• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Problemy z uczniem? Zawsze winny nauczyciel

Elżbieta Michalak
3 czerwca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Dziś nie do końca oczywiste jest to, że obowiązkiem szkoły jest edukacja, obowiązkiem ucznia - nauka, a obowiązkiem rodzica - wychowanie. Dziś nie do końca oczywiste jest to, że obowiązkiem szkoły jest edukacja, obowiązkiem ucznia - nauka, a obowiązkiem rodzica - wychowanie.

Niektórzy rodzice dzisiejszych uczniów cierpią na rozdwojenie jaźni: chcą, aby to szkoła wychowywała ich dzieci, ale są przekonani, że na przekazywaniu zwykłej wiedzy to oni znają się lepiej. To pomylenie pojęć - pisze Elżbieta Michalak.



Źródeł niepowodzeń najczęściej szukasz:

Z niepokojem obserwuję degradację, jaką przeżywa dzisiejsze szkolnictwo. I nie chodzi wcale o reformy, rządowy podręcznik czy sposób przeprowadzania egzaminów, ale o sprawy, na które wszyscy mamy wpływ - o relacje między uczniami, rodzicami i nauczycielami, a także wzajemny szacunek, o którym wielu dawno zapomniało.

Kilka miesięcy temu roztrzęsiona nauczycielka niepublicznej szkoły podstawowej w Trójmieście opowiedziała mi rozmowę, jaką odbyła w klasie, podczas długiej przerwy, z rodzicem. Był on oburzony sposobem, w jaki nauczycielka potraktowała jego dziecko.

- Matka weszła do klasy, trzasnęła drzwiami, kazała mi usiąść i nie zabierać głosu do momentu, aż skończy mówić. Krzyczała i pytała, jak mogłam wstawić dziecku jedynkę i uwagę za nieprowadzenie zeszytu, sugerowała, że nie nadaję się na nauczyciela, a już na pewno nie na nauczyciela szkoły prywatnej, gdzie rodzic płaci, wymaga i rządzi - opowiadała mi nauczycielka.

Matka oskarżyła nauczycielkę o problemy emocjonalne i brak porządku w życiu prywatnym, tłumacząc, że trzeba nauczyć się oddzielić je od życia zawodowego. Na koniec oznajmiła, że oczekuje poprawy zachowania, i że rozmowa nie ma prawa wyjść na światło dzienne, jeśli praca jest nauczycielce miłą. Wstała, uśmiechnęła się i wyszła.

Początkowo myślałam, że to sytuacja wyjątkowa, pechowy zbieg okoliczności, w którym przewrażliwiona i pozbawiona kultury matka wyżyła się na wykonującym swoje obowiązki nauczycielu. Później jednak takich opowieści ze "szkolnego życia" usłyszałam znacznie więcej. Dotyczyły tak uczniów, jak i nauczycieli.

Nasłuchałam się o chamstwie, rozpasaniu i bezczelności uczniów, a także o nieporadności, niedostatecznym wykształceniu i problemach emocjonalnych nauczycieli. O rodzicach - cisza.

Ale właściwie dlaczego? Czemu nie powiedzieć głośno, że bywają roszczeniowi, oskarżający, niesprawiedliwi i niepowściągliwi w swoich ocenach? Że nie pozwalają szkole spełniać głównego obowiązku, jakim jest edukacja młodych ludzi? Że krępują nauczycieli, sprzeciwiają się stosowanym przez nich metodom dydaktycznym, rzekomo w imię dobra swojego dziecka?

Dawniej było inaczej, pamiętacie? Nasi rodzice w słusznej sprawie stawali przecież po stronie nauczyciela, czuli się w obowiązku popierać jego autorytet, wysłuchiwali jego uwag, wspólnie zastanawiali się nad rozwiązaniem problemu.

Dlaczego więc dziś problemy ucznia są najczęściej w oczach rodziców winą nauczyciela i szkoły? Być może błędne jest już samo założenie rodziców, którzy pytają: kto, jak nie nauczyciel, rozbudzić ma w moim dziecku chęć i zamiłowanie do nauki (zgodnie z moimi oczekiwaniami), kto ma zaciekawić dziecko i wychować? Fatalna sprawa, kiedy z taką łatwością przychodzi niektórym przerzucenie swoich obowiązków na osoby trzecie, nie dając przy tym swobody i nie ufając, że ten, komu powierzyło się nauczanie dziecka wie, co robi.

Brak zaufania rodziców do nauczyciela, a także poddawanie się swoim, wcześniej niezaspokojonym ambicjom, powoduje ciągłe spięcia. Dziecko nie chce pracować - wina nauczyciela. Ma złe oceny - nauczyciel nie potrafi uczyć. Uczeń nie prowadzi zeszytu - to metoda staroświecka i przestarzała.

Zawsze jest jakieś wytłumaczenie, bo rodzic wie lepiej: moje dziecko nie będzie ćwiczyło na wf-ie, bo nie może się zbyt przemęczać, nie będzie odpytywane na forum klasy, bo generuje to w nim zbyt duży stres, dyktanda zaliczać będzie w osobnym terminie, bo nauczyciel zbyt szybko dyktuje... itd.

Daleka jestem od idealizowania grona pedagogicznego - mam świadomość, że jest wielu nauczycieli z przypadku, sfrustrowanych, biernych, obojętnych. Ale to nie znaczy, że całemu złu w oświacie są winni właśnie oni.

Rodzice muszą zrozumieć, że o ile obowiązek (a raczej przywilej) wychowania dzieci należy do nich, to na nauce zna się niewielu z nich, więc powinno się ją zostawić nauczycielom.
Elżbieta Michalak

Opinie (198) 3 zablokowane

  • Prawa i obowiązki (2)

    Chory system, w którym prawa ucznia górują nad jego obowiązkami, przynosi swoje zgniłe owoce.
    Kilka instytucji pilnuje by były szanowane prawa a ucznia, a gdzie są instytucje dbające o realizację obowiązków? Takie nie istnieją.
    Do tego dochodzi głupota zakochanych w swoich jedynakach rodziców i mamy pełną patologię polskiego systemu oświatowo-wychowawczego.
    Dobry felieton.

    • 44 4

    • (1)

      Masz na to jakies wyjscie?

      • 1 0

      • Powrót do źródeł kultury chrześcijańskiej. Ludzie muszą chcieć pracować nad sobą i ustawić swoje życie we właściwej perspektywie.
        Rozwiązania wyłącznie prawno-administracyjne się nie sprawdzają w żadnej dziedzinie. Przepis goni przepis, komisja kontroluje komisję "a wszystko będzie, tak jak jest".

        • 5 2

  • Co ma zrobić rodzic,gdy nauczyciel wyładowuje na dzieciach swoje frustracje? (5)

    Przykład: j.angielski w szkole na Stogach.Klasa pierwsza! Dzieci wchodzą,siadają i siedzą całą lekcję zapisując to co każe nauczyciel,żadnych przerw,żadnego śpiewania czy zabaw.Bite 45 minut siedzenia bez ruchu.Do tego jak zapomnisz zeszytu jest minus (pisać na kartce nie można),masz siedzieć i przeżywać to,że zostałeś zrugany przez nauczyciela (czy to czasem nie jest znęcanie się psychiczne?!) Minus za brak ołówka,za brzydka pracę itp. Jak szanować takiego nauczyciela?

    • 18 55

    • No sory ale ja jakoś w życiu nie zapomniałem zeszytu. Minus to nic wielkiego naprawdę, a motywuje dziecko żeby pamiętać o ważnych rzeczach. Jak nie, to w przyszłości zapomni pójść do pracy, zapomni zamknąć szlaban przy przejeżdżającym pociągu, zapomni o ograniczeniach prędkości, zapomni że przechodzi się na zielonym świetle.

      Jednak jeśli już się zdarzy, to powinno pisać na kartce, jeśli mu nie wolno to już nie jest normalne.

      I sory, ale w pierwszej klasie jakoś nie wydaje mi się aby coś pisali już na angielskim :)

      • 36 2

    • ttt

      Chyba gimnazjum?

      • 8 0

    • Wymagania

      Do cholery--- przeciez czegoś ten nauczyciel musi wymagać.Do szkoły TRZEBA nosić, zeszyt, ołówek itd. to też uczy pewnej systematyczności, obowiązkowości, nawet pamięci- dziecko musi pamietać, ze to jest potrzebne do szkoły.
      Wy krytykanci spójcie na siebie- jezeli jesteście w soi zakładzie pracy"KIMS WYŻSZYM" to tez WYMAGACIE od swoich podwładnych pewnych rzeczy..no nie...i znowu ..wszystkowina nauczyciela....

      • 19 1

    • Ty, świadek...

      ale czego? Właśnie przez takich jak ty rodziców jest tak, jak jest.
      Jeśłi nauczyciel "przegnie" z wymaganiami, to można rozmawiać z dyrektorem. Ale to, co ty piszesz - to śmieszne. Uczeń MA być przygotowaany do zajęc i KONIEC. Inaczej na nastęnej lekcji NIKT nie bedzie przygotowany- dzieci to chętnie wyłapują.
      Co do metody uczenia - to pewnie mógłby cos czasem dla urozmaicenia zrobić, ale też często fajne, "rozrywkowe" ćwiczenia sa w podręcznikach. Uczyłam w gimnazjum, właśnie angielskiego, śpiewaliśmy piosenki, były w podręczniku.

      • 13 0

    • trzeba było sie bawić w przedszkolu, szkoła to szkoła!

      pisać można koledze na plecach ale tu chodzi o to żebyś sie zapamietywać nauczył a jak cie w zyciu nikt nie opieprzy to sie niczego nie nauczysz!
      P.S.a jak 30 bachorów od..a szopkę przed nauczycielem to (czy to nie jest przypadkiem znęcanie sie psychiczne?!)

      • 7 0

  • Bardzo dziękuję za ten artykuł. (8)

    Jestem nauczycielką.
    Coraz trudniej jest mi wykonywać ten zawód. Spotykam się z tak absurdalnymi, niesprawiedliwymi zarzutami ze strony rodziców, że chwilami nie wierzę, że to prawda.
    Ale najbardziej żal mi młodzieży. Ambiwalencja moralna rodziców największe piętno odciśnie właśnie na nich.
    Ja sobie dam radę. Ale Ci rodzice zostaną ze swoimi zmanierowanymi, zepsutymi i egoistycznymi dziećmi. Może kiedyś wspomina, że nauczyciel jednak miał rację i był po ich stronie...

    • 70 6

    • Nauczyciele sami są sobie winni (5)

      Nie macie wśród młodych autorytetu, bo zachowujecie się jak frajerzy, okradacie uczniów (zabieranie piłek czy innych zabawek), nie macie PODSTAW wiedzy ogólnej, a czasem i brak podstaw z wykładanego przedmiotu. Nie potraficie dać wyrazić uczniom własnego zdania - po prostu wiecie lepiej nie? Dzieci są coraz mądrzejsze, i niejednokrotnie mają większą wiedzę w niektórych tematach niż ich nauczyciele, których nikt nie chciał przyjąć do lepszej pracy.

      Bądźcie dla młodych kolegą, autorytetem, ojcem i matką, a nawet naukowcem - wtedy się ich nastawienie zmieni. Jeśli zachowujecie się jak ofermy, to tak was będą traktować.

      • 4 50

      • Daj spokój w takich tematach nie warto się w ogóle wypowiadać. To jak rozmowa ze ściana. Oni zawsze są mądrzejsi, wiedzą lepiej i przybiegną żalić się, jaki to straszny i wyczerpujący zawód.
        Siedzą i minusuja nurzając się w myślach o własnym nieszczęściu.

        • 1 19

      • Kolegą - nie dziękuję moi koledzy mają ambicje i aspiracje
        Ojcem i matką - nie dziękuję. Moje dzieci wychowuję na normalnych ludzi a nie na aspołeczne i amoralne istoty
        Naukowcem - nie dziękuję. Jak można uczyć kogoś kto nie potrafi poprawnie stosować zasad pisowni?

        • 8 1

      • jestes idiot...

        i tyle w tym temacie

        • 0 2

      • Nie mogę i nie będę kolegą

        Bardzo sie mylisz- z takim podejściem. Mogę szczerze rozmawiać, przyjmuję, że zdarza się, że moi ucznioiwe wiedzą więcej. Ja jednak jeśłi czegoś nie wiem , to potrafie sie przyznać, pźniej w domu sprawdzam, czytam. A oni (szkoła średnia) - często mówią z pozycji naukowca! I często łapie uczniów na tym (jest taka grupka, uczę w szkole średniej), że te"omnibusy" po prostu zmyśłają. Co im zresztą bezczelnie wytykam, bo nie znoszę arogancji i buty.
        Lubię większość uczniów, naprawdę można sie od nich wielu rzeczy nauczyć, dowiedzieć, ale i oni -jak my, nauczyciele- nie są jednorodna masą.
        Kończąc powiem, ze to jednak najczęsciej rodzice i ich podejśćie stanowi problem.
        Sama tez jestem rodzicem.

        • 9 1

      • Dzieci są coraz mądrzejsze

        Chyba na księżycu. Obserwowałem to po kolejnych rocznikach maturzystów trafiających na uczelnię - postępujące zgłupienie ogólne. A jak na uczelnie trafiać zaczęło pokolenie facebook, to już we łbach nie ma co szukać. Wyjechałem na uczelnię w cywilizowanym kraju i jestem wdzięczny losowi za to, że nie musze mieć kontaktu z polską studenciarnią. Nagle się okazuje, że osób zainteresowanych studiowaniem jest więcej niż trzy na rocznik, bardzo miła odmiana. BTW, w PL w sprawach studentów tez rodzice przychodzą, hihi..

        • 7 1

    • Nie zgadzam się (1)

      Jestem w zarządzie stowarzyszenia prowadzącego szkoły. Szczerze mówiąc tak zmianierowanego, zepsutego i niereformowalnego środowiska zawodowego jak nauczyciele to ze świecą szukać.

      • 1 10

      • Czemu?

        Nie wyjaśniłaś/łeś. Pracowałam kiedyś w prywatnej szkole angielskiego- nie, dziękuję. półtora roku.Hasło: wyzysk i nie płacić zusu. Oszukali mnie, ja to pikuś. Kolega pracowął 20 lat i robili na zusie przez te 20 lat przekręty.

        • 2 1

  • Brawo, brawo, brawo! (1)

    Mam dwadzieścia sześć lat, szkołę skończyłam już pewien czas temu. Spośród wszystkich przedmiotów zawsze najgorzej szła mi matematyka. Musiałam wkładać naprawdę dużo wysiłku w to, żeby dostać cokolwiek wyżej, niż dwóję, ale moim rodzicom nigdy nie przyszłoby do głowy, żeby za ów stan rzeczy obwiniać nauczycieli, czy żeby chodzić do nich i oskarżać ich o to, że czegoś nie umiem. Irytuje i żenuje mnie postawa rodziców i uczniów, którzy ośmielają się twierdzić, że "nauczyciel się uwziął", albo że "źle tłumaczy". Przez wszystkie lata mojej edukacji nie zdarzyło się, bym zaobserwowała takie zjawisko. A chodziłam do klasy z różnymi dziećmi, bardziej i mniej bystrymi, bardziej lub mniej "grzecznymi". Kiedy to wszystko się pojawiło? Kiedy rodzice zaczęli negować autorytet nauczycieli?

    • 49 5

    • Brawo

      jesteś bardzo rozsądną osobą. Gratuluję

      • 6 1

  • Problemy z uczniem ZAWSZE winny RODZICOW.

    A rodziców wiedza ze taka jest prawda.

    • 12 5

  • Stosunki międzyludzkie w szkole.

    Niektórzy rodzice krzywdzą swoje dzieci zrzucając ich wychowanie szkołom, gdzie wychowawcy w zasadzie tylko wspomagają wychowanie, które powinno być na barkach rodziców.
    Część nauczycieli nie powinna pracować z młodzieżą, gdyż nie potrafią znaleźć z nimi wspólnego języka, wywyższają się i przedmiotowo traktują uczniów.
    Część uczniów grzeszy bezczelnością w stosunku do nauczycieli, ale to że tak jest po części jest też winą rodziców.

    • 22 1

  • Nic dodać nic ująć (2)

    Niestety nauczyciel nie ma narzędzi by autorytet wzbudzić. Każdy ma prawo i powiem więcej obowiązek skończyć gimnazjum. Młodociani demoralizatorzy przez opieszałość sądów nie pozwalają na prowadzenie lekcji. Sąd za znieważenie nauczyciela daje karę 5 godzin prac społecznych na rzecz szkoły a ponieważ uczeń nie może być sam ten sam zniewazony go w tym czasie pilnuje. Najbardziej cierpią dzieci choć dzisiaj sobie z tego sprawy nie zdają. Dziś jest zabawa i tylko to się liczy. Współczuję też rodzicom. My mamy kontakt z ich pociechami kilka lat oni całe życie. Gdy uczeń nie szanuje nauczyciela to nie będzie szanował nikogo. No chyba że nauczyciel nie jest nauczycielem z powołania. Ale takich mądry dyrektor powinien eliminować z zawodu. Da się. Nie jest to łatwe ale możliwe

    • 31 1

    • zgadzam się w 100%, (1)

      nie mam narzędzi do dyscyplinowania uczniów zdemoralizowanych. w mojej szkole uczy się dziesięciu chłopców mających wyroki umieszczenia w ośrodku poprawczym, ale nie ma dla nich miejsca, więc czekają robiąc rozróby w szkole. jak wzywamy policję, to kończy się upomnieniem i bezradnym kiwaniem głową. mam też kilku uczniów z tak zwanymi zawiasami. sądy są bardzo łaskawe.

      pracuję w gimnazjum.

      • 11 2

      • Szczere wyrazy współczucia

        Może ktoś WAŻNY przeczyta i ruszy głową i d*pskiem.
        Jest tu jaki radny na forum? Wszystko jedno, jaka opcja.
        Przecież to nie Hameryka, brońcie naszych nauczycieli przed zbirami albo dajcie na stałe policjantów, ajk w USA- sa w wielu szkołach. Albo - dajcie nauczycielom pozwolenie na broń w takich miejscach. Serio.
        Kobieto, uciekaj stamtąd!!!

        • 1 0

  • (12)

    Ja Pani odpowiem, skąd się to bierze.
    My rodzice jesteś my właśnie tymi dawnymi dziećmi, których rodzice zawsze stawali po stronie nauczyciela. Nie ważne, jak patologicznie zachowywałby się pedagog, winny zawsze był uczeń.
    I teraz, będąc rodzicami przy każdej sytuacji konfliktowej przypominamy sobie, jak robiono z nas szmaty.
    I niestety ale ja, jako matka będę stawała zawsze po stronie moich dzieci.
    Sytuacje opisane w artykule są ekstremalne, bo jestem matka dwójki dzieci i w życiu się z czymś takim nie spotkałam.
    Cieszę się jednak, że czasy "nieomylności" i "boskości" nauczycieli się skończyły.

    • 34 58

    • (7)

      no słabiutka ta analiza, bo sz***y z uczniów to robiono od stuleci, a dopiero teraz "te dawne dzieci" przejrzały na oczy? bicz plis.
      "I niestety ale ja, jako matka będę stawała zawsze po stronie moich dzieci." - faktycznie niestety, bo dzieciaczki już się pewnie nauczyły, że mogą ci każdą bajkę wcisnąć, przecież stara i tak nam uwierzy.

      • 31 12

      • (6)

        No i widzisz, gó.no wiesz, a krzyczysz. Nie mam problemów z dziećmi, one nie maja problemów w szkole. Wiem, jacy bywają nauczyciele. I tak, będę zawsze stała po stronie dzieci, bo po to są rodzice.
        Jak twoje ci bajki wciskają, to zastanów się nad swoim życiem.

        • 10 31

        • No i widzisz, gó.no wiesz, a krzyczysz (5)

          no jeżeli używa pani takich zwrotów publicznie, to jakich prywatnie w domu ?!
          A potem pani dzieci nauczone w domu, odezwą się tak w szkole do nauczyciela lub nauczycielki, bo ,,czasy "nieomylności" i "boskości" nauczycieli się skończyły''

          Cudowny przykład wychowania.

          Gratuluję.

          • 23 2

          • (4)

            To naprawdę miłe, że wszyscy wiedzą najlepiej, jak zachowują się moje dzieci.
            Mój zwrot był odpowiedzią na niezbyt elegancki post (bicz plis?!).
            Ale tego oczywiście pani nie zauważyła. I proszę mi nie wmawiać, że stwierdzenie "gów.no wiesz" to jakaś skończona patologia. Jesteśmy osobami dorosłymi i nie takie rzeczy się słyszy wszędzie naokoło.
            Chyba że pani mieszka w krainie tęczy otoczona kucykami Pony.

            • 1 15

            • (3)

              Owszem. zmoze sie słyszy na około wulgarne slowa tylko nie miej pretensji jak nauczyciel sie wnerwi na twojego synusia czy córuchne i tez powie np. GUANiarzu - znów nie odrobiłes lekcji---- a na twoja skarge ( oczywiście) bo zaraz pójdziesz robic awanture nauczyciel odpowie ze" nie takie rzeczy się słyszy wszędzie naokoło.

              • 14 2

              • (2)

                I tak się właśnie z wami dyskutuje. Cokolwiek napiszę, wy po prostu wiecie, że moje dzieci pyskują i się źle zachowują. I dlatego właśnie zawsze stoję po stronie moich dzieci.

                • 1 14

              • Fajnie i głupio (1)

                Bo ty też g.wno wiesz, jak zachowują się w grupie. W domku nie ma kolesi, przed którymi można sie popisywać.
                Pamiętam taką "matkę Polkę" z zebrań w gimnazjum: "dam sobie rekę uciąć, że inni to może, ale MOJA CÓRKA....nigdy". A to własnie jej córkę złapano na piciu piwa w szatni WF. Pierwsza poważna afera w tej klasie.
                Śmialiśmy się z niej później (my, czyli inni RODZICE), ze nie przychodzi na zebrania. Nawet włosy przefarbowała, chyba ze wstydu, a na zebrania przychodził mąż...

                • 14 1

              • No to trzeba było mnie spotkać, a nie gdybać. Ja kiedyś stanęłam murem za swoim synem przeciwko całemu gronu pedagogicznemu. Później mnie wszyscy przepraszali.
                Nie znasz mnie i nie znasz moich dzieci. a cały czas próbujesz mi wmówić, jakie to one są straszne jak nie widzę. Skąd wiesz? Dlaczego uważasz, że znasz je lepiej? Bo kiedyś poznałaś jakąś tam matkę?
                To żałosne , ale niestety takie podejście ma większość nauczycieli.

                • 0 7

    • Moja była sąsiadka tez zawsze stawała po stronie swego synusia aż jemu tak urosły rogi że zarżnął ją nożem kuchennym

      • 18 2

    • aha czyli w drugą stronę zgięta pała

      • 2 0

    • grunt to się zemscić za swoje, nieważne z racją czy bez racji

      jak macie uraz z dzieciństwa to do psychiatry sie leczyć a nie wyżywacie sie na wszystkich jak leci

      • 4 1

    • wychowanie

      Jest zasadnicza różnica droga Pani w świadomości dawnych rodziców i współczesnych. Kiedyś wychowywało się dziecko, żeby było dobre, teraz wychowuje się dziecko, żeby dziecku było dobrze. Jest różnica? Proszę się zatem zastanowić, jaką przyszłość ma to społeczeństwo i jakie rodzą się z tego skutki.

      • 1 0

  • To jest zjawisko międzynarodowe (2)

    Mieszkam w Szwecji i tu jest identyczny problem! I zawód nauczyciela ma tu tez dość niski status. Problem chyba tkwi w mentalności naszego pokolenia.

    • 23 0

    • A jak jest w Szwecji? (1)

      Krzykniesz na dziecko- afera. Dasz klapsa w tyłek- afera gigant. Trudno się dziwić, że się bachory rozpanoszyły.

      • 1 0

      • A w ojczyźnie naszej ...? Wszystko zmierza ku temu samemu.

        Rodzicowi nie wolno zwrócić uwagi, ze jego dzieciątko najsłodsze drze ryja albo zachowuje się w innym sposób, rażąco łamiąc normy społeczne. tylko, czy te normy w sumie jeszcze jakieś są? a może wszystko już wolno?

        • 0 0

  • tak, task

    Wszystko się zgadza! Rodzice roszczeniowi tez się zgadza! A dlaczego? Bo dyrektorzy bojąc się nagłośnienia zamiataja wszystko pod dywan. Łatwiej jest stawiać zarzuty nauczycielowi niż przeciwstawić się rodzicom. Byleby mieć święty spokój! Pozdrawiam.

    • 31 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

I Ogólnopolska Konferencja Ginekologii, Położnictwa i Chorób Piersi MEDFEM

konferencja

Trójmiejski Dzień Zielonych Budynków

123 zł
konferencja

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Żołądź to owoc:

 

Najczęściej czytane