• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wygrana w kryzysie

30 czerwca 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 

Malcolm Gladwell w książce "Poza schematem - sekrety ludzi sukcesu" (wydawnictwo ZNAK, Kraków 2009) opisuje przypadek pewnego amerykańskiego biznesmena: "Maurice Janklow był najstarszym z ośmiorga dzieci żydowskich emigrantów z Rumunii. Jako jedyny z rodzeństwa poszedł na studia. Po ich ukończeniu założył własną kancelarię przy Court Street w centrum Brooklyn. Był eleganckim mężczyzną, nosił kapelusz i garnitur firmy Brooks Brothers, a latem kapelusz słomkowy. Kupił duży samochód. Przeprowadził się do dzielnicy Queens. Wraz ze wspólnikiem nabył fabrykę papieru, z którą wiązał wielkie nadzieje". Niestety, wbrew obiecującym początkom, kariera Marice'a szybko załamała się, a on sam do końca życia z trudem wiązał koniec z końcem.



Gladwell poddał analizie przypadek Marice'a Janklowa, zastanawiając się nad tym, co było przyczyną tego, że ten inteligentny, wykształcony mężczyzna, dobrze znający zasady biznesu i mieszkający w najbardziej dynamicznym mieście na świecie nie osiągnął sukcesu. Dla kontrastu autor zestawił losy Mauric'a z osiągnięciami jego syna Morta. Syn Janklowa w latach 60 - tych zbudował kancelarię prawną, potem założył sieć telewizji kablowej, którą następnie odsprzedał z zyskiem, a za zarobione pieniądze otworzył agencję literacką, działającą ze światowymi sukcesami do dziś. Dlaczego Mort osiągnął sukces, a jego ojciec klęskę w biznesie? Co sprawia, że jedni ludzie odnoszą zwycięstwo, a inni, nie mniej pracowici i ambitni, nigdy go nie doświadczają?

Gladwell odpowiedzi na powyższe pytania doszukuje się w różnicy dzielącej Janklowów z punktu widzenia generacji, do których należeli. Maurice Janklow, w chwili wybuchu kryzysu gospodarczego w 1929 roku, miał 27 lat. Był świeżo po ślubie, właśnie kupił duży samochód, przeprowadził się do Queens i zaryzykował inwestując w fabrykę. Patrząc z perspektywy czasu, jego wejście w dorosłość nie mogło przypaść na gorsze czasy. Mort urodził się w okresie, gdy w reakcji na problemy gospodarcze wielkiego kryzysu, rodziny przestały decydować się na potomstwo, następstwem czego pokolenie urodzone w tamtej dekadzie było znacznie mniejsze niż pokolenia poprzednie.Jakie ma to znaczenie?

Oto co o korzyściach dla urodzonych w czasie niżu demograficznego napisał uznany historyk ekonomii H. Scott Gordon. Noworodek , gdy po raz pierwszy otwiera oczy, znajduje się w dobrze wyposażonym, przestronnym szpitalu, wybudowanym dla wyżu demograficznego który go poprzedził. Personel ma dla niego mnóstwo czasu, ponieważ chwilowo, w oczekiwaniu na kolejny wyż, ma niewiele do roboty. Kiedy wchodzi w wiek szkolny, już czekają na niego wspaniale wyposażone budynki, a liczni nauczyciele witają go z otwartymi rękami. W szkole średniej drużyna koszykówki nie jest tak dobra jak kiedyś, ale za to nie ma problemów z dostaniem się na salę gimnastyczną. Uniwersytet jest jeszcze lepszy - dużo miejsca w przestronnych salach, kwatery do wyboru, żadnego tłoku w barze a profesorowie dbają o wszystko. Jako absolwent, trafia na rynek pracy. Podaż nowych pracowników wchodzących na rynek jest niska, a popyt wysoki, ponieważ za nimi podąża kolejny wyż, przekładający się na duży popyt na towary i usługi wielu potencjalnych pracodawców.

I tak Mort Janklow urodzony w niżu lat 30. uczęszczał do szkół w Nowym Jorku, gdy były najlepsze na świecie, podczas gdy jego ojciec chodził do tych samych szkół, kiedy były najbardziej przepełnione. Syn poszedł na Uniwersytet Columbia, ponieważ pokolenie niżu demograficznego mogło przebierać w uczelniach. Jego ojciec studiował w Brooklynie - najlepszej uczelni, na jaką mógł się dostać w tamtych czasach potomek imigrantów. Mort sprzedał swoją telewizję za grube miliony dolarów, Maurice w czasach kryzysu pracował ponad siły przy podrzędnych, niskopłatnych zleceniach. Pytanie jednak, czy wystarczy urodzić się w odpowiedniej generacji by odnieść sukces?

Reguła 10 tysięcy godzin

Malcolm Gladwell, aby odpowiedzieć na pytanie - co jest tajemnicą sukcesu - przyjrzał się karierom gwiazd biznesu i nauki. Odpowiedź nie jest jednoznaczna i prosta. Udaje się jednak zauważyć elementy na tyle wspólne dla wszystkich spektakularnych sukcesów, by próbować stworzyć z nich regułę. Gladwell nazywa ją regułą 10 tysięcy godzin, co oznacza, że osiągnięcie nadzwyczajnych wyników w dowolnej dziedzinie wymaga poświęcenia na jej zgłębianie przynajmniej takiego czasu. Czy jednak w życiu każdej osoby, która zrobiła karierę w jakiejś dziedzinie, zasada ta obowiązuje?

Dziennikarz Vadim Makarenko, w przedmowie do książki Gladwella, przytacza historię Roberta Kubicy, który zaczął ćwiczyć jazdę mając cztery lata, w wieku sześciu lat dostał pierwszego gokarta, a w wieku dziewięciu lat startował w mistrzostwach Polski z licencją wyścigową. Podsumowując czas spędzony za kierownicą: dwadzieścia wyścigów kartingowych w roku, każdego roku sto sześćdziesiąt dni przygotowań i tak przez pięć lat startów, poza tym co najmniej sto dni treningów w roku przez cały czas kariery. Oznacza to, że Kubica przekroczył 10 tysięcy godzin już w piętnastym roku życia.

Dziennikarz zestawia osiągnięcia Roberta Kubicy z badaniami, jakie na początku lat 90-tych przeprowadził na Akademii Muzycznej w Berlinie psycholog K. Anders Ericsson. Zadał on muzykom proste pytanie: Ile godzin ćwiczysz?, a następnie porównał ich wyniki muzyczne z częstotliwością ćwiczeń. Wniosek: by zostać światowej klasy ekspertem - poczynając od gry na skrzypcach, a kończąc na grze w szachy - trzeba przetrenować co najmniej 10 tysięcy godzin. Tyle czasu na pracy i ćwiczeniach spędził Bill Gates nim założył Microsoft, Bill Joy - twórca Sun Microsystem, Mozart zanim stworzył swe największe dzieła, Beatlesi przed wejściem do studia nagraniowego, czy Robert Kubica siadając pierwszy raz za sterami bolidu F1. Są zatem dwa elementy, których umiejętne wykorzystanie może przeważyć o sukcesie: sprzyjające okoliczności i odpowiedni nakład pracy.

Indeksy idą w górę

Analizując powyższe przykłady łatwo zauważyć analogię do obecnej sytuacji. Niż demograficzny właśnie wychodzi ze szkół średnich, a kryzys nie schodzi z pierwszych stron gazet. Może to stanowić punkt wyjścia dla czarnych scenariuszy, jakimi media karmią odbiorców od dłuższego czasu. Jednak jak widać, nie jest to jedyne rozwiązanie. Jedną z dróg, którą z pewnością warto teraz obrać jest inwestowanie w naukę. Jak przekonują eksperci, kryzys to właściwy moment, aby podnieść swoje kwalifikacje zawodowe i rozpocząć studia. Pieniądze zainwestowane w wiedzę i we własny rozwój to zdecydowanie najlepsza i najbezpieczniejsza lokata. Jeśli tylko wykorzystamy okazję, jeśli odpowiednio zainwestujemy nasze "środki", a więc czas i nakład pracy, możemy obrócić sytuację na własną korzyść. I tu wkracza reguła 10 tysięcy godzin, czyli czas poświęcony na pracę. Patrząc z perspektywy Gladwella, obecni maturzyści są w optymalnej sytuacji. Mogą przede wszystkim przebierać w ofertach szkół wyższych. Jeśli zależy nam na zwrocie z inwestycji w studia, tego wyboru należy dokonać bardzo rozsądnie. Zdaniem dr Marcina Kaliowskiego, Dziekana Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku, z kryzysu obronną ręką wyjdą Ci, którzy nie boją się działania i nie czekają biernie na kolejne ożywienie gospodarcze. -Rynek pracy nieustannie zmienia się. Jedno jest pewne, pracodawcy zawsze będą szukać ambitnych pracowników, którzy radzą sobie z rozwiązywaniem problemów, a przede wszystkim potrafią przystosowywać się do zmiennych warunków rynkowych i potrzeb klientów. Krótko mówiąc, w obecnej sytuacji gospodarczej, zdobywanie wykształcenia oraz podnoszenie kwalifikacji zawodowych, wydaje się wręcz konieczne - dodaje dr Kalinowski.

Decyzja o wyborze studiów nie jest łatwym zadaniem. Od niej w dużym stopniu zależy przyszłość. Dlatego, przed złożeniem dokumentów należy sprawdzić, jakie propozycje mają różne uczelnie, porównać ich programy studiów. Spowolnienie gospodarcze nie dotyka wszystkich branż w jednakowym stopniu, są nawet takie, które wykazują rozwój. Uczelnie często uruchamiają nowe kierunki czy specjalności, gdyż wiedzą, że rynek pracy będzie potrzebował specjalistów z danej dziedziny. I tak teraz spokojnie powinni spać przyszli finansiści, informatycy czy logistycy. - Finansiści nie muszą martwić się o swoją przyszłość, ponieważ zapotrzebowanie na ich usługi jest wysokie. To oni między innymi opracowują nowe plany i strategie finansowe, niezbędne przy ograniczaniu wpływu kryzysu na działalność przedsiębiorstw - przekonuje dr Kalinowski z WSB w Gdańsku.

Wybierając, więc uczelnię kierujmy się tym, czy jej oferta edukacyjna dostosowana jest do rynku pracy. Pamiętajmy, że najlepsza uczelnia to nie zawsze uczelnia najstarsza, uniwersytet, czy inna szkoła publiczna. Jeśli chcemy osiągnąć sukces uczmy się u tych, którzy na taki sukces są zorientowani. W końcu, w co inwestować w czasie kryzysu, jak nie we własny rozwój.

* możliwość dodania komentarzy lub jej brak zależy od decyzji firmy zlecającej artykuł

Opinie (2) 1 zablokowana

  • Ukryty morał - WSB (1)

    Tzw. sukces i pieniądze to nie wszystko - nie dajmy się oszukać. Szczęscia nie da się tak łatwo osiągnąć - przez "karierę", "twarz", "stanowisko", "rozwój" i ciągłe zakupy większych i droższych dóbr. To tylko pozory i propaganda konsumpcji.

    • 18 1

    • a co jest wtedy prawdziwym szczęściem? Oprócz zdrowia oczywiście?

      • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Fale morskie powstają na Bałtyku w wyniku:

 

Najczęściej czytane