• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wymagający nauczyciel - gdzie jest granica?

Elżbieta Michalak
26 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
"Cała klasa mojego syna boi się pójść na lekcje matematyki. Wychowawczyni mówi, że tak jest od lat" - pisze w liście do redakcji nasza czytelniczka. Spotykacie się w trójmiejskich szkołach z podobnymi sytuacjami? "Cała klasa mojego syna boi się pójść na lekcje matematyki. Wychowawczyni mówi, że tak jest od lat" - pisze w liście do redakcji nasza czytelniczka. Spotykacie się w trójmiejskich szkołach z podobnymi sytuacjami?

Niezaliczony semestr, kilka jedynek, brak możliwości poprawy klasówki, strach przed lekcją - do naszej redakcji trafiło ostatnio kilka srogich opisów szkolnej rzeczywistości. Im lepsza szkoła, tym więcej nauczycieli z "chorymi ambicjami", z którymi nie można wygrać walki o dobro ucznia - piszą rodzice.



Więcej nauczył(a)byś się przy nauczycielu:

Wymagający i srodzy nauczyciele, którym nieobca jest linijka, rózga czy żelazna dyscyplina, to już przeszłość. Według naszych czytelników nie do końca jest to prawdą. - Siły fizycznej względem ucznia dziś się już nie stosuje, często zdarza się, że nauczyciele sięgają po agresję słowną - piszą w liście do redakcji nasi czytelnicy.

Dzień Edukacji Narodowej 2022. Kiedy jest Dzień Nauczyciela?



17 zagrożeń na półrocze w klasie

Karol, uczeń klasy o profilu matematycznym jednego z gdańskich liceów, razem z rodzicami od dwóch lat "walczą" z nauczycielką od matematyki. Wybierając renomowaną szkołę, mieli nadzieję na zdobycie solidnego wykształcenia i rozwijanie pasji, jaką jest siatkówka. Niestety, obecnie starają się o przeniesienie do innej placówki.

- W klasie mojego syna jest 25 uczniów. Z matematyki 17 otrzymało jedynki na pierwsze półrocze, co oznacza brak zaliczenia semestru - pisze pani Agnieszka. - Nie chodzi o to, że matematyczka jest wymagająca, bo to akurat dobre. Problem w tym, że wprowadza terror i wyżywa się słownie na uczniach. Kiedy na lekcji wywołuje kogoś do tablicy, nie daje czasu na zastanowienie się, widząc najmniejsze wątpliwości od razu odsyła do ławki z jedynką. Nie daje też możliwości poprawy oceny niedostatecznej ze sprawdzianu czy odpowiedzi. Uczniowie boją się chodzić na lekcje tej pani, o czym doskonale wie wychowawca i rodzice tych dzieci.
Zdaniem pani Agnieszki każdy chowa głowę w piasek, bojąc się pogorszenia sytuacji. A szkoła... szkoła osiąga bardzo wysokie wyniki w testach końcowych, przez co zdaniem rodziców dyrekcja przymyka oko na problem.

- Raz udało mi się wytłumaczyć pani od matematyki, że poprawa testu, którego syn nie pisał, bo w tym czasie był na szkolnych zawodach gry w siatkówkę, to jedno z praw ucznia, regulowane statutem. Pomogło, syn został dopuszczony do sprawdzianu, ale i tak dostał z niego jedynkę. Też jestem matematykiem, więc poprosiłam o wgląd do pracy. Okazało się, że większość była dobrze obliczona. Rozmawiałam o tym z wychowawczynią, ale ta powiedziała mi, że nie wygram walki. Że w szkole co roku jest taki problem, tyle że za każdym razem dotyczy innego nauczyciela.
Im lepsza szkoła, tym mniej liczy się uczeń?

Rodzice i uczniowie z Trójmiasta zwracają uwagę na to, że im lepsza szkoła, tym większą uwagę zwraca się na wyniki, słupki i utrzymanie wysokiego miejsca w rankingach.

- Grupa językowa w naszym liceum liczyła we wrześniu 16 osób, teraz zostało nas 12 - mówi Klaudia, uczennica renomowanego publicznego liceum w Gdańsku. - Pierwsze dwie osoby zmieniły szkołę po miesiącu nauki ze względu na rozczarowująco niski poziom, a kolejne dwie zmieniły język obcy na inny ze względu na wredotę nauczyciela. Ta objawia się docinkami, niemiłymi komentarzami rzucanymi w stronę uczniów na forum czy brakiem możliwości poprawy sprawdzianów, choć regulamin daje prawo do poprawy. Moim znajomym, którzy wybrali mniej ambitne szkoły, takie zachowania ze strony kadry nauczycielskiej są obce.
O zależności między szkołami uchodzącymi za najlepsze a niezdrową atmosferą mówi też Ola, która w zeszłym roku stanęła przed wyborem odpowiedniego dla siebie liceum.

- Nie powiem, że nie kusiło mnie, by pójść do liceum, które pod względem poziomu nauczania i renomy znajduje się w ścisłej trójce gdańskich placówek. Całe szczęście od tej myśli skutecznie odwiodły mnie opowieści starszych znajomych - opowiada Ola z Ujeściska. - Chroniczny brak czasu, wyścig szczurów, surowi nauczyciele, którzy nie widzą nic więcej poza swoim przedmiotem, wieczna gonitwa za ocenami - stwierdziłam, że nie chcę w takim klimacie spędzić trzech lat. Wybrałam liceum, które nie pojawia się na szczytach rankingów i jestem zadowolona. Choć i tu wiele od nas wymagają.
Kuratorium: Za wykroczenie powinien karać dyrektor

Poza prawem ucznia do swobodnej wypowiedzi, prawem do przedstawiania własnego stanowiska, poglądów i opinii (nawet kontrowersyjnych i niezgodnych z kanonem nauczania) i wielu innych, uczeń ma też prawo do poprawy niezaliczonej kartkówki czy sprawdzianu. Każdy, kto tego zabrania popełnia wykroczenie.

- Zgodnie z zapisami statutu uczeń powinien mieć zagwarantowane prawo do poprawy sprawdzianu czy klasówki na zasadach określonych w wewnątrzszkolnym systemie oceniania oraz przedmiotowym systemie oceniania, stanowiących integralną część statutu szkoły. Tego prawa nie można mu odebrać - mówi Jolanta Andrysiak-Olszewska z Kuratorium Oświaty w Gdańsku. - Nieprzestrzeganie przez nauczyciela zapisanych w statucie szkoły warunków i zasad dot. poprawy oceny przez ucznia jest naruszeniem prawa i powinno być zgłoszone dyrektorowi szkoły.
A co w sytuacji, kiedy dyrektor bagatelizuje problem? Procedury pokazują, że rodzic ma związane ręce.

- Takie sprawy powinny być rozwiązywane w szkole, bo zadaniem dyrektora jest pouczyć nauczyciela, który popełnia wykroczenie. Rodzice lub pełnoletni uczniowie mogą oczywiście napisać skargę bezpośrednio do kuratorium i wtedy jedziemy do szkoły, by sprawdzić zgłoszenie - dodaje Jolanta Andrysiak-Olszewska.
Wymagać można, ale trzeba znać granice

Jeszcze kilkanaście lat temu nauczyciel był autorytetem. Nawet ten srogi i surowy cieszył się uznaniem. Dziś mówi się częściej o despotach, którzy wykorzystują swoją "władzę".

- Najważniejsze, by nauczyciel był sprawiedliwy i uczciwy. Nawet jak jest wymagający, ale się nie wyżywa, to jest ok. Gorzej, jak znajduje sobie kozły ofiarne albo kilku pupili. Tak właśnie jest w klasie mojej córki. - mówi Piotr z Gdańska, tata dwunastoletniej Igi. - Ale ze swojej szkoły też pamiętam takiego nauczyciela. To była pani od geografii. Byliśmy koszmarnie zestresowani na lekcji, można było dostać pałę za brak jakiegoś koloru kredki do malowania map. Zanim weszła do sali wszyscy siedzieli sztywno, jakby to były gipsowe figury, a nie żywe dzieci. Pamiętam, że w czwartej klasie chyba z dziesięć osób pod rząd dostało pałę przy mapie, bo nie potrafiło podać współrzędnych geograficznych Gdańska.
Zdaniem pani Kasi agresja słowna to dla szkoły czarny PR, a nauczyciel, który ucieka się do takich metod dydaktycznych prędzej zmarnuje potencjał ucznia. Więcej można zyskać, wykazując się przyjaznym nastawieniem do ucznia.

- Miałam w liceum bardzo, ale to bardzo wymagającą nauczycielkę z francuskiego. Kobieta doskonale tłumaczyła, świetnie nauczała, choć była przy tym dość ostra. Jednak zawsze odnosiła się do nas z szacunkiem. Nie baliśmy się jej. Każdy wiedział, że trzeba się po prostu dobrze nauczyć - mówi pani Katarzyna z Gdyni. - Na półrocze było zawsze kilka zagrożeń, ale na koniec roku wszyscy zdawali. W dodatku z doskonałą znajomością języka. Moja przyjaciółka, która mimo starań jechała prawie zawsze na samych dwójach, po skończeniu szkoły od razu znalazła pracę. Jako tłumacz. Przez te cztery lata nauki opanowała język perfekcyjnie. Potem poszła na studia w tym kierunku i wciąż zawodowo związana jest z francuskim.
A jakie jest wasze zdanie? Jaki powinien być nauczyciel? Czy skuteczność wyklucza sympatię i życzliwość?
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (166) 1 zablokowana

  • (2)

    Powiedzmy sobie szczerze. Zawod nauczyciel pozbawiony jest nalezytej kontroli i nadzoru. Hospitacje to bujda na resorach. Mam w najblizszej rodzinie 4 nauczycieli i z reka na sercu stwierdzam, ze gdyby zatrudnic ich w prywatnej firmie nigdy nie utrzymaliby sie na stanowiskach. W szkole maja cieple posadki, z ktorych nikt ich nie wysadzi, bo nikt nie patrzybim na rece, nie ocenia realnie i maja zbyt duza dowolnosc.
    BTW dobry nauczyciel to taki, ktory nie tylko swoim zaangazowaniem i wiedza potrafi nauczyc, ale buduje szacunek dla siebie i przedmiotu nie opierajac go na strachu i terrorze. Bycie wymagajacym jest wskazane, bo winduje poziom w gore, a strach jest wrogiem postepu.

    • 28 5

    • guzik prawda

      Nieprawda, może mianowany czy dyplomowany , ale i on nie jest nietykalny, przeciwnie. Nauczycielowi ciagle patrza na ręce, ale jesli ten nie nagina zasad, to nie można mu niczego zarzucićl

      • 0 0

    • Trzeba na Ciebie zesłać kontrolę

      • 0 2

  • ...najlepiej żeby dzieciaki dostawały 5ki za samą obecność...a tabliczka mnożenia dla chętnych (3)

    ...jak ktoś śmie moją 'pociechę' karać jedynką i coś od niej wymagać? Zaraz zaczyna się poszukiwanie problemu przez rodziców. A może trochę złapać za cugle g*wniarza, zabrać tablet i komputer, aby więcej czasu poświecił szkole. Roszczeniowi rodzice sami nakręcają g*wniarstwo do cwaniactwa i kombinowania...a to przecież nasz przyszłość

    • 20 16

    • I tu się zaczyna paradoks nie da się nauczyć dziecka szacunku z nastawieniem że to g*wniarz ludzie wy to dzieci nie lubicie. Zapomniał wół jak cielęciem był.

      • 0 0

    • (1)

      najlepiej gdyby w ogóle nie było ocen. Wtedy człowiek miałby jasność że uczy się dla siebie, dla wiedzy, a nie dla ocen, czyli de facto zadowolenia innych.

      • 6 5

      • hehe. Ty chyba nigdy w szkole nie byłeś... brak ocen? automatycznie to się równa brakowi jakiejkolwiek chęci do wchłonięcia czegokolwiek u sporej części obecnych uczniów...

        • 5 1

  • Uczyć się, MATOŁY ... (2)

    ... a nie narzekać na belfrów, którzy całe swoje serce wkładają w nauczanie, sprawdzają po nocach klasówki. Ja bym zabronił uczniom wnoszenia do budynku szkoły smartfonów, tabletów i innych tego typu bzdet, przynajmniej nie byliby rozproszeni na lekcjach.

    • 20 22

    • Koleżanka jest nauczycielem i niestety sama z przykrością stwierdza, że duża część nauczycieli to frustraci, którzy przez przypadek dostali się na taki a nie inny kierunek. Miała praktyki w różnych szkołach i poznała może kilku nauczycieli z pasją reszta to porażka.

      • 0 0

    • srutu tutu sam się ucz

      • 3 3

  • Bez przesady (7)

    Wymagający i surowy nauczyciel nie pozwoli sobie założyć kubła na głowę. Poza tym nauczy uczniów trochę pokory, cierpliwości i ukształtuje charakter. Dzisiejsza młodzież spotka w dorosłym życiu różnych ludzi, nie zawsze przyjaźnie nastawionych. Rodzice chcą uchronić dzieci przed wszelkim "złem", a później będzie rozczarowanie, bo życie to nie tylko fajni znajomi, Facebook i obiadki u mamusi.

    • 74 18

    • obiadki u mamusi odbywamy, bo one są nie dla nas, ale dla mamy (1)

      a wychowywani byliśmy z miłością, ale i z konsekwencją- dzisiaj ktoś by powiedział "surowo",
      były to wspaniałe zasady nam wpajane, dzięki którym łatwiej nam się żyje

      • 9 3

      • Kolejny potłuczony

        • 0 0

    • (3)

      Pokora - taka piekna polska cecha. A potem sie dziwimy, ze nie mamy naukowcow i przedsiebiorcow z prawdziwego zdarzenia.
      Jedyne czego ucza tacy, jak wymienieni w arytkule nauczyciele to mylenie strachu z szacunkiem.

      • 14 0

      • Wreszcie normalny komentarz.

        • 0 0

      • (1)

        Pokolenie powstańców warszawskich, to byli inteligentni ludzie z jajami, teraz rozpieszczeni 18 latkowie mają problem z natarczywym komarem. Tylko gdzie podziali się ojcowie, że mamusie chodzą do szkoły kłócić się z nauczycielami bo ten karze się uczyć.

        • 3 1

        • Wolalbym, zeby to pokolenie zamiast miec jaja, po prostu zylo.

          • 2 1

    • Właśnie przez takie poglądy jak ty. Wyjechałam z tego bagna. Mieszkamy w Australii i tutejsze podejście nauczycieli do dzieci jest dzień a noc oczywiście na korzyść australijskiego. Nigdy w życiu nie wrócę do kraju. Gdzie poniżanie dzieci i traktowanie ich jak debili jest traktowane jak normę. Przez takie pobłażanie zachowania nauczycieli wyrośnie znów pokoleniu ludzi gdzie będzie znów męczyć uczniów w szkole. Czy nikt nie rozumie, że do błędne koło? Masę moich kolegów notorycznie wagarowało z lekcji tych psychopatycznych nauczyciel. Ja nie zapomnę strachu i bólu brzucha przed matematyką. I nigdy nie będę uważała, że takie zachowanie jest normalne i pomaga w przyszłości. G... prawda. Najpierw wrzeszczący rodzice potem nauczyciele, nienormalni szefowie. To gdzie ma być czas na normalne relacje? Jak można jeszcze nie zajarzyć, że jeśli dorosły człowiek nie szanuje dzieci/młodzieży to jak ma oczekiwać szacunku do jego osoby. Przeraża mnie nasza Polska szara rzeczywistość. Mam nadzieję, że nie przyjdzie ci taki czas wycierać łez syna/ córki czy wnuka znerwicowanego przez wariata nauczyciela, który ma sfrustrowane życie. Wtedy zapewne zrobisz wszystko aby krzywda się nie działa. Pozdrawiam i radzę szybko przejrzeć na oczy.

      • 0 0

  • w mojej szkole nauczyciele byli surowi ale .... wielu absolwentów jest teraz znanymi ludźmi (3)

    a teraz w szkołach głaszczą po głowach i czekają na wpłaty, potem wychodzą takie 'wypudrowane' jednostki

    • 71 18

    • W mojej szkole także było masę surowych nauczycieli. I co z tego ? Tylko nie liczni się dziś wybili. Klepiesz jak potłuczony. Nauczyciel powinien być wymagający, ale z drugiej strony miły. Jestem matką dwójki dzieci mam męża a do tej pory potrafię obudzić się zalana potem bo po nocach śni mi się matematyczka. Dzięki niej wyjątkowo na długie lata zniechęciła mnie do matematyki. Nauka dzieciom powinna sprawiać radość i przyjemność. Wkurza mnie to nasze polskie wychowanie musztra, poniżanie. Widzę, że cały czas w ludziach siedzi taki styl.

      • 0 0

    • czyli politykami

      no politycy to ludzie akurat nie potrafiący robić nic innego często niestety niewykształceni

      • 5 0

    • Taaaaa do łba wklepywali i wklepują przebrzmiale frazesy ,z ktorych g.... wynika.

      Powinni uczyć dzieci samodzielnego myślenia a to prowadzi do tak zwanej ;inowacyjności" ,o której na duzo sie mówi.

      • 6 2

  • (2)

    Od końca lat 80. Do połowy 90. przez gdańskie technika przewijała się nauczycielka fizyki, która podobnie traktowała uczniów. Udało jej się pokomplikować życiorysy kilku osobom. Im później w lata 90. tym rodzice mieli mniej zapału do walki o dzieci. Nie wspomnę jej nazwiska, gdyż w pewnym momencie wyszło, że była chora na schizofrenię. Nie obciąża to jej ale kuratorium i dyrekcję szkół, które przymykaly oczy na chore sytuacje.

    • 46 4

    • Gałkowska ? (1)

      • 6 0

      • Nie

        Tomala

        • 0 0

  • (3)

    A czego wy chcecie od nauczycieli. Nauczyciel tu z przed ostatnim i najwyższym awansem zarabia ok 2300zl juz z dodatkami... Po ostatnim niewiele więcej. Chwyta wiec tyle nadgodzin ile się da, potem do wieczora siedzi w chałupie przy biurku... Przy każdym awansie obowiązkowo trzeba się dokształcac (mowie o minimum)- of kors za swoje pieniądze lub z częściową dopłatą. Do tego spotkania z roszczeniowymi rodzicami, którzy sami też w robocie po uszy, nie mają czasu dla dziecka (nawet nie ze złej woli- często takie realia), cierpliwości, wiedzy ogólnej o świecie i wykształcenia... Dzieci coraz częściej mają problem z podstawowymi umiejętnościami (kiedyś w klasach 3 można było np. Uszyć pudełko z pocztówek, teraz 90% dzieci nie jest w stanie zszyc ze sobą dwóch kawałków, bo pierwszy raz igłę w ręku trzyma, kiedyś dziecko spedzalo pół dnia na dworze, teraz jak idę z moimi synami na podwórko - jesteśmy sami... Na palcach jednej ręki można policzyć dzieci przebywające na dworze ok 16-17...). Nauczyciele są zwyczajnie sfrustrowani, bo pisali się na pracę z młodzieżą, a często mają realia rodem z klas specjalnych przy oczekiwaniach społecznych, że z klasy wyjdzie przykładny obywatel. Tylko z czego?

    • 15 1

    • Absolutnie się nie zgadzam! Nauczycieli zjada rutyna i mają wywalone na zarówno swoich uczniów jak i ich potencjał. Robią przede wszystkim tak, aby się nie przemęczać...

      • 2 1

    • przedostatni piszę sie razem Gabrielo. Z tekstu wnioskuje , że jesteś nauczycielem...

      • 1 3

    • W szkole wyższej chce podyskutować ze studentami na temat zmian w latach jakiegoś wyniku. Niestety, trzeba ich za rękę poprowadzić, bo nie potrafią użyc podstawowego narzędzia, jakim jest arkusz kalkulacyjny (jakikolwiek). Więc jak mam prowadzić dyskusję o zmianach, jak oni nie sa nawet w stanei ich zobaczyć... trzeba zaczynać od podstaw i zabawy w gimnazjum/liceum...

      • 2 0

  • Ech, przypomniała mi się P. Jesionowska (8)

    z VI LO. Trochę strach było iść na lekcje, ale matematyka była w małym paluszku

    • 26 10

    • Też ją pamiętam... zajęcia z nią to był koszmar...

      • 0 0

    • I ile z tej matematyki wykorzystałeś praktycznie w życiu? (5)

      Bo ja zero albo prawie zero.
      Nie potrafię szybko w myślach obliczyć jakiegoś w miarę prostego zadania, bo uczyłem się rozwiązywania abstrakcyjnych chorych równań na 4 kartki A4. Ale np. PITU rocznego to już nikt nie raczył w szkole pokazać jak się wypełnia,, bo po co...

      • 35 19

      • Gdzie Ty widziałeś PITy w programie nauczania? Nauczyciel nie jest odpowiedzialny za Twoje nieuczenie się. Nie przywiąże Cię do krzesła, żebyć siedział i myślał, czytał, analizował - rodzice powinni pomagać w mobilizowaniu dzieciaka po przyjściu do domu. "Nikt nie raczył w szkole..." - gadaj z MEN, a nie nauczycielem, nad których wiszą obowiązki przeprowadzenia tego, czy tamtego, mimo przepadających godzin, typu wycieczki w jakiejś klasie itp.

        • 0 0

      • PIT

        To do jakiej szkoły chodziłeś?
        Ja w LO miałam rozliczanie PIT-37 i innych... więc o co chodzi?
        Poza tym co to za filozofia skoro na PIT jest gdzie co i jak wpisać... LUUUUDZIEE

        • 9 4

      • a tabliczka mnożenia od 1-100 na blachę była? Teraz ponoć nawet to dzieciaki uważają za niepotrzebne...

        • 8 0

      • PIT roczny vs. matematyka.
        Kolego, błagam! "Zadania" w PIT-cie rocznym obejmują zakres co najwyżej 4. klasy podstawówki. Jeśli nie widzisz praktycznego zastosowania 4 podstawowych działań i nie umiesz ich w życiu wykorzystać, bo trzeba Ci pokazać, że w PIT-cie jest mnożenie i dodawanie (inaczej na to nie wpadniesz?), to o jakiej szkole my w ogóle mówimy? Musiałeś nie być w żadnej.

        Chcesz uczyć dzieci rozwiązywania problemów czy wkuwać im formularzyki? Nie daj "borze", niech się po latach zmieni jakieś pole w formularzu tego PIT-a, co to go mieli Tobie pokazać. I będzie lament: ojezusie! a w szkole był inny formularz!

        • 19 7

      • Sporo, to były początki LO i nauczyła idealnie podstaw tak że nie musze wyciagac kalkulatora żeby obliczyc w sklepie cenę po przecenie ( a widziałem już taki przypadek- wilki napis -70% i pytanie do obsługi ile co kosztuje) Algorytmy i całki nie są mi w tej chwili do niczego potrzebne ale jest spora szansa że bedę umiał sam pomóc dzieciakowi jak będzie miał kłopoty w nauce.

        • 12 3

    • A ja p. Hoffman!!! Ale kochaliśmy ją:)

      • 0 1

  • Kierowanie się rankingami przy wyborze szkoły jest po prostu głupotą (4)

    Bo program w każdej szkole jest taki sam. Sam olałem rankingi i wybrałem LO najbliższe miejsca zamieszkania, a i tak sporo od nas wymagano i to nie tylko z takich przedmiotów jak Język Polski czy Matematyka, ale też takich jak Przysposobienie Obronne, gdzie dostać 5 było bardzo trudno, choć przyznam, że były takie przedmioty, gdzie było wręcz przeciwnie, sami nauczyciele wymagali niezbyt wiele, szczególnie jeśli o WOS chodziło. Najbardziej zapamiętałem jednak nauczycielkę z Chemii, mocno starszą wiekiem, która była niesamowicie wymagająca, a wyzywanie od debili było na porządku dziennym. Sprawdziany to było 30 minut na rozwiązanie 6 dosyć skomplikowanych zadań, nie wiem czy komuś kiedykolwiek się udało rozwiązać wszystkie w tym czasie. Po pierwszym semestrze na 32 osoby 22 miały jedynki, co doprowadziło do tego, że po dyskusji nas i rodziców z dyrekcją w drugim semestrze już nas nie uczyła, gdyż trafiliśmy pod skrzydła innej nauczycielki Chemii, a ta pani poszła na zwolnienie lekarskie by z początkiem kolejnego roku szkolnego przejść na emeryturę.

    Z drugiej strony, tacy nauczyciele jak ta pani od Chemii i opisani w artykule przygotowują ucznia na to co czeka go w przyszłości, na studiach, gdzie tacy wykładowcy są praktycznie na każdym wydziale, a im już nie można nic zrobić, bo odsunięcie profesora czy doktora od przedmiotu jest praktycznie niewykonalne i trzeba jakoś sobie z tym poradzić.

    • 6 4

    • (1)

      Co z tego, że jak piszesz "program jest taki sam", skoro można go realizować po łebkach, lub porządnie. Powinno Ci zależeć, aby wiedza, którą ktoś przekazuje nie byla "testowa" i ogólna czy dogłębna. Po to są rankingi. Jeżeli tego nie rozumiesz to trudno.

      • 0 1

      • Sam sobie zaprzeczasz. Które szkoły wypadają najlepiej w rankingach?

        Te, w których od samego początku przekazuje wiedzę "testową", czyli uczy tylko jak trafić w klucz i co pisać. Gdzie nie ma miejsca na myślenie. W niektórych mniej prestiżowych szkołach jeszcze gdzieś tam uczy się tego myślenia, choć to zależy tylko od nauczycieli. Jeśli trafi się jakiś, któremu się chce prowadzić zajęcia tak, by skłaniać do myślenia i nie trzyma się tak kurczowo programu to może wyniki testów czy matury będą gorsze, ale chociaż jego uczniowie będą potrafili samodzielnie myśleć, rozwiązywać problemy.

        • 1 0

    • Rankingi to priorytet (1)

      Moim zdaniem to co robiła kobieta ucząca ciebie chemii to było tylko dobro. Skoro jak to określasz w przeciętnym ogólniaku (bo przy wyborze kierowałeś się lokalizacją), 22 osoby z 32 nie dały rady z chemii oznacza to tylko, że się nie nadawały do tego, by w przyszłości otrzymać wykształcenie wyższe.
      Najlepiej iść do ogólniaka gdzie wszystko stoi na niskim poziomie, obijać się ile wlezie, następnie skończyć coś pokroju Turystyka i rekreacja, nadal się obijając. Później udawać Polską inteligencję, wykazywać się niewiedzą i oczywiście nadal lenistwem.
      Kiedyś by skończyć ogólniak, zdać maturę i iść na studia trzeba było się mocno napracować, co dawało prawdziwych inżynierów z prawdziwą wiedzą, a teraz to śmiech na sali.

      • 1 3

      • Jak najbardziej się nadawały, skoro je uzyskały, nawet dostając się i kończąc wymagające kierunki na PG.

        A w tym gronie było kilka takich osób i teraz zarabiają naprawdę spore pieniądze tutaj, albo w jednym wypadku zagranicą. Ba, moja koleżanka , która wtedy też miała same 1 potem zdawała maturę rozszerzoną z Chemii, dostała się na GUMed na jednolite studia o profilu lekarskim i je skończyła.

        Sam wtedy byłem młody i głupi, dlatego skuszony prospektami, ulotkami i pięknymi zapewnieniami, że pracy po tym kierunku i specjalizacji nie brakuje wybrałem nie ten kierunek, który powinienem i tak po studiach długo szukałem pracy mimo pewnych już doświadczeń zawodowych związanych z wykształceniem. Ostatecznie robię coś całkiem innego i nie jestem zadowolony.

        • 1 1

  • wole dostac pałe niż słuchac o czym te dziady pitolą i tak nigdy nic nie pamiętam z lekcji (1)

    • 8 2

    • Widzę, żeś typowy licealista.

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

V Ogólnopolska Studencka Konferencja Neurologiczna

konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Co to jest oskoła?

 

Najczęściej czytane