jednak samego problemu.

Skutki podwyższenia poziomu Bałtyku o jeden metr na terenie Gdańska i Sopotu... Skutki podwyższenia poziomu Bałtyku o jeden metr na terenie Gdańska i Sopotu...

Unia Europejska od lat stara się realizować swoją politykę klimatyczną, w wielu krajach rozwijają się odnawialne źródła energii, coraz większą popularność zyskuje e-mobilność. Czy te działania mogą mieć w skali świata większy sens, skoro pod względem emisji dwutlenku węgla Europa stanowi dziś zaledwie pewien ułamek w skali świata?

Im wyższa temperatura, tym więcej pary wodnej w atmosferze i tym silniejsze zjawiska typu konwekcyjnego. Stąd też mamy coraz silniejsze wiatry oraz burze niosące bardzo gwałtowne opady.
Jeśli my, jako grupa najbardziej rozwiniętych państw na świecie nie damy dobrego przykładu, nikt tego nie zrobi. Zawsze bowiem będzie pojawiała się argumentacja: "patrzcie, tamci są bogatsi, a nic nie robią - dlaczego więc my mamy podejmować wysiłek?". Tym bardziej, że większość dotychczasowej emisji CO2 do atmosfery pochodzi z państw rozwiniętych - dlaczego więc to inne gospodarki miałyby zacząć dekarbonizację od siebie?

Jeśli UE, jako grupa najbardziej rozwiniętych państw na świecie nie da dobrego przykładu w zakresie ograniczania emisji CO2, nikt tego nie zrobi. Zawsze bowiem będzie pojawiała się argumentacja: "patrzcie, tamci są bogatsi, a nic nie robią - dlaczego więc my mamy podejmować wysiłek?".

Mam jednak wrażenie, że trudno nam, jako światu, będzie spełnić cel porozumienia paryskiego, czyli niedopuszczenia do wzrostu średniej temperatury na świecie o więcej niż 1,5-2 stopnie powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Przypominam, że do dziś ogrzaliśmy od tego czasu Ziemię już o 1 stopień. Został nam więc 0,5-1 stopień nie do przekroczenia. Obawiam się, że zaczęliśmy na poważnie traktować problem zbyt późno.

Dlaczego celem jest niedopuszczenie do wzrostu temperatury akurat o 1,5-2 stopnie?

Jeżeli nie uda się spełnić celu porozumienia paryskiego, może to spowodować swego rodzaju efekt kuli śnieżnej. Gdy klimat nadal będzie się ocieplał, stopniowo będzie topniała wieczna zmarzlina, zawierająca w sobie metan. Dalsze ocieplanie wód morskich może też uwolnić olbrzymie ilości metanu znajdujące się w głębinach morskich. Innymi słowy: oprócz emisji CO2 autorstwa ludzi, będziemy mieli do czynienia ze zwiększeniem naturalnej emisji CO2. Będzie to dość gwałtowny proces, który może podnieść temperaturę o kilka stopni powyżej tego, do czego przyczynił się już człowiek. Nawet więc jeśli będziemy zmniejszać ilość CO2 jako ludzie, to ogólny rachunek i tak będzie rósł za sprawą pobudzonej przez człowieka przyrody. Wtedy wiele katastroficznych wizji może się urzeczywistnić - w ciągu 2-3 stuleci poziom wody może wzrosnąć np. o 5 metrów, a wtedy chociażby trudno będzie ocalić istnienie większości znajdujących się historycznie nad morzem miast.

... oraz na terenie Gdyni. ... oraz na terenie Gdyni.

W jaki sposób globalne ocieplenie przekłada się na podnoszenie się poziomu morza?

Jeśli UE, jako grupa najbardziej rozwiniętych państw na świecie nie da dobrego przykładu w zakresie ograniczania emisji CO2, nikt tego nie zrobi. Zawsze bowiem będzie pojawiała się argumentacja: "patrzcie, tamci są bogatsi, a nic nie robią - dlaczego więc my mamy podejmować wysiłek?".
W dwojaki sposób - po pierwsze, gdy jest cieplej, topi się lód z lądolodów Grenlandii i Antarktydy, a także lód pochodzący z lodowców górskich. Po drugie, następuje też ocieplanie wody morskiej - gdy woda się rozgrzewa, zachodzi zjawisko rozszerzalności termicznej, w konsekwencji którego zajmuje ona więcej powierzchni. W tej chwili za ponad połowę wzrostu poziomu morza odpowiada topienie lodu, choć do niedawna dominującym zjawiskiem była rosnąca temperatura mórz. Zmiany, o których mowa są dość powolne - przy obecnym stężeniu gazów cieplarnianych, poziom morza rośnie o około 3 mm rocznie. I mimo że, jak można się spodziewać, proces ten nieco przyspieszy, wydaje się, że jeszcze przez wiele lat nie zagrozi on bezpośrednio człowiekowi. O ile oczywiście nie przekroczymy wspomnianych 1,5-2 stopni, co uruchomiłoby zwiększenie naturalnej emisji CO2.

Warto mieć jednak na uwadze, że nawet tak powolny wzrost poziomu morza przekłada się na poziom zimowych spiętrzeń sztormowych, wywołanych wiatrem oraz falami. Te procesy możemy odczuć już za naszego życia, w miejscach najbardziej narażonych, jak brzegi morza czy brzegi rzek uchodzących do morza. W skali Polski zagrożone będą chociażby Żuławy Wiślane oraz Półwysep Helski. Również w Gdańsku źródła wody słodkiej znajdujące się niedaleko morza mogą stać się na tyle zasolone, że nie będą zdatne do użytku. To, że zagrożenie jest realne najlepiej widać po naszej infrastrukturze - od czasów przedprzemysłowych morze podniosło się o około 20 cm i w czasie sztormów często przelewa się przez budowane wiele lat temu nabrzeża. 100 lat temu do takich zjawisk nie dochodziło.

Zmiany klimatu przekładają się też na występowanie innych zjawisk - latem słyszymy chociażby o przetaczających się nad niektórymi regionami Polski burzach pyłowych...

Pojedyncze zdarzenia, jak np. burzę pyłową trudno jest statystycznie połączyć ze zmianami klimatu. Co innego, gdy zdarzenia te będą się regularnie powtarzały. Generalnie jednak faktem jest, że na świecie jest coraz cieplej. Skoro mamy cieplej, w zimie jest mniej śniegu. Skoro nie ma śniegu, na wiosnę nie ma się co topić, więc ziemia jest wysuszona. Sprawia to, że parowanie jest mniejsze i pojawia się większa szansa na wyż, czyli pogodę bezdeszczową. Również letnie fale upałów biorą się z tego, że ziemia jest sucha. Gdyby była mokra, parowanie zmniejszyłoby temperaturę powierzchni ziemi i zwiększyło ilość chmur.

O ile kiedyś upałem określano temperaturę przekraczającą 30 stopni, o tyle dziś klimatolodzy uważają, że upał w danej strefie klimatycznej odpowiada temperaturze 5 proc. najcieplejszych letnich dni. Pozostając przy tej definicji, dla większości Polski upał jest wtedy, gdy jest około 30 stopni, a nad morzem jest to 25-26 stopni. Mimo wszystko jednak także i tu może się zdarzyć prawdziwie upalne, znacznie cieplejsze niż przeciętnie lato. Najlepszym przykładem jest lato sprzed dwóch lat w Szwecji, gdzie choć temperatury były niższe niż w Polsce, to lasy wyschły do tego stopnia, że wybuchł wielki pożar. Taki poziom temperatur był nietypowy dla tego regionu - przyroda zwyczajnie nie była przygotowana na niego i na bardzo małą wilgotność, która wcześniej w tej strefie się nie zdarzała. To samo może niebawem spotkać polskie wybrzeże - fala upałów nie musi oznaczać, że będzie po 40 stopni, ale może i tak być bardzo niekorzystna np. dla suchych, sosnowych lasów.

Upalne lato to także większe prawdopodobieństwo wystąpienia nawałnic i wichur.

Jeżeli na świecie coraz więcej będzie obszarów, gdzie nie będzie można zbierać plonów, to nawet jeśli w Polsce warunki do uprawy pozostaną dobre, i tak odczujemy wzrost cen wielu produktów spożywczych.
Zgadza się - im wyższa temperatura, tym więcej pary wodnej w atmosferze i tym silniejsze zjawiska typu konwekcyjnego. Stąd też mamy coraz silniejsze wiatry oraz burze niosące bardzo gwałtowne opady. Najlepszym tego przykładem było derecho, które przyniosło tragiczne skutki na Pomorzu trzy lata temu. Jest to zjawisko, które można porównać do tornada, tyle że nie kręcącego się - komórka burzowa wytwarza wiatr o sile huraganu, posuwający się prosto przed nią. Jest ono znane ze stepów i prerii Teksasu i nie występowało wcześniej w Europie. W ostatnim czasie pojawiło się tu dwukrotnie - właśnie w Polsce oraz w Niemczech. Podobnego typu zjawisk będzie więcej, bo mamy cieplejszą i bardziej wilgotną atmosferę.

Tak zmieniłaby się linia brzegowa na Pomorzu, gdyby poziom Bałtyku wzrósł o 2 metry. Tak zmieniłaby się linia brzegowa na Pomorzu, gdyby poziom Bałtyku wzrósł o 2 metry.

To w końcu jest bardziej sucho czy wilgotno?

Średnio jest coraz bardziej sucho, natomiast są latem momenty, kiedy jest w powietrzu więcej pary wodnej niż bywało wcześniej, co może powodować zjawiska takie jak właśnie nawałnice czy nawet tornada. Jedno drugiemu nie zaprzecza.

Jakie konsekwencje zmiany klimatu mogą przynieść naszemu społeczeństwu i gospodarce?

Podwyższanie wałów przeciwpowodziowych czy budowanie zbiorników retencyjnych, mogą mieć charakter co najwyżej mitygujący - ułatwiający człowiekowi życie w sytuacji zmieniającego się klimatu. Nie rozwiążą one jednak samego problemu.
Nie są to z pewnością zmiany korzystne. Wspominane derecho przyczyniło się przecież do śmierci sześciu osób, o ogromnych szkodach natury materialnej nie wspominając. Każda nawałnica wiąże się z tego typu ryzykami. Również upały mogą zbierać żniwo w postaci ofiar śmiertelnych, przede wszystkim wśród osób starszych, o słabym krążeniu. W 2003 r. mieliśmy do czynienia z takimi upałami w Europie Zachodniej, a w 2010 r. w Rosji. Może się zdarzyć, że te upały uderzą również i w nas. Do tej pory nas to jeszcze nie spotkało, choć w 2015 r. było tak gorąco, że znacznie opadł poziom wody w rzekach, uniemożliwiając prace niektórych elektrowni. To z polskiej perspektywy nowość.

Konsekwencji zmian klimatu nie należy jednak postrzegać jedynie w skali regionu czy kraju - trzeba na nie spojrzeć przede wszystkim globalnie. Dalszy wzrost temperatur spowoduje, że jeszcze trudniej będzie się ludziom żyło w regionach, w których już teraz jest gorąco. Mogą wystąpić tam tak wysokie temperatury, że trudno będzie cokolwiek uprawiać, o problemach z dostępem do wody pitnej nie wspominając. W konsekwencji - ludzie będą stamtąd uciekać. Europa powinna się więc spodziewać jeszcze większej liczby migrantów pukających do jej drzwi. Proces ten odczują też nasze portfele - jeżeli na świecie coraz więcej będzie obszarów, gdzie nie będzie można zbierać plonów, to nawet jeśli w Polsce warunki do uprawy pozostaną dobre, i tak odczujemy wzrost cen wielu produktów spożywczych. Ten problem dotyczy więc również nas.

Konsekwencji zmian klimatycznych nie należy postrzegać jedynie w skali regionu czy kraju - trzeba na nie spojrzeć przede wszystkim globalnie.

Prof. Jacek Piskozub - oceanolog, pracownik naukowy Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie.
Marcin Wandałowski

Miejsca

  • IBnGR Gdańsk, Do Studzienki 63

Opinie (293) ponad 20 zablokowanych

  • Przyszlosc za 200-300 lat

    To kazdy moze ssovie opowiedziec co mu sie podoba, za kilka lat nikt o tym nie bedzie pamietal i nikt tego. Ie zwrryfikuje

    • 3 3

  • ciekawe kto użył określenia "kula śnieżna"

    pewnie nie prof. Piskozub, bo jako klimatolog, wie dobrze o Ziemi-kuli-śnieżnej,
    kilkukrotnie i całkowicie skutej lodem przeszłości naszej planety

    ale co tam. przeciętny Janusz Wąsaty myśli że to go nie dotyczy,
    że Ziemi jest płaska, żadnego covida nie ma, a człowiek wcale nie jest odmianą małpy,
    tylko cudem, którego stworzył dnia siódmego postawny staruszek z brodą,
    niestety

    • 2 1

  • 3 pory roku staly sie faktem ! w styczniu -wiosna na calego szok- zero zimna ! zero sniegu -deszcze !

    wirusy, choroby, nic bez nawozow nie urosnie a jak urosnie to chore, jedzenie zatrute z antybiotykami anty to przeciw bio to zyciu ! azjatyckie biedronki i w ogole syf w jedzeniu i powietze nie za czyste ludzie zyja lekiem . w ciaglym strachu..... ziemia choruje . przykre. np.teraz juz kazdy czlowiek ma chora tarczyce tzn. nie w normie bo norma to nie 4,2 a 2 tak tak ! a tarczyca jest bardzo czula jak cos sie dzieje to widac w badaniu ft3.4 tsh itd. mam na mysli choroby auto .... dobra to tyle .

    • 3 0

  • Wyparcie

    Jak coś jest zbyt trudne do ogarnięcia lub niewygodne ,to pojawia się syndrom wyparcia. Po co wierzyć naukowcom, Edyta Górniak wie najlepiej , prawie ukończyła edukację w technikum ogrodniczym.

    • 6 6

  • Nie wierzę jak nie widzę

    Jak mnie nie okradli, nie włamali do domu to jasno z tego wynika, że złodziejstwa nie ma.

    • 5 1

  • Kilka informacji lekko nieaktualnych.

    Średnia temperatura globalna wzrosła już o 1,2 stopnia a nie 1.
    Poziom morza rośnie obecnie 5mm rocznie.
    Tempo zmian przyspiesza.

    • 2 8

  • (2)

    jeśli np dzielnica chełm, ujeścisko znajdują się 40 -80 m npm, to jak podniesienie sie morza o 5m może je zalać - tak jak na mapce? ktoś wyjaśni?

    • 3 3

    • Jeśli Gdańsk pochłonie morze i pozostaną tylko dzielnice z górnego tarasu (1)

      to Gdańsk, albo to co z niego zostanie stanie się zwykłym Sosnowcem, Radomiem lub Gdynią. A tak w temacie floodmapek, jest ich dużo w necie, można sobie regulować poziom morza dodając kolejne metry. Nie ma tragedii, jak na tych screenach załączonych przez autora. Trzeba naprawdę wielu metrów żeby morze zalało stary Gdańsk, Malbork był miastem nadmorskim a Kaszuby (wyżyna) wielką wyspą z jeziorami.

      • 3 0

      • Ten pierwszy screen "skutki podwyższenia morza o 1 metr"

        to bzdura i kłamstwo, trzeba by kilkunastu metrów żeby tak to wyglądało. 1 metr nie zaleje nawet Przymorza i Zaspy. Ja nie wiem czy to głupota czy już polityka żeby tak zmanipulować fakty. Chyba chodzi o clickbaity i kasę z ilości wejść tutaj. Ps. wierzę w ocieplenie klimatu i jego konsekwencje, ale też wierzę w naukę a nie dziennikarstwo, które jest na drugim biegunie.

        • 3 1

  • Ewolucji nie da się powstrzymać. Jakiś inny gatunek kiedyś zdominuje Ziemię

    • 3 2

  • Te mapy z zatopionymi Żuławami i Gdańskiem na nikim nie robią wrażenia

    Jesteśmy tępym społeczeństwem wierzącym że jakoś to będzie. Chodzi o nasz region barany!!!

    • 5 9

  • od 30 lat jesteśmy karmieni tym stekiem bzdur (2)

    połowa lat 90 tych - oceany i morza zaleją wszystkie miejscowości nadmorskie, gdzie poziom wód wzrośnie średnio o 1,5 metra do 2020 roku... no i drugi głośny temat to warstwo ozonowa a w zasadzie dziura ozonowa, która spowoduje wypalenie ziemi przez słońce... dzisiaj się o tym nie mówi, bo większość lodowców stopniała, spora część pokrywy lodowej na biegunach znikła a jak narazie to kilka razy zalało Wenecję ale tylko przy spiętrzeniu wiatrowym, do tego dziury ozonowej już nie ma... owszem człowiek wpływa na środowisko, miliardy ton śmieci, do tego atmosfera zanieczyszczona, ale jak walnie jeden wulkan to w powietrzu unosi się tyle pyłu co cywilizacja produkuje w kilka lat... dodam, że w XIX wiecznym Londynie uważano, że do początku XX wieku miasto utonie w końskich odchodach z powodu wzrostu ruchu konnego w mieście... no cóż, co tu jeszcze komentować

    • 20 6

    • (1)

      Ten jak go nazwałeś stek bzdur dzieje się ba naszych oczach. Najprostszy przykład: Gdzie te zimy z lat 60 czy 70?

      • 2 1

      • nie wiem ja i u ciebie ale u mnie taka zima jest i to 15 km od Gdańska

        • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Lis spokrewniony jest z:

 

Najczęściej czytane