• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Skąd bierze się agresja w szkole? "Dzieci potrafią działać bezwzględnie"

Piotr Kallalas
31 maja 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (150)
- Dzieci potrafią działać bezwzględnie, ponieważ najpierw coś zrobią, coś się wydarzy, a dopiero później przychodzi refleksja. Trudno zresztą wymagać takich przemyśleń od kilkuletniego ucznia. To wszystko dzieje się zresztą bardzo szybko, a potem zostajemy z konsekwencjami - taka jest nasza natura.  Zawsze jest jednak opcja zatrzymania się, dogadania - mówi Katarzyna Stryjek. - Dzieci potrafią działać bezwzględnie, ponieważ najpierw coś zrobią, coś się wydarzy, a dopiero później przychodzi refleksja. Trudno zresztą wymagać takich przemyśleń od kilkuletniego ucznia. To wszystko dzieje się zresztą bardzo szybko, a potem zostajemy z konsekwencjami - taka jest nasza natura.  Zawsze jest jednak opcja zatrzymania się, dogadania - mówi Katarzyna Stryjek.

Co generuje konflikty w szkole? Czy często dochodzi do zachowań agresywnych? Co zrobić w przypadku, gdy nasze dziecko doświadcza agresji fizycznej? - Dziecko sięgające po przemoc nie jest psychopatą, ale liczy, że to narzędzie zadziała, coś pokaże, udowodni bądź coś zakończy - mówi Katarzyna Stryjek, prezes Polskiego Centrum Mediacji, oddział Trójmiasto. W trójmiejskich szkołach dzieci, ale również nauczyciele i rodzice, mają możliwość rozwiązywania sporów za pomocą mediacji.



Czy twoje dziecko było ofiarą agresji w szkole?

Czy w Polsce mediacje szkolne są uregulowane?

Katarzyna Stryjek: Mniej więcej 20 lat temu szukano różnych narzędzi dla nauczycieli, które miałyby łagodzić spory. Była to np. kampania Szkoła Bez Przemocy. Pojawiały się pierwsze warsztaty i treningi uczące rozwiązywania konfliktów. W 2003 r. Ministerstwo Edukacji pierwszy raz w prawie oświatowym zawarło słowa "mediacja", a w 2014 r. - odpowiednie rozporządzenie, które łączy mediacje z osobą pedagoga/psychologa szkolnego. W praktyce nikt jednak tego nie precyzował.

W 2017 r. zespół ekspertów przy rzeczniku praw dziecka Marku Michalaku, którego byłam członkinią, skończył wypracowywać standardy mediacji szkolnej i rówieśniczej, a u nas w Gdańsku udało się zrobić coś fenomenalnego - stworzyć Gdańskie Centrum Mediacji Szkolnej i Rówieśniczej. Jesteśmy formalnie w strukturach poradni psychologiczno-pedagogicznej, jesteśmy jednostką samorządową. To jest fenomen, bo w ramach tych samorządowych struktur specjalizujemy się właśnie w mediacjach. Wspieramy uczniów w rozwiązywaniu konfliktów we wszystkich szkołach podstawowych i ponadpodstawowych - każdy może przyjść, także rodzic. Prowadzimy również szkolenia dla uczniów i nauczycieli.


Gdybym miała się pokusić o selekcje, to konflikty między uczniami dotyczą relacji - wszystkiego, co się dzieje między nimi. Ktoś coś powiedział, ktoś zareagował. Zaburzone relacje mogą niestety się rozwijać i prowadzić do brutalnego finału.
Mediacje znane są powszechnie w różnych sprawach sądowych - jak sprawdzają się w szkole?

Mówimy o rozmaitych konfliktach na linii uczeń-uczeń, uczeń-nauczyciel, uczeń-rodzice czy wreszcie nauczyciel-dyrekcja. Natomiast mediacja jest bardzo komfortowa dla wszystkich stron, bo nie jest to żaden sąd, nie ma przegranych. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele zrozumieli, że mają nowe narzędzie - przestrzeń, gdzie nie ma kary, a jest możliwość naprawienia sytuacji, czasami fizycznie pewnych rzeczy, a czasami poprawy relacji. Chcemy oswajać konflikty, a nie "nakręcać aferę" i przede wszystkim pokazywać, że nie wszystkie mosty są spalone, że istnieje wyjście z tej sytuacji. Konflikty nie są niczym nowym i każdy musi przez to przejść, bo to też nas kreuje jako osobę dorosłą.

Kto może zostać mediatorem?

W przypadku mediacji szkolnej to osoba dorosła, np. pedagog, psycholog, nauczyciel przeszkolony z zakresu mediacji. W mediacji rówieśniczej mediatorami są uczniowie. Umiejętności zdobywa się na kursach, szkoleniach z zakresu mediacji.

Jak rozpoznać depresję u własnego dziecka? Jak rozpoznać depresję u własnego dziecka?
Szkoła szkole nie jest jednak równa

Mamy placówki kameralne, ale i takie, gdzie jest 1,5 tys. uczniów i wiele oddziałów powyżej 30 osób w klasie. Tam musi się "gotować", jest też większa anonimowość, większe pole do przeoczenia sytuacji trudnej. Natomiast w ostatnim czasie generalnie mówimy o pokoleniu "płatków śniegu". Dzieci mocno lękowo zareagowały na pandemię - widać to zarówno w szkole, jak i poza szkołą. W dużych placówkach dyrektorzy starają się, aby funkcjonował cały zespół mediatorów.


Pandemia się skończyła, a problem został?

Pandemia wystawiła system na próbę, ale problem nie zniknął i cały czas go lekceważymy, ponieważ chcemy szybko wrócić do normy. Jako dorośli chcemy żyć dalej, ale dzieci nie. Natomiast na takie historie nakłada się wiele czynników: trudna sytuacja w domu - począwszy od materialnej, a skończywszy na emocjonalnej. Czasami nasza praca kończy się sugestią pójścia w stronę poradni psychologiczno-pedagogicznej, dalszej pracy diagnostycznej, czasami wręcz w stronę pomocy socjalnej.

Dlaczego rodzice Dlaczego rodzice "przeładowują" dzieci dodatkowymi zajęciami?

Dlaczego dzieci stają się agresywne?

Każda grupa w jakiś sposób się układa - ktoś jest przywódcą, członkiem grupy, ktoś jest na obrzeżach. Najczęściej jednak agresywne działania wynikają z tego, że nie potrafimy sobie poradzić z czymś i sięgamy po skuteczne narzędzia. Czasami są to narzędzia, które obserwujemy w świecie dorosłych. Dzieci naśladują nie tylko nasze pozytywne uwagi, ale naśladują nas również w kwestiach społecznych, co robimy z innymi osobami, także takimi, z którymi nie jest nam po drodze. Dziecko sięgające po przemoc nie jest psychopatą, ale liczy, że to narzędzie zadziała, coś pokaże, udowodni bądź coś zakończy. Inna sprawa, że konflikty w grupie mają swoją dynamikę, obecność czy presja obserwatorów potrafią wpłynąć na zachowania stron konfliktu. To są mechanizmy społeczne, które nie są nowe.

Co jeśli dochodzi do agresji fizycznej?

Realnie jest to złamanie prawa, bo jeśli dochodzi do przemocy fizycznej na poziomie rówieśników, to automatycznie angażuje ona dorosłych. Można wyłączyć procedurę prawną, jednak o tym decyduje rodzic, który zastanawia się, czy chce rozwiązać sytuację w oparciu o rozwiązania szkolne. Rodzice często chcą, żeby sytuacja się skończyła, żeby agresor poniósł konsekwencje. Czasami również kończy się to zgłoszeniem na policję, bo dziecko jest nękane, straszone, bite i sprawa znajduje finał w sądzie i to następnie sędzia decyduje, co dalej z perspektywy prawa rodzinnego, a młodzież ma zupełnie inną perspektywę. Trzy lata pandemii dla nastolatka to naprawdę kawał życia, a lęk niestety w wielu przypadkach w nas pozostał. Moja diagnoza jest taka, że jesteśmy o wiele bardziej lękowi, co często przeobraża się w postawę atakującą w sytuacjach społecznych. Mamy też lęki w postawach rodzicielskich, niewiarę w siebie, ale także obawy, czy uchronimy nasze dzieci. Ponadto nie ma też już takiego poczucia zaufania.


Jak konflikt trafia do mediatora?

Na wiele różnych sposobów. Czasami to wychowawca przychodzi i mówi: "słuchaj, mamy taką sytuację w klasie", czasami to rodzic chce porozmawiać, innym razem uczeń. Gdybym miała pokusić się o selekcje, to konflikty między uczniami dotyczą relacji - wszystkiego, co się dzieje między nimi. Ktoś coś powiedział, ktoś zareagował. Zaburzone relacje mogą niestety się rozwijać i prowadzić do brutalnego finału. Innym razem cała klasa ma problem z nauczycielem, czasem skonfliktowani są nauczyciele między sobą.

Pedagodzy też walczą między sobą?

Np. kiedy wychowawca broni swojej klasy i gdzieś są problemy z komunikacją czy porozumieniem. Inna sytuacja to taka, kiedy jest konflikt między nauczycielem a dyrektorem. Coraz częściej dochodzi do konfliktów z udziałem rodziców - kiedy opiekunowie bardzo chcą się włączyć w konflikt między swoimi dziećmi. Bywa tak, że spór już się dawno skończył, a rodzic cały czas w nim trwa i dokłada kolejne emocje - rodzic powinien uszanować, że być może jego dziecko jest już w innym momencie tej relacji.

Wrócę jednak do dzieci, które często nie zważają na krzywdę innych.

Dzieci potrafią działać bezwzględnie, ponieważ najpierw coś zrobią, coś się wydarzy, a dopiero później przychodzi refleksja. Trudno zresztą wymagać takich przemyśleń od kilkuletniego ucznia. To wszystko dzieje się zresztą bardzo szybko, a potem zostajemy z konsekwencjami - taka jest nasza natura. Zawsze jest jednak opcja zatrzymania się, dogadania. Natomiast na takie historie nakłada się wiele czynników: trudna sytuacja w domu - począwszy od materialnej, a skończywszy na emocjonalnej. Czasami nasza praca kończy się sugestią pójścia do poradni psychologiczno-pedagogicznej, dalszej pracy diagnostycznej, czasami wręcz w stronę pomocy socjalnej.

Prywatna szkoła dla dziecka. Kiedy rekrutacja i jak ją wybrać? Prywatna szkoła dla dziecka. Kiedy rekrutacja i jak ją wybrać?
Dlaczego dzieci stają się agresywne?

Każda grupa w jakiś sposób się układa - ktoś jest przywódcą, członkiem grupy, ktoś jest na obrzeżach. Najczęściej jednak agresywne działania wynikają z tego, że nie potrafimy sobie poradzić z czymś i sięgamy po skuteczne narzędzia. Czasami są to narzędzia, które obserwujemy w świecie dorosłych. Dzieci naśladują nie tylko nasze pozytywne uwagi, ale naśladują nas również w kwestiach społecznych, co robimy z innymi osobami, także takimi, z którymi nie jest nam po drodze. Dziecko sięgające po przemoc nie jest psychopatą, ale liczy, że to narzędzie zadziała, coś pokaże, udowodni bądź coś zakończy. Inna sprawa, że konflikty w grupie mają swoją dynamikę, obecność czy presja obserwatorów potrafią wpłynąć na zachowania stron konfliktu. To są mechanizmy społeczne, które nie są nowe. 

Co jeśli dochodzi do agresji fizycznej?

Realnie jest to złamanie prawa, bo jeśli dochodzi do przemocy fizycznej na poziomie rówieśników, to automatycznie angażuje ona dorosłych. Można wyłączyć procedurę prawną, jednak o tym decyduje rodzic, który zastanawia się, czy chce rozwiązać sytuację w oparciu o rozwiązania szkolne. Rodzice często chcą, żeby sytuacja się skończyła, żeby agresor poniósł konsekwencje. Czasami również kończy się to zgłoszeniem na policję, bo dziecko jest nękane, straszone, bite i sprawa znajduje finał w sądzie - i to następnie sędzia decyduje, co dalej z perspektywy prawa rodzinnego.

Miejsca

Opinie (150) 3 zablokowane

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    To bierze się z domu, rodzice albo ciagle zmęczeni, albo nieobecni, bo ,,muszą spłacać kredyty", dzieci wychowuje Internet (10)

    A Internet nie nauczy ich życzliwości, opanowania, szacunku do innych- przeciwnie.

    • 112 14

    • zobacz co wykrzykują młode kobiety na ulicach, to ma być matka?

      • 0 0

    • (6)

      Dużo racji. Szczególnie o rodzicach co gonią za kasą i karierą. Kompleksy...

      • 20 3

      • (3)

        mamuśki robią karierę,obiadki w stołówce,bo madka nawet gotować nie potrafi.

        • 11 10

        • w latach 80-tych, bo wtedy chodziłam do podstawówki, też były obiady w stołówce (2)

          i przemoc w szkole również była, łącznie z ustawkami po lekcjach; oraz wąchanie kleju po piwnicach... obraz niewinnych dzieciątek to niestety tylko u Disneya - tak naprawdę dzieciństwo to dżungla

          • 19 4

          • Było, jasne, ale to było zjawisko marginalne, aktualnie - powszechne (1)

            Klej u nas w SP na Przymorzu w latach 80-tych klej wąchał jeden chłopak z kolegami z innych szkół, w klasie był jeden tzw.chuligan, który później siedział w więzieniu, dziś chodzi z wnukami do Jordanka. Dzieci przezywały się, to fakt, nagminnie, biłam się też w szatni kilka razy z koleżanką (może raczej szarpałam?), potem zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami do dziś. Ustawek nie było (miałam dwóch braci w tej szkole, wiedzieliby). Nie spotkałam się też z agresją wycelowaną w jakąś ofiarę w klasie, raczej rozrabianie wobec nauczycieli ( typu zapychanie zamków gumą, chowanie dziennika, śpiewanie gdy nauczycielka odwracała się do tablicy. Inny też był dozór rodzicielski, spędzaliśmy czas z rodzicami: sanki, działka, plaża, wczasy razem z FWP.

            • 10 6

            • Oj nie było marginalne, tu się nie zgodzę.

              Ja na Chałubińskiego do trójki chodziłem. Bójki zdarzały się bardzo często. Pobicia też. Najczęściej po szkole, ale na przerwach nierzadko również. Natomiast w klasie mieliśmy dwóch kolegów na których agresja skupiała się najczęściej. Ci byli ciągle nękani. Szczególnie przez jednego typa który potem wylądował w kryminale za napad z bronią w ręku.

              • 7 0

      • Tak można było mówić 10 lat temu (1)

        Teraz gonią za przeżyciem, kiedy pensja jednego rodzica nie starcza na kredyt na 50m mieszkanie...

        • 14 5

        • Zostaną z pustym mieszkaniem, bo dziecko w wieku -naście będzie dla nich obcym człowiekiem i odsunie się

          Pracując można także poświęcać czas dzieciom i dawać dobry przykład przestrzegania zasad moralnych (mieliśmy wysokie raty na mieszkanie 54 m kw.( kredyt we CHF), mamy troje dzieci, planowaliśmy z mężem czas dla dzieci-nieraz wymagało to niezłego ,,główkowania" i wyrzeczeń z naszej strony. Wspólne wycieczki rowerowe, w weekendy z namiotem, gry wieczorami, maż grał z synami w piłkę na boisku obok bloku ( i z ich kolegami), nauka odpowiedzialności (opieka nad psem i kotem), nauka obowiązków ( 13-latek po szkole obierał ziemniaki, tarł np.marchew na surówkę), bez odrobienia lekcji nie było Internetu. Nie było skarg ze szkoły, wręcz chwalenie za postawę.

          • 13 2

    • (1)

      Nie, przykład idzie z góry. Buta Czarnka, wcześniej Zalewskiej, szkodząca szkołom postawa kurator z Krakowa i jej podobnym oraz przyzwolenie całej partii rządzącej - Putin i Spółka (czytaj: PiS ).

      • 5 12

      • i rodzice codziennie żyjący hasłem ****ć pis.

        • 12 4

  • proste

    weź posłuchaj haseł dziś wykrzykiwanych na spędach politycznych, potem wraca taka agresywna matka i wylewa agresję na dziecko, które odreaguje jutro w szkole

    • 1 0

  • Obecnie dzieci nie doswiadczają kary fizycznej np. paska na tyłku (15)

    Stąd biorą się takie sytuacje i poczucie bezkarności. Dawniej, dziecko wiedziało że jeśli przeskrobie to np. dostanie lanie. Nie mówimy oczywiście o drobnych sprawach, tylko większych aferach, wszystko z umiarem, a lanie na tyłek ewentualnie i z wyczuciem. Takie metody wychowawcze odnosiły skutek i co najważniejsze nie wpływały na psychikę dziecka. Dzisiaj dzieciaki mają poczucie bezkarności, bo wiedzą że skończy się na gadaniu . Takie dzieci dorastają i potem zachowują się dalej podobnie. Takie czasy, róbta co chceta.

    • 56 18

    • Za pasek na tylku teraz poszedlbys do wiezienia.

      • 0 0

    • Bite dzieci biją

      • 2 1

    • (10)

      Sam dostawałem lanie od rodziców i czym to się skończyło? Terapią oraz strachem i niechęcią do kontaktów z nimi.

      • 13 15

      • Nie napisaleś , czy te lanie bylo zasłużone, czy tez nie (6)

        Być może rodzice naduzywali tego środka wychowawczego, a być może byłeś trudnym dzieckiem, do którego argumenty i perswazje nie docierały.

        • 12 4

        • (4)

          No ale odwróćmy sytuację. Skoro dostałeś tylko parę razy lanie za coś grubszego to jak niby te pare razy miało cię wychować?

          • 3 3

          • (2)

            Wiedziałeś, że będzie kolejne jak coś zbroisz

            • 4 2

            • Nie, bo następnym razem jak coś zrobię to tak żeby nikt się nie dowiedział. (1)

              Postaram się. Tak myślałem. Druga sprawa, oberwałem, więc nienawidzę ojca. Poniżył mnie i nie umiem mu spojrzeć w oczy. Tak to działa. I działa w ten sposób że karany rozumuje że można komuś wlać i osiągnie się porządany cel. Bo efektem każdego działania nie jest zamiar wykonującego karę a to co pomysli o tym karany. Logiczne przecież. Poza tym odwalając coś ledwie parę razy w życiu taka kara nic nie uczy. Ja spaliłem skup makulatury na Chełmie. Wpiernicz pasem mnie nawet nie dotknął. Dużo bardziej bałem się konsekwencji prawnych, jakiś poprawczak czy coś. Bo tak na prawdę wcale nie chciałem spalić tego skupu, ale przypadkiem to się jakoś rozniosło. Miałem 12 lat. Ale ojcu to zapamiętałem. Mamy dobry kontakt ale on to zrobił i nie umiem zapomnieć. Nigdy mu tego nie mówiłem.

              • 2 2

              • mam nadzieje, ze werbalizacja traumy pomogla...

                Brak wyrzutow sumienia i oskarzanie ojca o skutki sytuacji, ktora spowodowales, pokazuje stopien degeneracji.

                Psycholog mialby co robic, skoro sam tego nie potrafisz przerobic.

                • 1 2

          • madrej glowie,

            dosc po slowie..

            Moze nie byl zbyt madry, ale solidny i uzasadniony klaps w odpowiedniej sytuacjo wytworzyl wlasciwe skojarzenie i emocjonalne napiecie.

            Tak, moze wystarczyc.
            Najzabawniejsze jest, ze delikwent szybko zapomina "obelge" a zachowania pozostaja, "bo tak ma byc". Bardziej sytuacje pamieta zmuszony do uzycia drastycznego srodka, egzekutor.

            Mowie to z doswiadczenia.

            • 0 2

        • Nie ma czegos takiego jak zasluzone lanie

          • 3 8

      • jest to osobnicze, jak w kazdym przypadku (2)

        • 13 5

        • (1)

          No i? Weźmiesz na siebie odpowiedzialność za możliwe skutki/tragedie?

          • 5 10

          • tak

            na tym to własnie polega, że współcześni tej odpowiedzialności ponosić nie chcą.
            Ale poniosą ją tak czy siak...
            Czy za "złamane dziecko" czy za szkody które to dziecko bez hamulców spowoduje.

            • 4 2

    • Problem polega na tym, że obecnie dzieciom mówi się tylko jakie mają prawa, a nikt nie mówi jakie mają obowiązki.

      • 14 1

    • Plus smartfon już w ręku dwulatka

      Internet niszczy mózg i morale dziecka.

      • 14 1

  • Opinia wyróżniona

    Hmmmmmmm (5)

    to wypadkowa wielu czynników - rodzina, szkoła, media.........

    • 42 2

    • bo coraz wiecej rodziców jest niewolnikami a nie pracownikami (2)

      stad sie to bierze , stad sie bierze pijany naród , agresywny naród i prostacko chamski naród jakim jest polska , pensja 5000 zł dla dorosłej osoby jest niewolnicza w dzisiejszych opłatach i skutki chłoną jak gąbki dzieci ale stado mysli ze jak bedzie sie klocic jedni o kaczora a drudzy o donalda to cos to zmieni , nie nic to nie zmieni , jak nie dojdzie do zjednoczenia i wstania z kolan to dalej bedziemy nie pracownikami a niewolnikami europy

      • 9 9

      • marzę o pensji 5 tys.

        • 2 0

      • Niewolnicza?

        Nauczyciel jeszcze mniej dostaje. A jak zwykle winien wszystkiemu.

        • 3 1

    • Do tego też geny.

      Niektórzy mają po prostu predyspozycje do przemocy i agresji. Szczęśliwie Ci z mojej podstawówki w sporej części długo nie pożyli, bo się zaćpali.

      Dla agresywnych dzieci powinny być specjalne szkoły.

      • 6 0

    • Dużo złego się dzieje, bo nauczyciele na polecenie dyrekcji szkół zamiatają problemy szkolne pod dywan, no bo opinia szkoły. Tyle razy się to powtarza, że to jakaś "norma". Dopiero jak stanie się coś naprawdę poważnego i sprawa wypływa do mediów to się zaczyna malowanie trawy, szukanie "winnych" (nie tam, gdzie są naprawdę), itp.

      • 8 3

  • aga (1)

    przemoc była jest i będzie, mam 42 lata i w podstawówce też była przemoc, znęcanie , bójki, a nie było internetu itp, dziwi mnie ta obecna spychologia, patrząc z perspektywy czasu znęcały się dziewczyny które same miały problemy w domu, matka alkoholiczka itp, choć to nie było regułą bo ja też pochodzę z takiego domu (ojciec pił ) a nigdy czegoś takiego nie robiłam, więc nie ma chyba reguły ale sam problem nie jest nowy

    • 10 2

    • Ja mam 57 lat i akurat nie było u nas w podstawówce agresji wymierzonej w konkretne dziecko przez grupę,

      nie mówię o kłótniach między nami, podczas których biliśmy się, szarpaliśmy-ale nigdy do upadłego, nie było w tym okrucieństwa. Najczęściej niedługo potem byliśmy pogodzeni. Było rozrabianie wobec nauczycieli, owszem, ale też nie tak, by tego nauczyciela upokorzyć, zniszczyć.

      • 0 0

  • Kiedyś każdy znał swoje miejsce (3)

    Każda grupa miała swoją hierarchię nawet jeśli dla wielu była poniekąd krzywdząca to jakaś była. Nikt z tym nie dyskutował.

    Dziś nie dość że wszyscy są równi, to jeszcze wszyscy są najlepsi. Tak się wychowuje każde dziecko że jest najcudowniejsze, najmądrzejsze, jemu się najwięcej należy.
    Potem przychodzi brutalna weryfikacja, bo niestety Oskarek ma iphona za 5000zł kupionego mu w nagrodę za to że zniszczył swojego iphona za 3000zł i to on w grupie jest górą - bo takie jest życie.
    A jakieś inne dziecko ma gorsze ciuchy to jest gorsze.
    Zawsze tak było - albo się poszczególne frakcje do tego dostosują, albo będziemy na siłe udawali że niższy i wyższy są tego samego wzrostu, napędzając tylko konflikty które rozładowuje się pięściami.

    Niestety szkoła to zawsze była dżungla i prawa dżungli tam działały.

    Teraz próbuje się udawać że nic takiego nie ma, a to uruchamia dzikie pokłady prawdziwej agresji której fala zalewa szkołę, nawet jeśli nie dzieje się to w budynku szkoły, a np. w social mediach.

    • 12 3

    • onegdaj taki "Oskarek z iphonem" w grupie nie był górą

      bo "podwórko" rządziło się zupełnie innymi prawami.
      Miało inny system wartości.

      Zdarzali się "oskarkowie" ale zwykle ich "iphone" szybko doznawał "kontuzji" i grupa narzucała swoje reguły...
      Obecnie podwórek nie ma a dzieciaki to głównie wychuchane jedynaki prowadzane na smyczach...

      Są enklawy gdzie takie stworzenie może przejść transformacje. W szkole średniej córka doniosła, że klasowy "oskarek" oznajmił, że jedzie z nimi na "woodstock"... Na peronie zjawił się "cały w bieli" i, a jakże, z "iphone" w ręce. W miarę upływu czasu biel przejmowała różne warianty "kolorów ziemi" a przełom nastąpił pewnego wieczoru, gdy delikwent przyszedł do ogniska, usiadł i zrezygnowany wyznał, że "właśnie utopiłem telefon w latrynie"... Na szczęście, nie nurkował. Sięgnął po piwo i okazał się fajnym kolegą.

      Nie twierdzę że "woodstock" ma moc terapeutyczną, córki puszczałem tam w dużym stresie ale w tym przypadku spełnił rolę położonego w odpowiednim momencie "klapsa na dupę".

      • 1 0

    • Nie wiem, kiedy było to twoje "kiedyś", bo u mnie w II połowie szkoły podstawowej czy w technikum bynajmniej tak nie było

      Była mniej więcej równość. Ale to były czasy, gdy w technikum dżinsy z Peweksu mieli w klasie synowie dyrektorów (dwóch) i dobrze zarabiających inżynierów - trzech. Inni mogli tylko pomarzyć, a kolejni nawet nie marzyli, aby je mieć. A mieliśmy i syna tzw. badylarza spod miasta. Gdy skończył 18 lat, ojciec mu kupił w naszym (dużym) mieście małe mieszkanie, aby miał więcej czasu na naukę, a nie tracił go na codzienną jazdę do / z domu. W tym autobusem podmiejskim. Mało tego, że to mieszkanie nie było zbyt blisko naszego technikum (mniejsza kiedyś podaż na rynku), to mu używany samochód kupił przed nauką w V klasie ! Na dojeżdżanie do szkoły. Wszystko w kontekście zyskania więcej czasu na naukę; plany zdawania na politechnikę ! I gościu się nie wywyższał w najmniejszym stopniu! Nie było, że on ma więcej do powiedzenia. Zresztą był mrukliwy, trochę odludek i bez jakichś niezłych zainteresowań.

      • 1 2

    • piszesz prawdę w 100%

      • 1 1

  • najsłabsze jednostki zawsze mają najgorzej (2)

    w naturze są eliminowane a wśród ludzi wymagają pomocy

    • 25 15

    • (1)

      I właśnie to nas odróżnia od zwierząt, ale jak widać po Twoim komentarzu za wiele się od świata zwierząt nie różnisz więc może zacznij eliminacje od siebie dla dobra ludzkości.

      • 0 4

      • wypieranie atawizmów ma jeszcze gorsze skutki

        jesteśmy jednością psycho-somatyczną i negowanie tego faktu rodzi aberracje.

        Szczególnie gdy ktoś "wykształcenie" myli z mądrością.

        • 1 0

  • Skąd bierze się agresja w szkołach?

    Od nadmiaru słodyczy i agresywnych treści w mediach.
    Dzieciaki po spożyciu słodyczy są bardziej pobudzeni niż po narkotykach.
    Do tego te krzykliwe gdy i bajki, nie ma w tym nic dziwnego., że dzieciaki są agresywne.
    Ich zachowanie oddziałuje także na nauczycieli, nie raz już widziałem nauczycielkę wyprowadzoną z równowagi albo rodzica doprowadzonego do szału lub totalnego wyizolowania się z otoczenia.

    • 6 2

  • (3)

    Agresja dzieci bierze się z domu/rodzice

    • 20 2

    • nie, agresja jest immamentną cechą naszej natury (2)

      to atawizm i prosty mechanizm obronny.

      Dopiero nałożenie na to systemu wartości (lub nie) daje wypadkowy efekt.

      Dzieci są czyste, również w swoim okrucieństwie.
      Są, po prostu, skuteczne.

      • 5 4

      • Dzieci są zajadłe, okazują agresję, nie po to by, przetrwać czy się bronić- jak w naturze, ale by dokuczyć (1)

        • 6 0

        • to jest własnie przetrwanie

          tym łatwiejsze, im wyższą pozycję zajmujesz.
          Więc sama obrona status quo to za mało.

          • 2 2

  • wszystkim miłośnikom słodkich dzieciątek polecam (2)

    William Golding - "Władca Much"

    Może dotrze do co niektórych odpowiedzialność jaką niesie rodzicielstwo.
    A społeczeństwo ma prawo bronić się przed agresorami.

    • 13 1

    • (1)

      Milcz, nie masz konchy!

      • 3 0

      • ;)

        na szczęście tutaj każdy ma swoją...

        • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

Festiwal Dobrego Porodu VI

15 zł
warsztaty, spotkanie, konferencja, targi

Trójmiejski Dzień Zielonych Budynków

123 zł
konferencja

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Jakie ptaki spotkasz w drodze do szkoły?

 

Najczęściej czytane