Licea powstające przy gimnazjach i odwrotnie - takie rozwiązanie w ramach reformy szkolnictwa chce wprowadzić Ministerstwo Edukacji Narodowej. Pomysł dzieli jednak środowisko nauczycieli.
to dobry pomysł, dzieciom zaoszczędzi to stresu, nauczycielom pracy
16%
pomysł dobry, ale niewykonalny ze wzgledu na brak warunków
17%
kiepski pomysł, który może tylko zaszkodzić uczniom
67%
Pomysł łączenia gimnazjów i liceów w zespoły szkolne nie jest nowy. Takich zespołów szkół jest w całej Polsce ok. tysiąca. W Gdańsku jest ich sześć, w Gdyni pięć, a w Sopocie jedna. Ma ich być jednak o wiele więcej.
Od dawna, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gimnazja chętniej łączono z podstawówkami, niż ze szkołami ponadgimnazjalnymi. Teraz jednak w związku z reformą szkolnictwa resort chce wrócić do łączenia takich placówek. Głównym argumentem ministerstwa jest to, że uczniowie uczący się w zespołach osiągają lepsze wyniki na maturach. Do tego takie rozwiązanie pomogłoby nauczycielom uczącym w kilku placówkach.
- Według mnie taki pomysł jest dobry z punktu widzenia nauczycieli. Zamiast biegać na lekcje po szkołach mieliby drugą pod ręką- mówi
Agnieszka Krytkowska, wicedyrektor II LO w Sopocie.
- Poza tym jako matka chciałabym, żeby moje dziecko uczyli ci sami nauczyciele, żeby znało inne dzieci ze szkoły, także te z liceum. To zawsze mniejszy stres dla dziecka. Dziś uczeń zanim zdąży oswoić się z gimnazjum, już idzie do liceum, i zanim się obejrzy już podchodzi do matury. Jeśli więc były by odpowiednie warunki lokalowe, to czemu nie - dodaje.
Łączenie szkół różnego szczebla ma także ułatwić przeprowadzenie reformy, która zakłada m.in., że świeżo upieczeni licealiści nie musieliby powtarzać materiału z gimnazjum, ale już po pierwszej klasie skupić się wyłącznie na przedmiotach maturalnych, których zaliczenie na wysokim poziomie jest gwarancją dostania się na studia.
- Do tego pomysłu trzeba podejść ostrożnie. Z jednej strony dzięki połączeniu szkół nauczyciel wie, z jaką wiedzą dziecko idzie do liceum, z drugiej rodzi problemy lokalowe - mówi
Elżbieta Markowska, prezes pomorskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Obawiam się jednak czy takie zespoły, w których czasem uczy się blisko tysiąc uczniów w różnym wieku, będą dobrze działać - dodaje.
Zespoły mają też zaoszczędzić czas uczniom, którzy dziś często w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej tracą go na powtarzanie materiału. Obecnie takie powtórki pomagają wyrównać poziom uczniów, którzy uczęszczali do różnych placówek.
Nauczyciele jednak obawiają się, że tak duża ilość uczniów sprawi ogromne problemy wychowawcze.
- Jeśli wraz z połączeniem szkół zostanie wzmocniona sieć punktów szkolnych poradni psychologicznych to ten pomysł ma sens. Myślę jednak, że trójmiejskie szkoły nie są na taką zmianę przygotowane. Nauczyciele też nie - kwituje Elżbieta Markowska.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy