• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Studenci pod finansową kreską. Młodzi zalegają z płaceniem uczelniom

Dominika Smucerowicz
28 września 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Studenci na Pomorzu należą do najbardziej zadłużonych w kraju. Studenci na Pomorzu należą do najbardziej zadłużonych w kraju.

Wejście w dorosłe życie z długiem? Okazuje się, że u niektórych osób problemy z płynnością finansową zaczynają się już na studiach. Paradoksalnie młodzi ludzie w pierwsze tarapaty finansowe wpadają z chęci wykształcenia się, po prostu nie płacąc czesnego za studia. Ten problem dostrzega większość trójmiejskich uczelni, które jednak przekonują, że zanim naślą na studenta windykatora, próbują polubownych metod.



Czy kiedykolwiek miałeś dług?

Trójmiejskie uczelnie niechętnie mówią o konkretnych kwotach, ale dane Krajowego Rejestru Sądowego nie pozostawiają złudzeń. Studenckich dłużników jest na Pomorzu blisko 800. Łącznie są winni uczelniom już ok. 2,24 mln zł, co sytuuje ich na niechlubnym drugim miejscu w kraju pod względem zadłużenia. Średnie zadłużenie studenta wynosi natomiast nieco ponad 2200 zł.

- Zjawisko zadłużania się ludzi w tak młodym wieku nie jest dobrym symptomem. Tak, jak szybko w naszym życiu nabieramy pozytywnych nawyków, tak samo szybko zadłużonym studentom może wejść w krew chęć do zaciągania zobowiązań, a następnie do ich niespłacania. Po zakończonych studiach wchodzą w dorosłość z bagażem, ale nie doświadczeń, a niespłaconych rat za naukę - ocenia Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Jednym z powodów, dla których studenci popadają w spiralę długów, są zbyt małe środki na utrzymanie. Wiele młodych osób przeprowadza się do akademickiego miasta, gdzie musi poradzić sobie z pierwszymi, poważnymi opłatami. Jak wynika z badań KRS, część studentów mimo pomocy rodziców oraz podjęcia pracy nie jest w stanie spłacać rat za naukę na uczelni.

Trójmiejskie uczelnie nie podają wysokości zadłużenia, ale przyznają, że problem nie jest im obcy. Trójmiejskie uczelnie nie podają wysokości zadłużenia, ale przyznają, że problem nie jest im obcy.
Najpierw polubownie

Ze zjawiskiem zadłużonych żaków spotykają się zarówno uczelnie publiczne, jak i niepubliczne. Jak przyznaje prof. Marek Dzida, prorektor ds. studenckich Politechniki Gdańskiej, problem zalegających z opłatami studentów nie jest uczelni obcy, ale na razie poziom zadłużenia nie jest alarmujący. Narastaniu zobowiązania zapobiega m.in. sprawny system powiadamiania uczących się o obowiązku uiszczania opłat.

- Zaległości studentów dotyczące opłat związanych z procesem edukacji nie są na Politechnice Gdańskiej dużym problemem. Uczelnia nie współpracuje z firmami windykacyjnymi, a sama monitoruje tę kwestię. Studenci, którzy mają kłopoty ze spłatą danej należności mogą złożyć wniosek o rozłożenie jej na raty. Każdy student dostaje też informację na indywidualnym koncie studenckim m.in. o wysokości należności. Ponadto PG wysyła monity, m.in. jako powiadomienia SMS, które przypominają o terminie zapłaty - tłumaczy.
Płać albo... pożegnaj się ze studiami

Uniwersytet Gdański również w pierwszej kolejności stawia na ugodowe rozwiązania. Jednak jak przestrzega Beata Czechowska-Derkacz, rzeczniczka prasowa UG, konsekwencje niepłacenia za naukę mogą być dla studenta dotkliwe.

- Umowa między uczelnią a studentem określa terminy wnoszenia opłat i jeżeli w wyznaczonym terminie opłata nie zostanie zaksięgowana w systemie, to wydziały informują o tym fakcie studenta. Jeżeli wpłata nie wpłynie, dziekan może podjąć decyzję o skreśleniu studenta z listy studentów - przypomina.
Wielu wierzycieli i problemów z tym związanych nie ma Gdański Uniwersytet Medyczny. Należności przeterminowane od 180 do 360 dni wynoszą niecałe 2 proc. rocznego przychodu uczelni.

- Średnio 4 razy do roku za pośrednictwem dziekanów informujemy studentów o konieczności uregulowania zaległych opłat ze wskazaniem wynikających z tego konsekwencji. W przypadku niepowodzenia takich działań, sprawy zostają przekazane do zespołu radców prawnych GUMed, a w ostateczności kierowane są na drogę sądową - wskazuje Joanna Śliwińska, rzeczniczka prasowa uczelni.
Windykator tylko w wyjątkowych przypadkach

Nieco więcej czasu i energii w uregulowanie spraw finansowych ze studentami muszą włożyć uczelnie prywatne. Tutaj studiowanie jest płatne z zasady, więc i przypadków, kiedy słuchacze wykładów mają problem z opłaceniem czesnego bywa więcej. Częściej też można się spotkać z obecnością windykatora, ale to - jak przyznają przedstawiciele uczelni - ostateczność.

- Uczelnia skutecznie zapobiega kumulacji ewentualnych długów poprzez system indywidualnego rozkładania należności na raty, w dogodnych dla studentów terminach - opowiada prof. Marcin Krawczyński z Ateneum Szkoły Wyższej. - W wyjątkowych wypadkach braku jakiejkolwiek współpracy uczelnia zmuszona jest korzystać z dróg windykacyjnych - dodaje.

Miejsca

Opinie (36) 2 zablokowane

  • Tylko ciekawe co dalej po studiach?

    • 0 1

  • Studia zaoczne zdecydowanie za drogie (1)

    dlatego nic dziwnego że zalega się z opłatami.

    • 3 3

    • nie ma obowiązku studiowania

      pracuj w wakacje, w święta, na targach a potem ucz się, ale to zawsze kusi tu imprezka, tam imprezka, trzeba sie lansować a do roboty to inni, nie oni

      • 0 0

  • Studia muszą kosztować ale .....

    Studia nie są dla każdego. I kosztują w Polsce za mało. Przeciętny student w USA lub UK po studiach ma -150 tyś $lub £ długu. Ale jego dyplom to prawdziwa przepustką do zarabiania pieniędzy. Nasze "uczelnie" to fabryki bubli , dyplom nie daje nic. Nie stanowi wartości. Jeśli nie zrozumiemy, jako społeczeństwo, że dodatkowe wykształcenie to wartość to będziemy zadaniem 3-go świata. Jesli lekarz aby dostać tytuł specjalisty musi się uczyć średnio 12 lat, (podobnie adwokat) to nie może później zarabiać, na etacie, Jak sprzedawca w markecie na zachodzie Europy. Nie szanujemy wykształconych bo ta wartość (szczególnie w komunie) została zdegradowany (liczył się lud pracujący a nie wykształciuchy). Jeśli idę na studia i w pocie czoła zdobywał wiedzę to po to żeby po studiach, wyraźnie więcej zarabiać. Moja decyzja. Takie "szkółki niedzielne" , które przepychają tabuny baranów to jest mistrzostwo świata marketingu a nie Eryka. Znakomity biznes żyjący z leniwych młodych, którzy zamiast pracować w szanowanych zawodach (fizycznych- owszem) ślusarz, spawacz, mechanik, liczą że po socjologii (pedagogice i innych Art trudnych studiach) znajdą pracę za 4600 netto od ręki.

    • 3 2

  • chciałabym mieć ten problem

    zazdroszczę problemów, moi znajomi poszli na studia, a ja co... 3 października, rekrutacja średnio poszła, a już teraz to za późno na inne wybory :( a tak chciałam iść na psychologię, czy psychologię w biznesie, a teraz lipa :(((((

    • 0 0

  • Jeśli chodzi o mnie to na ręke będą wolne niedziele. Ułatwi mi to weekendowe studia.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

V Ogólnopolska Studencka Konferencja Neurologiczna

konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Jakie ptaki spotkasz w drodze do szkoły?

 

Najczęściej czytane