- 1 Matura 2024 z polskiego. Czego się spodziewać? (14 opinii)
- 2 Egzamin z matematyki nie dla wszystkich? (170 opinii)
- 3 Gdyńska szkoła z certyfikatem Cambridge International School (12 opinii)
- 4 Studia na prywatnej uczelni. Nowe kierunki w rekrutacji 2024 (23 opinie)
- 5 Atak hakerski na Gdańskie Centrum Informatyczne. Nie działa platforma edukacyjna (61 opinii)
- 6 Mikroplastik w pokarmie dla niemowląt (63 opinie)
AMW ufundowała dzwon pacjentom oddziału onkologicznego
Dzwon zwycięstwa, zwiastujący zakończenie leczenia onkologicznego i początek nowego życia, ufundowali pacjentom z warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka pracownicy, doktoranci i studenci Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Jego uroczyste odsłonięcie odbyło się 12 grudnia.
To pierwszy taki dzwon w Polsce, który wzorem innych szpitali na świecie ma być symbolem końca terapii i zwiastować rozpoczęcie przez pacjentów nowego etapu w życiu.
Inicjatorem akcji doktorantka AMW
Pomysłodawcą całej akcji jest grupa SOS mieszkańcy Wawra dla rodziców z Centrum Zdrowia Dziecka, działająca na Facebooku. Początkowo miała być jedynie lokalna i nieść pomoc dla rodziców dzieci z Instytutu Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka. Grupa powstała w kwietniu i szybko się rozrosła. Obecnie liczy ponad 3,5 tys. osób, które pomagają.
- Któregoś dnia ktoś z grupy zamieścił propozycję zawieszenia w klinice takiego dzwonu, wzorem wielu szpitali na świecie, po to, by pacjenci kończący leczenie onkologiczne mogli uczestniczyć w ceremonii bicia w dzwon, obwieszczając tym samym koniec terapii - mówi Aleksandra Rybarczyk, doktorantka Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, która obecnie mieszka w Warszawie, inicjatorka akcji. - Pomysł od razu wydał mi się fajny, sprawdziłam więc historię tego dzwonu. Okazało się, że zapoczątkował ją kontradmirał Marynarki Wojennej USA. Jako pacjent ufundował dzwon okrętowy w jednym z tamtejszych szpitali. Pomyślałam więc, że doskonałym pomysłem będzie włączenie Akademii Marynarki Wojennej w akcję.
Grupa "SOS mieszkańcy Wawra dla rodziców z CZD" pomaga w wielu podstawowych sprawach. Każdy z rodziców, który nie może odejść od łóżka dziecka, może napisać post o tym, że potrzebne jest pranie albo zakupy.
- Wiele osób z grupy oferuje swoją pomoc i to jest wspaniałe. Zapewniają podstawowe, niezbędne rzeczy, na załatwienie których rodzice nie mają po prostu czasu. Organizuje zbiórki potrzebnych rzeczy, które potem przekazuje rodzicom i dzieciom. Ostatnio udało się np. pozyskać kilka łóżek polowych dla rodziców, którzy są najbardziej w potrzebie i chcą być cały czas przy swoim dziecku - mówi Aleksandra Rybarczyk. - Początkowo przekazano nam 2 łóżka, już jest ich 30, bo ludzie cały czas wspierają oddział.
Zebrali 1 tys. To wystarczyło na zakup dzwonu
Włączenie się do akcji poparł najpierw samorząd doktorantów Wydziału Dowodzenia i Operacji Morskich AMW, następnie sprawa trafiła do dziekana wydziału, który również wyraził chęć włączenia się w inicjatywę.
- Podjęliśmy temat z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że pierwowzorem dla przedsięwzięcia był dzwon ufundowany przez zmagającego się niestety nieskutecznie z nowotworem admirała Marynarki Wojennej USA Irve Charles'a Le Moyne'a, który przeniósł ten element tradycji morskiej w postępowanie chorych na nowotwory - mówi kmdr Jarosław Teska, dziekan Wydziału Dowodzenia i Operacji Morskich Akademii Marynarki Wojennej. - Po drugie dzwon powiązany był z okrętami już w średniowieczu. Wybijano na nim tzw. szklanki - kiedy minęło pół godziny wskazane przez okrętowa klepsydrę. Do dziś ta tradycja na morzu obowiązuje, co pół godziny uderza się jednokrotnie w ścianę dzwonu okrętowego, a co pełną godzinę uderza się podwójnie, zaznaczając narastający upływ czasu czterogodzinnej wachty. Na koniec wachty odbywa się bicie czterech szklanek, co obwieszcza koniec wysiłku związanego z czuwaniem na okręcie. Tu właśnie jest moim zdaniem taki przenośny, symboliczny związek między zakończeniem wachty, a końcem choroby. Pacjenci oddziału, zgodnie z przesłaniem admirała Le Moyne'a, będą bili w dzwon trzykrotnie, oznajmiając, że kończą etap związany z chorobą i cały związany z tym wysiłek, tym samym obwieszczając początek nowego życia.
W październiku przeprowadzona została zbiórka wśród pracowników, studentów i doktorantów. W ciągu tygodnia udało się zebrać 1 tys. zł - za tę kwotę zakupiono okazały, trzykilogramowy dzwon.
- Od początku dziekan zapewniał, że jeśli ta suma nie wystarczy na zakup dzwonu, uczelnia dołoży brakującą część - dodaje Rybarczyk.
Uroczyste odsłonięcie dzwonu odbyło się 12 grudnia.
Miejsca
Opinie (15) 3 zablokowane
-
2016-12-19 01:27
Nie wiem czy to trafione
W naszej kulturze biciem w dzwon obwieszcza się raczej o śmierci niż o życiu.
Jeśli chodzi o pacjentów onkologicznych to koniec terapii to nie jest jeszcze żaden koniec czegokolwiek. O remisji nowotworu można mówić nie wcześniej niż 5 lat po zakończeniu terapii i dopiero wtedy jest czas na bicie w dzwon "zwycięstwa".
Ostatni wlew chemii to moim zdaniem żaden powód do świętowania.- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.