Uczniowie, ich rodzice i nauczyciele mają prawo decydować czy w gdańskich szkołach będą królowały mundurki. Nie ma też mowy o usuwaniu dyrektorów szkół, które nie wprowadzą mundurów.
Zdecydowaną deklarację w tej sparwie złożyła wiceprezydent Gdańska odpowiedzialna za oświatę
Katarzyna Hall.
- Mundurek szkolny ma sens wtedy, kiedy jest wynikiem świadomego wyboru i identyfikacji. Natomiast kiedy jest wprowadzane na siłę, to wzbudza przekorę oraz opór i może spowodować odwrotny skutek od zamierzonego.Również oświatowa wiceprezydent Gdyni
Ewa Łowkiel obiecała, że nie będzie mundurkowego przymusu w gdyńskich szkołach.
- W systemie edukacji najmniej się sprawdzają rzeczy narzucone odgórnie. Ponadto wprowadzenie mundurków wiąże się z dodatkowym kosztem dla rodziców. Uważam, że powinni on zostać powiadomieni sporo wcześniej o konieczności zapewnienia dzieciom mundurków. Na pewno przed wyborem szkoły dla dziecka. Wiceprezydent Gdyni podkreśliła, że prawo do umundurowania swoich uczniów mają same szkoły i ministrowi nic do tego.
- Minister nie ma kompetencji do takich zmian. Zgodnie z prawem o ewentualnych mundurkach decyduje statut szkoły. O takich zapisach decyduje rada szkoła i rada pedagogiczna, a nie rozporządzenie ministra. Tym bardziej minister edukacji nie ma prawa do usuwania dyrektorów samorządowych szkół.Na razie w mundurkach chodzą w Gdyni uczniowie dwóch liceów katolickich i technikum hotelarsko-gastronomicznego.
W sobotę wicepremier i minister edukacji
Roman Giertych podpisał rozporządzenie dotyczące realizacji programu "Zero tolerancji" w polskich szkołach. Rozporządzenie ma umożliwić m.in. wprowadzenie od 1 września szkolnych mundurków i zakazu używania telefonów komórkowych podczas lekcji. Giertych zagroził, że będzie dążył do usunięcia dyrektorów, którzy nie zastosują się do rozporządzenia.