• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Mój pojazd rzyga tęczą", czyli śpieszmy się kochać nauczycieli

Wioleta Stolarska
20 kwietnia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Nauka zdalna w klasach I-III wróciła w II połowie marca. Nauka zdalna w klasach I-III wróciła w II połowie marca.

Rozkojarzeni, wiecznie spóźnieni, ale wymagający - tacy są uczniowie klas I-III podczas nauki zdalnej, choć i nie każdy pedagog świeci przykładem - przekonują rodzice, nasi czytelnicy. Co klasa, to oczywiście inna historia, ale z relacji obserwatorów zdalnej nauki wniosek jest jeden - coraz bardziej szkodzi ona najmłodszym uczniom. - Śpiewanie, zwracanie uwagi nauczycielowi, że lekcja powinna już się skończyć, granie. Wiele dzieci w czasie zajęć interesuje dosłownie wszystko... co tylko nie jest z nimi związane - pisze nasza czytelniczka. Inna podkreśla, że to nauczyciele zmęczeni sytuacją nie dają sobie już rady.



Uważasz, że przez naukę zdalną dzieci z klas I-III będą miały duże zaległości?

Po kilku kolejnych tygodniach nauki zdalnej w klasach I-III i ciągłych obietnicach, że powrót do szkoły już może za tydzień, a po tygodniu, że jednak jeszcze za tydzień - cierpliwość tracą rodzice.

I nic dziwnego, bo taka sytuacja wymaga od nich wiele do zniesienia - to często rezygnacja z pracy, odwołane dodatkowe zajęcia, a w domu dzieci, które rozpiera energia, albo wręcz przeciwnie - nie wiadomo, czym martwić się bardziej. Po kilku latach rodzicielstwa pandemia i związane z nią ograniczenia to prawdziwy egzamin dla mamy i taty.

- Już rozumiem, dlaczego od ponad roku nikt z moich znajomych nie zapytał mnie, dlaczego nie mam dzieci - skomentował dylematy pandemicznych rodziców jeden z czytelników.
Choć zdania na temat zdalnej nauki wśród rodziców są podzielone, to większość liczy na jak najszybszy powrót do szkół, by dzieci wróciły do normalnej edukacji, zajęć i życia. O tym, jak w praktyce z perspektywy rodzica wygląda nauka zdalna w ostatnich tygodniach, napisały nasze czytelniczki.

Czytaj też: Dzieci żyją online, bo wymagają tego nauczyciele?

Rodzic nr 1: "Śpieszmy się kochać nauczycieli"



Od razu powiem, że zdaję sobie sprawę z tego, że wielu rodziców się ze mną nie zgodzi, bo przecież "ich dziecko jest takie mądre, zdolne i na pewno nie będzie miało problemów po nauce zdalnej", ale nawet Wam proponuję spojrzeć na to, co się dzieje, z boku i zastanowić się, czy na pewno tak będzie.

"Dzieci są przemęczone. Mają za dużo nauki. Program jest trudny". Nie wiem, skąd biorą się takie opinie. Jak widzę zadania dla ucznia z II czy III klasy, to zdecydowanie jest to po prostu niezbędne minimum, które zresztą ogranicza się tylko do zajęć w szkole, bo pracy domowej nie zadawano zbyt wiele lub wcale już przed pandemią. Oczywiście 3 czy 4 lekcje po 30 minut to według specjalistów wystarczająco, żeby nie zmęczyć za bardzo organizmu i oczu od ekranu, ale...

Co robią Wasze dzieci, kiedy kończą naukę online? Jeśli są osoby, które z całkowitą pewnością mogą powiedzieć, że ich dzieci nie grają na telefonach, tabletach, konsolach czy po prostu nie zalegają przed telewizorem, to gratuluję. I od razu pytam: jak Wam się to udało?

Ale od początku.

Tak się składa, że pracując zdalnie w domu, mam okazję słuchać zdalnych lekcji. O ile w poniedziałek jesteśmy jeszcze wypoczęci i doładowani nowymi pokładami energii i cierpliwości (to ważne), to pod koniec tygodnia modlę się, by dotrwać do soboty. I skoro o modlitwie mowa - choć na lekcji religii staram się nie wnikać, z jakich powodów dzieci wkuwają na pamięć słowa modlitw - to w przypadku pozostałych zajęć słucham i czasem nie wierzę w to, co słyszę.

Śpieszmy się kochać nauczycieli, dopóki chcą uczyć nasze dzieci, ja już dawno bym z nimi nie wytrzymała - dokładnie tak. Widać, że zajęcia są przygotowywane tak, by były ciekawe, nauczyciele starają się zainteresować dzieci, prowadzą dyskusję, ale naprawdę ci ludzie muszą być "ekstracierpliwi", skoro ciągłe przerywanie "proszę pani, proszę pani, a która to już lekcja", "a za ile minut będzie przerwa", "a pani powiedziała 6. zamiast 5. zadanie", "proszę pani, ale już od minuty powinna być przerwa" ich nie zniechęca.

- Jeżeli dalej będą pozytywne wskaźniki covidowe, będziemy mogli jeszcze w tym roku szkolnym powrócić do trybu nauczania stacjonarnego - mówił w poniedziałek, 19.04, premier Mateusz Morawiecki. - Jeżeli dalej będą pozytywne wskaźniki covidowe, będziemy mogli jeszcze w tym roku szkolnym powrócić do trybu nauczania stacjonarnego - mówił w poniedziałek, 19.04, premier Mateusz Morawiecki.
A najważniejsza rzecz, "proszę państwa": to są ludzie, którzy wielu dzieciom jako pierwsi zwrócą uwagę, że coś jest niewłaściwe, że nie wypada czy jest niegrzeczne, i zrobią to umiejętnie, choć nie wierzę, że wcześniej nie mogli tego zrobić rodzice.

Język polski. Zadanie: opisujemy nasz wymyślony pojazd. Tu im więcej można użyć wyobraźni, tym bardziej dzieci się ożywiają, więc słucham i myślę, że jest nadzieja, aż słyszę: "Mój pojazd może latać i rzyga tęczą". I tu pani pedagog ze stoickim spokojem tłumaczy, że ten zwrot jest niewłaściwy i lepiej o nim zapomnieć.

Ranking szkół podstawowych w Trójmieście



Program, choć według mnie dość ograniczony, pani stara się przekazać w ciekawy sposób. I tu zaczyna się konkurs, kto szybciej znajdzie lepszą odpowiedź w Googlach. Pozostaje mieć nadzieję, że zapamiętają choć część informacji, którymi się przerzucają, nie dając dojść do słowa nauczycielce. Ale plus za aktywność, bo bardzo często zdarza się, że dziecko wywoływane do odpowiedzi milczy, po kilku minutach tłumaczy, że internet nie ten albo książka wpadła za tapczan, ale dzieci wiedzą, że kolega w tym czasie "pykał w Brawl Stars".

Co najgorsze, część dzieci nie ma poczucia, że uczestnictwo w lekcji jest ważne. Na zajęciach z angielskiego nie powtarzają na głos zdań czy zwrotów, gdy prosi o to nauczyciel, bo po co, przecież nikt ich nie słyszy. Nie podnoszą łapki, bo zgłosi się ktoś inny, a skoro nie widzą prowadzącego, nie czują, że pytanie pada też do nich. Dzieci łatwo się rozpraszają, kiedy nikt ich nie kontroluje - bardzo szybko ciekawsze staje się to, co mają w telefonie czy nawet za oknem. Nie widzą nic niewłaściwego w tym, że na zajęcia spóźniają się po 15-20 minut.

I tak, być może wiele dzieci po powrocie do szkoły nadrobi zaległości, ale jakaś część z nich już teraz pewnie w ogóle straci zainteresowanie nauką.

Rodzic nr 2: Pedagog porażka



Moja córka jest w drugiej klasie, czasami podczas lekcji siedzę w pokoju obok i włosy stają mi dęba, gdy słyszę, co nauczycielka robi i mówi podczas zajęć. Wydaje mi się, że nie ma już ani trochę cierpliwości do dzieci i do sytuacji.

"Kto już napisał ćwiczenie? Nikt? Dlaczego wy tak wolno pracujecie?!" albo pyta dzieci, jaki mają wynik z jakiegoś działania. Pierwsze dziecko - źle, drugie dziecko - źle, pani już bardzo zirytowana: "Dlaczego wy tego nie potraficie obliczyć? Czego wy tutaj nie rozumiecie?!".

Czytaj też: Rodzice wsparciem nauczycieli? "Wiemy, że tam są, ale to niekoniecznie pomaga"

Regularnie zdarza się, że nauczycielka popełnia błędy - puszcza nie ten film, co trzeba, stawia dziecku minus, bo "nie wysłało pracy domowej", a potem okazuje się, że to ona nie potrafiła znaleźć pracy na czacie.

Słyszałam, jak oskarżyła ucznia, że chce ją oszukać, bo rzekomo nie zapisał działania w zeszycie, tylko podał jej wynik "z głowy". Nie widziała chłopaka, nie sprawdziła na kamerce, tylko od razu poważny zarzut przy całej klasie. To tragiczne i straszne zarazem, jakiś pedagogiczny koszmar.

Opinie (171) 6 zablokowanych

  • (1)

    Moj wnuk chodzi do II klasy a praktycznie od 1,5 roku siedzi przed komputerem i ponoc sie uczy (z tego co wiem siedzenie przed komputerem tak malych dzieci jest bardzo szkodliwe), literek, cyferek musiala uczyc go corka a nie nauczycielka. Wnuczka jest w 8 klasie a ostatnie 1,5 roku spedzila przed komputerem a nie w szkole, ciekawa jestem jak zda egzamin 8-klasisty!!!!!

    • 6 11

    • Pomóż Babciu

      • 2 0

  • do tego narzekającego na naukę modlitw? Chodź z dzieckiem to kościoła/włącz mszę online, to się nauczy. Jak ty tego nie rozumiesz, po co nauka modlitwy, skoro dziecko chodzi na religię, to kto ma tobie pomóc?

    • 5 8

  • Zdalne nauczanie - NIE w Gdyni ;) (4)

    A u nas społeczna na Kapitańskiej dawno poradziła sobie z głupimi obostrzeniami - pani dyrektor pomimo zamknięcia szkół przez rząd pozwoliła nam od kilku tygodni przyprowadzać dzieci na lekcje, wszystko pod płaszczykiem "konsultacji" ;) dzięki temu dzieci nie muszą nudzić się w domu i mają normalne lekcje, a jak wpadnie sanepid z Gdyni, to wszyscy mają mówić, że dzieci mają konsultacje ;) zresztą mówią, że te babki z sanepidu nie czepiają się ... można?! można!!

    • 9 8

    • (2)

      I cyk zrzut ekranu zrobiony i do sanepidu podesłany

      • 1 4

      • Ale po co???? (1)

        Zazdrościsz, że u ciebie tak nie można??? w Gdyni przynajmniej sobie radzą z covid i głupimi obostrzeniami...

        • 2 6

        • Covid

          Ano dlatego ze przez takich jak w tej szkole będziemy wozić się z maską mi w nieskończoność a ci z rządu non stop nowe fale nam będą wymyślać i nowe obostrzenia

          • 8 3

    • u nas tak samo

      szacunek dla dyrekcji

      • 1 3

  • Jordan Peterson on Homeschooling

    • 0 1

  • edukacja to masakra

    jezeli ktos nie zauwaza problemu z obecna edukacja dzieci to albo nie ma dzieci w wieku szkolnym albo ma wszystko gdzies. To co sie dzieje i to co zostalo wyzej opisane to absolutna prawda...i pisze to jako rodzic dzieci bedacych w 4klasie. Rok wyrwany z edukacji dziecka i to co sie juz stalo nie jest do odrobienia absolutnie. Nauczyciele to jedno i faktycznie malo ktory z nich umie dostosowac sie do obecnej rzeczywistosci i zauwaza problem ale to ze najbardziej traca dzieci ktore z poziomem nauki juz sie cofaja to juz powazny problem. Nauczanie np polskiego, matmy czy historii to jedno i jakos mozna cos tam poradzic sobie ale co z takim przedmiotami jak Wf, plastyka, technika, muzyka, ktore sa rownie wazne a niestety teraz ograniczaja sie jedynie do puszczenia filmiku dzieciom lub zadaniu jakiejs pracy ktora trzeba pozniej przeslac w formie zdjecia. Owszem na pewno wielu nauczycieli ma dosyc juz takiej pracy ale mysle ze wielu to na reke bo dostaja pelne wynagrodzenie a nic praktycznie nie robia, jak wpomnieni wyzej nauczyciele przedmiotow jak np Wf. Te cala sytuacje mozna opisac jednym slowem: tragedia!!!!!
    Jezeli nawet ME pozwoli wrocic dzieciom do szkół w maju to dla mnie juz nie ma to absolutnie sensu zadnego jezeli chodzi o edukacje bo przeciez do 11 czerwca sa wystawiane oceny koncowe. Ma to sens ewentualnie pod katem tego ze dzieci zobacza sie na zywo z kolegami i z nauczycielami, do wakacji beda wiecej w szkole niz w domu tylko przed ekranami komputerow, beda zajecia ruchowe i plastyczne, itp rzeczy. No własnie....trzeba wspomniej tez ze oprocz w/w problemow beda tez takie zwiazane ze zdrowiem naszych dzieci a na pewno: pojawia sie lub poglebia wady wzroku, wady postawy no i problemy psychologiczne i psychiczne, gdzie w wiekszosci sytuacji spadnie to na rodzicow a Rzad umyje rece jak by nic sie nie stalo bo przeciez była mega grozna pandemia :-///
    A kto wynagrodzi rodzicom to ze 80% pracy w edukacji szkolnej to wlasnie włozyli oni a nie nauczyciele czy ME??????!!!!!!!!

    • 7 9

  • Ja wspominam swoich nauczycieli jako delikatnie mówiąc słabych...

    • 2 2

  • (16)

    Polecam wczuć się w rolę nauczyciela, który przez 45 minut zwraca się do ikonek na Teams. W listopadzie obowiązkowe błyskawice i tęcze a teraz już tylko same inicjały.

    Normą jest granie, oglądanie seriali i brak uwagi na zajęciach. Już mam gotową listę osób, które po powrocie dojadę do granic możliwości. Oczywiście ku uciesze dyrekcji, która obawia się o wynik matury.

    • 35 4

    • Fajna masz dyrekcje. (1)

      W mojej szkole próba wymagania jakiejkolwiek wiedzy to według dyrekcji nękanie uczniów.

      • 8 1

      • Dbają o poziom szkoły i matury. Od września zacznie się zabawa. A co jak będą protestować? Zrzucimy winę na PiS i Czarnka.

        • 2 0

    • (2)

      Masakra, przeciez to nie ich wina. To wina nas doroslych, ktorzy pozwoliismy na rok bez edukacji i totalna demoralizacje.
      Ile bys dala rade siedziec sama w pokoju przed komputerem i sluchac nudnego wykladu? 8 godzin dzien w dzien? Sprobuj chociaz godzine... Zero interekacji, nie widac nawet twarzy nauczyciela. To jest nierealne. Rownie dobrze moga sobie radia posluchac.
      Juz lepiej nawet poogladac youtube, bo tam widac kto mowi. Albo jakis film, bo widac aktorow. Prawda jest taka, ze nastapila totalna demoralizacja, trudna do odwrocenia.

      • 2 7

      • (1)

        Nauczyciele u mnie mają włączone kamerki. Uczniowie już nie.

        • 8 0

        • U moich dzieci zaden nauczyciel nie wlacza kamery. Slychac tylko glos. Taka forma nauki to kompletny bezsens. Juz lepiej sobie film poogladac. DZieci musza miec interakcje. Biologii nie da sie oszukac. Nie mowia juz o braku kontaktow spolecznych z dziecmi, ktory jest obowiazkowy aby dziecko dobrze sie rozwijalo.

          • 1 6

    • oby to był tylko kiepski żart

      "dojadę do granic możliwości" Pełen profesjonalizm, nie dość, że nie radzisz sobie z wyegzekwowaniem nauki w trybie zdalnym to jeszcze z premedytacją planujesz potem wylać swoją frustrację na wybrane osoby.
      Jako nauczyciel, fachowiec, napisz proszę jaki to ma przynieść skutek? Jakie konkretnie pedagogiczne mechanizmy zadziałają?

      • 2 5

    • (4)

      Jesli planujesz "dojechać z premedytacją" to znaczy ze problem jest po twojej stronie. Wykończyło cie zdalne nauczanie? Idź do psychiatry (to życzliwa rada). Dobry, mądry, doświadczony pedagog to by planował jak pomóc uczniom wrócić na dawne tory, edukacyjne i społeczne), a ty planujesz jak ich gnoić? Moze ktos ma problemy w domu. Jak na zwyklej lekcji uczeń nie zachwuje sie zgodnie z twoimi oczekiwaniami, też go od razu gnoisz, czy starasz sie dotrzeć jakie problemy są za słabą uwagą choćby?

      • 3 6

      • (3)

        Na początku drugiego lockdownu ustaliliśmy jasne zasady. Część bez szemrania stosuje się do nich i jest normalnie oceniana. Znalazło się też mnóstwo cwaniaków, którzy zwyczajnie marnują ten czas. Ich postępy edukacyjne są niemal zerowe więc nie jest rzeczą złą, że po powrocie do stacjonarnej edukacji zobaczą jaki to był zły pomysł. Nie można promować nieróbstwa i oszustwa.

        • 6 3

        • A co promuje dojeżdżanie do granic możliwości? (2)

          Przecież jeśli czyjeś postępy są rzeczywiście słabe to po powrocie do szkoły sprawdziany i przede wszystkim matura to zweryfikują.

          • 2 2

          • (1)

            no i on o tym pewnie pisał. O sprawdzianach. Ja również jestem nauczycielem, ustaliłem zasady, staram się ich trzymać (ale to bez napinki - ja uczę studentów - czyli teoretycznie dorosłych, którzy powinni potrafić wiązać przyczyny i skutki). Jest umowa, że gdy niedługo wracamy do pracy "w kontakcie", to piszemy zaległe sprawdziany z poszczególnych bloków. I "dojechanie" to absolutnie złe słowo, niepotrzebne, ale możesz to sobie nazwać po prostu "wyegzekwowanie" bez taryf ulgowych. Zresztą jak co roku znajda się tacy, co zrobią to na lajcie, ale i tacy, co się mocno zdziwią. Tych drugich w obecnym roku będzie zdecydowanie więcej, co już wiem. //mm

            • 1 0

            • Obawiam się, że pisał jednak o czymś innym.

              Ty piszesz o sprawiedliwej ocenie, bez taryfy ulgowej, na takich samych zasadach dla wszystkich a ten niby nauczyciel ma "listę osób do dojechania". To jednak brzmi jak coś zupełnie innego.

              • 1 1

    • Czyli w szkole nic się nie zmieniło :( (2)

      Zawsze było tak, że przeciętni nauczyciele skupiali większość swojej uwagi na dojeżdżaniu kilu niepokornych uczniów a w tym czasie cała reszta robiła ich jak chciała. Szkodziło to w edukacji i jednych i drugich.

      Uważasz, że te wybrane osoby do "dojechania" wyciągną z tego jakieś konstruktywne wnioski czy może jednak poczują się dojechane i kompletnie zatracą motywację do jakiejkolwiek pracy?

      Co z resztą uczniów? Im nie trzeba już poświecić uwagi?

      Dzieciaki znacznie więcej dobrego wyniosą jeśli je wszystkie będzie się tak samo, uczciwie uczyć i oceniać.

      • 1 3

      • (1)

        miałem w podstawówce takich "niepokornych" kolegów, którzy olewali przedmioty i nauczycieli. W końcu jakoś przebrnęli przez edukację wymaganą przez państwo, ale nigdzie w życiu nie doszli. Może czasami nie warto być "niepokornym", szczególnie gdy ma się siano w głowie.

        • 1 0

        • No właśnie, sam widzisz, że to klasyczne "dojeżdżanie" tych niepokornych i tak nic nie dało.

          Kto wie czy efekt nie był wręcz przeciwny więc stracili na tym wszyscy.
          Co gorsza takie osoby zwykle i tak były przepychane dalej więc ostatecznie nie ponosiły żadnej większej odpowiedzialności za swoje zachowanie.

          • 0 0

    • I naprawdę 34 osoby myślą, że "dojadę do granic możliwości" to jest postawa godna nauczyciela?

      Mam propozycję: skoczcie z mostu. Z pożytkiem dla gatunku homo sapiens sapiens.

      • 0 0

    • Przydałoby się stwierdzić, jak się nazywasz i w której szkole uczysz

      a potem mała kontrola, jak sobie radzisz. Twoja wypowiedź wskazuje na osobowość nieprawidłową, potocznie zwaną "psychopatą".

      • 0 0

  • Zdalna nauka + zdalna praca = wariatkowo

    Gdy rodzic świadczy pracę zdalnie dziecku może się zerwać połączenie z internetem, rozłączą się teamsy, nie odpali się link do zadania.
    Domowe sieci są przeciążone i połączenie się rwie to normalne gdy jednocześnie pracuje kilka komputerów.

    • 3 1

  • (8)

    Dlaczego tylko w kolko mowi sie o klasach 1-3. Pozostale dzieci zniknely? Od ponad roku udaja, ze sie ucza. Rzad odebral im ponad rok normalnej nauki. Polska jest na 5 miejscu na 200 krajow, ktore tak dlugo zamknely szkoly.
    Prawda jest taka, ze to bylo po prostu najlatwiejsze, dla tych matolow z polityki - dzieci oglosic winnymi epidemii i zamknac szkoly.
    Gdyby nauczycielom zaplacili tyle za ta plandemie co lekarzom, to nauczyciele by szturmowali szkoly, jakby byly miejscami calkowicie wolnymi od wirusow.
    To co sie stalo to jest zbrodnia na narodzie. W innych krajach dzieci caly czas chodzily do szkoly, tylko w Polsce nie mogly. Wielki wstyd. Dla doroslych tez, ze na to pozwolili. To sa szkody nie do odwrocenia.
    Ostatnio tylko nazisci zamykali szkoly polskim dzieciom. Nawet komunisci budowali szkoly i wyplenili analfabetyzm. Kilka lat tego nierzadu i analfabetyzm wrocil. Sa szkoly, w ktorych nawet 8-klasisci zapomnieli jak sie czyta i pisze. Mlodsze dzieci nie pamietaja juz co to jest szkola, nic nie umieja, nie wiedza co to przerwa, nie wiedza jak trzymac dlugopis w rece. Spolecznie cofnely sie o kilka lat. Nauczyly sie oszukiwac, nie wiedza jak sie uczyc, oduczyly sie uczenia. Nie ma zadnej interakcji na lekcjach, nauczyciele wyciszaja dzieicom mikrofony, wiec dzieci nie moga o nic zapytac. Sprobujcie siedziec kilka godzin dziennie i sluchac jakiegos nudnego glosu, nie widzac nawet twarzy nauczyciela. Horror. Popsuty wzrok, zaniki miesni, krzywy kregoslup. W tym czasie ich rowiesnicy w Europie mieli normalne zycie. Wstyd i upadek Polski. Nauczyciele udaja, ze ucza, po lekcjach biegaja na prywatne korepetycje i dorabiaja druga pensje. Powinni oddac pensje i tyle.

    • 10 12

    • pełna zgoda (3)

      zgadzam sie w 100% z tym. Trzeba tez dodac ze na taki stan rzeczy zgodzilismy sie my dorosli rodzice a takze te nieroby nauczyciele. Nauczyciel powinien miec zabrane 50% pensji i te pieniadze powinny trafic do rodzicow ktorzy min 50% pracy zrobili za nich.

      • 1 5

      • A jak sprawdzić? (2)

        czy rodzic wykonał 50 % pracy nauczyciela. Inna sprawa że to nie oni zamknęli szkoły . gdyby iść takim tokiem rozumowania to skoro upiekę sobie chleb w domu niech piekarz tez przekaże mi część swojej pensji. leczę się sam lekarzu oddawaj kasę. Można by tak wymieniać i wymieniać. Straszne jakie roszczeniowe zrobiło się nasze społeczeństwo. tylko daj i daj. Masz dzieci to i masz obowiązki.

        • 9 0

        • (1)

          Tylko niestety wielu nauczycielom pasuje taka forma pracy. Na lekcji nikt nie zadaje pytan, panuje cisza, bo dzieci wyciszone zdalnie, nie ma przerw. Nikt nie protestuje. WF nie istnieje, za co oni biora pieniadze? Lekcje czesto sa skrocone do 15-20min. To jest nienormalne. Po lekcjach dorabiaja do drugiej pensji na korepetycjach, bo nauka zdalna to fikcja.
          Syf i tyle. I to my dorosli na to pozwolilismy

          • 0 7

          • Nie do końca

            Nauczyciel sam z siebie nie może skrócić lekcji a ich czas został określony od górnie i raczej większość z nich nie dorabia na korepetycjach. Tak samo jak dzieci pedagodzy zostali zmuszeni do nauczania zdalnego i nie można generalizować że podoba im się taka forma pracy. Co do WF masz rację. Ale jedno jest pewne czy będzie nauczanie zdalne czy stacjonarne nauczą się tylko ci co tego chcą dla reszty obecna sytuacja to wygodna wymówka by nic nie robić.

            • 1 0

    • bo rząd chce znać naszą opinię czy puszczać dzieci czy nie

      • 0 0

    • Popsuty wzrok, krzywy kręgosłup to efekty nie lekcji on line, a patrzenia non stop przez dzieci w smartfony

      - siedzą w sieci o wiele dłużej niż czas lekcji, gdyż od razu po lekcjach do późna w nocy.

      • 3 0

    • dużo z sensem ale i trochę bezsensu

      co do tradycji zamykania-że przed obecnym rządem, zrobili to tylko niemieccy okupanci-zgoda, prawda i przerażająca perspektywa na przyszłość (we własnym państwie dzieci są najmniej ważne). co do pracy nauczycieli-robili to, do czego pracodawca ich zmusił. sam/sama piszesz, że wsytd,że dorośli się na to niemo zgodzili ale to od pracowników oświaty wymagasz walki z całym światem.raczej dziwne.powalcz sam/sama jak umiesz i wiesz jak.pensje to powinni oddać politycy i ich zbrojne ramię.plus sanepid

      • 1 0

    • co niekttorzy to powinni pojsc do stacjonarnych szkol/przedszkoli

      Przejść covid i przez parę miesięcy borykać się z powiklaniami lub w wieku 30-40 lat być wrakiem. Złość się tylko zbiera jak takie głupoty się czyta zdrowej osoby od roku w piwnicy siedzącej. Nauczyciele stacjonarni pracują bez kombinezonow; całkowicie narażeni na zakażenia.

      • 3 1

  • Odnośnie przykładu Rodzica nr 2 (1)

    Uważam, że taki pedagog i sytuacje opisane przez Rodzica nr 2 bardzo często się zdarzały już wiele lat temu w trybie normalnej edukacji w szkołach. Nauczyciele przekazujący własne frustracje życiowe na dzieciaki nie byli rzadkim zjawiskiem. Różnica teraz jest taka, że dawniej problem był zamiatany pod dywan gdyż rodzice zazwyczaj nie mieli okazji widzieć wprost wyczynów nauczycieli, a zastraszone dzieci nie chciały przekazywać tej informacji dalej z powodu strachu (no i jako, że nie raz nauczyciele byli w zmowie z dyrektorami to próba wniesienia skargi by się skończyła jeszcze większym gnębieniem danego ucznia). Teraz przy nauce zdalnej jak rodzice mogą bezpośrednio obserwować poczynania nauczycieli to dopiero teraz zaczyna się wylewać ten cały gnój wcześniej ukryty.

    • 7 6

    • trudno sie dziwic

      dzis niestety przez ta cala pandemie i policja i nauczyciele mocno tracą w oczach spoleczenstwa a ci drudzy glownie w oczach rodzicow. To jak prowadzone sa lekcje, jak traktowani sa uczniowie to wola o pomste do nieba. Mysle ze wielu rodzicow ciezko bedzie patrzec juz na nauczycieli z szacunkiem jak to sie skonczy. Mysle ze niby fajny nauczyciel w wielu przypadkach stracil dzis w oczch rodzicow ktorzy widza jak ten odzywa sie do dzieci, jak prowadzi zajecia, jak liczy sie ze zdaniem ucznia, itp

      • 0 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Do płazów zaliczamy:

 

Najczęściej czytane