• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pięć szkolnych "praw" nadużywanych przez nauczycieli

RB
10 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Korzystanie z telefonów komórkowych na terenie szkoły wzbudza wiele kontrowersji. To jednak, czy uczeń zgodzi się oddać telefon w depozyt, nawet jeśli nauczyciele i rodzice doszli w tej kwestii do porozumienia, zależy wyłącznie od niego. Korzystanie z telefonów komórkowych na terenie szkoły wzbudza wiele kontrowersji. To jednak, czy uczeń zgodzi się oddać telefon w depozyt, nawet jeśli nauczyciele i rodzice doszli w tej kwestii do porozumienia, zależy wyłącznie od niego.

Uczeń ma również prawa, nie tylko obowiązki. Słyszałeś kiedyś, że jeśli nie wpłacisz pieniędzy na "komitet rodzicielski", to nie dostaniesz świadectwa? A może nauczyciel zabrał ci telefon, zabronił wyjść do toalety w trakcie trwania lekcji albo przeczytał na głos treść karteczki, którą przechwycił, kiedy podawałeś ją koledze? Jeśli tak się stało, to mogło dojść do złamania praw ucznia.




Wiele zasad obowiązuje w szkole od lat i stosowanie się do nich jest tak oczywiste, że nikomu nawet na myśl nie przyjdzie, żeby się im przeciwstawić. Bo niby na jakiej podstawie? Tymczasem takie podstawy istnieją - zasady szkolne nie mogą być sprzeczne np. z Konstytucją RP czy ustawą Prawo Oświatowe. Tu warto pamiętać, że łamania prawa ucznia nie usprawiedliwia wprowadzenia sprzecznych z nim zapisów do statutu szkoły.

1. Uczeń ma prawo podczas lekcji skorzystać z toalety



Zdarzyło wam się kiedyś, że nauczyciel nie pozwolił wam wyjść do toalety i kazał czekać do przerwy? Naszym czytelnikom tak:

- W Szkole Podstawowej nr 58 w Gdańsku była to praktyka nagminna - opowiada mama jednego z byłych uczniów tej placówki. - Wynikało to z odgórnego zarządzenia pani dyrektor, aby w trosce o zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa nie wypuszczać ich podczas lekcji do toalety. Niestety na informację o tym, że było to działanie bezprawne, trafiłam już po tym, jak moje dziecko opuściło mury tej szkoły. Mam nadzieję, że szkoła zrezygnowała już z tych nieludzkich praktyk.
Nauczyciele najczęściej powołują się, jak wspomniana pani dyrektor, na kwestie bezpieczeństwa. Nie ma jednak przepisów zabraniających uczniom skorzystania z toalety podczas lekcji. Jeśli nauczyciele będą uważali inaczej, możecie powołać się na art. 30 Konstytucji RP, który mówi o zasadzie ochrony godności człowieka.

Nauczyciele nie mają prawa bronić uczniom wyjścia podczas lekcji do toalety. Tłumaczą jednak, że czasem to mniejsze zło niż puszczenie ich samopas i narażenie na niebezpieczeństwo. Nauczyciele nie mają prawa bronić uczniom wyjścia podczas lekcji do toalety. Tłumaczą jednak, że czasem to mniejsze zło niż puszczenie ich samopas i narażenie na niebezpieczeństwo.

2. Poszanowanie prywatnej własności: nauczyciel nie ma prawa zabrać uczniowi telefonu



W wielu szkołach praktykuje się zabieranie uczniom telefonów komórkowych, jeśli ci, mimo zakazu, korzystają z nich na terenie placówki. Tymczasem nauczyciel ani inny pracownik szkoły nie ma prawa wyciągnąć ręki po własność dziecka, tak samo jak nie może odebrać telefonu komukolwiek, kogo widzi na ulicy. Może poprosić, ale to uczeń podejmuje decyzję o tym, czy odda swoją własność, czy nie.

Art. 64 ust 3 Konstytucji Rzeczypospolitej z 2 kwietnia 1997 r. stanowi, że własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności. Żadna ustawa nie daje pracownikom szkoły upoważnienia do zatrzymywania własności ucznia. Statut nie może zatem wskazywać, że nauczyciel może zabrać uczniowi telefon czy np. konsolę, którą wyciągnie na lekcji, aparatu fotograficznego czy czegokolwiek innego. Należy także dodać, że jeśli nauczyciel mimo wszystko zabierze uczniowi jego własność, szkoła ponosi wówczas odpowiedzialność za "przechwycony" sprzęt. Odpowie więc np. za jego uszkodzenie czy kradzież.

Jak podaje portal epedagogika.pl, przepisy zakazujące przynoszenia czy używania telefonów komórkowych nie staną się legalne w przypadku zgody rodziców na takie rozwiązanie. Nie ma także znaczenia to, czy uczeń jest pełnoletni, czy nie ukończył 18 lat. Szkoła nie powinna brać w depozyt telefonów komórkowych oraz innych urządzeń elektronicznych - decyzja o oddaniu telefonu jest dobrowolna i zależy od woli ucznia.

Nie będzie nowej szkoły na Morenowym Wzgórzu Nie będzie nowej szkoły na Morenowym Wzgórzu

3. Tajemnica korespondencji: nauczyciel nie ma prawa przeczytać prywatnej korespondencji uczniów



Wydawać by się mogło, że przekazywanie sobie liścików na karteczkach między ławkami to przeżytek - dziś dzieci mogą sobie przecież wysyłać wiadomości drogą elektroniczną i nie potrzebują tak archaicznych nośników. Nic bardziej mylnego - dzieci nadal przekazują sobie liściki na karteczkach, a nauczyciele nadal nie wiedzą, czym jest naruszenie tajemnicy korespondencji, o czym przekonała się uczennica jednego z trójmiejskich techników.

- Kolega podawał mi karteczkę, a nauczycielka to zauważyła i rozkazała, żebym oddała jej list - opowiada nasza czytelniczka. - Mam świadomość własnych praw, dlatego odmówiłam. W odpowiedzi usłyszałam "musiałabyś tę kartkę połknąć, żebym ci jej nie zabrała". Cóż, nauczycielka nie pozostawiła mi wyboru. Nie wiedziałam, co jest na tej kartce, bo nie ja byłam nadawcą, a nie chciałam, żeby ujawnienie treści odbiło się negatywnie na kimkolwiek z klasy. Mogłam się oczywiście postawić, ale nie chciałam robić sobie problemów na początku nauki w nowej szkole. Od tego czasu, kiedy koledzy widzą, że mam w ręku jakąś małą kartkę, a nauczyciel spogląda w moją stronę, rzucają tekstem "lepiej już teraz zacznij żuć, żeby było ci łatwiej przełknąć" - opowiada z uśmiechem nasza czytelniczka.
Prawo do prywatności, w tym prywatności korespondencji (także jeśli chodzi o SMS-y, wiadomości e-mail czy inne wysłane drogą elektroniczną), gwarantują ci art. 47 i 49 Konstytucji RP.

Nauczyciel bez zgody ucznia nie ma prawa zabrać mu żadnej rzeczy, która do niego należy. Nauczyciel bez zgody ucznia nie ma prawa zabrać mu żadnej rzeczy, która do niego należy.

4. Dzwonek nie jest tylko dla nauczyciela



Jeśli kiedykolwiek usłyszeliście, że dzwonek jest dla nauczyciela i może on was przetrzymać w klasie, ile będzie chciał, choćby całą przerwę, to zostaliście wprowadzeni w błąd. Dzwonek nie jest bowiem tylko dla nauczyciela. Przepisy oraz statut szkoły określają organizację zajęć lekcyjnych, w tym czas trwania lekcji. Przerwa jest czasem twojego odpoczynku i nauczyciel nie ma prawa jej skrócić (art. 98 i 111 ustawy Prawo oświatowe, § 10 Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dn. 28 lutego 2019 r.).

5. Nie zapłaciłeś "komitetu rodzicielskiego" - nie dostaniesz świadectwa



Taki szantaż powoli wychodzi z użycia, za to z pewnością doskonale pamiętają go ze swoich czasów szkolnych rodzice obecnych uczniów. Dziś mityczny komitet rodzicielski zastąpił fundusz Rady Rodziców, na który wpłaty są dobrowolne.

Podkreślmy to jeszcze raz - nauka w polskich szkołach jest bezpłatna i nikt nie ma prawa pobierać za nią pieniędzy. Skąd zatem biorą się te odgórnie ustalone kwoty, np. od 10 zł miesięcznie, które "należy" wpłacać? W dużym uproszczeniu: na początku roku Rada Rodziców oszacowuje, na co będą potrzebne środki i na jakie dofinansowanie z innych źródeł może liczyć (np. z organizowanych przez siebie festynów, licytacji czy innego rodzaju akcji). Aby domknąć ten budżet, ustala się sugerowaną wysokość miesięcznych wpłat, dzieląc oczekiwaną kwotę na liczbę uczniów.

Spam z dziennika, czyli szkoła pisze do mnie częściej niż własna żona Spam z dziennika, czyli szkoła pisze do mnie częściej niż własna żona

Pieniędzmi dysponują (a przynajmniej powinno tak być!) rodzice. Z funduszu tego finansuje się m.in. nagrody w konkursach organizowanych przez nauczycieli (nauczyciele składają wnioski o dofinansowanie, a członkowie RR poprzez głosowanie decydują o ich przyjęciu bądź odrzuceniu), cukierki na mikołajki, organizację atrakcji podczas imprez szkolnych, ale też np. nagrody na koniec roku.

Tu mogą pojawić się kontrowersje, bo w niektórych szkołach, wprawdzie nielicznych, nagrody otrzymują jedynie te dzieci, których rodzice płacili pieniądze na Radę Rodziców. I nie jest to niezgodne z prawem, bo są to upominki kupowane nie przez szkołę, a przez - podkreślamy to jeszcze raz - rodziców. Z pieniędzy, które pochodzą ze składek rodziców. Dlaczego zatem miałyby otrzymać je dzieci, których rodzice nie dołożyli do tego funduszu ani złotówki? Może jest to działanie wątpliwe pod względem etycznym, ale tłumaczenie wydaje się logiczne.

Reasumując: Wpłaty na fundusz Rady Rodziców są dobrowolne - możesz płacić tyle, ile chcesz. Mniej i dużo więcej, niż sugeruje RR, bo te pieniądze i tak wrócą do dzieci pod postacią nagród, atrakcji czy doposażenia szkoły. Możesz też nie płacić w ogóle, ale może się wówczas zdarzyć, że podczas zakończenia roku twoje dziecko nie otrzyma nagród, jakie otrzymają inni, jeśli były finansowane z tej wspólnej, rodzicielskiej skarbonki, do której się nie dorzuciłeś.

Brak wpłaty na fundusz Rady Rodziców nigdy nie spowoduje, że uczeń nie otrzyma świadectwa bądź nagród przyznawanych przez szkołę.
RB

Opinie (360) ponad 10 zablokowanych

  • Osoba odpowiedzialna za umieszczone tu bz_dry (Kontrol ce, Kontrol "fau") nawet wstydziła się podpisać z imienia i nazwiska :-)

    Zrównywania sytuacji zakłócania przez dziecko jego komórką przebiegu lekcji - z zabraniem telefonu "randomowi" na ulicy. Nauczyciel w klasie wykonuje obowiązki służbowe przydzielone przez przełożonych. I musi starać się zapobiegać, aby jedno czy dwójka dzieci nie zakłócały czy uniemożliwiały innym nauki.

    • 40 1

  • Ja proponuję panu redaktorowi anonimkowi rozpisanie się (2)

    co grozi za niszczenie mienia szkoły podczas wyjscia do toalety w czasie lekcji i jakie sa konsekwencje nagrywania innych uczniow i nauczycieli. No Gallu anonimie... popisz się!

    • 48 4

    • Jedynie co wnosisz tutaj, to złą wolę w stosunku do dzieci - sugerowanie demolowania przez nie toalet. 100 % wejść (1)

      dzieci do nich to niszczenie tych pomieszczeń.

      • 0 4

      • Zapraszam do szkoły to się przekonasz. Podstawówka a pety w toalecie.

        • 3 0

  • Uczniowie niech najpierw zaczną spełniać obowiazki

    a później się praw domagają.

    • 51 6

  • Telefon nie jest własnością ucznia (17)

    Telefon niepełnoletniego ucznia jest własnością rodzica i jeśli rodzic upoważnił szkole do trzymania telefonu w depozycie, to uczeń nie ma nic do gadania.

    • 42 7

    • No, kiedyś 15,5-letnia galerianka mogła twierdzić, że to jej, a nie rodziców. Bo zarobiła na swą komórę od klientów

      • 1 0

    • Dokładnie. I rodzic ma prawo zadecydować że dziecko w szkole z telefonu korzystać nie będzie. (8)

      • 1 1

      • (7)

        > Dokładnie. I rodzic ma prawo zadecydować że dziecko w szkole z telefonu korzystać nie będzie.
        Jasne. Ale tylko i wyłącznie na etapie wychowania i ewentualnego zostawienia telefonu w domu. Szkoła nie ma nic do tego.

        • 2 2

        • Rodzic może kazać dziecku zostawić telefon w szatni. (6)

          • 1 2

          • Już widzę jak ktokolwiek posiadający chociaż minimalną inteligencję zostawi telefon w szatni...

            • 7 0

          • (4)

            > Rodzic może kazać dziecku zostawić telefon w szatni.
            Ok. Przy czym to nadal jest element wychowania. Szkoła nie gra w tym miejscu żadnej roli. I uprzedzę... Statut szkoły nie ma żadnego znaczenia w tym przypadku.

            • 2 0

            • Czy ja mówię o statucie? Rodzic ma prawo decydować o tym że dziecko nie bedzie korzystać z telefonu tak jak nie bedzie chodzic (3)

              na religie. Koniec kropka.

              • 1 0

              • (2)

                Ale ja nie twierdzę, że rodzic nie może zabronić swojemu dziecku korzystać z telefonu w jakichkolwiek warunkach. Ja twierdzę, że szkoła nie ma żadnych praw w tym zakresie.

                • 3 1

              • Może egzekwować zakaz zgodnie z wolą rodzica. Pogódź się z tym albo połóź się na podlodze i tup nogami :) (1)

                • 0 0

              • W tym przypadku to akurat szkoła może sobie potupać nóżkami. Jeśli uczeń dobrowolnie nie będzie chciał oddać telefonu to mogą go co najwyżej w pompkę pocałować, o ile im pozwoli.

                • 1 1

    • (6)

      > Telefon niepełnoletniego ucznia jest własnością rodzica
      Kto ci takie bzdury naopowiadał? Niepełnoletni jak najbardziej może mieć swoją prywatną własność.

      > jeśli rodzic upoważnił szkole do trzymania telefonu w depozycie, to uczeń nie ma nic do gadania.
      Może sobie wymyślać. Szkoła nie ma prawa przejąć własności ucznia w żaden sposób. Może jedyne poprosić o przekazanie własności na czas zajęć, ale uczeń nie musi się wcale na to zgadzać.

      • 5 5

      • Może za zgodą rodzica. (5)

        • 0 1

        • (4)

          Problem w tym, że nie może. Osoba niepełnoletnia, mimo że jest pod pieczą rodzica, ma prawo decydować o sobie i swojej własności. Szkoła nie ma prawa przejąć żadnej własności ucznia. Może co najwyżej poprosić...

          • 4 2

          • Ale może zakazać za przyzwoleniem rodzica wnoszenia go na teren szkoły. (3)

            • 0 2

            • (2)

              Zakazać sobie może. Wymusić przestrzegania tego? Nie ma takich środków.

              • 2 1

              • Oczywiście że może. Mało wiesz :) (1)

                • 0 2

              • Synek. Żaden pracownik szkoły nie ma prawa nawet dotknąć ucznia bez jego zgody (poza szczególnymi przypadkami), nie mówiąc już o odbieraniu własności. Siłą? Bezprawnie?

                • 0 0

  • To interesujące, że - od trzech dekad - uwaga skupia się wyłącznie na prawach uczniów (3)

    Jestem emerytowanym nauczycielem akademickim, ale kompletne odwrócenie hierarchii (a tak, hierarchii) społecznej, jaka jest niezbędna, by - na niższych szczeblach edukacji - edukować, a na wyższych - uczyć myślenia, uderza mnie tak w odniesieniu do podstawówki, jak i uniwersytetu.
    Efekty mamy jak dłoni, a są nimi - powszechna ignorancja i upadek autorytetu uczących (w najszerszym tego słowa znaczeniu). No, chyba że ci ostatni stają się celebrytami - a, to co innego, ale dziękuję za pozyskany tą drogą (i taki) autorytet.
    Jasne, że trochę przesadzam. Są myślący i zacni uczniowie. Są łaknący mądrości i cywilizowani studenci. Oraz preceptorzy, którzy cieszą się szacunkiem jednych i drugich ze względu na swoje przymioty i osiągnięcia.
    Ale problem istnieje, i nie da się go zagadać. Ani przesłonić problemami, jakie stwarzają sami nauczyciele.
    Prawa mają - i mieć muszą - obie strony, nie tylko jedna (pozornie słabsza).
    Procesy dydaktyczne muszą być ujęte w pewne - rozsądne - formalne ramy. A w zakładach naukowych (że tak to formalnie ujmę) musi działać tzw. władztwo zakładowe (prawnicy wiedzą, o co chodzi), oparte już to na ustawie, już na świadomie akceptowanej umowie. Od którego - w granicach - jakie stwarza prawo, nie ma odstępstwa. Chyba że - wyjątkowo - uzasadnia je miłosierdzie.
    I, na Boga, edukacja - na jej wszystkich poziomach - nie musi (i nawet nie może) być dostępna dla wszystkich.
    Korzystać z niej - poza niezbędnym i surowo egzekwowanym - podstawowym minimum - powinni (wówczas bez wyjątku) ci, którzy chcą i są zarazem intelektualnie wydolni.
    Powinien to, po drodze, sprawdzać system sit.
    Jak zawsze.

    • 63 5

    • Kiedyś uważano że studia są dla elity narodu (2)

      Dzisiaj uważa się że studia są dla wszystkich.
      Z tego wynikają określone konsekwencje. Mamy wiele osób z wyższym wykształceniem które nie radzą sobie w życiu bo nie potrafią. Wielu intelektualistów nie posiadających elementarnej wiedzy ogólnej.

      • 15 0

      • Myli się Pan(i) o tyle, że pochopnie stosuje termin "intelektualista"

        Rzesze ludzi, o których Pan(i) pisze, to - jak określił to ongiś Sołżenicyn - tzw. "obrazowanszczina". Ś.p. Dorn spolszczył to, ze znakomitym wyczuciem i ruszczyzny, i własnego języka, na "wykształciuchów" (już za to jedno tylko skłonny mu jestem darować wszelkie przewinienia). To ludzie, którzy uzyskali formalnie (wyższe zwłaszcza) wykształcenie, ale nic z tego zupełnie nie wynika.

        • 7 0

      • To zatem żadni intelektualiści, a jedynie posiadacze dyplomów wyższej uczelni. Nic ponadto.

        • 6 0

  • Mnie tylko zastanawia jedno...do czego uczniom na lekcjach i na przerwach niezbędne są telefony? (13)

    Otwieram dyskusję.

    • 38 8

    • (5)

      Do czegokolwiek. Nie twój interes.

      • 7 16

      • To znaczy do czego? W jakich aspektach związanych z edukacją na terenie szkoły uczniowi jest niezbędny telefon? (4)

        • 6 4

        • (1)

          U mojej córki chociażby do sprawdzianów.
          Pani od geografii robi im sprawdziany na Teamsie, bo mówi że tak jest jej łatwiej.
          Wszyscy siedzą w klasie i piszą sprawdzian na telefonach. A że przy okazji podają sobie nawzajem odpowiedzi na grupie klasowej na messangerze to już inna kwestia.

          • 2 9

          • Sprawdziany można zrobić tradycyjnym sposobem.

            Lenistwo nauczycielki nie jest argumentem. Czyli nadal telefon nie jest niezbędny na lekcji.

            • 12 0

        • a do czego ci internet? bo najwyraźniej tylko hejtować potrafisz (1)

          Otwieram dyskusję

          • 4 11

          • Nie siedze w szkole na lekcji i nie mam obowiązku uczenia się w tej chwili..

            Jestem w domu i mam czas wolny który spędzam jak chcę.
            Używanie argumentów to hejt? Ciekawe teorie wymyślasz.

            • 9 0

    • Do czego uczniom telefon (1)

      Wychowawczyni mojej córki w trzeciej klasie SP często kazała dzieciom szukać podczas lekcji informacji w telefonach. Moja nie miała telefonu wtedy i czuła się jak wyrzutek.

      • 3 2

      • To wina nauczycielki bo lekcję nalezy zaplanowac w pracowni kompuyterowej i tam ją przeprowadzić na sprzęcie szkolnym.

        Twój argument to nie argument.

        • 9 0

    • Nauczyciele na siłę szukają zastosowania komórek (1)

      więc dają uczniom zadania na komórkę żeby im pokazać, że służy do czegoś inne niż tylko do oglądania głupawych filmików i rozmów na czacie. Tylko że to nie powód aby przynosić komórki do szkoły.

      • 9 0

      • To jest wina organizacji szkoły. Telefon nie jest potrzebny do edukacji.

        • 1 0

    • a tobie do czego potrzebny jest telefon?

      • 0 6

    • (1)

      Do grania na przerwach, siedzenia na insta i fejsie.

      • 5 0

      • To nie jest element edukacji.

        Czekam na kolejne argumenty.

        • 2 0

  • (3)

    W sondażu 78% nauczyciele nie respektuje praw ucznia. Inny fakt. Tusk chce 20% podwyżki dla nauczycieli. Pytam za co. Chyba 2019 r. nauczyciele strajkują. Chcą 2000 zł podwyżki dla każdego nauczyciela. Bardzo wielu Polaków, elektorat platformy popiera strajk no i praworzadnosc. Popieraja tych co nie respektuje praw ucznia

    • 11 42

    • Przepraszam chodziło o 1000 zł podwyzke

      • 0 5

    • Widać że bezdzietna/tny

      • 6 2

    • Masz rację. Nauczycielom nie jest potrzebna żadna podwyżka. Ja bym nawet zaproponował, aby całkowicie zrezygnowali z uposażenia i jeszcze dopłacali za możliwość wykonywania swojej pracy. To by była taka innowacja.

      • 12 3

  • rozwiązanie problemu nie jest takie trudne (7)

    Potrzebna jest aplikacja 'uczeñ' / 'szkoła' czy jakaś inna nazwa w tym stylu. Aplikacja ma wprowadzony plan lekcji każdego ucznia. W czasie lekcji w telefonie wszystko jest zablokowane, oprócz alarmowego telefonu do mamy/taty czy doktora. W czasie przerwy telefon działa normalnie. Po lekcjach aplikacja wchodzi w tryb uśpienia.

    • 16 4

    • Jak uczniowi się coś stanie to nie on jest od tego żeby wzywać slużby ratunkowe. (2)

      • 3 2

      • zwłaszcza jak go szkolni bandyci stłuką na kwaśne jabłko przy przyzwoleniu "wybiórczo ślepej" kadry (1)

        chyba z innej planety przyjechałeś

        • 2 1

        • raczek ślepych kolegów z klasy

          • 1 0

    • Po co uczniowi na przerwie telefon? Żeby czatować z kolegami z klasy, którzy stoją obok?

      Czy jak nie było telefonów komórkowych to kazdy z nas nosił do szkoły na plecach telewizor, bo tak? Nie wydaje mis ie ze tel jest rzecza niezbedna do nauki w szkole.

      • 7 3

    • (1)

      Nikt nikogo nie zmusi do zainstalowania jakiejkolwiek aplikacji ingerującej tak głęboko w działanie telefonu. Dodatkowo wszelkie tego typu aplikacje odpalają czerwony alarm. Żeby wykonać to co byś chciał, aplikacja musiała by posiadać bardzo wysokie uprawnienia. Spójrz na jakość aplikacji dostarczanych przez państwowe instytucje, dziura na dziurze...

      • 6 1

      • Jest to jakiś pomysł ale nierealny

        dzięki za chęci. Najprościej nie pozwalać na noszenie telefonów do szkoły. Proste ? Proste
        Skończy się ściąganie przez Internet, robienie zdjęć nauczycielom i wrzucanie na społecznościówki, gadanie na czacie o byle czym. Oglądanie bezsensownych filmików.
        Nie przekonuje mnie argument że dzieci w klasach 0 do 3 koniecznie do życia potrzebują telefonu i kontaktu z rodzicami. Są pod opieką i nie mogą wychodzić same ze szkoły, zwłaszcza te młodsze.

        • 4 0

    • jeszcze łancuchami w czasie lekcji do kaloryfera przyczrpić zeby do toalety nie ucieklo i czestowac kokaina zeby lepsze uczniowe skupiene na lekcji bylo

      • 0 0

  • (8)

    Spokojnie, zaraz nikt nie będzie chciał uczyć w szkole i rodzice sami będą ogarniać swoje pociechy, które bardzo dobrze wiedzą co im wolno i często zapominają o tym co powinni.

    • 190 22

    • Wolność (3)

      Bardzo chętnie sam ogarnę edukację dla swojego dziecka. Tylko najpierw organ prowadzący niech odda mi 12 tys zł które rocznie zabiera w podatkach na "edukację" mojego dziecka.

      • 12 22

      • Mylisz podatki ze składkami (1)

        Podatek to publicznoprawne, nieodpłatne, przymusowe oraz bezzwrotne świadczenie pieniężne. Nieodpłatność podatku, oznacza, że jego uiszczenie nie daje podatnikowi lub jego płatnikowi podstaw do dochodzenia roszczeń od podmiotu, do którego podatek jest odprowadzany. Więc płać i płacz. Im więcej praktycznych socjalistów u władzy, z hasłami sprawiedliwości społecznej, pięćsetplusów, tarcz itd. - tym więcej płacenia i mniej ekwiwalentu.

        • 12 3

        • Dlaczego uważasz że myli ?

          • 0 1

      • Tak to się teraz mowi a potem sytuacja życiowa się zmieni i nie będziesz w stanie bombelka edukować to larum podniesiesz pierwszy ze czemu państwo się nie zajmnie.

        • 5 2

    • A dziecko to czlowiek (3)

      Mimo że mały to ma prawo jak dorosły nie oddawać swoich rzeczy, iść na siku kiedy czuje potrzebę i mieć przerwę... I tego drodzy rodzice trzeba pilnować. Koniec czasów klękania na grochu, bicia linijka i targania za uszy nastąpił... A teraz uczmy szacunku do dziecka, a dziecko też będzie szanować innych... Nauczycieli tez

      • 1 8

      • (2)

        Nauczyciel tez poszedłby chętnie na siku kiedy czuje taką potrzebę. W czasie konferencji tez w pracy się wychodzi?

        • 1 0

        • (1)

          Oczywiście. Jeśli potrzebuję wyjść w trakcie spotkania w pracy, kulturalnie informuję że muszę wyjść za potrzebą.

          • 0 0

          • Nierówne prawa

            A nauczyciel nie ma prawa zostawić uczniów w klasie i wyjść na siku w czasie lekcji

            • 0 0

  • Mnie przeraża coś innego...

    Gdzie się nie spojrzy to wszędzie dys to dys tamto. A potem mamy co mamy.
    Sorry... nie każdy musi zostać profesorem. Rowy kopać też ktoś musi. To że przepchniecie na 5 x dys Brajanka na uniwerek nie pomoże mu w zyciu dorosłym. Nie krzywdźcie dzieci przez swoje chore i niespełnione ambicje.

    • 48 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

Wakacje w Centrum Nauki Experyment

35 zł
warsztaty

Wakacyjny Zawrót Głowy - pokaz naukowy

25 zł
warsztaty, pokaz

Tajemnica Zaginionego Rękopisu - escape room

120 zł
gry

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Jakie ptaki spotkasz w drodze do szkoły?

 

Najczęściej czytane