• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nauczyciele podzieleni w sprawie "Naszego Elementarza"

Elżbieta Michalak
15 września 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Którzy uczniowie dostaną od szkoły podręczniki?
Uczniowie klas pierwszych pracują już z ministerialnym podręcznikiem. O zdanie na jego temat pytamy nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej z trójmiejskich szkół podstawowych. Uczniowie klas pierwszych pracują już z ministerialnym podręcznikiem. O zdanie na jego temat pytamy nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej z trójmiejskich szkół podstawowych.

Od września nauczyciele i uczniowie klas pierwszych szkół podstawowych pracują z nowym, ministerialnym podręcznikiem. Zdania na jego temat wśród pedagogów są podzielone. Jedni mówią o wielu zaletach "Naszego Elementarza", inni zauważają dużo wad i niedoskonałości.



Czy rząd powiniein zajmować się układaniem i drukowaniem podręczników szkolnych?

Większość trójmiejskich szkół podstawowych zdecydowała się na korzystanie z darmowego, ministerialnego podręcznika. W Trójmieście nie zamówiło go jedynie 28 ze 138 placówek, w tym głównie szkoły niepubliczne i specjalne.

Po dwóch tygodniach pracy z "Naszym Elementarzem" pytamy nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej o odczucia i wrażenia dotyczące pierwszej części podręcznika MEN. Wielu z nich jest z niego zadowolonych.

- Podoba mi się to, że w podręczniku znaleźć można dużo informacji o bezpieczeństwie - mówi Kamila Borkowska, nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej Szkoły Podstawowej nr 12 w Gdańsku. - Na początku roku szkolnego przerabiamy tematy związane z bezpieczeństwem, wychodzimy z dziećmi na dwór, pokazujemy znaki drogowe - takie materiały zdecydowanie się przydają i ułatwiają nam pracę.

- Niewątpliwą zaletą podręcznika jest to, że wydany został w czterech częściach, jest lekki, a rodzice nie ponieśli żadnych kosztów w związku z jego zakupem - dodaje Ewa Grzymała, nauczyciel SP nr 12 w Gdańsku. - To dopiero początek naszej pracy z elementarzem, ale już widać, że pierwsze strony zawierają dużo barwnych ilustracji, które przykuwają uwagę dzieci, a także że uczniowie są z nich bardzo zadowoleni.

Wszystkie cztery części "Naszego Elementarza" dostępne są na stronie ministerstwa..

Wśród ogromnych plusów nauczyciele wymieniają też bogatą ofertę materiałów pomocniczych, z których mogą korzystać podczas swoich zajęć. - Podręcznik i ćwiczenia to jedynie dodatek dla nauczyciela. Najważniejsza w jego pracy jest podstawa programowa, którą musi realizować ciekawie i w sposób dostosowany do potrzeb każdego ucznia z osobna. Teraz, poza własnymi materiałami dydaktycznymi nauczyciel będzie mógł korzystać też z tych udostępnionych na stronie MEN - dodaje Ewa Grzymała.

A co można tam znaleźć? Między innymi wiele kolorowych plansz, gotowych do wydrukowania, album z literkami, który umożliwia wodzenie palcem po zaznaczonym śladzie litery, zestawy kart matematycznych, plansze, które wymagają od ucznia dopisania lub dorysowania brakującej części - blisko 100 stron materiałów do druku.

Nie wszyscy nauczyciele są jednak zadowoleni z podręcznika wydanego przez ministerstwo. Ich zdaniem w "Naszym Elementarzu" znalazło się sporo błędów.

- Moim największym zastrzeżeniem jest stopień trudności - nie do końca dobrze przemyślany pod kątem rozwoju dzieci na etapie 6-go roku życia - mówi Małgorzata Wróblewska ze Szkoły nr 57 w Gdańsku. - Weźmy na przykład treści polonistyczne wrzucone do jednego worka z edukacją matematyczną. Dodatkowym utrudnieniem jest też to, że dzieci nie mogą nic w podręczniku zaznaczać. Wcześniej, przy wprowadzaniu jakiejś literki, w ramach pracy dodatkowej, szukały one i zakreślały ołówkiem w tekście poznaną literkę. Teraz będą to robiły na rozdanych kserówkach.

Brak ważnych elementów metodyki ułatwiającej opanowywanie umiejętności czytania i pisania to kolejny zarzut w stronę pierwszej części podręcznika MEN-owskiego.

- W podręcznikach do nauczania początkowego zawsze, przy poznawaniu kolejnych liter alfabetu, widoczny był podział wyrazów głównych na sylaby, a spółgłoski i samogłoski zaznaczone były kolorem niebieskim i czerwonym. Teraz tego nie ma, choć zawsze nas na to uczulano - dodaje pani Anna, nauczycielka jednej ze szkół niepublicznych w Gdańsku. - Mało tego, już widać, że przy tematach dalszych będziemy musieli posiłkować się własnymi materiałami, bo grafika zaproponowana przez ministerstwo nie zawsze jest przemyślana, chwilami wręcz przytłaczająca - jak w przypadku komiksów. Trudno skupić uwagę dziecka, nie mówiąc już o dzieciach dyslektycznych, które mają większe trudności ze skoncentrowaniem się.

Wiele uwag dotyczy też podziału i rozmieszczenia treści edukacyjnych w podręczniku. - Nie podoba mi się przeplatanie treści polonistycznych z matematycznymi, a co za tym idzie brak dodatkowej książki z matematyki - mówi Małgorzata Wróblewska. - Do tej pory do edukacji matematycznej mieliśmy osobną książkę i osobne ćwiczenia. Poza tym, proszę zwrócić uwagę, że w tej chwili właściwie pracować musimy na własnych materiałach dydaktycznych, bo ministerstwo nam ich nie daje. Dawniej otrzymywaliśmy do zakupionego przez rodzica pakietu (ćwiczenia i książka) plansze dydaktyczne, liczby, litery, wszystko pięknie przygotowane przez wydawnictwo. W tej chwili musimy ściągać to ze strony ministerstwa i kserować.

Z racji tego, że podręcznik ma być przechodni i służyć kolejnym uczniom przez następne trzy lata, na szkołę i rodziców spadł obowiązek dbania o jego wygląd i chronienia go przed ewentualnymi uszkodzeniami. Dla jednych to dobra nauka szacunku do książki i dbania o przedmioty, dla innych niepotrzebne utrudnienie i narażanie dziecka na stres.

- Zawsze uczyliśmy szacunku do książki, ale proszę pamiętać, że pracujemy w szkole z małymi dziećmi. Już zdarzyło się tak, że uczeń zupełnie niechcący rozdarł jedną stronę podręcznika. Bardzo się tym przejął i od razu zaczęły mu lecieć łzy. Nie dość, że naraża to dzieci na stres, to jednocześnie może być przyczyną poczucia niezadowolenia u ucznia, który za rok dostanie książkę po koledze. Jedne będą przecież w lepszym, a inne w gorszym stanie - dodaje pani Anna.

Wśród głosów krytyki pojawia się też sam pomysł opracowywania treści edukacyjnych przez MEN i narzucanie nauczycielom jednego, konkretnego podręcznika. - Zawsze mieliśmy wybór, mogliśmy sami zdecydować, z jakim podręcznikiem będziemy pracować. A tu nagle postawiono nas przed faktem dokonanym. Mam chociaż nadzieję, że za rok ministerstwo zainteresuje się tematem i zdecyduje się wprowadzić niezbędne poprawki - dodaje pani Dorota, nauczycielka jednej z gdyńskich szkół podstawowych, która prosi o anonimowość.

Jak widać opinie na temat podręcznika ministerialnego są w gronie nauczycielskim bardzo podzielone. A jakie zdanie na temat darmowego, MEN-owskiego elementarza macie wy? A może spotkaliście się z jakimiś głosami oceniającymi?
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (74) 2 zablokowane

  • porażka (1)

    Mam wrażenie, że wypowiadający się nauczyciele SP 12 żyli do tej pory w oderwaniu od rzeczywistości. Przecież od wielu, wielu lat książki dla klas młodszych były drukowane w częściach, co więcej były ciekawsze, bogatsze i umożliwiające dziecku pracę własną, czego o obecnym powiedzieć nie można. Powinien być zamknięty w szklanej gablocie z napisem "eksponat na 3 lata". Nie rozumiem idiotycznego zachwytu nad 100 stronami materiałów do ściągnięcia. Taka ilość nie jest żadnym wyczynem, ale nie o to chodzi. Nauczycielka sama przyznaje, ze są to materiały do kserowania. Po pierwsze, kto za ksero zapłaci. Po drugie zazwyczaj kserowane w kolarze czarno - białym materiały są mało atrakcyjne dla dziecka. Po trzecie fruwające luźno kserówki nie spełniają chyba swojego zadania. I ta pochwała tematów o bezpieczeństwie, które zawsze były na początku roku.
    Elementarz zawiera wiele błędów, jest ubogi, nieprzemyślany. Bardzo ogranicza dziecko, nie pozwalając mu podkreślać, zaznaczać, co przy nauce czytania i pisania ma ogromne znaczenie. Do tej pory do podręczników dołączone tez były tzw wyprawki, gdzie dzieci znajdowały kolorowe plansze, pomoce takie jak monety, patyczki, alfabet, materiały do wypychania i składania itp. Teraz dostana czarna kserówkę, doprawdy zmiana na lepsze.
    I w tym wszystkim nie chodzi o kreatywność nauczyciela, bo wielu potrafiłoby pracować bez podręcznika. Ale priorytetem jest dziecko, jego zadowolenie, zaangażowanie, chęci, ułatwienie pracy dziecku i nauczycielowi. Wielu korzystać teraz będzie z archiwalnych materiałów zgromadzonych na przestrzeni lat, bo ministerstwo oferuje niewiele.
    Nauczyciele są oburzeni, że zrobiono medialny szum, promowano bubel przygotowywany na kolanie, jak zwykle mydlono oczy rodzicom, z kozłami ofiarnymi stały się dzieci. Pani minister, która wie niewiele na czymś musiała wypłynąć, zatem stworzyła kolejny dramat w oświacie. Nie prościej było nacisnąć na wydawnictwa, które w połowie roku obniżyły ceny podręczników o połowę? To była właściwa droga.
    Oburzeni są rodzice, których pociechy za trzy lata dostaną marna szmatę, zamiast czystej i fajnej, atrakcyjnej książki do klasy pierwszej.
    Dzieci natomiast gubią się w książce, nie rozumieją, czemu ciągle słyszą "uważaj, nie pobrudź", uważaj, nie zagnij rogów, uważaj.... Przez to nie lubią podręcznika.
    Nikt tez nie mówi o procedurach, tonach papierów podpisywanych przez rodziców i nauczycieli w związku z przekazaniem podręczników przez ministerstwo.
    Nie wspomina się tez o tym, ze mimo iż była furtka do wybrania innego podręcznika, to nacisku dyrektorów ze strachu przed zwierzchnikami sprawiły, ze wybrano ten dziadowski podręcznik. Wyliczono, ze cena wyprodukowania tego podręcznika to około 4-5zł. Taka kwota świadczy o nim jednoznacznie.

    Owszem, jestem za tym, aby elementarz, jako książka tylko do czytania mogła być odsprzedawana, ale niech pozostanie tez wybór zakupu nowego, gdy ktoś chce. Jednak przede wszystkim o zawartość chodzi i robienie ze wszystkich idiotów.

    Pani Doroto, ministerstwo zainteresuje się tematem wówczas, gdy ministrem zostanie kolejna gwiazda bez praktyki i wymyśli cos równie "ciekawego". Oświata chyli się ku upadkowi, od Hall się zaczęło, a teraz dalej trwa.

    • 6 2

    • zadziwia mnie opinia nauczycieli SP 12, chyba mają taki prikaz od p. dyrektor bo w kuluarowych rozmowach wypowiadali się o podręczniku bardzo negatywnie

      pomijając fakt, że jest on wydany tak, że trudno go nie zniszczyć, słabej jakości papier, marna okładka to jest to przede wszystkim beznadziejny merytorycznie podręcznik, dla dzieci na poziomie 3 latka

      jeżeli chcemy w taki sposób kształcić kolejne pokolenia, to to będzie tragedia

      • 1 0

  • ten ministerialny podręcznik jest słaby

    Wiem, bo porównywałem z innymi dopuszczonymi podręcznikami.

    • 1 1

  • ???

    Taki elementarz kosztuje 4.50 to czemu zestaw do np.drugiej klasy kosztuje 259zl,cena jednej książki 15zl,????czyste zdzierstwo.

    • 4 1

  • (2)

    ksiazka sie zuzyje i za pare mcy wszyscy zapłacimy tylko ile?

    • 5 7

    • Jak ksiazka "sie zuzyje" to rodzic zaplaci i bedzie tylko pozniej musial wytlumaczyc maluchowi dlaczego odciaga mu z kieszonkowego. Mlody szybko zrozumie. Wbrew pozorom dzieciaki nie sa takie glupie. Bardziej bym posadzal o to doroslych

      • 0 1

    • to naucz swoje dziecko szanowac podreczniki tak jak szanowali je nasi rodzice

      • 3 3

  • Ja chyba jestem starej daty

    . "Dla jednych to dobra nauka szacunku do książki i dbania o przedmioty, dla innych niepotrzebne utrudnienie i narażanie dziecka na stres."
    Co za glupota. Ale stres. Od dziecka zero stresu, brak najmniejszej odpowiedzialnosci za swoje czyny. Nie jestem fanatycxnym zwolennikiem szanownie nam rzadzacych, ale to akurat dobry pomysl. A fakt, ze nie mozna pisac w ksiazce to niemal bestialstwo w stosunku do dzieci. Bo uczy sie szacunku do ksiazki. Bo uczy sie dziecko ze mozna cos uzywac dluzej niz pol roku, a potem zdziwko ze po iPhonie5 zaraz dziediak natychmiast zada nastepnego modelu ....

    • 4 1

  • (8)

    tresc byla udostepniona wczesniej o ile dobrze pamietam i mozna bylo wnosic uwagi
    mysle, ze teraz "psy wieszaja" na tym podreczniku ci, ktorym skonczylo sie zrodelko zarabiania na pierwszoklasistach

    • 11 15

    • (7)

      Jakie źródełko mieli nauczyciele, podaj konkrety !

      • 7 3

      • (6)

        cale szczescie nie wszyscy, ale nie od dzis wiadomo, ze czesc nauczycieli dziwnym trafem wybierala drozsze podreczniki mimo ze tansze byly bardzo podobne, jedynie pochodzily od innego wydawcy
        zdarzaly sie takze odgorne naciski aby brac podraczniki tego albo innego wydawcy, ktore wcale nie byly lepsze od pozostalych
        obecnie tylko jeden wydawca zarobi, wiec reszta burzy sie
        ale jesli uwazacie, ze podreczniki sa zle to po prostu wybieracie inne, tak jak zrobily to nieliczne szkoly i przestancie bezproduktywnie marudzic

        • 1 2

        • (5)

          jesteś nauczycielem? znasz podstawy programowe? jako rodzic czy osoba "z zewnątrz" trudno jest ocenić, czy dany podręcznik wystarczająco dużo czasu poświęca rzeczom, które dzieciom z reguły sprawiają trudność. To są te niuanse, które nie są normalnie zauważalne. Wydaje się, że podręcznik taki sam, tak samo kolorowy, ale jednak przez program prowadzi różnie.

          • 3 0

          • (4)

            twoja wypowiedz tlumaczy w takim razie, dlaczego w jednych szkolach wybiera sie te podreczniki a w niektorych inne. w jednych szkolach realizuja podstawy programowe w innych mijaja sie z programem ;)
            nauczyciel pracuje na tych samych podrecznikach co roku (zmienia sie tylko rok wydania, ktory TRZEBA kupic) i nie bedzie analizowal nowych bo zwyczajnie nie ma na to czasu. "wszedl" w jedno wydawnictwo i tego trzyma sie, nie pisz prosze ze analizuje co roku nowe podreczniki, czy lepiej naucza dzieci czy nie, bo to bzdura
            licza sie tony naklejek, zamiast rysowania i nauki pisania w zeszycie

            • 1 2

            • (3)

              nie mijają, tylko prowadzą w inny sposób - a to 2 różne rzeczy. w jednych podręcznikach na literę przypada np. 1,5 godziny lekcyjnej (na samo wprowadzanie + podstawowe ćwiczenia), a na innej 2 godziny. a to kosztem np innych tak zwanych mniej istotnych tematów. nie chodzi o sam zakres programu, a o podzielony na niego czas.

              nauczyciel "wchodzi" w podręcznik na cykl 3-letni, dzięki temu spokojnie ma czas by przeanalizować to i dojść do wniosku czy warto to kontynuować z kolejną 1-wszą klasą, którą będzie prowadzić przez najbliższe 3 lata nauczania początkowego, czy zmienić go. teraz jest inaczej - cóż, zobaczymy. wiadomo, na początku zawsze jest eksperyment.

              • 1 0

              • (2)

                to wydawnictwo i podrecznik okresla ile czasu poswieca sie literze? ooooo to chyba jakas nowosc w tym roku.
                o ile dobrze pamietam, to od nauczyciela zalezy czy poswieci danej literze wiecej czy mniej czasu, widzac postepy w nauce brzdacow w klasie 1. oczywiscie musi trzymac sie "planu" z ministerstwa
                elementarz daje wytyczne co trzeba przerobic i ktora droga podazac, aby dziecko zdobylo potrzebna wiedze, nie mowi nic o czasie. mysle, ze od tego sa materialy dla nauczycieli, prawda?
                masz racje, to poczatki i trzeba sprawdzic czy idziemy w dobra strone. poprzednia sciezka nie sprawdzala sie zbytnio (podobnie jak gimnazja)

                • 2 1

              • (1)

                zgadzam się z Tobą że wszystko zależy od nauczyciela, ale cóż, podręcznik + materiały + program - tak, to określa przewidywany czas na dany temat. i choć nauczyciel może dwoić się i troić, dostosowując czas nauki danego tematu do tempa dzieci (co miejmy nadzieję robi), jak dostaje podręcznik przeładowany tematami to ich najzwyczajniej w świecie omówić nie zdąży.

                w tym tkwi problem dobrego lub złego podręcznika - by zakres tematyczny wyczerpywał podstawę programową i jednocześnie pozwalał na omówienie całości. i to jest (mam nadzieję że wszędzie), główny klucz wyboru podręczników. również mam nadzieję że NOWY elementarz będzie sukcesywnie poprawiany, by nie można było mu więcej nic zarzucać, ale i kwestie zostawiania/nie zostawiania w domu, materiałów dodatkowych itp też zostaną rozwiązane. bo chyba najważniejsze, by wychować kolejne roczniki mądrych i grzecznych dzieciaków.

                • 0 0

              • dlatego tez mysle, ze "podrecznik ministerstwa" jest dobrym posunieciem. nie powinien byc przeladowany (w koncu to ministerstwo ustala program nauczania) i zawierac wszystko to co maluchy powinny nauczyc sie w szkole.
                masz racje, ze podreczniki bywaja przeladowane, poniewaz wydawnictwa chca pokazac, ze ich podreczniki sa lepsze od pozostalych (np. nasz podrecznik o afryce ma 5 stron a wasz tylko 2, czyli kiepsko przekazujecie wiedze). czesto tresci tez dawaly do zyczenia, bo niektore wydawnictwa nie zatrudnialy fachowcow, tylko znajomego pana franka, albo ciocie krysie ktora od 25 lat uczy i zna sie na tym jak nikt inny. lepiej dac zarobic pare groszy niedouczonemu znajomemu lub rodzinie niz grube pieniadze fachowcowi, albo lepiej sztabowi ludzi (to jest dopiero koszt). przyznam sie, ze sam "maczalem palce" w kilku podrecznikach, ale dla innej grupy wiekowej
                trzeba to jeszcze potem sprzedac i tutaj zaczyna sie praca handlowcow, ktorzy za wszelka cene staraja sie naklonic szkoly i nauczycieli do swoich produktow.
                reasumujac, idziemy w dobra strone. teraz trzeba wyciagac wnioski, poprawiac i pracowac nad tym aby bylo to jeszcze lepsze.

                • 1 0

  • (2)

    Taka zapaść edukacji jak teraz miała miejsce podczas okupacji hitlerowskiej. Jeszcze więcej "darmowych" POdręczników !!!

    • 4 7

    • rysiaczku, dobrze ze to naPISales, bo juz nie wiedzielismy kto jest odpowiedzialny za to
      przynajmniej ty jestes czujny i PISzesz nam kto jest okupantem a kto bohaterem

      • 3 0

    • W ogóle młodzież musi chodzić na tajne komplety, żeby czegoś się nauczyć, bo po tej okupacyjnej czteroklasówce Tuska, to tylko niewolnicy i chłopi pańszczyźniani wychodzą.
      Poważnie to zapaść edukacyjna istnieje głównie za sprawą rodziców, którzy od szkoły wymagają edukacji i wychowaniaswoich dzieci, a sami nie potrafią przekazać żadnych wartości. Ci rodzice, którzy dbają o rozwój swojego dziecka ze szkołą nie mają problemu.

      • 4 1

  • Polacy to najbadziej tępy naród na świecie (2)

    Od około 20 lat co roku zmieniane są podręczniki na poziomie każdej klasy !!!
    A to tylko dlatego że istnieje złodziejski układ pomiędzy dyrektorami szkół a wydawnictwem dokładnie taki sam jak pomiedzy lekarzami a firmami farmaceutycznymi i DOBRO NASZYCH DZIECI nie mi z tym nic wspólnego. Decyzja ministerstwa oświaty jest bardzo dobra teraz należy tylko doszlifować zasób wiedzy zawartej w tych książkach. A że to zrobił rząd PO i krzyczą nauczyciele czyli Ci co do tej pory dostawali łapówki od wydawnictw to ten durny naród na tą decyzje pluje.
    Piszę tak o nas bo po 46 latach życia, doświadczeniu życia w wielu krajach na paru kontynentach mam przegląd tego co ten naród którego jestem częścia wyrabia

    • 5 12

    • Same podróże do róznych krajów

      nie są jednoznaczne z nauką czy też z tym, że ciebie wzbogacają.

      Od samego chodzenia do biblioteki wiedzy nie przybywa !

      I jak widać twoje socjalistyczne podejście nie tak dawno stosowane spowodowało aktualnie niski poziom kształcenia i wykształcenia części społeczeństwa.

      Ba zamiast kilku procent umiejących mamy 80% nieumiejących ale z maturą. Za to wszyscy jednakowo nie umieją :)

      • 3 0

    • "krzyczą nauczyciele czyli Ci co do tej pory dostawali łapówki od wydawnictw to ten durny naród na tą decyzje pluje."

      rzeczywiście, bo te tzw. łapówki od wydawnictwa w postaci kolorowych tablic czy dodatkowych materiałów to nauczyciel sobie nad łóżkiem wiesza, a nie wykorzystuje w nauce Twoich dzieci...

      a teraz wybór "jedynego słusznego" to niby dobrem dzieci został podyktowany? pewnie, dalej równajmy do średniego poziomu i potem dziwmy się, że dzieci coraz mniej potrafią, a matura to jak niegdyś test dla gimnazjum...

      • 5 1

  • Zawsze zapewne jakieś profity odpadły.

    Rozumiem niechęć.

    • 1 4

  • Kłamstwo lub niewiedza w zakresie podstaw: (2)

    "... a rodzice nie ponieśli żadnych kosztów w związku z jego zakupem - dodaje Ewa Grzymała"

    Trudno by płacili za coś na co się zrzucili wraz z innymi.

    Ponieśli, bo kto płaci podatki ? Sektor prywatny. Sektor państwowy "płaci" podatki z tego co zostało wypracowane i zabrane sektorowi prywatnemu.

    Prawdą jest, że ci rodzice zapłacili mniej (bo dorzucili się inni którzy nie mają dzieci w danej grupie wiekowej inni) w sposób pośredni a nie bezpośredni.
    Zapłacili wydawcy, drukarzowi i jeszcze jednemu magicznemu pośrednikowi w postaci urzędnika.

    • 79 15

    • Ech, to samo chciałem napisać...

      socjalistyczne myślenie, że coś jest za darmo.

      • 6 2

    • Bo Państwo to taka struktura

      Która zabiera co może obywatelowi a pozniej dając ochłapy każe się cieszyć .

      • 10 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

V Ogólnopolska Studencka Konferencja Neurologiczna

konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Żołądź to owoc:

 

Najczęściej czytane