• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szukając swoich szlacheckich korzeni, można się zawieść

Piotr Kallalas
24 sierpnia 2023, godz. 09:30 
Opinie (115)
Jak zabrać się za drzewo genealogiczne? - W pierwszej kolejności przejrzałbym zdjęcia, by je dokładnie opisać. To jest zwykle największy problem, bo mamy często bardzo dużą liczbę zdjęć i nie do końca wiemy, co z nimi zrobić. Ważne, aby porozmawiać z żyjącymi krewnymi, aby skompletować jak najwięcej informacji - mówi Michał Wysocki. Jak zabrać się za drzewo genealogiczne? - W pierwszej kolejności przejrzałbym zdjęcia, by je dokładnie opisać. To jest zwykle największy problem, bo mamy często bardzo dużą liczbę zdjęć i nie do końca wiemy, co z nimi zrobić. Ważne, aby porozmawiać z żyjącymi krewnymi, aby skompletować jak najwięcej informacji - mówi Michał Wysocki.

Jak stworzyć swoje własne drzewo genealogiczne? Na co komu informacje o przodkach? Do jakiego wieku jest w stanie zejść w swoich poszukiwaniach sprawny genealog? - Wielu początkujących zaczyna od końca, czyli od sprawdzenia swoich - prawdopodobnie - szlacheckich korzeni. Ktoś zobaczył swoje nazwisko w herbarzu albo gdzieś przeczytał o dawnym rodzie. Niestety aspiracje szlacheckie są często brutalnie weryfikowane. Też kiedyś myślałem, że mam korzenie szlacheckie, a okazało się, że jestem potomkiem chłopa małorolnego - mówi Michał Wysocki, prezes Pomorskiego Towarzystwa Genealogicznego.



Czy stworzyłe(a)ś swoje drzewo genealogiczne?

Dlaczego ludzie zaczynają "grzebać" we własnej historii?

Michał Wysocki: Wszystko sprowadza się do ciekawości i poszukiwań odpowiedzi na pytania, kim byli nasi rodzice, dziadkowie, potem nasi dalsi przodkowie. Jak spojrzeć na fora czy grupy w mediach społecznościowych, to genealogia jest bardzo żywa i cieszy się dużym zainteresowaniem i to w różnych grupach wiekowych. Od tych najmłodszych, gdzie dotyczy pierwszych zadań domowych, przez ludzi młodych chcących się dowiedzieć więcej o swoich korzeniach, po seniorów, którzy mają zdecydowanie najwięcej czasu na poszukiwania. Genealogia przyciąga setki osób.


Chcemy wiedzieć, czy mamy geny wikingów czy Napoleona?

Takie inspiracje się zdarzają, ale badam swoje korzenie od 25 lat i szczerze mówiąc, dla mnie liczy się tylko papier i dokumenty, a nie genetyka. To, że pochodzę od Piastów czy Wikingów, to mnie naprawdę nie interesuje.

Niektórzy lubią się chwalić swoim szlacheckim pochodzeniem.

Genealodzy się tym nie chwalą, póki tego nie udowodnią. Ciekawszy jest sam proces poszukiwań, dociekań. Prawdą, jest jednak to, że wielu początkujących zaczyna od końca, czyli od sprawdzenia swoich - prawdopodobnie - szlacheckich korzeni. Ktoś zobaczył swoje nazwisko w herbarzu albo gdzieś przeczytał o dawnym rodzie. Niestety aspiracje szlacheckie są często brutalnie weryfikowane. Też kiedyś myślałem, że mam korzenie szlacheckie, a okazało się, że jestem potomkiem chłopa małorolnego. Mnie to nie przeszkadza, ale ludzie potrafią takie rzeczy przeżywać.

Nie zaczynamy od końca. Co musimy zrobić, żeby zacząć prawidłowo?

W pierwszej kolejności przejrzałbym zdjęcia, by je dokładnie opisać. To jest zwykle największy problem, bo mamy często bardzo dużą liczbę zdjęć i nie do końca wiemy, co z nimi zrobić. Ważne, aby porozmawiać z żyjącymi krewnymi, aby skompletować jak najwięcej informacji. Potem zacząć od siebie - znaleźć swój akt urodzenia, gdzie są rodzice, znaleźć akt ślubu rodziców, akt ich urodzenia i iść dalej w górę.

"Sztuczne oświetlenie jako zanieczyszczenie było ignorowane". LED-y jednak nie są takie zdrowe?
Im szybciej zaczniemy, tym większa szansa na uchwycenie historii żyjących krewnych.

Zaczynałem, mając 15 lat, i w mojej ocenie było to zdecydowanie za późno. Dopiero po latach człowiek dostrzega, że mógł na przykład nagrywać rozmowy z dziadkami czy notować to, co mówią. Wcześniej o tym nie myślałem, dziadkowie są przecież zawsze "wieczni".

Inna sprawa, że ludzie starsi czasami nie chcą wracać do starych dziejów i pytają: na co Ci to? To już niczego nie zmieni. Historia naszych terenów jest też opatrzona trudnymi momentami. Co ciekawe zresztą, mój dziadek dożył 102 lat, ale zaczął mówić dopiero po śmierci babci. Okazało się, że ma doskonałą pamięć, zaczął wspominać różne okresy swojego życia.

To rzeczywiście trudny temat. Dużo osób z tego regionu było wcielonych do Wehrmachtu. Tysiące mieszkańców ginęły w Piaśnicy, Sztutowie czy Szpęgawsku. Wojna dotknęła wszystkie rodziny i niekiedy trudno się do tego wraca. Ludzie starsi, co zrozumiałe, nie chcą przeżywać tych chwil kolejny raz.


Jak wypada Trójmiasto pod względem poszukiwań genealogicznych?

Duża część mieszkańców Pomorza czy Trójmiasta to osoby tutejsze, których rodziny w przeszłości zasiedlały okolice, czyli Kaszuby i Kociewie. Ktoś, kto jest z Sopotu, na 90 proc. nie jest pierwotnie z tego miasta, a jego rodzina napłynęła z dalszych lub bliższych zakątków Pomorza. Pod tym względem nieco ciekawsza jest Gdynia, ponieważ w latach 20. ubiegłego wieku wiele osób z całej Polski sprowadzono do budowy portu i miasta. Mamy dużo ludzi z korzeniami ze Śląska, z woj. opolskiego, z terenów dzisiejszej Ukrainy czy Królewca. Mieszanka całej tamtejszej Polski. W Gdańsku w 1945 r. większość Niemców - rdzennych ewangelików - wyjechała i pozostali jedynie rdzenni gdańszczanie. Duża część to jednak pokolenie kaszubsko-kociewskie. Do tej pory mamy nadzieję, że uda nam się zeskanować dokumenty repatriacyjne, bo to jest kopalnia wiedzy.

Dopiero po latach człowiek dostrzega, że mógł na przykład nagrywać rozmowy z dziadkami czy notować to, co mówią.
Genealogia regionu poza Gdynią jest nudna?

Genealogia Kaszub czy Kociewia jest dość prosta, ponieważ ludzie praktycznie się nie przemieszczali. Dla mnie takie poszukiwania są już rzeczywiście trochę nudne. Lubię natomiast wychwytywać pewne ciekawostki, zagadki.

Zagadki?

Wszyscy na początku, tak jak już mówiliśmy, myślą o swoim szlacheckim rodowodzie. Lubię ich wytrącać z tego przekonania, bo często okazuje się, że nie są potomkami szlachty, a młynarza albo chłopa. Jest jakieś takie błędne przekonanie, że jak nazwisko kończy się na -ski czy -cki, to na pewno oznacza szlachtę. To jest totalna bzdura. Czasami pojawiają się dość niespodziewane zawiłości. Podczas wykonywania drzewa dla kolegi okazało się, że jego prababka urodziła córki z nieprawego łoża i w trzech pokoleniach działo się to samo. W takich sytuacjach zamyka się nam strona męska, bo nie mamy już możliwości zweryfikowania ojcostwa. Generalnie wyszukując nazwisko Kowalski, nie mamy pewności, że tak mieli na nazwisko nasi przodkowie.

Najszybszy transportowiec świata w Gdyni Najszybszy transportowiec świata w Gdyni
Jak wojna wpłynęła na genealogiczne poszukiwania?

Mamy lukę, bo większość Niemców wyjechała. Część rzeczy zachowała się w Archiwum Państwowym w Gdańsku, np. księgi z kościołów centrum Gdańska. Natomiast trudno coś znaleźć, bo Niemcy do 5 pokolenia wstecz praktycznie wszystko wywozili. Można dalej szukać w centralnym archiwum ewangelicznym w Berlinie.

Działacie jako Towarzystwo Genealogiczne, gdzie również można zgłosić się po pomoc?

Towarzystwo powstało, aby ułatwić genealogom poszukiwania. Opieramy się na digitalizacji i indeksacji zasobów Urzędu Stanu Cywilnego w zasobie Archiwum Państwowego w Gdańsku a także ksiąg metrykalnych, kościelnych z Archiwum Diecezjalnego w Pelplinie. Genealodzy poświęcają swój czas i fotografują dokumenty, a inni wolontariusze indeksują i umieszczają je w bazach danych. To są nasze główne cele.

Innymi słowy umawiacie się na daną parafię i fotografujecie?

Każdy wybiera na początku parafię, która go interesuje, i potem idzie dalej. Księgi to typowe bazy danych z nazwiskami. Przeszukujemy konkretny rok czy przedział lat na parafii. Całe Pomorze jest już zindeksowane, jeśli chodzi o archiwum diecezjalne, w przypadku Urzędu Stanu Cywilnego napływ cały czas trwa. Jesteśmy zbiorem ludzi z doświadczeniem genealogicznym, choć chyba nie mamy osoby z wykształceniem historycznym czy genealogicznym. Trzeba wiedzieć jednak, gdzie szukać, do czego się przyczepić, jak porównać dokumenty. Czasami np. wiek państwa młodych nie pokrywa się z wiekiem w akcie zgonu. Trzeba wiedzieć, jak te zagadki rozwiązać.

Ile czasu można tak katalogować?

W Urzędzie Stanu Cywilnego w Gdańsku jeden rocznik urodzeń obejmuje pięć ksiąg po 1300 wpisów, które trzeba zeskanować. Sprawny genealog potrafi robić 25 tys. zdjęć przy jednym posiedzeniu, a więc 5 ksiąg. Potem przychodzi czas na indeksację - spisywanie danych z konkretnego aktu. Spisujemy niemal wszystko, co się da, do Excela. Przy niemieckich księgach mamy do czynienia z gotykiem, który jest również trudno rozszyfrować, ale obecnie mamy dostęp do poradników, które ułatwiają czytanie tej czcionki.

Nie ma nudy, jest rywalizacja?

Są ludzie, którzy to lubią. Wyłączają się i indeksują, i nic innego ich nie interesuje. Co do rywalizacji - na naszej stronie mamy statystyki, kto ile już zindeksował. Jest jedna pani i ma 360 tys. indeksów, które wykonała w ok. 10-12 lat. Warto podkreślić, że każdy z nas, czyli 110 osób, poświęca na to swój czas wolny. Pracujemy pro bono, aby pomagać innym genealogom.


Czy poświęcacie na to hobby wyłącznie czas?

Kiedyś genealogia wiązała się z horrendalnym pieniędzmi za wyciąganie danych. W tej chwili praktycznie wszystko jest dostępne i bezpłatne - dobry genealog jest w stanie zrobić drzewo do XVII czy XVIII wieku wstecz w ciągu kilku dni. Jeśli chodzi o ludność chłopską, to początki ksiąg metrykalnych sięgają właśnie końca XVII wieku, choć można trafić i XVI-wieczne księgi, ale tu już w większych katedrach np. w Oliwie, Żarnowcu. Jeśli chodzi o szlachtę, to możemy dojść nawet do XIII w. czy XIV w., w zależności od tego, jakie to było nazwisko szlacheckie.

Prowadzicie również warsztaty w wojewódzkiej bibliotece dla chętnych. To szkolenia z robienia drzew genealogicznych?

Pierwsze nasze spotkania to były warsztaty, które zgromadziły ok. 70 osób. To są zajęcia dla średniozaawansowanych, którym pomagaliśmy nie tyle tworzyć drzewa genealogiczne od podstaw, ale pokazać inne bazy danych i pomóc w przeszukiwaniu zasobów ksiąg metrykalnych czy urzędów stanu cywilnego. Obecnie spotykamy się raz w miesiącu, kiedy przyjmujemy 6-8 osób, a zapisujemy się w bibliotece. Następne spotkanie odbędzie się 7 września.

Zrobił pan własne drzewo genealogiczne, które wisi na ścianie?

Drzewa "drzewa" nie posiadam, bo byłoby za duże. Całe moje drzewo genealogiczne to duża liczba dokumentów. Polecam też aplikacje i strony internetowe, gdzie można skatalogować dzieje rodziny.

"Genealogia Kaszub czy Kociewia jest dość prosta, ponieważ ludzie praktycznie się nie przemieszczali". "Genealogia Kaszub czy Kociewia jest dość prosta, ponieważ ludzie praktycznie się nie przemieszczali".
Czy można zamknąć swoje drzewo, zakończyć poszukiwania?

Poszukiwań genealogicznych nie da się skończyć. Zawsze trafimy na luki. Osobiście już nie skupiam się tylko na przodkach, ale również na potomkach, więc drzewo rośnie w dwie strony. To jest niekończąca się opowieść.

W XXI w. przemieszczamy się na potęgę. Czy za 100 lat nasi potomkowie będą w ogóle w stanie dociec swoich przodków?

Za 100 lat będzie jeszcze łatwiej, bo komputeryzacja daje naprawdę dużo. Już nawet niektóre urzędy stanu cywilnego odchodzą od papieru. Wszystko dzieje się w komputerze. Kiedyś pewnie wpiszemy swoje nazwisko i wyskoczy nam wszystko.

Opinie (115) 6 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Polacy bardzo chcieliby wywodzić się ze szlachty. Tymczasem jesteśmy narodem chlopskim (11)

    Jak ktoś wywodzi się ze szlachty to najprawdopodobniej niechcący, bo zwyczajnie jakaś babka lub prababka została wykorzystana przez pana. Tyle w temacie.

    • 57 12

    • Poza tym (1)

      nie wiem czy wywodzenie się ze szlachty jest takie "cool". Tylko trwonili złoto na biesiady i hulanki, zero inwestycji w obronę kraju i tym doprowadzili do rozbiorów i upadku Polski.

      • 22 8

      • A do tego żyli kosztem innych. Żaden powód do dumy, wręcz przeciwnie.

        • 8 6

    • (1)

      Dokładnie.

      Na Pomorzu i Kaszubach przed pierwszą wojną było pełno pruskiej szlachty z von przed nazwiskiem, która miała dwory i folwarki na których zatrudniała lokalną ludność jako robotników, służące, itd.

      Z przekazów rodzinnych wiem, że moja prababka była wykorzystana przez takiego pruskiego szlachcica z von przed nazwiskiem u którego była "na służbie" - w pruskich aktach widnieje, że niezamężna kobieta wyznania katolickiego, urodzona tego i tego dnia, nosząca nazwisko panieńskie, zgłasza narodziny dziecka o takim samym nazwisku jak ona. Brak danych ojca.

      Ile w tym prawdy to nie wiem.

      Tych pruskich szlachciców już dziś na Kaszubach nie ma.
      Prawnuki tego "vona" też dziś mają tytuł szlachecki przed nazwiskiem i mieszkają dziś w Niemczech.
      Potwierdzić można byłoby badając próbki DNA tych szlachciców i moje, ale mi to do niczego nie potrzebne.

      • 8 0

      • a potem robisz test DNA i ci wychodzi, że masz pełno kuzynów w Niemczech z nazwiskiem "von"...

        nawiali w 1945, ale ślad w genach został na zawsze.

        • 0 0

    • trochę generalizujesz z tym pochodzeniem. Tak samo co to jest naród? (6)

      Przecież na terenach dzisiejszej polski było wiele narodów. Moja matka po ojcu ma choćby pruskie korzenie w jednej którejś. Za czasów panieńskich nosiła z resztą najstarsze pruskie nazwisko.

      • 3 0

      • Wiele narodów, ale w większości utrzymujących się z pracy na roli

        • 0 0

      • Pruskie czyli bałtyjskie. Bo nie ma (4)

        czegoś takiego jak naród pruski.

        • 1 0

        • Tak samo jak nie ma czegoś takiego jak naród amerykański?

          Ludność wschodnich Prus składała się z Polaków, kolonistów przybyłych z różnych części Niemiec oraz z Prusów.
          Wszyscy oni w ciągu XIV w. zaczęli się nazywać Prusakami i obudził się w nich patriotyzm lokalny.

          • 0 1

        • (2)

          A dziedzic pruski?

          • 1 0

          • Można go przepasać szarfą...

            • 1 0

          • polski dziedzic

            Wawrzyniec Pruski

            • 1 0

  • Opinia wyróżniona

    Kawał ciężkiej pracy (1)

    Cieszę się, że są chętni do tej żmudnej pracy. Ja pochodzę z województwa kuj-pom, tam indeksowanie idzie trochę wolniej, a dodatkowo część ksiąg pisana jest cyrylicą co znacznie utrudnia i spowalnia prace.

    • 25 2

    • Cyrylica łatwiejsza od gotyku. Nawet XIX-wieczna.

      • 5 1

  • (3)

    Ja jestem Gdańszczaninem od 9 pokoleń.
    Pochodzenie z pewnością szlacheckie albo królewskie mam

    • 6 14

    • cesarskie (1)

      z pewnością

      • 8 0

      • Drogi Panie
        Z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że owszem, ale nie chciałem o tym notować gdyż wystawiłbym się na ostrzał niżej urodzonych.

        • 2 0

    • Niemieckie, zapewne

      • 0 0

  • Terażniejsza "szlachta" polska

    Potomkowie stangretów i pokojówek.

    • 25 3

  • Opinia wyróżniona

    Podejrzewam, że większość ludzi ma szlacheckie pochodzenie. (14)

    Całkiem sporo ludzi może mieć w swych żyłach wręcz krew królewską. Wynika to ze statystki, przez ostatnie 1000 lat najwięcej ludzi umierało wśród chłopów i mieszczan. Każda klęska głodu czy też epidemia, to wśród tych grup zbierała największe żniwo, a co z tym idzie większe szanse na przeżycie mieli ci, którzy mieli jakieś tam majątki czy tytuły. Oczywiście nic nie trwa wiecznie, rody szlacheckie też ubożały i w efekcie kolejne pokolenia nieraz żyły w biedzie, ale nie zmienia to faktu, że jacyś tam przodkowie byli tymi szlachcicami.

    • 14 78

    • (4)

      Wtedy chłopstwo miało 8-10 dzieci.

      • 23 2

      • (3)

        Owszem, ale większość z nich umierała przed 5-tym rokiem życia. Śmiertelność była wówczas wyższa niż obecnie w najbiedniejszych krajach. Przy samym tylko porodzie umierało 10% a nawet i 20% dzieci w danej warstwie społecznej. Z tych ośmiorga dzieci zwykle tylko 3 dożywało do pełnoletniości.

        • 5 1

        • Przy braku wiedzy medycznej choć zbliżonej do dzisiejszej, to choroby nie oszczędzały żadnej klasy społecznej. Szlachta może miała pieniądze na kuracje, które były drogie i wymyślne, ale absolutnie nieskuteczne, a czasem wręcz pogarszające stan zdrowia. Do tego znamy też efekty chowu wsobnego w niektórych dynastiach. A przede wszystkim, to jednak liczebność niższych warstw społecznych była jednak miażdżąca w stosunku do rodów królewskich. A te mityczne dzieci z nieprawego łoża były narażone na te same choroby, głód, wojny czy wypadki przy pracy, co reszta populacji. Ale Karolu, jeśli fantazje o byciu potomkiem jakiegoś króla pomagają Ci jakoś przetrwać w codziennym życiu, to sobie je miej.

          • 24 1

        • Mój dziadek ( ur.1884) miał 7 rodzeństwa, 1 zmarło jako dziecko, ale reszta dożyła wieku dorosłego.

          Co więcej, przy szóstce tych dzieci , w 1912 roku zmarli ich rodzice, czyli moi pradziadkowie - na tyfus, a dzieci epidemię przetrwały!

          • 8 0

        • na wsiach kaszubskich nie była aż tak wysoka

          większa śmiertelność była wśród ludności miejskiej - dużo ludzi na małej powierzchni, brak kanalizacji a nierzadko i dostępu do czystej wody

          • 6 0

    • wg tej teorii chłopi powinni dawno wymrzeć.

      • 6 0

    • Może chodzi Ci o to, (1)

      że każdy szlachcic miał jakieś dzieci ze swoimi poddanymi chłopkami? To może i tak...

      • 8 2

      • To była tzw. eugenika, czyli ulepszanie rasy.

        Wg ówczesnych ziemian, oczywiście.

        • 1 5

    • szlacheckie pochodzenia to czemu zachowuja sie jak chłopi (3)

      • 10 0

      • Żarty żartami, ale odkładając je na bok. Szlachty w Polsce było 10% (2)

        W wielu wypadkach zdarzali się chłopi zamożniejsi od częsci szlachty, o mieszczanach nie wspominając.

        • 8 0

        • Na Mazowszu było więcej

          ok. 20 %, ale była to szlachta tzw. zagonowa, lub szaraczkowa. Jej sposób życia niewiele różnił się od chłopów. Podany procent jest dość duży, wynika w znacznej mierze z tego że nie było to tak jak nam obecnie wpajają filmy i literatura: jeden dwór + 10 wsi (folwarków). Na Mazowszu były oddzielne całe wsie takiej szlachty. I ceniła się ona tak wysoko, że ten nieformalny podział przetrwał w zasadzie do II wojny światowej, a nawet lekko poza nią. Z drugiej strony - w niektórych źródłach można znaleźć szacunki że szlachty w Polsce było ok. 3% ogółu ludności.

          • 0 0

        • 20%

          • 0 0

    • słusznie

      wszyscy my od Mieszka a on był przecie księciem

      • 1 0

    • Karol

      Przeczytaj choć dwie książki o historii Polski.

      • 0 0

  • babcia Wodzińska,druga babcia Dolińska a dziadziuś Modrzejweski-proste!

    • 1 5

  • Też chciałem sprawdzić (6)

    Po stronie matki dość łatwo. Prusacy, Tatarzy, konwertyci od Franka, Polacy. Po stronie ojca zmiana nazwiska podczas panowania Mikołaja I. I tak naprawdę niczego się nie dowiedziałem.

    • 5 0

    • (4)

      Jak na Pomorze wchodzili ruscy, to wszyscy nagle stali się dpolszczali nazwiska i tak dalej. Śmieszy to tym bardziej, że gdy przy jednej popijawie ze znajomymi(głównie potomkowie pomorskiego drobnomieszczaństwa) gadaliśmy o rodzinach, dziadkach, etc., To wyszło na to, że prawie każdy z nas miał dziadka w wermachcie;)

      • 4 1

      • (3)

        Ślązacy i Kaszubi z automatu byli wpisywani na III grupę Volkslisty i podlegali służbie w Wehrmachcie

        Kategoria 3 - Eingedeutschte - osoby autochtoniczne, uważane przez Niemców za częściowo spolonizowane (Górnoślązacy, Kaszubi, Mazurzy) oraz Polacy niemieckiego pochodzenia (osoby pozostające w związkach małżeńskich z Niemcami).

        Jak wiesz, wbrew opinii Volkslisty się nie podpisywało.
        Otrzymywało się ze starostwa kilkustronicową ankietę, którą trzeba było wypełnić i odesłać pod groźbą kary.

        Ankieta zawierała m.in.: pytania o narodowość, wyznanie, wykształcenie, zawód, służbę wojskową, przynależność organizacyjną przed 1939 rokiem. Dane te miały posłużyć władzom niemieckim do oceny przynależności narodowościowej poszczególnych osób. Za podanie fałszywych danych groziły surowe kary.

        Pomorze czy Śląsk nie były okupowane jak Warszawa, tylko włączone do III Rzeszy i nie było można mówić po polsku czy na bazarku handlować kiełbasą zza pazuchy jak w Warszawie czy Krakowie.

        Potem takie oszołomy nie stąd, nie znające realiów i sytuacji jaka tu miała miejsce w czasie wojny, w telewizji trąbią o dziadku z Wehrmachtu.

        Oczywiście, można było powiedzieć Niemcowi w urzędzie, że się p-doli służbę w Wehrmachcie i zamiast tego dostać bilet w jedną stronę do Stutthofu.

        • 15 0

        • (2)

          wszystko się zgadza, tylko "dziadka w Wehrmachcie" wyciągnął i wykorzystał politycznie nie "oszołom nie stąd" lecz urodziny w Gdańsku, więc pewnie doskonale wiedzący o tym dlaczego tak było. Zrobił to z cynicznego rachunku politycznego, wiedząc jakie może to wywołać wrażenie i skutki w Polsce centralnej

          • 7 1

          • (1)

            "urodzony w Gdańsku, więc pewnie doskonale wiedzący o tym dlaczego tak było."

            On nie ma pojęcia dlaczego tak było i nawet jego rodzice nie wiedzieli.

            Jego matka ze Lwowa z żydowskiej rodziny (Wikipedia)

            • 7 0

            • Dobrze wiedział co robi, jego rodzina sąsiadowała z niemiecką gdańszczanka która została. Ci xabugowcy dobrze wiedzieli jak się rozpanoszyc

              • 0 1

    • oczywisty błąd

      nie Prusacy tylko Prusowie kilka wieków wcześniej.

      • 4 0

  • (2)

    Śmieszy mnie trochę niedawna moda na szukanie na siłę szlacheckiego rodowodu dla nadania sobie poczucia wyższości. Może dlatego, że epoka romantyzmu stworzyła pewien wyidealizowany literacki wizerunek szlachty, jako wyksztalconej inteligencji i nośnika wartości patriotycznych.
    Tymczasem, rzeczywistość była zgoła inna. Stale rosnące wpływy szlachty doprowadziły nie tylko do słabości i upadku Rzeczypospolitej, ale też uczyniły z większej części populacji Rzeczypospolitej biednych, apatycznych niewolników w dybach poddaństwa. A właśnie ze chłopstwa wywodzi się większość z nas.
    Z resztą większość tych genealogii to popłuczyny po drobnoziemiaństwie i siódme wody po kisielu i wydupczeniu służki. Z kolei po arystokracji nie ma już praktycznie śladu, zabory, wojny, zawirowania przerwały ciągłość genealogiczną i majątkowa tej grupy.
    Za to dzisiejsze "elity" to rodziny politykierów i nowobogaccy dorobkiewicze. Bazując na ich prymitywnych manierach, wiesniackich zachowaniach, trendach konsumenckich i potrzebach kulturowych - nie ma absolutnie mowy o jakimkolwiek porównywania tej grupy do potomków dawnych elit pozostałych po I i II RP.

    • 35 3

    • Racja. (1)

      Np. moj prapradziadek (szlachcic na majatku) dupczyl sobie twoja praprababke (sluzke), co w tamtym czasie bylo zupelnie normalne i wszyscy byli zadowoleni.

      • 3 5

      • Wszyscy w majątku znali skłonności twojego dziadka. Niestety, tą służką był służący, a twoim biologicznym prapradziadkiem jest woźnica;)

        • 6 4

  • (1)

    Stworzyłem drzewo genealogiczne zaczynając od swoich dzieci, następnie swoich i żony przodków. Wpisywałem braci moich praprapradziadków, ich wnuków i po stworzeniu drzewa liczącego 1500 osób stało się to nudne i zawiesiłem przeszukiwanie akt.

    W moim przypadku poszukiwania były łatwe, bo wszystkie pradziady i prababki z zaboru pruskiego i w Prusach USC funkcjonowały jak należy.

    Dawniej ludność przemieszczała się w obrębie sąsiednich wiosek.

    Widzę po skanach akt, że prapradziadek urodzony w Klukowie na długo przed wybuchem pierwszej wojny.
    Z Klukowa przeniósł się do Bojana w którym zawarł związek małżeński i urodziły się tam jego dzieci, m.in. moja prababka. Po pierwszej wojnie z Bojana przeprowadzili się do budującej się Gdyni w której urodził się mój dziadek. Od strony praprababki rodzina Przodkowa i okolicznych wiosek typu Szarłata czy Czarna Huta.

    • 17 1

    • wyjedz gdzies, wyluzuj kogo obchodzi twoj pradziadek co do roboty w polu chodzil piechota 7 kilometrow.

      • 1 9

  • Mam szlacheckie pochodzenie, moi przodkowie to Sobiescy (9)

    Ujmę to tak - jeśli ktoś musi z pomocą specjalistów ustalać własne korzenie - to pewnikiem nie ma prawdziwych korzeni szlacheckich. Bowiem jeśli ktoś takie posiada - rodzina rzeczonego dbała o rodzinne tradycje, przechowywała pamiątki i dbała o grobowce rodzinne. Onegdaj jak dziatwą byłem, matka opowiadała mi o bohaterstwie moich przodków w wojnach ze Szwedami, czy o krzewieniu polskości na Pomorzu w czasie zaborów. Oczywiście wspomniane zabory, a także wojny i komunistyczne rządy moskali dały nam się we znaki - zawczasu jednak wyzbyliśmy się niektórych posiadłości w zamian za cenne kruszce i papiery wartościowe. Część majątków ziemskich nam się ostała - pradziadek, nomen omen, godności xiążęcej, miał koneksje z Żydami zza Wielkiej Wody, dzięki czemu komunistyczna władza bała się położyć łapy na naszym majątku - nie chcieli mieć na pieńku z żydowstem, wspieranym przez kapitalistów amerykańskich. Niemniej jednak UBecja często kręciła się w okolicy swoim rozklekotanym polonezem - ale to tyle.

    Pozostając w temacie ustalania swoich przodków - popieram tutaj słowa Sz. P. Erazmusa - nastała jakaś dziwna moda na to. Ale, na szczęście, z powodów które wymieniłem wyżej łatwo odróżnić prawdziwą arystokrację od uzurpatorów (vide przykład Angeliki Jarosławskiej Sapiehy, która wżeniła się do możnowładztwa, sama mając pospolite pochodzenie, a teraz udaje wielką xiężną). Dlatego, poszukujący prawdy w przeszłości, porzućcie nadzieyę - wasi przodkowie to zazwyczaj bękarty po mezaliansach Panów na włościach ze służkami - w kolejce po ewentualny majątek bylibyście gdzieś w drugiej dziesiątce - a i owy majątek to pewnie ledwie parę hektarów ugoru gdzieś na bagnach. Dlatego też wasz snobizm jest niczym nieuprawniony - pijecie wino w restauracjach, okraszając to kuchnią śródziemnomorską czy innymi "owocami" morza - a stara słoma z butów wystaje - po takich "Panach" mój dziadek wchodził na koniu, aby doglądać majątku.

    Plebs powinien znać swoje miejsce!

    • 9 26

    • ludzie pewnie uwielbiają przebywać w twoim towarzystwie

      • 12 5

    • (1)

      Ale tak wyglada masz kraj i co byś nie pisał kundli nie brakuje , skutki braku zasad. klasy są widoczne bez zbędnej wyniosłości i złośliwości . Nie rozumiem tej postawy. Skoro masz się za lepszego to nie musisz nawet o tym mówić wystarczy że czujesz to po swojemu , niskie sformułowania pokazują kompleksy i niskie poczucie wartości

      • 2 4

      • Skoro podobno nie trzeba o tym mówić to dlaczego podpisujesz się jako "Szlachcianka"?

        Oj, oj.

        • 3 2

    • MVTH (3)

      Otóż pozwolę się z Tobą nie zgodzić na kilku poziomach. Po pierwsze nagrobki, majątki i precjoza mogły przepaść pod wpływem zrządzeń historycznych. Tak samo opowieści. Moja babcia pochodziła z rodu szlacheckiego (mamy wszystko udokumentowane dzięki dalekim członkom rodziny) i generalnie mało wiemy od niej samej, ponieważ przez piekło, które przeszła w obozie podczas IIWŚ prawie nigdy nie wspominała przeszłości. Drugą kwestią jest podejscie do drugiego człowieka - i fakt faktem istnieli dobrzy jak i źli chłopi i szlachcice - ale ci drudzy, rodowici jednak coś sobą reprezentowali ( i tu obnaża cię trochę twója pogarda dla innych). U nas przez wspomniane perturbacje bylo biednie, ale godnie. Miłość do książek, nauki, etykieta przechodziły z pokolenia, na pokolenie. I to jest moje dziedzictwo. Pozdrawiam

      • 5 5

      • (2)

        Chętnie poznam punkt widzenia osób minusujacych moją opinię. Podzielicie się swoimi rozważaniami?

        • 1 4

        • Z obydwóch komentarzy bije poczucie wyższości i "duma" z rzeczy, na które nie zapracowaliście. (1)

          A tymczasem szlachta jest winna rozkradania majątku narodowego i upadku niepodległego państwa polskiego - takie są historyczne fakty. Wiele pokoleń Polaków cierpiało przez pazerność i głupotę szlachty. Nie ma żadnego powodu do dumy ze szlacheckiego pochodzenia.

          • 2 1

          • Dzięki, że dzielisz się swoim punktem widzenia - to lepsze niż samo klepanie minusów. Myślę, że różnica w naszym podejściu wynika z innego spojrzenia na sprawę. Ty patrzysz na szlachtę jako jednolitą złą grupę społeczną, ja bardziej jednostkowo. (A propos jednolitości państwa polskiego polecam książkę pt. Całkiem zwyczajny kraj). Jestem dumna z moich przodków - tych najbliżej mnie - bo widzę ze z pokolenia ba pokolenie przekazywane są dobre wzorce - otwartość ba drugiego człowieka, estyma z jaką podchodzimy do książek i jej treści itp. Ja nie widzę w tym wyższości. Jak było w przeszłości z moimi pra - tego do końca nie wiem, pewnie trafił sie po drodze ktoś z marnym charakterem, pewnie był tez ktoś dobry. Śledząc losy rodziny ufam, ze tych dobrych i oddanych trochę było: cześć zginęła walcząc w powstaniu warszawskim, cześć służyła po dobrej stronie w kawalerii, a jeszcze dalsza cześć brała udział w powstaniu styczniowym. Pozdr.

            • 1 0

    • usiadz i napij sie czegos, najlepiej zimnego mleka.

      • 3 2

    • Nie badalem swojego pochodzenia.Nie interesuja mnie szlacheckie czy nieszlacheckie korzenie.Nie wiem, co z tego samego faktu mialoby wynikac.Wiem za to co innego-nasza godnosc pokazuje nas stosunek do innych.Otwartosc,przyjazne odnoszenie,szacunek,powazne traktowanie drugich-niezaleznie od ich pochodzenia,statusu majatkowego czy edukacyjnego,rasy,wygladu itp.I ty ,niestety tego w sobie nie masz.Sam snobujesz na kogos lepszego,a nim nie jestes .Wychodzi pogarda dla urodzonych w nieszlacheckich rodzinach.Chocbys nazywal sie Sobieski czy Czartoryski,jestes zwyklym prostakiem.I tyle.

      • 3 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Reklama

Statystyki

Wydarzenia

Konferencja TEDx SANS!

100 zł
konferencja, forum

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Piknik "Rodzina, Zdrowie, Nauka = Merito"

w plenerze, warsztaty, kiermasz, zajęcia rekreacyjne

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Gniazdowniki to ptaki:

 

Najczęściej czytane